sobota, 15 lutego 2014

Don't kill me- Rozdział 7- Sen o wszystkim

Rozdział 7- Sen o wszystkim

Oliwier ostatnio nieźle pokłócił się z Damianem, chciał to wszytko ostatecznie zakończyć. W czasie tej kłótni pogodził się z Natalią. Choć widział, że matka nie zamierzała się poddać w wytępieniu z niego homoseksualizmu, ogólnie zapanował między nimi spokój. Bardzo go to cieszyło. Jednak nie to teraz chodziło mu teraz po głowie. Siedział teraz w swoim starym pokoju, zastanawiając się czy zaraz nie strzeli sobie w łeb. Był takim strasznym idiotą, jak mógł tak ostatnim razem potraktować Konrada? Chłopak przyszedł go przeprosić, mimo że nie miał za co, a on zakończył to w taki głupi sposób. Tym razem wyglądało to na definitywny koniec. Nie potrafił, ale musiał się z tym pogodzić. Wszystko mogło być jak zawsze, ale nie. On musiał się na niego wydrzeć o nic, i zerwać, nie wysłuchując ani słowa. Nie wiedział co sobie wtedy myślał. Chciał jeszcze jeden ostatni raz prosić o to, żeby chłopak mu wybaczył. Musiał to zrobić, ten jedyny, ostatni raz. Poszedł pod prysznic. Po umyciu się, stanął przed lustrem. Spoglądał na niego chłopak, był smutny. Zielone oczka przyglądały się również jemu. Jak Konrad bardzo kochał tego chłopca? Wysuszył mogę włosy suszarką, a te od razu się skręciły. Ile ten chłopiec dla niego znaczył? Postanowił ich nie prostować. Czy za nim tęsknił? Założył ubrania, które wcześniej przygotował. Co zrobi kiedy chłopak, pojawi się pod jego drzwiami? Wyszedł z domu, i nim się zorientował stał już przed drzwiami mieszkania nr. 5. Przeżył Deja vu, ostatnio jak tu był też się tak niesamowicie stresował, i zastanawiał czy na pewno powinien się tu znaleźć. Zapukał. Drzwi otworzyła mu Marta.
- Oh cześć Oliwier. Dawno się nie widzieliśmy. Konrada nie ma.
- A mógłbym na niego zaczekać.- gdyby teraz musiał wracać do domu, nie zdecydowałby się tu wrócić drugi raz.
- Jasne, tylko on może wrócić naprawdę bardzo późno.- ostrzegła go, i wpuściła do środka.- Wejdź do jego pokoju, i włącz sobie komputer, zrobię ci herbaty. Na pewno nie wolisz przyjść jutro?
- Nie, naprawdę wolałbym poczekać tutaj.
Oliwier wszedł do pokoju, i po prostu usiadł na łóżku, jak zwykle. Długo go tu nie był. Miał wrażenie, że wszystko tutaj emanowało wręcz Konradem. Kwiatki w doniczkach, biurko, ściany, meble, zielony koc, którym jak zwykle się przykrył, miało jego zapach. Bezwonne wspomnienie, które się do niego przedzierało.Do pokoju weszła Mart z jego herbatą.
- Proszę.- Już miała wyjść, ale zatrzymałam się w drzwiach, i wróciła, by usiąść na łóżku koło niego.- Powiedz. Pokłóciliście i to nieźle, mam rację?
- Tak, przyszedłem go przeprosić.
- Oliwier wiesz, że cię wręcz ubóstwiam, nie za to, że jesteś chłopakiem mojego syna. Za to, jaki jesteś.- zaczęła.- Chciałabym, żebyście się pogodzili, ale tutaj decyduje Konrad. Widziałam, jak po tym jak wyszedłeś, chodził jak zbity pies. Nie pytam się o co wam poszło, to nie moja sprawa. Potem Konrad poznał jakiegoś chłopca, nie wiem czy się spotykają, czy są po prostu przyjaciółmi. Jednak wolałabym cię o tym uprzedzić.
- Rozumiem, dzięki.- powiedział, po czym kobieta wyszła.
Zastanawiał się kim był ten chłopak, i czy naprawdę są razem. To było niewykluczone. Wypił herbatę, którą dostał, i odłożył kubek na miejsce. Zaczynało mu się powoli nudzić, zamknął oczy i zaczął sobie wyobrażać Konrada i tego chłopaka.

***

Konrad właśnie wracał ze spotkania z Bastianem. Było już naprawdę późno. Relacje między nim, a brunet cofnęły się do stanu początkowego. Trochę go to cieszyło, stwierdził, że nie ma ochoty się w nic pakować. Myślał, że dał sobie spokój, ale jeszcze trochę żył Oliwierem. Może gdyby spróbował z Bastianem za tydzień, dwa, wszystko byłoby o wiele lepsze. Na ten moment postanowił sobie odpuścić. Stał już przed drzwiami mieszkania, drzwi otworzyła mu mama. Miał szczęście, że jeszcze nie spała, inaczej nie miałby jak wejść do domu, zapomniał kluczy. Mart nie wyglądała na śpiącą, uśmiechała się do niego szeroko. Konrad znał ten uśmiech, zawsze oznaczało to, że kobieta ma dla niego niezwykła niespodziankę. Te "niezwykłe niespodzianki" zawsze były czymś okropnym, to był bardzo złowieszczy uśmiech.
- Cześć.- powiedziała, chłopak zaczął zdejmować buty. Jego mama milczała, co zdziwiło bruneta. Nic? Po prostu się uśmiechała? Jednak gdy szedł w stronę pokoju, zaczęła- Wiesz, masz gościa. Tylko chyba zasnął, od południa na ciebie czeka.
Konrad wszedł do pokoju, zastanawiając się, co znowu go czekało. Na jego łóżku siedziała, owinięta zielonym kocem, mała postać. Nie mógł uwierzyć w to co widział. Podszedł bliżej żeby przyjrzeć się twarz. U niego w pokoju, spał słodko, w kuckach Oliwier. Małe loczki opadały mu na policzki. Miał lekko rozchylone usta, oddychał nimi. Delikatnie się uśmiechał. Konrad postanowił go nie budzić, widocznie śniło mu się coś miłego. Zasiadł przed komputerem, czekała go bezsenna noc. Chciał być na nogach kiedy chłopak się obudzi.

***

Był środek lata. Oliwer jechał spotkać się z Konradem. Chciał go koniecznie zobaczyć. Damian tak okrutnie go potraktował, jak mógł go tak zostawić bez powodu. Czuł jak łzy same napływają mu do oczu. Nie mógł teraz płakać, był w autobusie pełnym ludzi. Chodził już do pierwszej liceum, jakby to wyglądało. Na przystanku wyszedł z autobusu. Chciał jak najszybciej dostać się do mieszkania przyjaciela. Drzwi otworzyła mu jego mama, chłopak siedział w swoim pokoju. Od razu gdy zobaczył blondyna, widział, że coś się stało. Chłopakowi puściły nerwy, po policzkach zaczęły spływać słone krople. Przyszedł tu, a nawet nie wiedział jak miał zacząć. Konrad nic przecież o tym nie wiedział. O tym, że Oliwier wolał chłopców, że miał chłopaka od gimnazjum, nic. Nigdy mu o tym nie mówił, bał się, jak ten zareaguje. Chciał się dalej z nim przyjaźnić, a to mogłoby go przestraszyć. Bardzo tego nie chciał. Jednak teraz potrzebował, żeby ten go pocieszył, żeby powiedział, że wszystko będzie dobrze. Brunet podszedł i pochylił się nad nim.
- Oliwer co się stało? No już, nie płacz. Powiedz mi.
- Ja nie wiem od czego zacząć.- załkał, był rozdarty czy powinien mu powiedzieć.- To trudne, nie chce żebyś przez to przestał mnie lubić.
- Nie przestanę, zacznij od początku.- pogłaskał go po głowie.- Przecież po to tutaj przyszedłeś. No Oliwier... - zachęcał go, żeby chłopak mu się wyżalił.- Może zacznijmy od tego, czemu teraz płaczesz.
- Rzucił mnie chłopak.- Bał się tego co powiedział, serce zaczęło mu kołatać jeszcze mocniej. Konrad wyglądał na zszokowanego, zamurowało go kompletnie. Nie wiedział co ma powiedzieć. Nigdy by się nie spodziewał, że Oliwier mógłby być gejem. Popatrzył na niego, na pewno nie żartował. Był załamany, cały czerwony, i mokry od łez. W dodatku teraz wyglądał jakby dodatkowo się przestraszył. Przytulił go do siebie po przyjacielsku. Przecież nie chciał zacząć traktować inaczej, tylko dlatego, że wolał chłopców. Chłopak wbił się w niego mocno, teraz wydawał się dużo spokojniejszy. Po jakimś czasie podniósł głowę znad jego koszulki, i popatrzył na niego lekko zaczerwienionymi zielonymi oczkami. Blondyn cieszył się, że Konrad nie zaczął go nienawidzić.
- I jak, lepiej?- zapytał z uśmiechem na ustach, na co Oliwier tylko pokiwał głową.- Ale chyba chcesz mi opowiedzieć dłuższą historię.
- Tak, przepraszam.
- Jak mogłeś w ogóle pomyśleć, że taka błahostka coś zmieni?- brunet zachował się tak niesamowicie dojrzale. Oliwier nawet zaczął się cieszyć, że przyszedł właśnie do niego.
Siadali sobie na łóżku, Konrad przyniósł im coś do picia, i czekał aż chłopak zacznie opowiadać. Nie wiedział od czego zacząć, jak powinien to powiedzieć, co powinien?
- Kim był ten chłopak?- pomógł mu zacząć.
- Damian, z naszej starej klasy. Ten wysoki, brązowe włosy.
- I jak długo byliście ze sobą?
- Od samego początku gimnazjum.- znów myślał, że się popłacze.- To się chyba zaczęło przed wf. Powiedział, żebym mu się tak bardzo nie przyglądał, jak się przebiera, bo może się we mnie zakochać. Potem zaczepił mnie po lekcjach, i zaproponował wspólny powrót. Spytał się mnie czy wolę chłopców, a ja jeszcze wtedy nie byłem pewien. Nie wiedziałem co powiedzieć. On był wtedy dla mnie taki miły, zaczął mówić jaki jestem piękny, i żebym się niczym już nie przejmował.
- Przykro mi, Oliwier.- objął chłopaka ramieniem.- Może wpadniesz do mnie na weekend, odreagujesz trochę, co ty na to?
- Musiałbym się spytać mamy.
- Jasne.- odparł brunet.

***

Oliwer nie mógł się doczekać nocowania u Konrada. Bardzo lubił do niego przychodzić. Jednak teraz był trochę inaczej. Był cały podekscytowany, miał motylki w brzuchy, myślał tylko o tym spotkaniu. Chyba zakochał się w brunecie po uszy. Jak tylko myślał o nim, serce zaczynało mu od razu bić szybciej. Śnił mu się przez ostatnie kilka dni w nocy. Po prostu nie mógł przestać o nim myśleć. Był taki szczęśliwy! Jednak Konrad nie mógł się dowiedzieć o tym, co czuł w środku. Jeszcze nie teraz. Na razie Oliwier musiał się cieszyć swoją miłością po ciuchu. Zastanawiał się jakie ciuchy powinien wziąć. Chciał żeby było to coś, w czym miał szansę choć troszkę się podobać Konradowi. Ekscytacja rzucała nim na wszystkie strony, musiał koniecznie się uspokoić. Zastanawiał się co będą robić, a uśmiech sam pchał mu się na usta. Wyciągnął kilka rzeczy, w których jego zdaniem najlepiej się prezentował, i wrzucił do plecaka. Na dworze panowała piękna pogoda. Było jeszcze wcześnie, słońce dopiero zaczynało ogrzewać świat, ptaki śpiewały, ludzie dopiero wychodzili na ulice, wstawali. Czuł jak świat się dzisiaj do niego uśmiechał. Oliwier postanowił się przejść, miał jeszcze dużo czasu. Półgodziny później był już na miejscu. Dochodziła ósma rano. Zadzwonił dzwonkiem. Drzwi otworzył mu zaspany Konrad, pocierając leniwie oczy. Oliwier zrobił się cały czerwony, chłopak miał na sobie jedynie bokserki. Wpuścił go do środka. Chłopak obserwował półnagie ciało bruneta. Było ono takie śliczne, miał ochotę je dotykać, oglądać do końca życia. 
- Poczekaj, pójdę się ubrać.- powiedział Konrad, i wyszedł z pokoju.
Oliwier był cały podniecony, ten widok, do tego jeszcze zaczął sobie wyobrażać jak przyjaciel się przebierał. Zrobiło mu się duszno, był cały czerwony, jego spodnie stały się ciasne. Jak on w ogóle mógł o czymś takim myśleć? Widział oczami wyobraźni nagie ciało Konrada. Jego dobrze zbudowany tors, długie ręce, nogi, nagie pośladki, i jeszcze... Mógł spalić się ze wstydu, ale i tak już cały płonął. Usadowił się na łóżku, i przykrył kocem, musiał ukryć swój problem. Chciał, się już z tąd zmyć, nie chciał, żeby Konrad tu teraz wszedł. Chłopak jednak jak na przekór właśnie wkroczył do pokoju. Najwyraźniej brał wcześniej jeszcze prysznic, bo jego włosy były całe wilgotne. 
- Co ci się stało z twarzą.- Zaśmiał się Konrad widząc jego minę, i jaki był czerwony.
- Lubię twoja twarz.- Blondyn wystrzelił ze zdenerwowania. Jeszcze chwile zastanawiał się co właśnie przed chwilą powiedział. Był takim idiotą! Jakim cudem udało mu się wykrztusić coś tak głupiego? Chciał się zapaść pod ziemię, jakoś cofnąć czas. Brunet patrzył się na niego zdumiony, Oliwier robił mu dużo niespodzianek. Myślał, że ostatnio, był zmieszany, ale teraz owo uczucie sięgnęło zenitu. Popatrzył na blondyna czerwonego po same uszy, nawet jego szyja się zaróżowiła. Nie wiedział co miał o tym sądzić, ale przez chwile sam się zaczerwienił. Chłopak wydał mu się taki niesamowicie uroczy, kochany, taki bardzo bezradny.- Znaczy, ja nie to... Nie miałem tego na myśli...
- Oliwier, ja ci się podobam?- zapytał wprost.- Lubisz mnie, mam rację?- chłopak nie odpowiedział, tylko schował głowę w kolanach. Jeszcze rano mówił sobie, że zachowa to w tajemnicy, a teraz wypalił to w taki głupi sposób.- Hej, Oliwier, popatrz na mnie.
- Przepraszam.- wymruczał blondyn pod nosem. Konrad w tym momencie został już całkowicie rozbrojony. Oliwier wyglądał jak mały kotek, z puszystym futerkiem, patrzący na niego błagalnie dużymi zielonymi oczami. Przytulił go mocno, i pocałował w blond loczki. Nie mógł się powstrzymać, w przypływie tego wszystkiego. Miał ochotę wygłaskać, i wyściskać go na śmierć. Był taki malutki, po prostu rozbrajający. Brakłoby mu przymiotników, gdyby próbował go opisać.
- Nie przepraszaj. Myślę, że też lubię twoją twarz, i nie tylko.- pocałował go w usta, to wszystko było takie niewinne. Zaczął go delikatnie dotykać. Przesuwał palcem po jego ustach, policzkach, gładził włosy. Chłopak był wyraźnie zdezorientowany więc po prostu siedział, dając brunetowi się badać. Jego ręce powoli schodziły po szyi, obojczykach. Wróciły na ramiona, i zatrzymały się na klatce piersiowej. Przyssał usta do jego ust, a dłonie szukały drogi, by dostać się pod koszulkę. Zaczął ją zdejmować. Oliwier nieśmiało przybliżył się, i również pozwolił rękom jeździć po ciele bruneta. Konrad zdjął swój t-shirt. Przechylił chłopaka, tak by leżał na plecach, a jego ręce, przerzucił na swój kark. Swoje uta powoli przesuwał, zatrzymał się na torsie, gdzie zaczął zostawiać malinki. Było to zabawne, podobały mu się czerwone znaki na bladej skórze. Teraz chłopak należał oficjalnie do niego. Znów wrócił do ust. Jego ręce niesfornie próbowały rozpiąć spodnie chłopaka. Gdy blondyn został w samych bokserkach, zaczął zsuwać swoje. Oderwał się na chwile od jego ust, żeby móc popatrzeć. Oliwier był tak niesamowicie piękny, miał takie delikatne, słodkie ciało, śliczną twarz. Przykleił się mu do szyi, ich ciała były teraz bardzo blisko siebie. Chłopak podniósł biodra, a on powoli zaczął od tyłu ściągnąć jego bokserki.
- Matko! Konrada, przepraszam!- Usłyszeli za sobą krzyk. Od razu się od siebie odkleili, bokserki leżał koło nich na łóżku. Całe podniecenie opadło. W drzwiach pokoju stała Marta, mama Konrada. Musiała wrócić niedawno. Oliwier rzucił się w poszukiwaniu zielonego koca, który wyrzucili gdzieś za łóżko, i się nim zasłonił.- Już wychodzę, przepraszam!
Chłopcy popatrzyli po sobie, wszystko zrobiło się takie niesamowicie krępujące. Konrad podał chłopakowi jego ciuchy, sam również zaczął się ubierać. Chcieli wszystko jakoś wytłumaczyć Marcie, choć Oliwier zdecydowanie wolałby uciec stąd jak najszybciej. Przed wyjściem z pokoju, brunet zatrzymał go, i dał mu buziaka w usta, żeby poczuł się trochę pewniej. Marta siedziała w kuchni, popalała papierosa. Ręce trzęsły jej się, po tym co zobaczyła.
- Oh, chcecie herbaty?- Zgasiła fajkę w popielniczce.
- Mamo...- powiedział Konrad.
- Okej, okej.- gestykulowała zdenerwowana.- Troszkę mnie zaskoczyliście. W sumie, mogłam się domyśleć.- zamyśliła się na chwile.- Spędzaliście ze sobą tyle czasu. No, ale do głowy mi to nie przyszło! Jeszcze zastałam was w takiej sytuacji.
- Przepraszamy...
- Tu już nie chodzi o nic, Konrad jesteś moim synem, a ciebie Oliwier wiesz, że bardzo lubię.- kontynuowała.- Nie mam nic przeciwko temu... Po prostu, zaskoczyliście mnie. Długo to przede mną ukrywaliście?
- W sumie to dzisiaj jakoś tak...
- O jesteś.- wreszcie się do nich uśmiechnęła.- Czyli zepsułam wam sam początek? Jestem okropna, dobra zmykajcie, zanim zepsuję coś jeszcze.
Wrócili do pokoju.
- Chyba właśnie dostaliśmy błogosławieństwo.- Zaśmiał się Konrad, po czym przytulił Oliwiera do siebie.- Widzisz, że od razu jest lepiej, jak mi mówisz co cię gryzie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz