Hejhej, Kto by się spodziewał, że spotkamy się tutaj jeszcze w tym roku? ( 9 u 9) Na pewno nie ja. D: No, ale jestem z nowym znowu z nowym rozdziałem Don't kill me. c: No to by było na tyle, zapraszam do czytania:
Rozdział 4- Tendencja do mijania się.
- I jak się czujesz?- Damian wyszedł z kuchni, niosąc dwa kubki. Oliwier odebrał swój kubek z kawą, i dokładniej przykrył się kocem, który dostał wcześniej.
-Skłamałbym jeślibym powiedział, że dobrze.
- Jest sens pytać się, co się stało?- Popatrzył na Oliwiera, ale ten nawet się nie obejrzał.-No jasne, że nie ma.
Szatyn usiadł koło chłopaka, i zaczął sączyć swoją kawę.
- Długo masz zamiar tutaj zostać?
- A co? Jak ci przeszkadzam to mogę wyjść.- Odpowiedział z goryczą.
- Wcale mi nie przeszkadzasz. Po prostu chciałem wiedzieć.
- Ile będę mógł.
- Możesz tu zostać ile będziesz chciał.- powiedział i przysunął się do Oliwiera. Odgarniając gęste blond kosmyki pocałował go w policzek.- Wiesz, że cię chce.
Oliwier popatrzył na niego z lekkim uśmiechem. Wysunął się spod koca, i przyssał się do ust chłopaka, a jego pocałunek od razu został odwzajemniony.
Ręka Damiana przyciągnęła blondyna bliżej swojej klatki piersiowej, i zaczęła delikatnie gładzić jego gładką skórę pod koszulką. Nawet nie potrafił opisać jak bardzo za tym tęsknił, choć odpowiedź jego małego przyjaciela tam na dole powinna być wystarczająca. Bardzo brakowało mu tych miękkich, słodkich ust, tej delikatnej, białej cery, blond włosów, pachnących intensywnie szamponem. Nareszcie się od siebie odczepili. Szatyn objął go rękoma, i podniósł do góry. Ich usta znów się połączyły, przez co Damian miał lekki problem w doniesieniu go do łóżka. Gdy cel został osiągnięty. Pochylił się nad nim, już na spokojnie mogli się sobą zająć.
*
Szczerze wątpił w to, że go tam znajdzie. To nie byłoby w jego stylu, ale nie miał pomysłu gdzie indziej mógłby się podziać. Telefonów nie odbierał, zniknął nie wiadomo gdzie. Chciał go znaleźć jak najszybciej, martwił się. Jednak trochę bał się konfrontacji z jego matką
*
Natalia właśnie kończyła prasować wełnianą spódnicę, i wyciągnęła rękę po sprane dżinsy. Wreszcie miała okazje żeby wysprzątać całe mieszkanie. Postanowiła, że później jeszcze wyprać firanki i umyć naczynia. Musiała czymś zająć ręce inaczej, była pewna, całe by się trzęsły ze złości. Siedziała sama w domu, Henryk wróci dopiero jutro wieczorem. Jej syn, pewnie nie wróci nigdy. Po całej awanturze, myślała sobie jeszcze, że może to chwilowe, że może mu to minie. Jednak nie. Oliwier taki nie był. Nie podążał za głupią modą na odmienność, a tym bardziej nie kłócił się z matką. Był dobrym, grzecznym, mądrym dzieckiem. Znowu błąd, gdyby był dzieckiem to mogłaby zadzwonić na policje, że wyszedł i nie wrócił, on był dorósł. Wiedziała także, że on sam nie miał zamiaru wrócić, a jeszcze gorsze było to, że ona nie chciała go widzieć. Miała go dość, nie pozwoli by zniszczył jej życie. Czy wieść o tym, że jej syn woli chłopięcą zawartość spodni, od kobiecych walorów mogła sprawić, że jej aktualny mąż ją zostawi? Henryk zdecydowanie nie należał do osób tolerancyjnych, w szczególności, że nie było to jego dziecko. Jej tak, jego nie. Byli ze sobą jakieś siedemnaście lat. Oliwier miał wtedy niecałe dwa latka więc szybko zaakceptował nowego tatę. Niewiele wtedy rozumiał. Z zamyślenia wyrwał ją dzwonek do drzwi. Okryła szlafrokiem swoje ciało odziane jedynie w kusą pidżamę. Otworzyła drzwi. Przed jej oczami ukazała się wysoka sylwetka.
- Przepraszam, czy jest Oliwier?- Popatrzyła na niego, nic nie mówiąc. Kiedyś to był przyjaciel jej syna, a przynajmniej dla niej. Jak on w ogóle śmiał się jej pokazać na oczy. Myślała, że go zdzieli gołą pięścią, zamiast tego stała i patrzyła się na niego. To wszystko jego wina, pomyślała. To przez niego jej kochane dziecko takie jest, to jego wina. Znów myślała, że go uderzy.- Przepraszam...? Mógłbym go prosić?
- Jak się czujesz z tym, że pieprzysz mojego syna?- chciała to powiedzieć, ale zamiast tego wyszło tylko " Nie ma go, nie wiem kiedy wróci.". Nie wiem, czy wróci, tak brzmiało by adekwatnej.
- Czy mógłbym na chwile wejść?- "Bezczelny gnojek"- Chciałbym z panią o czymś porozmawiać.
- Nie mamy o czym rozmawiać- po czym dodała.- No dobrze. Wejdź.
Konrad już wiele razy bywał w tym domu, zawsze traktowany jak domownik. Posadziła go na fotelu, a samu usiadła na stoliku zarzuciwszy nogę na nogę. Była ciekawa co ma jej do powiedzenia, ile czasu to
ukrywali, do czego już doszli. Czy zrobili już cale ABC?
*
- Kocham cię, tak bardzo cię kocham.- Powiedział Daniel, przytulając się do niego mocniej. Ich ciała leżały splecione na dość ciasnym, dwuosobowym łóżku.
-Myślę, że jestem troszkę poliamoryczny*- Powiedział uwalniając się z uścisku, by rozprostować troszkę kości.- Może nawet bardzo.
-Dlaczego tak sądzisz?- Damian popatrzył na niego zdziwiony.
- Jestem zmęczony, chodźmy spać.
*
Oliwer całą drogę do szkoły zastanawiał się jak będzie rozmawiać, z Konradem. Czy w ogóle Konrad będzie chciał z nim rozmawiać? Ostatnimi czasy traktował go jak co najmniej jak worek na śmieci. Tym razem to on powinien go przeprosić za wszystko. Te myśli były wyjątkową wstrętne i okropne, biorąc pod uwagę to, że jechał na motorze wtulony w swojego kochanka. Oboje ruszyli w stronę szatni, ich pierwszą lekcją był wf. Oliwier nie przepadał za nim zbytni. Był raczej wątłej budowy i zdrowia. Wszystkie sporty szły mu wyjątkowo mizernie. Zajął swoje klasyczne miejsce. Na ławce, nie będzie się przebierać, nie miał zamiaru dziś ćwiczyć. Do szatni wszedł Konrad, puścił mu krótkie rozkojarzone "cześć ", i zaczął się przebierać. Dobrze umięśniony tors i ładnie zbudowane plecy, oliwkowa cera. Był piękny, Oliwer chciał się znów z nim pogodzić, móc się do niego przytulić, poczuć ciepło jego ciała. Z drugiej strony był Damian, który przyglądał mu się z końca szatni z uśmiechem na ustach. Na lekcji klasa podzieliła się na trzy drużyny, i grali w dwa ognie, na początku Damian dotrzymywał mu towarzystwa, siedząc koło niego na ławce. Niechętnie wstał by zagrać, w szczególności, że widział Konrada idącego w ich kierunku. Usiadł koło niego. Oliwer czuł jak serce mu kołata, i to bynajmniej z miłości. Był zdenerwowany. Brunet chwycił go za rękę i wyprowadził z sali. Pomyślał, że dobrze, że nauczyciela nie było w sali. Wyszli do jedynego niezaludnionego miejsca, w szkole czyli szatni. Usiedli na ławce najbliżej kaloryfera. Było naprawdę niezręcznie, dokupi Konrad tak po prostu go nie objął i zaczął całować w czubek głowy. Konrad zawsze wybaczał, czy wybaczy mu to, że w ciągu jednodniowej kłótni zdążył się przespać ze swoim ex? Mimo, że czuł się wspaniale i bezpiecznie w jego objęciach, tego nie mógł być pewny.
- Słuchaj... Rozmawiałem z twoja mamą, i widziałem jak jet więc...- tu zrobił krótką pauzę- możesz na razie u mnie zamieszkać.
- Nie powinienem- czuł jak od środka wyżerają go wyrzuty sumienia- Nie mogę.
- To gdzie będziesz mieszkać? W ogóle gdzie teraz mieszkasz?- Nastała chwila ciszy. RAZ... DWA... TRZY...- Oliwier coś się sta...?
- Zdradziłem cię z Damianem.
- Co? Czekaj... Co?- powiedział z niedowierzaniem.
- Zdradziłem ...- *gulp* przełknął ślinę- Zdradziłem cię z Damianem
Oliwer był gotów na wszystko. Czekał aż zacznie krzyczeć, płakać, uderzy go, wybiegnie z zdenerwowaniem itd, itp., ale on tylko stał. Stał i patrzył na niego tym swoim wzrokiem porzuconego zwierzęcia.
-Konrad ja przepraszam cię, naprawdę przepraszam....- ale on już go nie słuchał, popatrzył jeszcze chwilę na niego i po prostu wyszedł. W tak samo cichy i spokojny sposób jak Oliwer ostatnim razem. Może z większym spokojem. Widocznie ci dwaj mają ostatnio tendencje do mijania się.
*-Poliamoria to praktyka, chęć lub akceptacja zaangażowania w związek miłosny z więcej niż jedną osobą w tym samym czasie, za zgodą i wiedzą wszystkich tworzących dany związek osób.
WAAAAAAA!!!!! CZEMU W TAKIM MOMENCIE?!!!!!?!?!?!? Ja chcę więcej Don't Kill Me! Plosie! Plosie. To jest takie zajebiste!
OdpowiedzUsuń