czwartek, 5 września 2013

2. Rozdział drugi. Czyli jak stać się pełnoprawnym gejem.



 Cześć i czołem! Tutaj znowu Brudny Toster. c: Wróciłam po fochach, krzykach, rozbitych garach i katarze z nowym rozdziałem. Szczerze powiem moim zdaniem jest średni. Po tych wszystkich litrach herbaty i tostach jakie spędziłam na pisaniu tego można by się spodziewać czegoś lepszego, ale nie. Nie ma nic lepszego! 
\(9 o 9)/ 
Jest jeszcze rysunek Mari'ego:


 o tutaj D:
A jak ! To jasne że także powala swoja jakością. .(9 o 9)<
Więc nie zostaje mi już nic innego jak życzyć wam miłego czytania. c:
2.

Pierwszy dzień nauki w nowej szkole. To teraz poznajesz ludzi. To dziś zadecydują czy znajdziesz się na szczycie hierarchii czy też na samym dnie. Marcelina nie oczekiwała wiele, nie nadawała się na najwyższy szczebel i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Była nieśmiała. Liczyła że jednak w klasie znajdzie się choć jedna osoba z którą się zaprzyjaźni.W nowym środowisku chyba najbardziej bała się samotności i odrzucenia. Ostatni raz poprawiła związane w luźnego kucyka włosy i weszła do klasy. Lekcje jeszcze się nie zaczęły więc uczniowie mieli czas na zapoznanie, w klasie powoli zaczęły tworzyć się grupki społeczne. Marcela rozglądnęła się, w boku klasy siedział chłopak którego poznała wczoraj, co prawda nawet jej się nie przedstawił, ale usłyszała jak ktoś mówi na niego Igor. Postanowiła do niego podejść, w końcu zawsze łatwiej się rozmawia z osobą którą się już poznało. 
-Cześć. 
-He?- Igor odwrócił swoją głową i popatrzył na Marcele.- Znamy się?
- To znaczy... ja wczoraj...
- No tak. Więc czego chcesz?
- Mogę się przysiąść?
- Jeśli musisz... - Igor odsunął się na bok ławki i zebrał swoje graty z powrotem do plecaka, na ławce została tylko książka. Marcela już miała się zapytać o czym jest, ale widząc niechęć w jego zachowaniu po prostu zajęła swoje miejsce. Pierwszą lekcją była historia, Marcela lubiła przedmioty tego typu. Dużo do wkuwania nic do umiejętności. Może nie była zbyt utalentowaną osobą, ale na pewno pracowitą. Z łatwością zapamiętywała wszystkie daty, formułki, pojęcia ale jeśli trzeba było coś rozwiązać na tablicy to nie miała wielkiego pola do popisu. Na dzisiejszej lekcji dużo nie robił, od tak, zapisali temat i mieli czas dla siebie. Choć poznawanie nowych ludzi szło Marceli dość opornie, więc była z siebie wyjątkowo dumna gdy zdążyła poznać ludzi z sąsiadujących ławek. A z kilkoma nawet zakolegować.
- Ej a poznałaś już tego z zielonymi włosami- Powiedziała złotowłosa dziewczyna o imieniu Antonina.
- Daj spokój Tośka, zawsze wszystko musisz rozpowiadać?- Ewa i Tośka znały się od dawna, a dokładnie od przedszkola. Marcelina była aż zdziwiona że ciągle się kłócące tak różne charaktery mogły wytrzymać tyle lat przyjaźni.
- No weź myślę, że on jakoś specjalnie się z tym nie ukrywa.
- No, ale to i tak moim zdaniem nie w porządku.
- Daj spokój. Myślę, że jej możemy powiedzieć.
- No dobra, ale to jest tylko i wyłącznie twój pomysł.
- Mogę wiedzieć o co chodzi? -spytała w końcu zniecierpliwiona Marcela.
- No dobra ty jej mów Tośka.
- No bo widzisz ten chłopak z farbowanymi włosami, Mari, jest gejem!- W oczach Antoniny było widoczne poruszenie, ale na jej ustach pojawił się grymas spowodowany tym faktem.- Rozumiesz, jest gejem! Widziałaś tą jego pedalską bransoletkę?
- No ale...
- W sumie to i tak jego wygląd wystarczająco daje do zrozumienie.
- To że ma bransoletka z wzorem tęczy nie znaczy od razu że jest gejem. 
- Możecie się wreszcie zamknąć?- Do dyskusji włączył się zirytowany Igor.- Banda idiotek
- A co może tobie to odpowiada narkoleptyku? Chciałbyś się z nim przylizać?
- Wymienianie się jakimikolwiek płynami z innymi ludźmi jest obrzydliwe.
-  Tośka daj mu spokój.- Marcelinie wcale nie podobała się ta dyskusja. Nie rozumiała za bardzo na jakiej podstawie Antosia wyciągnęła to oskarżenie, a nawet jeśli. Czy to, że ktoś kocha inaczej musi być powodem do nienawiści. Szybko odwróciła uwagę dziewczyn na tematy typu ciuchy, kosmetyki tak aby jak najszybciej zakończyć tą dyskusję. Igor już trochę spokojniejszy wrócił do swojej lektury. Tak minęła im cała lekcja. Następny był wf. Marcelina razem z nowymi koleżankami do szatni. 

*

Mari siedział teraz na ławce czekając na dzwonek rozpoczynający lekcje. Pierwszy dzień w szkole mijał mu o wiele lepiej niż mógłby się spodziewać. Powoli poprawił na nadgarstku bransoletkę o barwie tęczy. Nikt jeszcze nie wyzwał go od pedałów. Prawdę mówiąc nikt by się o owym fakcie nie dowiedział gdyby nie bada zbulwersowanych tym faktem dziewczyn, które w dość słyszalny sposób omawiały ten temat. Myśli że miałby z tym dużo więcej problemu gdyby nie pewien Marcin, który zamienił całą sytuację w żart, pytając się czy może spać spokojnie. Mógł, a przynajmniej na razie. Dzięki temu nie miał problemu z resztą klasy. Kilaka dziewczyn chichotało podekscytowane pod nosem, kilka popatrzyło na niego krzywo. Z chłopakami wciąż śmiejącymi się z dowcipu nie miał więcej problemu. Bądź co bądź siedząc teraz i czekając aż reszta także się przebierze miał okazję mniej więcej przyjrzeć się otaczającym go chłopakom. No i Marcin trzeba przyznać miał się czym pochwalić. Ładnie zarysowany tors, delikatne mięśnie i średni wzrost był naprawdę dobrym połączeniem. Jednak stwierdził, że może i Marcin był tolerancyjny i bardzo mu pomógł, łatwo można było przekroczyć granice. Mogli zostać co najwyżej dobrymi przyjaciółmi ( co z resztą już się iściło). Szkoda, wielka szkoda. Reszta klasy była dość przeciętna. Wszyscy kończyli się powoli przebierać gdy do szatni weszła jeszcze jedna osoba. Kolejny kandydat niejaki Igor Zawadzki, który stał się sławny już pierwszego dnia. Słynny narkoleptyk ( czasami licealiści muszą się popisać trudnymi słowami).Igor popatrzył na niego, parsknął co pod nosem na co Mari uśmiechnął się tylko i odwrócił wzrok. Igor jakoś specjalnie nie rzucał się w oczy. Średnie blond włosy, jakiś czerwony T-shirt i zwykłe jeansy. Jednak był w nim coś wyjątkowego. Była to chyba sprawa jego anemicznie bladej cery i naprawdę śmiesznie niskiego wzrostu, który jego metrowi osiemdziesiąt chował się niemalże pod pachę. Podobał mu się. Blondyn podniósł koszulkę z pod której wyszedł delikatny, niezbyt umięśniony, płaski brzuch i klata. Dzwonek na lekcje zadzwonił w samom porę. Mari wyszedł z na korytarz zanim pewien "ten tam na dole" postanowiłby bardziej dać o sobie znać. Tak to był odpowiedni czas. Na korytarz stała już nauczycielka każąc im się pospieszyć. Dziś mieli zajęcia na pobliskim boisku, a jako że był początek roku szkolnego nie robili nic szczególnego. Pewnie Mari spędził by ten czas z słuchawkami w uszach gdyby nie to, że chłopakom brakowało osób do siatkówki, a Marcin mimowolnie zgłosił  go na ochotnika. On sam jakoś szczególnie nie przepadał za sportem, nie chodziło o to że był w tym jakiś kiepski po prostu nie widział w nim nic fascynującego. Mecz się zaczął piłka poszła w górę, kilka odbić w i punkt dla jego drużyny. Tymczasem Igor siedział z boku konsumując swoją książkę. Mari znów nie mógł się powstrzymać żeby na niego nie patrzeć, zdecydowanie był w jego typie. Chwila nie uwagi, piłka nadleciała. Mari zorientował się w ostatniej chwili, odbija nie patrząc się na nic. Piłka leci ląduje prosto na Igorze. Igor wypuszcza z siebie jeden krótki krzyk z bólu. Mari'emu zrobiło się okropnie głupio, więc podbiegł szybko do niego.
-Nic ci nie jest?
- Poj*bało cię?- Blondyn zakrywał sobie twarz ręką spod której wypływała strużka krwi, najprawdopodobniej złamał mu nos ( Igor jest bardzo podobny do mnie zawsze coś mu się dzieje ;-; ). Dookoła nich zebrali się już dosłownie wszyscy.
- Niech ktoś powie, że poszedłem zaprowadzić go do higienistki- Mari podał rękę Igorowi- Chodź.
Chłopak nie chwycił go za rękę, popatrzył się na niego z byka ( ZNOWU ) i ruszyli w kierunku szkoły. Igor wyglądał jeszcze bledziej niż zwykle. Wlókł się jak cień za Marim i widocznie ledwo trzymał się na nogach. Z nosa dalej leciała mu krew, która zdążyła upaprać już twarz, koszulkę, spodnie i chodnik. Mari gdy tak na niego patrzył, na tą ledwie chodzącą biedulkę, miał ochotę wziąć go na ręce i tam zanieść, ale Igor raczej nie miał na to ochoty. A więc szli tak chodnikiem i zwracali, a raczej Igorowy nos zwracał na siebie całą uwagę przechodniów. Na szczęście doszli do szkoły, pokonali tylko schody i weszli do gabinetu pielęgniarki.
-Nie mam czasu! Właśnie zamykam! - Kobieta w starszym wieku na ich widok dostała trybu turbo i przystąpiła do ubierania swojego płaszcza.
- Jakby pani nie zauważyła, kolega złamał nos na wf.- Mari był na prawdę zdenerwowany, Igor już prawie nie stał sam na nogach, nawet pozwolił żeby Mari przerzucił jego ramię przez swoja szyję, a ona nawet nie zwracała na to uwagi. Po co gabinet ma być otwarty, przecież po drugiej lekcji na pewno wszyscy będą czuć się dobrze!
- Dobrze- Uwaga, higienista przełącza się na tryb "Dajcie mi spokój" i wyciąga klucze. - Macie tu wszystko czego wam trzeba, oddajcie potem klucze. - I tyle jej widzieli i słyszeli.
Mari posadził blondyna na leżaku, pomacał i poodtykał go po nosie na co on popatrzył się na niego z już bardziej przymulonym wzrokiem. Nos był gdzie powinien, nic się nie ruszało, jako niezbyt wykształcona osoba z dziedziny medycyny stwierdził, że nos jednak nie jest złamany.Po prostu oberwał tak mocno piłką, że wyglądało to jakby dostał okresu z twarz. Zaczął powoli przegrzebywać szafki w gabinecie. Ciśnieniomierz, tabletki, tabletki, krople żołądkowe, podpaski, kropel żołądkowe, więcej podpasek i jest, nareszcie znalazł gazę. Zwinął ją w małe ruloniki i wsadził je do nosa, żeby zatamować czymś nieustany potok krwi spływający po twarzy Igora. Mari siadł koło niego.
-Jak się czujesz?
-Dużo lepiej. Dzięki.- Te słowa bardzo zdziwiły go, usłyszeć je od niego. Był zadowolony z siebie. Przekonał do siebie kolejną osobę, w dodatku tak ładną osobę. Teraz jak się na niego patrzył to wyglądał trochę jak porcelanowa lalka. Wydawał się tak kruchy, że jakby go dotknął to wy się zaraz pokruszył na małe kawałeczki. Stwierdził, że był teraz tak bezbronny, że mógłby go nawet pocałować, ale zdobył na tyle jego zaufania, że szkoda by było to zmarnować.Więc siedzieli tak dwoje w gabinecie pielęgniarki, Mari podzielił się z Igorem słuchawkami, i słuchając muzyki czekali, aż zadzwoni dzwonek na następną lekcję.
*
Skończyły sie juz wszystkie lekcje, a ponieważ Mari niedawno się tutaj przeprowadził i nie znał dobrze miasta, dostał propozycję od Marcina, że oprowadzi go po mieście. Łazili więc tak bez celu, rozmawiając o grach, muzyce i byłych dziewczynach ( w przypadku Mari'ego facetach). On sam miał chwilę na rozmyślanie. Niby pierwszy dzień minął mu całkiem dobrze jednak coś go dzisiaj dręczyło. Tym czymś, a raczej kimś była pewna osoba, i to nie byle jaka osoba. Gdy on siedział z Marcinem ta osoba siedziała na każdej lekcji z Igorem. Długie proste włosy, ładna buzia, chuda, duże cycki.To jasne, że zwykłemu hetero podobaławy sie taka towarzyszka, a Mari nie sadził żeby blondyn był homo. Był na to zbyt zwyczajny. Wiedział że Igor na pewno nie myślał o nim jako kandydacie na chłopaka. Nie miał pewności czy się zakolegują, a co dopiero to. 
-Co się dzisiaj tak Zawadzkiemu przyglądałeś?- Z zamyślenia wyrwał go kuksaniec w brzuch o kolegi.- Mi tam możesz powiedzieć.
-Nie przyglądałem się. 
- Nie wcale, patrzyłeś się na Marcele.
- Marcele?- A więc tak się nazywała- Eh...
- Gej lubujący się w kobietach?- Marcin parsknął śmiechem, co zresztą uczynił także Mari- To jakaś nowa moda?
- Daj spokój.
-Dobra, nie denerwuj się. Idziemy do mnie?
Mari przystał na ten układ. Jakieś piętnaście minut później byli już przed dużą brązową kamienicą. W środku mieszkania przywitał ich słodka woń lawendy. Pomieszczenia były naprawdę ładnie urządzone, czyste i zadbane. Ściany były pomalowane głównie w błękity i fiolety, a w każdym pokoju powstawiane były doniczki z ziołami i kwiatami.
-Nikogo jeszcze nie ma, chodźmy do mnie.
Pokój Marcina był... No cóż, dużo bardziej przeciętny niż reszta mieszkania. Zielone ściany, biurko, jakieś szafy i szafki oraz wąskie dwuosobowe łóżko. W pokoju nastała niezręczna cisza, brunet siedział koło niego. Wyglądał jakby coś go gryzł. Trwało to jeszcze chwilę aż zwrócił się w jego kierunku, chwycił mocno za ramię i pocałował w usta. Nie tak zwyczajnie, był to namiętny pocałunek. Ich języki zaczęły manewrować między sobą. Mari czuł jak po twarzy chłopaka spływały kropelki potu, musiał być zdenerwowany. Nie spodziewałby się tego po nim. Ich usta się rozłączyły, a Marcin położył głowę na jego ramieniu wtulając się
- Czy to nie mogę być ja?- Po tych słowach przycisnął Mari'ego ramionami do łóżka i przystąpił do dalszego całowania.
*
- Coś dzisiaj jesteś taki jakby nie swój.- Krótkowłosa blondynka z zdecydowanie za długo grzywką wyciągnęła paczkę fajek i podzielił się nimi z Mari'm - No przyznaj się ile to osób wyzwało cię już od pedałów.
- W sumie to tylko jakieś dziewczyny prowadziły na ten temat dość ciekawą dyskusję- powiedział z lekkim westchnieniem - Nie o to chodzi... Pamiętasz o co chodziło z tym całym gejdarem?
-No coś tam pamiętam... Nie mów mi że...!
- A więc mój gejdar poszedł w pizdu i chyba prędko nie wróci.
- O ja pier*ole, Casanowa zakochał się w jakimś...
-... jakimś hetero. W dodatku kolega próbował mnie zgwałcić.
- No ale czekaj skoro twój gejdar poszedł w pizdu, to skąd wiesz że jest hetero?
- Jest zbyt normalny żeby być gejem.
-  Twierdzisz że geje są nienormalni? W sumie jak się tak na ciebie patrzę. 
- Wiesz o co mi chodzi...
- Wiem, wiem. To właściwie jak się to zaczęło. Chcę znać szczegóły
- Nieważne ... Zresztą ja ci tu mówię, że jakiś gościu mnie prawie przeleciał, a ty się o takie drobnostki wypytujesz. Jesteś super Ninel.
-Dzięki, niema za co. Masz ognia?
Jeśli ktoś wytrzymał do tego momentu. Gratulacje i mała informacja. c: Ostatni kawałek rozdziału jest takim przeniesieniem. Bardzo mi zależały aby mniej więcej przedstawić wam postacie które się pojawia nie raz, a w szczególności Ninel. Czemu Ninel? Bo Ninel jest zajebista a o tym się jeszcze przekonacie. (Być może) Więc jeśli powstanie coś jeszcze wrócimy to do tej "sceny łóżkowej". c: 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz