środa, 25 grudnia 2013

Don't kill me! Rozdział 3- Jak wyjątkowo spokojnie wybuchać gniewem i płaczem.



Hejhej, Witam w tym iście świątecznym okresie, kiedy chumor się wszystkim poprawia! 
Aż się chce pisać rozdziały!
Żartowała, w obu przypadkach.
Do napisania kolejnego rozdziału skłoniło mnie przeczytanie wspaniałej powieści pt"Ości" Ignacego Karpowicza.
Ale dość tego gadania, nowy rozdział się sam nie przeczyta. (9 u 9)

Rozdział 3- Jak wyjątkowo spokojnie wybuchać gniewem i płaczem.

Plany na Coming out, który tak szczegółowo planował Oliwier od wielu tygodni, poszły w pizdu. Poszło, jakby to określić... kuźwa niezbyt dobrze. Płacz, krzyk, rozbite kubki i szklanki, a na końcu wyrzeczenie się posiadania syna. Jednym słowem, jego matka nie ma zamiaru przyjąć jego orientacji do swoje świadomości. Co ważniejsze, jej świadomość posiadania syna także uciekła gdzieś bokiem. Takim to oto sposobem, Natalia została bez syna, a Oliwier bez dachu nad głową.(I Natalii jako matki) Będzie musiał powiadomić o tym ojca. Kiedy wróci z pracy powinien do niego zadzwonić. Na razie musi znaleźć sobie tymczasowy nocleg, a potem przenieść tam swoje rzeczy. Jedyne co na w tym szale zdążył wrzucić do plecaka to jakieś książki i pierwsze lepsze ciuchy. Prędko do domu nie miał zamiaru wracać, o ile w ogóle miał takowy zamiar. Osobą która powinna go przechować, a pierwsza przyszła mu na myśl był oczywiście Konrad. Gdyby wiedział jak bardzo Oliwier go teraz potrzebuje. Chce go zobaczyć, żeby powiedział, że wszystko się ułoży, żeby go przytulił i wycałował. Potrzebował miłości. Czuł się jak wygnaniec. Stanął przed drzwiami z małą cyferką pięć. Zawahał się chwile zanim zapukał. Jeśli wróci teraz do domu czeka go rozpłakana, zawiedziona matka, a jeśli zostanie tutaj, to co go czeka? Czy Konrad i Marta przyjmą go z otwartymi ramionami? W końcu kto by chciał przyjąć pod dach uciekiniera? Czy brunet go pocieszy, a może będzie zły, że pokłócił się z matką, i śmie mu jeszcze zawracać głowę? Wciągnął telefon sprawdzając listę kontaktów. Gdzie jeszcze mógłby pójść spać.Wszyscy jego znajomi mieszkali jak na razie z rodzicami. Poza tym, który kolega chciałby przenocować zło wcielone dla mężczyzn i kobiet, czyli geja? Odpowiedź Brzmiała N I K T. Przed oczami przewinęło mu się "Damian". No tak, mógł się przespać u swojego eks, który okazał się wcale nie być taki potworem jak można było by przypuszczać. Oliwier był nawet w stanie twierdzić, że jeszcze się mu trochę podobał. Więc czemu by nie? Tylko miał wrażenie że słowa "przespać " , mogły nabrać innego znaczenia, z złowieszczą literką "z" przed słowem "ex".  Nie może tego zrobić, a raczej nie powinien. Tym razem zdecydowanie podniósł zaciśnięta pięść i zapukał klika razy. Nie musiał go tak przy wszystkich przytulać i całować, niech weźmie za to odpowiedzialność. Po mieszkaniu od razu rozniosły się szybkie kroki stawiane przez, najwyraźniej szpilki, a potem krzyk czegoś w stylu: "Konrad! Twój kochaś przyszedł!". Oliwier stwierdził, że naprawdę fajnie mieć taką matkę jak Marta, sam mógłby takową posiadać. Jakie wtedy spokojne i szczęśliwe byłoby jego życie? W drzwiach przed nim ukazała się upragniona sylwetka jego chłopaka. Może to w przypływie emocji, ale od razu rzucił swoją torbę na ziemię, i wtulił się w Konrada. Duża rozgrzana dłoń przeczesała jego włoski, i przycisnęła jego głowę bliżej mostka. Blondyn poczuł bijące od niego ciepło, usłyszał delikatne bicie serca. Dopiero gdy się odsunął od niego, i poczuł na sobie zaniepokojony wzrok bruneta, zrozumiał, że może i tam stracił kogoś bliskiego, ale tu ma osobę, która się zawsze nim zajmie, jeśli tylko przyjdzie taka potrzeba. Konrad podniósł jego dość pokaźną torbę, objął ramieniem na biodrze i wprowadził do mieszkania. Oliwier wyjątkowo lubił to miejsce. Nie tylko ze względu na to, że mieli tu pełną swobodę, ale jeszcze za coś. Nie wiedział dokładnie o co mu chodziło, ale wyczuwał tu jakąś taką wiecznie pogodną atmosferę. Przez pomarańczowe, satynowe firanki przemykały do pokoju Konrada delikatne, jasne promyki światła. Oliwier zajął swoje stałe miejsce na dwuosobowy łóżku, przykrywając nogi zielonym kocem i opierając się o ścianę. Konrad usiadł koło niego, nie jak zwykle przed nim, i znów przytulił go do siebie. Kochany, troskliwy Konrad, Oliwer wiedział, że kiedyś, może nawet jak już nie będą razem, nieźle się na tym przejedzie. I on i on, i kochający i ten bardziej kochany. On na tym, że został tak bardzo rozpieszczony, a Konrad za to, że tak rozpieszczał. Było mu go trochę z tego powodu szkoda, siebie już niekoniecznie. Oboje popatrzyli na zegarek wiszący na ścianie, wskazujący godzinę siódmą wieczorem. Wiedzieli, że przyszedł czas na poważną rozmowę. Bo kto normalny chodzi po mieście z całym, swoim dobytkiem na plecach? Może i są takie osoby, ale Oliwer do takich na pewno nie należał.
-  Oliwier możesz mi powiedzieć  co się stało?
- Nic się nie stało. Po prostu aktualnie nie mam gdzie mieszkać.- Konrad szeroko otworzył oczy.- Wreszcie się na własnej skórze przekonałem, że odnoszenie się z uczuciami publicznie nie jest wcale takie dobre.
- Czekaj. Jeszcze raz. Nic nie rozumiem.
- Nie ma co rozumieć...
- No, ale co z twoimi rodzicami? Oliwier...- Tym razem usiadł koło swego chłopaka i objął go ramieniem.- Może spróbujesz jeszcze raz z nimi porozmawiać?
- Oni nie są jak twoja mama!.
- Oliwier uspokój się. Chce żebyś tam jeszcze raz poszedł i spróbował z nimi pogadać. Jeśli nic to nie da, to wtedy możesz tutaj zostać, dobrze. Oliwier nie wiedział w tym momencie czy ta odpowiedź bardziej go zdenerwowała, czy zawiodła. Może i był wybuchowy, ale tym razem zachował wyjątkowy spokój.Nic nie odpowiedział tylko z prawdziwym opanowaniem chwycił torbę, i wyszedł. To było chyba ich najkrótsze spotkanie.

****

Damian krzątał się po całym mieszkaniu, wypakowując ostatnie rzeczy w nowo wynajętym mieszkaniu. Zastanawiał się, czemu to właściwie Tarnów wybrał. Małe, ciche zadupie, w którym praktycznie nic się nie dzieje. Może to przez sentyment, może to coś więcej. kto to wie? Ma tu wiele wspomnień i jeszcze więcej problemów, które kiedyś zostawił za sobą. A jedno z tych uporczywych, połączenie pięknego wspomnienia i problemu, wróciły. Mały, piękny, złotowłosy problem. Miał wrażenie, że jego stadium zagrożenia, np. zawałem, rakiem, wylewem, lub w najlepszym złamanym sercem, lekko zmalało. Mimo tego, wciąż miał mu wiele do wyjaśnienia i do opowiedzenia, miał wrażenie, że Oliwiera tyczyło to samo. Rozmowa z chłopakiem przebiegała mu gładko, natomiast istotny, bardzo istotny problem stanowił niejaki Konrad. Wysoki brunet niespuszczający oka ze swojego słoneczka. Z jednej strony chciał go zabić, a z drugiej był o niego zazdrosny. Mimo tego co się wydarzyło pod zegarem... Zaraz. Pod zegarem teoretycznie nie wydarzyło się N I C, a bardziej praktycznie to był jedynie wymuszony pocałunek. Stary Oliwer dałby mu po twarzy, nowsza i dojrzalsza wersja, była zbyt zszokowany by cokolwiek uczynić. Wrzucał podkoszulki, książki, spodnie do jednej szafki, dopóki z zamyślenia, nie wyrwało go pukanie do drzwi. Za owym, wcześniej wspomnianym przedmiotem stał owy, wcześniej wspomniany chłopak. Jednym zamaszystym ruchem, duża wypchana po brzegi torba została wrzucona do jego mieszkania.
- Od dziś będę tutaj mieszkał, przynajmniej dopóki moi rodzice nie przyjmą mnie z powrotem, albo dopóki nie będzie mnie stać na wynajem jakiejkolwiek meliny. Obie opcje są wystarczająco nierealne, więc raczej nigdy się mnie już nie pozbędziesz. Jesteś mi to winien, za ten pocałunek. Jeden pocałunek, jedno przechowanie mnie do końca życia. - Niby taki nowy Oliwier, a taki stary. Choć nauczył się czegoś nowego."Jesteś mi to winien" Te słowa jeszcze nie padły.
-Nie sądzę by mnie ktoś wcześniej powiadomił, o dodatkowym lokatorze. Nie miałem nawet okazji przygotować dodatkowej pościeli- odgryzł się David z ironią.
- Nikt cię powiadomić nie miał, więc powiadomiony nie zostałeś.
- A mogę przynajmniej wiedzieć co się stało, że tak pilnie domu szukasz?- Mimo tego całego odgryzania, Damian się cieszył, że ich rozmowy wróciły na dawny tor. Żaden z nich nie mówił niczego, by zrobić drugiemu na złość, a widać było, że czują się swobodnie przy sobie.
- Ty wyjechałeś, przyjechałeś, kazałeś czekać, pocałowałeś, wyprzytulałeś, odwiozłeś do domu, i nikt ci się z tego tłumaczyć nie kazał, mi też nie każ.
- No dobrze wejdź.
-Taki właśnie miałem zamiar.
Blondyn wszedł do środka, popatrzył na niego lekko załzawionymi oczami, z których po chwili potoczyło się 
morze łez. W po całej tej sytuacji, to była ostatnia rzecz jakiej by się David spodziewał. Duże, zielone oczka 
patrzyły na niego z niemocą. Oliwierowi zostało użyczone ramię do wypłakania się. Nie w romantyczny 
sposób, w jaki można to było uczynić. Tym razem Damian z pewnością dostałby z liścia.

Krótki bo krótki, ale jest. I być może niedługo (do miesiąca?) pojawi się następny.
A więc żegnam was i życze udanego sylwestra!
\( 9 o 9)/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz