czwartek, 13 lutego 2014

"Don't kill me" Rozdział 5- "Kocham cię"

Gdzieś na łące i przy rzece,
Brudne gadki brudas plecie,
Tańczy, skacze i harcuje,
Tosterami wkoło pluje,
Lecz gdy przyjdzie późna pora,
Siądzie koło telewizora,
Kawę sobie przygotuje,
Choć ciśnienie podskakuje,
Dwie tabletki znowu weźmie,
I ból głowy zaraz przejdzie,
Napisze nowe rozdziały, 
Wniebowzięty będzie cały,
Duma, chwała i uciecha,
Gdy ma wenę to go czeka.,
Rano znów siądzie na łące,
Popatrzy jak zachodzi słońce,
Brudne gadki znów poplecie,
Z tych rozdziałów, ku uciesze.

Hej, hej BrudnyToster przynosi nowe rozdziały!
 Tak, rozdziałY. \( 9 u 9 )/ Zeszłe półtora tygodnia spędziłam poza zasięgiem internetu, i wyszło na to, że z nudów zaczęłam pisać! D: JEAH!  Wyszły tego cztery rozdziały "Don't kill me!" No, ale nie ma tego dobrego. Nie wrzucę ich wszystkich od razu. c: Będę wrzucać po jednym codziennie do końca tygodnia. Zaczynamy od dziś. Zapraszam do czytania. :3

Rozdział 5-  "Kocham cię"


-Daj spokój.- powiedziała Marika, patrząc na zmartwionego bruneta- Może powinieneś dać mu chociaż się wytłumaczyć. Poza tym na takim jednym Oliwierze świat się nie kończy.
- Mój tak.- wciąż nie mógł sobie przyswoić, jako on mógł mu to zrobić. Byłby mu wstanie wybaczyć wszystko, ale nie to, a na pewno nie teraz
- A tam, mówisz. Tego kwiatu, jest pół światu.- Powiedziała przerzucając rękę za jego ramię.- Ale jak masz mi tutaj dalej tak się mazać, to chyba będę zmuszona wyciągnąć cię na jakieś spotkanie. Nawet nie wiesz ile znam dla ciebie potencjalnych partnerów!
- Nie jestem jeszcze gotów. Muszę się pozbierać.- po czym dodał.- Mam nadzieję, że jednak się pogodzimy.
- A pierdzielisz, mam nadzieje, że wytrzymasz do soboty, a potem zabieram cię w tango. Weź sobie pieniążki na bilecik do Krakowa. 
- Hej, hej, hej. Nie zapędziłaś się trochę? - Ale widząc minę dziewczyny, wiedział, że tak łatwo nie odpuści. Jakoś aktualnie nie miał ochoty na poznawanie kogoś nowego. Był zawiedziony i rozgoryczony. Wciąż kochał Oliwiera. Był on w końcu jego wielką miłością. Był w stanie zrobić dla niego wszystko. Mieli plany na przyszłość. Może niezbyt precyzyjne, ale takowe mieli. Chcieli się wyprowadzić z Tarnowa, do większego miasta, i zamieszkać razem. Za cel objęli sobie Karków, ze względu na studia Oliwera. Oboje chcieli studiować. Potem miał zamiar znaleźć sobie jakąś w miarę dobrze płatną pracę, tak by Oliwier mógł rozwijać swoją karierę pisarską. Może te plany sięgały zbyt daleko w przyszłość, ale właśnie tak chcieli zrobić. A teraz? Wszystko to runęło. Ostatnio nawet nie mówili sobie "cześć" na korytarzu. Stali się dla siebie, jakby zupełnie obcy. W sobotę rano stał już na dworcu kolejowym, wypatrując znajomej, różowej czupryny. Marika jednak postanowiła zaskoczyć go od tyłu rzucając mu się na plecy. Nie dość, że przyprawiła go o zawał serca, to jeszcze prawie złamała mu kręgosłup. Musieli czekać na dworcu jeszcze jakieś piętnaście minut, i wsiedli do pociągu. Zajęli sobie jeden z pustych przedziałów i czekali, aż pociąg ruszy. Podróż mijała im w przyjemny sposób. Grali w karty, Marika puszczała na cały głos "System of a down" ze swojej komórki, równie głośno śpiewając. Konrad w pewnym sensie był wdzięczny Marice, że choć na chwile oderwała go myślami od całego wydarzenia. Powinien od razu przystać na ten wyjazd. Widać, że wiedziała, co robi.
- Wiesz.- powiedziała - Myślę, że mogłabym się z tobą umówić, ale chyba nie jestem w twoim typie.- Zaśmiała się pod nosem.
- Że jak?- Konrad popatrzył na nią zdziwiony.
- Po prostu pomyślałam sobie, że jesteś zajebistym facetem, i gdyby nie to, że jesteś gejem ubiegałabym o twoje względy.- Po czym dodała oburzona.- Oliwier to prawdziwy dupek, nich gnije z tym swoim fagasem! 
-Ej... Nie mów tak o nim...
- I ty jeszcze go bronisz!
Chodzić z Mariką... Może mógłby spróbować, być "normalny"? Wiele razy zastanawiał się, jak by to było umawiać się z nią. Jednak nigdy nie postrzegał jej "w ten sposób". Co fakt, to fakt, potrafił stwierdzić, że jest ona ładna, może nawet dla hetero pociągająca, ale nie dla niego. Pociąg dojechał do Krakowa. Na miejscu czekała na nich grupka znajomych Mariki. Jak mógł zauważyć, ilość " potencjalnych partnerów" tym razem, ograniczała się do jednego. Sama przedstawiła mu wszystkich, i od razu wskoczyła w grono swoich trzech koleżanek, zostawiając go samego na pastwę losu. Zła, niedobra Marika. 
- A więc ty jesteś tym chłopakiem, którego próbuje ze mną zeswatać.
- Najwidoczniej tak.- Oboje się zaśmiali.
Za przewodnictwem dziewczyn ruszyli do galerii handlowej. Marika i jej koleżanki szalały po sklepach, chodząc  z takim obeznaniem i tempem, że szybko zniknęły w tej otchłani pełnej sklepów, zostawiając ich samych. Konrad i Bastian postanowili, że nie będą ich szukać, ale za to chętnie wyskoczą na jakieś piwo. Zatrzymali się w pierwszej lepszej knajpie, w której cena za alkohol nie przekraczała fortuny.
- To co o mnie myślisz? - Zapytał Bastian, popijając piwo.
- Gdybym nie był nieszczęśliwie zakochany, i nie skupiał się na ubolewaniu nad swoim losem, mógłbym się z tobą umówić.- Konrad odpowiedział ni to poważnie, ni to żartobliwie.
- Nieszczęśliwa? Jakiś heter?
- Gorzej, mój chłopak.
- To co się stało, że taka nieszczęśliwa?- Konrad wylał z siebie chłopakowi wszystkie żale, opowiadając całą historie swojej miłości.
- No to nieźle cię załatwił.- Powiedział Bastian-Co ty na to żeby się mu troszkę odwdzięczyć? 
- Wiesz wolałbym... - Zawahał się, wciąż dręczyły go myśli o Oliwierze. Chciał go mieć przy sobie, dotknąć, poczuć.
-Hej, spokojnie.- powiedział brunet- Możemy po prostu gdzieś wyskoczyć.To nie musi być nic wielkiego.
- Dobra.- popatrzył na Bastiana. Ledwo wystające spod gęstych czarnych loków uśmiechały się do niego brązowe oczy. Konrad musiał przyznać, że chłopak był naprawdę czarujący. To nie było w porządku tak myśleć, nawet ten jeden raz. Obaj dopili swoje piwa, i ruszyli na miasto. Włóczyli się trochę po starym mieście, potem znów zatoczyli koło do galerii, i poszli się przejść nad Wisłą. Pogoda była piękna, słońce prażyło, po niebie płynęły białe, małe chmurki. Ten wyjazd to był naprawdę świetny pomysł, zdecydowanie był winien Marice przysługę. Zajęli miejsce pod pierwszym lepszym drzewem, tylko po to żeby się trochę uchronić przed pędzącym ciepłem. Ułożyli się wygodnie, i tak po prostu zaczęli rozmawiać. Bastian okazał się niesamowitą osobowością. Był naprawdę charyzmatyczny, dowcipny, miał ciekawe zainteresowania. Okazało się, że jest pół Japończykiem, pół Polakiem. Nie dało się tego określić na pierwszy rzut oka, miał dość Europejskie rysy. Jednak jego postura była typowo Azjatycka. Niski wzrost, delikatnie sylwetka, młody wygląd, ciemne oczy i włosy, były naturalne dla tamtego regionu. Bastian miał zamiar wybrać się na ASP, wydział malarstwa, ale to dopiero za dwa lata, jak skończy liceum. Podobało mu się to, nie dość, że był tak niezwykle uroczy, to w dodatku interesował się sztuką, to było naprawdę super. Konradowi zdecydowanie można było zarzucić, że uwielbiał artystów z pasją. Znów pomyślał o Oliwerze, postanowił sprawdzić komórkę. Jedno nieodebrane połączenie, obcy numer. Zdecydowanie nie on, jego numer miał zapisany. A może...? Nie, on taki nie jest. Wiedział dobrze, że blondyn nigdy nie odzywa się pierwszy, czeka aż on, albo przyjdzie mu wybaczyć, albo przeprosić. Nigdy nie było odwrotnie. Jednak to nie była jego, Konrada wina! Nic nie mógł poradzić, że nie wytrzymywał. Nie mógł patrzeć, na te smutne często winne, zamyślone oczy. Nie chciał być daleko od niego, był mu tak ważny. Brał go naprawdę na poważnie. Jednak po tym wydarzeniu z Damianem, na samą myśl miał wszystkiego dość. Tego tak łatwo nie powinien mu przepuścić... Może jednak...
- Całkiem miły z ciebie koleś.- Z zamyślenia wyrwał go Bastian- Za dużo myślisz głupku. To widać. Słuchaj mnie uważnie, powinieneś przestać. Ten... Oliwer, tak? Straszny koleś. Jeden dzień kłótni, którą wywołał sam z bez powodu, a on sypia z kimś innym! "Jaka ze mnie pokrzywdzona księżniczka!"- zaprezentował gestykularnie.- Teraz pewnie wydaje ci się, że to była miłość twego życia, ale jesteśmy dopiero w liceum. Jeszcze zbyt dużo przed nami, by móc tak powiedzieć.
- Możliwe...- ta przemowa szczerze go zaskoczyła.- Ale on nie jest taki jak mówisz, może taki się wydał w moich opowieściach pełnych goryczy, i żalu. Jest w tym też moja wina. Wystawiłem go... Zwyczajnie kazałem wracać do domu, kiedy go z niego wyrzucono. 
- Daj spokój, jesteś licealistą. Jak niby moglibyście mieszkać razem? Poza tym, nawet przez te dni nie próbował się z tobą skontaktować, nie mam racji?- miał rację, to chyba bolało Konrada najbardziej.- Wybredna z niego "księżniczka" skoro odrzuca takiego rycerza, takie jest moje zdanie.

***

Wieczorem postanowili się zatrzymać u jednej z znajomych Mariki, Violi. Nie urządzali jednak żadnej szalonej domówki. Nikt nie chciał tutaj nikomu, rozwalić chaty. Pograli trochę w gry, oglądnęli jakiś niesamowicie nudny film, przy którym praktycznie wszyscy odlecieli. Tych silniejszych na ciele, dopadły zawody, wymyślone przez Marikę pt "Kto przetrwa najwięcej odcinków hiszpańskiej telenoweli". Konkurs został ostatecznie nie rozstrzygnięty. W nocy Konrada obudziły wibracje jego komórki. Jasny ekran raził go po oczach, pokazując pięć nieodebranych połączeń, i jeden sms. Wszystko było spod tego samego numeru co wcześniej. Otworzył sms, aby zobaczyć o co chodzi. Popatrzył, i serce zabiło mu mocniej. Omal się nie popłakał. Co to właściwie miało być?

"Jak mam cię jeszcze raz przeprosić, skoro nie ma cię nigdy w domu? Potem tylko biadolisz wszystkim, że tylko ty to robisz! Jak ja mógłbym, skoro nawet nie mam szansy! Mógłbyś chociaż odebrać ode mnie. Wiem, że tego nie robisz bo ja dzwonię.  Wiem, że to co ci zrobiłem było paskudne, ale to co teraz robisz również nie jest fair. Przykro mi, że nie chcesz ze mną więcej rozmawiać, nawet nie wiesz jak mi przykro. Jednak nie będę ci więcej zawracać głowy. Miło było, KOCHAM CIĘ."

Co to właściwie miało być? To na pewno pisał Oliwier. Ta sama arogancka gadka, jednak coś było inaczej niż zwykle. To nie było oskarżenie, to były przeprosiny. Były bolesne, narcystyczne, ale szczere. Naprawdę był u niego w domu? Gdyby wtedy tam był, mogliby... Kuźwa, kuźwa, kuźwa! Nigdy nie powinien zgadzać się na ten wyjazd! Teraz już był tego w stu procentach powinien. Chciał do niego natychmiast zadzwonić, przeprosić, jak miał w złym nawyku, ale znał Oliwiera. Na co dzień spokojny, cichy chłopak, kiedy wybuchał gniewem, co zdarzało się często, był nie do przebłagania. Musiał wrócić jak najszybciej. Tylko, że on zapewne teraz pomieszkiwał u Damiana. Ten to już na pewno go do niego nie dopuści. "KOCHAM CIĘ" na samą myśl robił się cały gorący. Jaką Oliwier miał minę gdy to pisał? Był smutny, zawiedziony, zły, a może to po prostu żarty? Często powtarzał to Konradowi, zawsze te słowa były czułe, miłe. Może to tylko była jego wyobraźnie, ale czy nie były czasem wypełnione błaganiem o czułość? Jak brzmiałby tym razem w jego ustach? Tak bardzo chciał to teraz usłyszeć.

***

W szkole Oliwierowi unikanie Konrada szło wyjątkowo dobrze. Sam brunet również nie chciał mu się narzucać. "Miło było, KOCHAM CIĘ" krzyczało mu w głowie. Jednocześnie oschłe, jak i czułe pożegnanie. To nie mogło się tak skończyć, po prostu on nie mógł się z tym pogodzić. Chciał żeby Oliwier powiedział mu te słowa prosto w twarz. Miał nadzieje, że nie potrafiłby tego zrobić, i wszystko wróciłoby do najwspanialszej normy. Marne nadzieje. Konrad przyglądał się mu z drugiego końca sali, gdzie dzielił ławkę z Mariką. Za to Damian siedział z blondynem. Wyglądał na wyjątkowo zadowolonego, patrzył na Oliwiera troskliwym wzrokiem. Obrzydliwe. Po lekcjach Konrad umówił się z Bastianem, widocznie coś go sprowadzało do Tarnowa, więc stwierdził, że miło by było się przy okazji spotkać. Wstąpili razem do niego, pogoda była paskudna, więc nie było sensu szwendać się po mieście. W mieszkaniu przywitała ich Marta, dokładnie przyjrzała się nowemu znajomemu syna, i  wyszła.
- To była twoja mama? Woo...- Konrad nie rozumiał zachwytu Bastiana, jego zdaniem w Marcie nie było nic wyjątkowego. Bądź co bądź była naprawdę młoda, jak na matkę dorosłego dziecka.- Tak w ogóle jak tam sprawy się toczą, po tym sms'esie?
- Nijak, nie odbiera ode mnie, a w szkole nawet na mnie nie patrzy.- powiedział z zrezygnowaniem, był już tym zmęczony.- Nie wiem już co mam robić.
- Może mnie wreszcie posłuchasz wreszcie, i dasz sobie spokój z tym chłoptasiem?- powiedział Bastian po czum uśmiechnął się jak najuroczej jak potrafił.(Bardzo dużo potrafił)
- Chce z nim pogadać ostatni raz.- westchnął brunet.- Jeśli to nic nie da, powinienem dać sobie spokój.
- Choć to nie jest idealna opcja, i tak zuch chłopak!- Bastian pogłaskał go po głowie.- To co anime, serial, jakiś film?

To tyle, mam nadzieję, że rozdział się podobał. c: Cześć!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz