Cześć!
Nie mam rozdziału (chciałam pisać, ale mi się już odechciało XD Nie no...po prostu mam mieć to sh i nici, bo mam Shiraiego i Keia w głowie...może wstawię dwa rozdziały...zobaczy się), a chciałam wam podziękować. Mamy już 1000 wejść i to jak dla mnie wielki sukces c: Kiedy zaczęłam z brudną pisać tego bloga nie myślałam, że ktokolwiek będzie tu przychodził, a tu proszę. No więc Z CAŁEGO (przynajmniej mojego) SERCA DZIĘKUJEMY!!! |
Dobra dość chwalenia teraz czas na karcenie: FAJNIE, ŻE WCHODZICIE, ALE DLACZEGO NIE PISZECIE KOMENTARZY?! BAAARDZO NAM NA TYM ZALEŻY, WIĘC PROSZĘ WAS O TO ;-;
To naprawdę wieelka motywacja, więc ze piszcie. No, to by było na tyle...może dodam, że jestem chora i to na antybiotyku, więc nie dziwcie się, że nie chce mi się pisać - po prostu źle się czuję i nie mam na to ochoty. Dziękuję za zrozumienie (jeśli takowe jest) i postaram się jednak coś dla was wyskrobać (może też jakiś "ładny" obrazeczek? :3). Tak więc...cześć c:
- Gupia ;-;
( Napisałaś posta beze mnie ;-; Bardzo smutek. /( 9, n 9)\ )
(A idźże, gdzie byłaś, kiedy potrzebowałam edytora?! Musiałam poprosić kogoś innego - masz za swoje ;-; )
"Zanim wypowiesz amen w swoim domu lub miejscu kultu, zastanów się i zapamiętaj. Dziecko słucha."- Mary Griffith." Modlitwa za Bobby'ego"
piątek, 21 lutego 2014
czwartek, 20 lutego 2014
Don't kill me!- rozdział 8
Hej hej, wiem, że ten rozdział miał być w zeszłą niedzielę.( troszkę spóźniony XDD) No, ale ja jestem brudnym leniem, więc samej mi się już ortografów sprawdzać nie chciało. Dałam więc Gupiej, ona ma do tego sprzęty, no, ale troszki mi się to oddawanie przeciągnęło. Dostałam przed chwilką, więc wrzucam. :3 Miłego czytania.
Don't kill me!
Rozdział 8
Następny tydzień zapowiadał im się genialny. Nie wiedzieli co powiedzieć, kiedy Marta zaproponowała im, że wyśle ich ze sobą na siedem dni nad morze. Od razu się zgodzili, w szczególności, że wiedzieli, że będą mieli tam święty spokój, i czas dla siebie. Ona jechała do pracy, więc nawet nie miałaby kiedy ich tam męczyć. Oliwier strasznie się cieszył. Po około dwunastogodzinnej jeździe pociągiem, dotarli na miejsce. Mieli wynajęte dwa pokoje w motelu. Były one małe, ale bardzo przytulne. Jedyną wadą, a raczej czymś na co Konrad trochę zaczął narzekać, było to, że dostali dwa jednoosobowe łóżka. Oliwier, chyba też wolałby spać ze swoim chłopakiem w jednym łóżku, ale nie był aż tak rozgoryczony. Pomyślał, że zawsze mogli je do siebie przysunąć, i wszystko byłoby w porządku. Ah, to było cudowne. Cały tydzień spędzi z Konradem. Będą się budzić razem, razem chodzić spać, chodzić na plaże, jeść śniadania, obiady i kolacje. To było takie cudowne! Oliwier zaczął wypakowywać rzeczy z walizek, a Konrad siedział na łóżkach, które przed chwilą przysunął.
- Co się tak szczerzysz?- zapytał brunet, a sam był naprawdę uśmiechnięty.
- Po prostu się cieszę.- Odparł.- A ty? Wyglądasz jak rozdziawiona żaba.- zaśmiał się.
- Wiesz pomyślałem, że skoro jesteśmy tu praktycznie sami.- Uśmiechnął się jeszcze szerzej.- Jesteś taki śliczny.
- Idiota.- Oliwier rzucił w chłopaka koszulką, którą właśnie miał w ręce. Zrobił się czerwony jak burak.- Przestań cięgle o tym myśleć!
- Nie przestanę.- chłopak wstał, i podszedł do blondyna, próbując pogłaskać go po głowie, ale ten odpychał jego dłoń.- Daj spokój, to czysta prawda, że jesteś śliczny. Kocham w tobie wszystko. Nic dziwnego, że chcę cię dotykać. Nie miałem jeszcze czegoś tak pięknego w rękach.
- Przestań. Głupia ropucha.- powiedział i pocałował bruneta. Krótko, ale namiętnie.- Idź już sobie, a kysz.
- Dobrze, idę. Ale potem wyciągam królewicza na plaże.
I poszedł pod prysznic. Oliwer w tym czasie wypakował resztę ich rzeczy. Zastanawiał się, kiedy zakochał się w tej wstrętnej żabie, tak bardzo. Na początku, owszem był nim niesamowicie zauroczony, ale teraz, po tak krótkim czasie skoczyło to jakby o stopień wyżej. Konrad wyszedł już, przebrany w kąpielówki, sięgnął jeszcze tylko po koszulkę bez rękawów. Oliwier postanowił przebrać się na miejscu. Na dworze panowała totalna parówa (nie ma takiego słowa, ale „parówka” już tak ^^ Ostatnio jadłam parówki. D: Bieda tak bardzo. D:), słońce prażyło nieubłaganie, tylko od morza wiała odrobina zbawiennego chłodu. Szli na dziką plażę, przez las po rozgrzanym piasku. Mieli szczęście bo była pusta. Mało kto tam przychodził, widocznie ze względu na brak ratowników, oraz, że trzeba było przejść się naprawdę porządnie, żeby do niej dotrzeć. Im jednak brak ludzi nie przeszkadzał, wręcz przeciwnie. Mogli cieszyć się swoja obecnością nie martwiąc się, że ktoś ich zobaczy. Rozłożyli ręczniki na ziarnistym piasku, a Konrad od razu zrzucił koszulkę, i poszedł w stronę morza. Olwier usiadł na ręczniku, i cieszył się widokiem. Chłodny wiaterek rozwiewał mu włosy, i ochładzał twarz. Patrzył na chłopaka stojącego po kolana w wodzie. Słońce oświetlało jego sylwetkę na tle błękitnego nieba. Widział jego długie, rozłożone na boki, łapiące wiatr ręce, jego ładnie zbudowane plecy. Ah, mógł tak siedzieć wieki, i patrzeć na niego.
- Oliwier chodź tu!- Krzyknął brunet w jego stronę.
- Nie teraz, później!- odparł, chciał jeszcze chwile nacieszyć się widokami. Jednak Konrad wyszedł z wody, idą w jego kierunku. Jego oczy uśmiechały się do niego figlarnie.
- No chodź.- powiedział, i podniósł go jak księżniczkę (nie no rozwaliłaś tym jak zawsze - księżniczko XD Love bardzo XD), ruszając w stronę wody. Oliwier przerzucił mu ręce na szyi, ale próbował się także uwolnić, wierzgając nogami w ramach protestu. Zaczął powtarzać, żeby chłopak go puścił, jednak ten nawet go nie słuchał. Stał już w morzu, trzymając go nad nim, po czym uśmiechnął się złowieszczo. Powoli zaczął się pochylać zanurzając chłopaka w lodowatej wodzie, aż po samą brodę.
- Wyciągnij mnie! Jest lodowata.- krzyknął Oliwer w panice.- Nie umiem pływać, zabierz mnie z powrotem na miejsce!
- Wiem, że nie umiesz pływać.- Wyciągnął go, i postawił na nogach.- Ale tu jest płytko, poza tym ja cię uratuję.- pocałował go w czoło, odgarniając mokre włosy.
Po kilku minutach, Konrad wreszcie odpuścił, i obaj wyciągali się na ręcznikach. Brunet patrzył na Oliwiera, który drzemał w najlepsze leżąc na brzuchu. Był taki słodki, chudziutki i kruchy. Po bladej skórze, spływało jeszcze kilka kropelek słonej wody. Wyglądał nieziemsko, aż musiał go dotknąć. Jego palec zaczął powoli przesuwać się po zagłębieniu na środku pleców. Po chwili pojawiła się tam gęsia skórka.
- Jak już chcesz mnie macać, to może posmarujesz mnie filtrem, a nie będziesz łaskotał.- wymamrotał chłopak wciąż nie otwierając oczu.
Konrad wyciągnął krem z małego plecaka, podobał mu się ten pomysł. Mógł wtedy bezkarnie rozkoszować się dotykiem delikatnej skóry chłopaka. Klęknął nad nim rozkrokiem, i nalał odrobinę kremu na ręce. Zaczął go wcierać w rozgrzaną skórę, zaczynając od łopatek. Choć raczej bliżej było temu do zabawy, niż normalnego posmarowania kremem. Jeździł śliskimi palcami w różne strony, rysując od czasu do czasu jakieś nic nieoznaczające rzeczy. Potem zaczął blondyna delikatne masować, dalej wcierając krem. Chciał żeby zrelaksował się jak najbardziej, choć ten z każdą chwilą tej zabawy, robił się tylko bardziej czerwony na uszach i szyi. Bruneta tak to bawiło. Było to takie słodkie i kochane. Poprosił, żeby chłopak się obrócił, bo chciałby go posmarować jeszcze z drugiej strony. Znów znaleźli się w sytuacji podobnej do ostatniej. Jego hormony zaczęły buzować. To nie była jego wina. W końcu obiekt jego westchnień leżał pod nim na wpół nagi. Świadomość, że wystarczyło mu ściągnąć spodenki, żeby zobaczyć jego piękno w całej okazałości, nie dawała mu spokoju. Oliwier popatrzył się uśmiechnięty, ze znakiem zapytania na chłopaka, który przestał cokolwiek robić, tylko przyglądał mu się. Podniósł się i pocałował bruneta w usta. Jednak tym razem, Konrad wsadził mu swój język do ust. Zaczął masować jego podniebienie, było to tak przyjemne, że on zaczął robić to samo. Obaj chcieli zrobić zdecydowanie więcej, jednak wiedzieli, że w każdym momencie ktoś tu mógł przyjść. Położyli się wtuleni w siebie, i kontynuowali całowanie. Konrad marzył tylko, żeby zabrać chłopaka jak najszybciej wrócić do motelu, i móc się nim zająć. W drodze powrotnej musiał kupić gumki.
Był już wieczór, a Konrad dopiero wrócił ze sklepu do pokoju. Popatrzył na Oliwiera leżącego pod kołdrą, twarzą do ściany.
- Królewiczu, dalej się gniewasz?- zapytał zatroskany, podchodząc do łóżka.
- Tak, okłamałeś mnie.- odpowiedział naburmuszony blondyn.- Powiedziałeś, że nie będzie bolało, a boli jak cholera do teraz.
- Przepraszam, następnym razem będzie lepiej.
- Nie będzie następnego razu.- Zapewnił wściekły.
- Ej nie żartuj sobie...
- Nie żartuję, a spróbuj mnie tknąć palcem do końca wyjazdu.
- Dobrze, palcem cię nie dotknę.- Powiedział i zaczął całować go po szyi. Oliwier był taki słodki, kiedy się wściekał.- Mam odsunąć łóżka? Boje się, że mógłbym przez przypadek podczas przytulania dotknąć cię palcami.- Uśmiechnął się, gdy chłopak się do niego odwrócił.- To jak, marnujemy ten wyjazd na obrażanie się?
- Łatwo ci mówić, to nie tobie rozrywa tyłek.- powiedział zażenowany.- Możesz spać ze mną, ale nie próbuj niczego zboczonego.
- Postaram się. Choć jak tak na ciebie patrzę to będzie to trudne.
***
Drugi i jeszcze następny raz były już zdecydowanie lepsze, nawet Oliwer wyglądał na zadowolonego, choć nie miał zamiaru się do tego przyznać. Brunet był już z niejedną dziewczyną, uprawiał z nimi seks, ale nigdy nie było mu tak przyjemnie jak teraz. Jakim cudem przez tyle lat przyjaźni nie zauważył jaki chłopak był pociągając? Znali się od pieluchy, zawsze byli ze sobą tak blisko, a on nigdy nic nie zauważył. Pominął to jakie on ma seksowne ciało, jakie ma śliczne oczy, włosy, nosek i usta. Uciekało mu to jaki jest uroczy, kiedy się złościł, smucił, czerwienił, i śmiał. Był takim idiotą, że nawet nie zauważył, że jego najlepszy przyjaciel był gejem. Może gdyby wiedział wcześniej, szybciej zacząłby dostrzegać, to co mu przeciekało między palcami. Teraz jednak zamierzał to wszystko nadrobić. Popatrzył na blondyna, który spał wtulony w jego klatkę piersiową. Tym razem obyło się nawet bez najmniejszego naburmuszenia. Ciekawiło go, jak długo Oliwier myślał o nim w ten sposób. Też czy wciąż jeszcze myślał o Damianie. Przytulił go do siebie troszkę mocniej, na co chłopak się otworzył na chwile oczy, i uśmiechnął się do niego, i sam zaczął się wtulać.
***
Oliwier obudził się cały zgrzany. To był paskudny sen, śniła mu się przeszłość. Akurat w takim momencie kiedy, byli pokłóceni. Tylko na moment otworzył oczy, potem znów je zamknął. Czuł jak zbierało mu się na płacz, był beksą. Wstrętną, obrzydliwą ciamajdą. Miał nadzieje, że Natalia, nie wejdzie teraz na górę. Miał zamiar zaryczeć się tu na śmierć, był taki żałosny. Żałował, że nie mógł krzyczeć, inaczej wyłby w niebogłosy. Poczuł ciepłą dłoń, gładzącą go po twarzy. Teraz dopiero sobie uświadomił, że był w mieszkaniu Konrada. Nawet nie wiedział kiedy zasnął, a potem, przez ten sen całkiem o tym zapomniał. Ledwo otworzył oczy, były całe zalane. Podniósł się. Zobaczył swojego byłego chłopaka siedzącego przy łóżku.
- Co tam śpiochu?- uśmiechnął się do niego. Czy dalej śnił? (nie wiem jak to dokładnie miało być, więc sama popraw D: Nie wiem o co ci chodzi. D:)
- Przepraszam - zaczął.
- Za co niby mnie przepraszasz.- droczył się Konrad, co wcale blondyna nie śmieszyło.
- Za wszystko.- kontynuował.- Za to, że cię zdradziłem, że krzyczałem, że zmusiłem do przeprosin, mimo że nie miałeś za co mnie przepraszać, że tyle czasu się zbierałem, że teraz tutaj śmiałem zasnąć. Przepraszam cię, naprawdę przepraszam.
- Obaj jesteśmy do niczego.- Konrad przysunął się do chłopaka i pocałował go.- Powinienem się chyba na ciebie gniewać, ale nie potrafię. Uwielbiam jak jesteś taki kochany, słodki i bezradny.- powiedział i wytarł mu palcami zapłakane oczka.
- Więc wszystko w porządku?- Zapytał niepewnie.
- Nie. Musisz mnie lepiej przeprosić.- zaczął powoli zdejmować mu koszulkę.- Inaczej nie będę mógł ci wybaczyć, bo oszaleje.- pocałował go w usta.- To jak?
- Chce cię bardzo dobrze przeprosić.
- Mój słodki, mały królewicz.- zaczął go dotykać po całym ciele. Tak bardzo tęsknił.- Mój królewicz, mały zaspany książę.
Don't kill me!
Rozdział 8
Następny tydzień zapowiadał im się genialny. Nie wiedzieli co powiedzieć, kiedy Marta zaproponowała im, że wyśle ich ze sobą na siedem dni nad morze. Od razu się zgodzili, w szczególności, że wiedzieli, że będą mieli tam święty spokój, i czas dla siebie. Ona jechała do pracy, więc nawet nie miałaby kiedy ich tam męczyć. Oliwier strasznie się cieszył. Po około dwunastogodzinnej jeździe pociągiem, dotarli na miejsce. Mieli wynajęte dwa pokoje w motelu. Były one małe, ale bardzo przytulne. Jedyną wadą, a raczej czymś na co Konrad trochę zaczął narzekać, było to, że dostali dwa jednoosobowe łóżka. Oliwier, chyba też wolałby spać ze swoim chłopakiem w jednym łóżku, ale nie był aż tak rozgoryczony. Pomyślał, że zawsze mogli je do siebie przysunąć, i wszystko byłoby w porządku. Ah, to było cudowne. Cały tydzień spędzi z Konradem. Będą się budzić razem, razem chodzić spać, chodzić na plaże, jeść śniadania, obiady i kolacje. To było takie cudowne! Oliwier zaczął wypakowywać rzeczy z walizek, a Konrad siedział na łóżkach, które przed chwilą przysunął.
- Co się tak szczerzysz?- zapytał brunet, a sam był naprawdę uśmiechnięty.
- Po prostu się cieszę.- Odparł.- A ty? Wyglądasz jak rozdziawiona żaba.- zaśmiał się.
- Wiesz pomyślałem, że skoro jesteśmy tu praktycznie sami.- Uśmiechnął się jeszcze szerzej.- Jesteś taki śliczny.
- Idiota.- Oliwier rzucił w chłopaka koszulką, którą właśnie miał w ręce. Zrobił się czerwony jak burak.- Przestań cięgle o tym myśleć!
- Nie przestanę.- chłopak wstał, i podszedł do blondyna, próbując pogłaskać go po głowie, ale ten odpychał jego dłoń.- Daj spokój, to czysta prawda, że jesteś śliczny. Kocham w tobie wszystko. Nic dziwnego, że chcę cię dotykać. Nie miałem jeszcze czegoś tak pięknego w rękach.
- Przestań. Głupia ropucha.- powiedział i pocałował bruneta. Krótko, ale namiętnie.- Idź już sobie, a kysz.
- Dobrze, idę. Ale potem wyciągam królewicza na plaże.
I poszedł pod prysznic. Oliwer w tym czasie wypakował resztę ich rzeczy. Zastanawiał się, kiedy zakochał się w tej wstrętnej żabie, tak bardzo. Na początku, owszem był nim niesamowicie zauroczony, ale teraz, po tak krótkim czasie skoczyło to jakby o stopień wyżej. Konrad wyszedł już, przebrany w kąpielówki, sięgnął jeszcze tylko po koszulkę bez rękawów. Oliwier postanowił przebrać się na miejscu. Na dworze panowała totalna parówa (nie ma takiego słowa, ale „parówka” już tak ^^ Ostatnio jadłam parówki. D: Bieda tak bardzo. D:), słońce prażyło nieubłaganie, tylko od morza wiała odrobina zbawiennego chłodu. Szli na dziką plażę, przez las po rozgrzanym piasku. Mieli szczęście bo była pusta. Mało kto tam przychodził, widocznie ze względu na brak ratowników, oraz, że trzeba było przejść się naprawdę porządnie, żeby do niej dotrzeć. Im jednak brak ludzi nie przeszkadzał, wręcz przeciwnie. Mogli cieszyć się swoja obecnością nie martwiąc się, że ktoś ich zobaczy. Rozłożyli ręczniki na ziarnistym piasku, a Konrad od razu zrzucił koszulkę, i poszedł w stronę morza. Olwier usiadł na ręczniku, i cieszył się widokiem. Chłodny wiaterek rozwiewał mu włosy, i ochładzał twarz. Patrzył na chłopaka stojącego po kolana w wodzie. Słońce oświetlało jego sylwetkę na tle błękitnego nieba. Widział jego długie, rozłożone na boki, łapiące wiatr ręce, jego ładnie zbudowane plecy. Ah, mógł tak siedzieć wieki, i patrzeć na niego.
- Oliwier chodź tu!- Krzyknął brunet w jego stronę.
- Nie teraz, później!- odparł, chciał jeszcze chwile nacieszyć się widokami. Jednak Konrad wyszedł z wody, idą w jego kierunku. Jego oczy uśmiechały się do niego figlarnie.
- No chodź.- powiedział, i podniósł go jak księżniczkę (nie no rozwaliłaś tym jak zawsze - księżniczko XD Love bardzo XD), ruszając w stronę wody. Oliwier przerzucił mu ręce na szyi, ale próbował się także uwolnić, wierzgając nogami w ramach protestu. Zaczął powtarzać, żeby chłopak go puścił, jednak ten nawet go nie słuchał. Stał już w morzu, trzymając go nad nim, po czym uśmiechnął się złowieszczo. Powoli zaczął się pochylać zanurzając chłopaka w lodowatej wodzie, aż po samą brodę.
- Wyciągnij mnie! Jest lodowata.- krzyknął Oliwer w panice.- Nie umiem pływać, zabierz mnie z powrotem na miejsce!
- Wiem, że nie umiesz pływać.- Wyciągnął go, i postawił na nogach.- Ale tu jest płytko, poza tym ja cię uratuję.- pocałował go w czoło, odgarniając mokre włosy.
Po kilku minutach, Konrad wreszcie odpuścił, i obaj wyciągali się na ręcznikach. Brunet patrzył na Oliwiera, który drzemał w najlepsze leżąc na brzuchu. Był taki słodki, chudziutki i kruchy. Po bladej skórze, spływało jeszcze kilka kropelek słonej wody. Wyglądał nieziemsko, aż musiał go dotknąć. Jego palec zaczął powoli przesuwać się po zagłębieniu na środku pleców. Po chwili pojawiła się tam gęsia skórka.
- Jak już chcesz mnie macać, to może posmarujesz mnie filtrem, a nie będziesz łaskotał.- wymamrotał chłopak wciąż nie otwierając oczu.
Konrad wyciągnął krem z małego plecaka, podobał mu się ten pomysł. Mógł wtedy bezkarnie rozkoszować się dotykiem delikatnej skóry chłopaka. Klęknął nad nim rozkrokiem, i nalał odrobinę kremu na ręce. Zaczął go wcierać w rozgrzaną skórę, zaczynając od łopatek. Choć raczej bliżej było temu do zabawy, niż normalnego posmarowania kremem. Jeździł śliskimi palcami w różne strony, rysując od czasu do czasu jakieś nic nieoznaczające rzeczy. Potem zaczął blondyna delikatne masować, dalej wcierając krem. Chciał żeby zrelaksował się jak najbardziej, choć ten z każdą chwilą tej zabawy, robił się tylko bardziej czerwony na uszach i szyi. Bruneta tak to bawiło. Było to takie słodkie i kochane. Poprosił, żeby chłopak się obrócił, bo chciałby go posmarować jeszcze z drugiej strony. Znów znaleźli się w sytuacji podobnej do ostatniej. Jego hormony zaczęły buzować. To nie była jego wina. W końcu obiekt jego westchnień leżał pod nim na wpół nagi. Świadomość, że wystarczyło mu ściągnąć spodenki, żeby zobaczyć jego piękno w całej okazałości, nie dawała mu spokoju. Oliwier popatrzył się uśmiechnięty, ze znakiem zapytania na chłopaka, który przestał cokolwiek robić, tylko przyglądał mu się. Podniósł się i pocałował bruneta w usta. Jednak tym razem, Konrad wsadził mu swój język do ust. Zaczął masować jego podniebienie, było to tak przyjemne, że on zaczął robić to samo. Obaj chcieli zrobić zdecydowanie więcej, jednak wiedzieli, że w każdym momencie ktoś tu mógł przyjść. Położyli się wtuleni w siebie, i kontynuowali całowanie. Konrad marzył tylko, żeby zabrać chłopaka jak najszybciej wrócić do motelu, i móc się nim zająć. W drodze powrotnej musiał kupić gumki.
Był już wieczór, a Konrad dopiero wrócił ze sklepu do pokoju. Popatrzył na Oliwiera leżącego pod kołdrą, twarzą do ściany.
- Królewiczu, dalej się gniewasz?- zapytał zatroskany, podchodząc do łóżka.
- Tak, okłamałeś mnie.- odpowiedział naburmuszony blondyn.- Powiedziałeś, że nie będzie bolało, a boli jak cholera do teraz.
- Przepraszam, następnym razem będzie lepiej.
- Nie będzie następnego razu.- Zapewnił wściekły.
- Ej nie żartuj sobie...
- Nie żartuję, a spróbuj mnie tknąć palcem do końca wyjazdu.
- Dobrze, palcem cię nie dotknę.- Powiedział i zaczął całować go po szyi. Oliwier był taki słodki, kiedy się wściekał.- Mam odsunąć łóżka? Boje się, że mógłbym przez przypadek podczas przytulania dotknąć cię palcami.- Uśmiechnął się, gdy chłopak się do niego odwrócił.- To jak, marnujemy ten wyjazd na obrażanie się?
- Łatwo ci mówić, to nie tobie rozrywa tyłek.- powiedział zażenowany.- Możesz spać ze mną, ale nie próbuj niczego zboczonego.
- Postaram się. Choć jak tak na ciebie patrzę to będzie to trudne.
***
Drugi i jeszcze następny raz były już zdecydowanie lepsze, nawet Oliwer wyglądał na zadowolonego, choć nie miał zamiaru się do tego przyznać. Brunet był już z niejedną dziewczyną, uprawiał z nimi seks, ale nigdy nie było mu tak przyjemnie jak teraz. Jakim cudem przez tyle lat przyjaźni nie zauważył jaki chłopak był pociągając? Znali się od pieluchy, zawsze byli ze sobą tak blisko, a on nigdy nic nie zauważył. Pominął to jakie on ma seksowne ciało, jakie ma śliczne oczy, włosy, nosek i usta. Uciekało mu to jaki jest uroczy, kiedy się złościł, smucił, czerwienił, i śmiał. Był takim idiotą, że nawet nie zauważył, że jego najlepszy przyjaciel był gejem. Może gdyby wiedział wcześniej, szybciej zacząłby dostrzegać, to co mu przeciekało między palcami. Teraz jednak zamierzał to wszystko nadrobić. Popatrzył na blondyna, który spał wtulony w jego klatkę piersiową. Tym razem obyło się nawet bez najmniejszego naburmuszenia. Ciekawiło go, jak długo Oliwier myślał o nim w ten sposób. Też czy wciąż jeszcze myślał o Damianie. Przytulił go do siebie troszkę mocniej, na co chłopak się otworzył na chwile oczy, i uśmiechnął się do niego, i sam zaczął się wtulać.
***
Oliwier obudził się cały zgrzany. To był paskudny sen, śniła mu się przeszłość. Akurat w takim momencie kiedy, byli pokłóceni. Tylko na moment otworzył oczy, potem znów je zamknął. Czuł jak zbierało mu się na płacz, był beksą. Wstrętną, obrzydliwą ciamajdą. Miał nadzieje, że Natalia, nie wejdzie teraz na górę. Miał zamiar zaryczeć się tu na śmierć, był taki żałosny. Żałował, że nie mógł krzyczeć, inaczej wyłby w niebogłosy. Poczuł ciepłą dłoń, gładzącą go po twarzy. Teraz dopiero sobie uświadomił, że był w mieszkaniu Konrada. Nawet nie wiedział kiedy zasnął, a potem, przez ten sen całkiem o tym zapomniał. Ledwo otworzył oczy, były całe zalane. Podniósł się. Zobaczył swojego byłego chłopaka siedzącego przy łóżku.
- Co tam śpiochu?- uśmiechnął się do niego. Czy dalej śnił? (nie wiem jak to dokładnie miało być, więc sama popraw D: Nie wiem o co ci chodzi. D:)
- Przepraszam - zaczął.
- Za co niby mnie przepraszasz.- droczył się Konrad, co wcale blondyna nie śmieszyło.
- Za wszystko.- kontynuował.- Za to, że cię zdradziłem, że krzyczałem, że zmusiłem do przeprosin, mimo że nie miałeś za co mnie przepraszać, że tyle czasu się zbierałem, że teraz tutaj śmiałem zasnąć. Przepraszam cię, naprawdę przepraszam.
- Obaj jesteśmy do niczego.- Konrad przysunął się do chłopaka i pocałował go.- Powinienem się chyba na ciebie gniewać, ale nie potrafię. Uwielbiam jak jesteś taki kochany, słodki i bezradny.- powiedział i wytarł mu palcami zapłakane oczka.
- Więc wszystko w porządku?- Zapytał niepewnie.
- Nie. Musisz mnie lepiej przeprosić.- zaczął powoli zdejmować mu koszulkę.- Inaczej nie będę mógł ci wybaczyć, bo oszaleje.- pocałował go w usta.- To jak?
- Chce cię bardzo dobrze przeprosić.
- Mój słodki, mały królewicz.- zaczął go dotykać po całym ciele. Tak bardzo tęsknił.- Mój królewicz, mały zaspany książę.
niedziela, 16 lutego 2014
Bez tytułu (Niech to w końcu ktoś nazwie! D: )
Cześć - to znowu ja :D
Wiem, jak bardzo się cieszycie, nie musicie mi nawet tego mówić...nie? Jeśli moja obecność nie jest warta waszego szczęścia (okrutni ;-; ) to może warty tego będzie nowy rozdzialik? ^^ Mam nadzieję. Jak obiecałam - tak jest, nowy rozdzialik - to już 7 :D Edycja - Viva, ale brudna zaczęła się domagać swego, więc teraz albo będą edytować obie, albo na zmianę. Jeszcze dodam, że pozwoliłam sobie na nadanie Vivie kolorku - pomarańczowego/ żółtego (jak ci się nie podoba to mów ;-; ) - o takiego. I ostatnia informacja - mianowicie - następny rozdział będzie prawdopodobnie z SH, lecz będzie on raczej długawy, więc będzie troszki później. Wiem, że przerywam w TAKIM momencie, ale przynajmniej macie powód, by obserwować bloga dalej...nie? ;-; A poza od dłuższego czasu tylko to pisałam, więc przyda się mała przerwa c: No, a teraz rozdzialik: (miłego czytania :D )
Rozdział 7
A - O co chodzi Shirai? Ostatnio wydajesz się taki przygnębiony...
S - Nie...nic się nie stało. Po prostu jestem trochę... zmęczony i tyle.
A - Na pewno?
S - Tak.
Chłopak uśmiechnął się niemrawo, gdy powoli zaczynał się kolejny wykład, więc oboje poszli do klasy. Widać było, że Shiraiego coś dręczy. Martwił się trochę o Keia. Po ostatniej rozmowie z Yuki uświadomił sobie, jak bardzo mężczyzna się zmienił. Coś tu nie grało... Prawdopodobnie chodziło o Aiko, chłopak wiedział że Keiichi dosyć za nią nie przepadał. Mało powiedziane... On jej nienawidził! Ale Shiraiemu nie chciało się nawet słuchać tych oskarżeń, przecież znał dziewczynę jak nikt. Na pewno wiedziałby, gdyby to co mówi rodzeństwo było prawdą. Przynajmniej tak mu się zdawało. Oczywiście miał wątpliwości, ale postanowił zaufać swojej partnerce. Pomimo wszystkiego chciał jednak porozmawiać z Keiem jeszcze raz, chociaż raz, a nóż uda mu się przekonać go do Aiko? Może i szanse były niewielki, ale zawsze były. "Trzeba mieć nadzieję." - ciągle to sobie powtarzał, lecz nie bardzo w to wierzył.
Wiem, jak bardzo się cieszycie, nie musicie mi nawet tego mówić...nie? Jeśli moja obecność nie jest warta waszego szczęścia (okrutni ;-; ) to może warty tego będzie nowy rozdzialik? ^^ Mam nadzieję. Jak obiecałam - tak jest, nowy rozdzialik - to już 7 :D Edycja - Viva, ale brudna zaczęła się domagać swego, więc teraz albo będą edytować obie, albo na zmianę. Jeszcze dodam, że pozwoliłam sobie na nadanie Vivie kolorku - pomarańczowego/ żółtego (jak ci się nie podoba to mów ;-; ) - o takiego. I ostatnia informacja - mianowicie - następny rozdział będzie prawdopodobnie z SH, lecz będzie on raczej długawy, więc będzie troszki później. Wiem, że przerywam w TAKIM momencie, ale przynajmniej macie powód, by obserwować bloga dalej...nie? ;-; A poza od dłuższego czasu tylko to pisałam, więc przyda się mała przerwa c: No, a teraz rozdzialik: (miłego czytania :D )
Rozdział 7
A - O co chodzi Shirai? Ostatnio wydajesz się taki przygnębiony...
S - Nie...nic się nie stało. Po prostu jestem trochę... zmęczony i tyle.
A - Na pewno?
S - Tak.
Chłopak uśmiechnął się niemrawo, gdy powoli zaczynał się kolejny wykład, więc oboje poszli do klasy. Widać było, że Shiraiego coś dręczy. Martwił się trochę o Keia. Po ostatniej rozmowie z Yuki uświadomił sobie, jak bardzo mężczyzna się zmienił. Coś tu nie grało... Prawdopodobnie chodziło o Aiko, chłopak wiedział że Keiichi dosyć za nią nie przepadał. Mało powiedziane... On jej nienawidził! Ale Shiraiemu nie chciało się nawet słuchać tych oskarżeń, przecież znał dziewczynę jak nikt. Na pewno wiedziałby, gdyby to co mówi rodzeństwo było prawdą. Przynajmniej tak mu się zdawało. Oczywiście miał wątpliwości, ale postanowił zaufać swojej partnerce. Pomimo wszystkiego chciał jednak porozmawiać z Keiem jeszcze raz, chociaż raz, a nóż uda mu się przekonać go do Aiko? Może i szanse były niewielki, ale zawsze były. "Trzeba mieć nadzieję." - ciągle to sobie powtarzał, lecz nie bardzo w to wierzył.
*
W końcu
oboje spotkali się w parku. Tak na początek. Chwilę później poszli coś zjeść, a
potem tak po prostu - na spacer, tak jak to kiedyś robili. Śmiali się,
rozmawiali, lecz tematem TABU (wam też po słowie „tabu” przychodzi wam na myśl
jakiś straszliwy potwór? D: …nie? Mi się to kojarzy z Buką D:) ich
dyskusji była Aiko. Oni...nie chcieli się kłócić, ani w tej chwili w ogóle o
niej myśleć. Nawet Shirai, choć "zakochany po uszy", szybko o
zapomniał o dziewczynie. I tak w przyjemnej atmosferze minęło kilka krótkich
godzin, aż w końcu znaleźli się w punkcie wyjścia (czyt. w parku). Wiedzieli,
że w końcu do tego dojdzie, że tor ich rozmowy zejdzie na Aiko. Po krótkiej
ciszy Shirai w końcu stanął i zaczął feralny temat.
S - Czas chyba porozmawiać o Aiko, więc...
K - Dobrze wiesz co o niej sądzę - teraz czas byś mi tylko uwierzył.
S - Tylko?! Jak mam niby uwierzyć w takie bzdury?!
K - Bzdury, ha, gdybyś cokolwiek o niej wiedział.
S - Cokolwiek?! Ja wiem o niej wszystko!
K - Nie rozśmieszaj mnie. (napisałam tutaj "nie rozśmieszaj się" XD)
S - A co w tym niby śmiesznego?!
K - Co?! To jest dwulicowa żmija, a ty jeszcze jej bronisz!
S - Jak ty w ogóle możesz tak mówić?! W ogóle jej nie znasz!
K - A ty niby tak?!
S - Oczywiście w końcu bądź co bądź jesteśmy razem i spędzamy ze sobą mnóstwo czasu.
K - Tak dużo, że nie widzisz świata poza nią, prawda?
S - Ha?
K - A potem gdy już pozbędziesz się wszystkich zostaniesz z ręką w...
S - Zamknij się!
Chłopak był już strasznie wkurzony, co prawda zależało mu na przyjaźni z Keiem, ale tego było już za wiele. Shirai wziął kilka głębokich oddechów i jak to on, zaczął myśleć nad sensownym rozwiązaniem, odpowiedzią na pytanie "Czemu on jej tak nienawidzi?". Po kilku sekundach doznał olśnienia.
S - Już wiem!
K - Hm?
S - No tak to przecież oczywiste...
K - O co ci chodzi?
S - Zakochałeś się w Aiko, prawda? I teraz kiedy z nią chodzę jesteś o nią zazdrosny. No, przyznaj się.
K - Dobrze się czujesz?
S - Tak, a co? (a tutaj napisałam "Nie, a co?" XDDD - to ja się chyba źle czuję XDD)
K - Bo musiało ci do reszty odbić jeśli myślisz, że jest bujam się w tej s***.
S - Oi, zważaj na słowa.
K - Dobrze - nie kocham jej, wystarczy?!
S - Okey, okey…ja już po prostu mam tego dość , poco to wszystko robisz? Daj z tym spokój…
K - Ja tylko próbuję ci pomóc.
S - Pomóc? A choć raz pomyślałeś jak JA się czuję? Znalazłem się dokładnie między młotem a kowadłem. A przez co? Przez te twoje głupie historyjki! Jeśli to nazywasz pomocą to dziękuję ci bardzo, ale zrezygnuję z twoich usług.
K - Ja po prostu nie chcę byś kiedyś przez nią źle skończył, kiedy to w końcu zrozumiesz?
S - Słuchaj, moje życie - moja sprawa, a tobie nic do tego, to „jak skończę” będzie wynikiem moich decyzji, więc łaskawie cię proszę odczep się ode mnie, dobrze?
K - Nie.
S - O co ci chodzi?! Dobrze, mogę zagwarantować, że jeśli coś się stanie nie przyjdę do ciebie z płaczem, wystarczy?!
K - Wiesz co, panie psychologu… - Kei chwycił Shiraiego za ramię i przyciągnął bliżej po czym
kontynuował już lekko podniesionym głosem - …gdybyś zwracał większą uwagę na niektóre rzeczy to domyśliłbyś się, że cię kocham i zależy mi na tobie, tak jak i na twoim szczęściu, a skoro wiem jaki będzie koniec to nie, nie wystarczy, mało tego, będę ci dalej truł o Aiko, dopóki mi w końcu „łaskawie” nie uwierzysz, dotarło jaśnie panie?!
S - Jak możesz?
K - Hę?
S - Jak możesz to robić?! - Shirai wyrwał się i zaczął niemalże krzyczeć - Jak możesz tak mówić?! I to po co?! Tylko po to bym ci zaufał?!
K - Tylko?
S - Aż tak bardzo lubisz robić sobie ze mnie jaja?! Wybacz, bo mnie to jakoś nie bawi.
W tym momencie z oczu chłopaka popłynęły łzy, a na twarzy Keia pojawiło się zdziwienie. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw, a tym bardziej takiej reakcji Shiraiego na jego wyznanie. Powoli tracił nadzieję, że cokolwiek uda mu się zdziałać.
K - Ani jedno z słów, które przed chwilą powiedziałem nie były żartem.
S - Tak? A niby czym?
Kei bez zastanowienia chwycił policzek Shiraiego i pocałował go delikatnie, aczkolwiek z całkowitą pewnością. Wiedział, że posuwanie się tak daleko to ryzyko, ale musiał mieć pewność, że chłopak weźmie go na poważnie, poza tym nie mógł się już powstrzymywać. Shirai trząsł się lekko, a na dodatek zdziwienie sprawiło, że jego oczy znacznie się powiększyły. Cała sytuacja nie pozwalała mu nawet myśleć, tylko stał tak bez ruchu, lekko drżąc na ciele, bo to była ostatnia rzecz, jakiej by mógł się spodziewać. W końcu ich usta się rozłączyły. Shirai spuścił głowę i zaczął głęboko oddychać. Dalej był w wielkim szoku, a na dodatek wszystko stawało się coraz bardziej skomplikowane. Po chwili Kei odpowiedział na zadane wcześniej przez Shiraiego pytanie.
K - Po prostu prawdą. Szkoda tylko, że nie stać cię byś chociaż raz mi uwierzył… - chłopak lekko posmutniał i zapadła cisza, Keiichi domyślił się, że raczej nie usłyszy już odpowiedzi na te wyrzuty i koniec końcem postanowił już zakończyć rozmowę - dobra, idę już, jest późno, a wolę nie narażać się Yuki. Cześć.
Mężczyzna odwrócił się i ruszył w stronę domu. Shirai miał ochotę zatrzymać go, ale nie mógł wydusić z siebie nawet słowa. Z jego oczu znów popłynęły łzy, tym razem było ich znacznie więcej niż poprzednio. Czuł się tak, jakby sam dobrowolnie pozbył się jednej z najbliższych mu osób… Czuł to? Z upływem czasu coraz bardziej uświadamiał sobie, że raczej właśnie to zrobił. Chłopak chciał już wrócić do domu, ale nie mógł, miał nogi jak z waty. Po kilku długich minutach usiadł skulony pod drzewem , przestał już powstrzymywać łzy, więc płynęły one swobodnie. Pierwszy raz Shirai chciał by ktoś przyszedł i go pocieszył. Żeby ktoś go przytulił i powiedział, że wszystko będzie dobrze… Lecz wiedział, że nikt się nie zjawi. Miał rację, nie zjawił się. Po 20 minutach jakoś wstał i poszedł do domu. Tej nocy ciężko mu było zasnąć, choć wyjątkowo tego pragnął, by chociaż na chwilę uwolnić się od problemów.
*
Gdy tylko Kei zamknął drzwi ujrzał wściekłą Yuki.
Y - Gdzie żeś ty znowu polazł?!
K - Próbowałem przemówić naszemu kochanemu Shiraiemu do rozsądku.
Y - I co? - dziewczynka była wyraźnie zaciekawiona wynikami owej rozmowy, chociaż po minie swojego brata mogła wywnioskować odpowiedź.
K - Jak grochem o ścianę…no cóż…wróciłem już, więc możesz iść spać.
Y - A może gdybyś mu powiedział co do niego…
K - Próbowałem.
Y - I co?
K - Wziął to za żart...wiesz, coraz bardziej zaczynam wierzyć w to, że to bez sensu.
Y - Nie mów tak! Wiesz dobrze co Aiko może…
K - Wiem. Ale chyba faktycznie musi sam się o tym przekonać. Teraz chyba czas zająć się sobą…
Y - Hm?
K - Widzisz…z tego co zrozumiałem, jej nie chodzi nawet o Shiraiego, tylko o mnie, ciekaw jestem do czego się posunie…
Y - Czyli mam rozumieć, że wkrótce mogę stracić brata?
K - No co ty, przecież będę się bronić.
Y - I tak ma być!
Atmosfera stała się lżejsza i wkrótce rodzeństwo poszło spać. To była dla wszystkich ciężka noc.
No to jeszcze do vivy...wybacz, że tak bardzo zmieniłam tamtą scenę i dzięki za edycję, bo się naprawdę przydała c:
A teraz do wszystkich:
KOMENTARZE PISZCIE!!!!
Dziękuję c:
S - Czas chyba porozmawiać o Aiko, więc...
K - Dobrze wiesz co o niej sądzę - teraz czas byś mi tylko uwierzył.
S - Tylko?! Jak mam niby uwierzyć w takie bzdury?!
K - Bzdury, ha, gdybyś cokolwiek o niej wiedział.
S - Cokolwiek?! Ja wiem o niej wszystko!
K - Nie rozśmieszaj mnie. (napisałam tutaj "nie rozśmieszaj się" XD)
S - A co w tym niby śmiesznego?!
K - Co?! To jest dwulicowa żmija, a ty jeszcze jej bronisz!
S - Jak ty w ogóle możesz tak mówić?! W ogóle jej nie znasz!
K - A ty niby tak?!
S - Oczywiście w końcu bądź co bądź jesteśmy razem i spędzamy ze sobą mnóstwo czasu.
K - Tak dużo, że nie widzisz świata poza nią, prawda?
S - Ha?
K - A potem gdy już pozbędziesz się wszystkich zostaniesz z ręką w...
S - Zamknij się!
Chłopak był już strasznie wkurzony, co prawda zależało mu na przyjaźni z Keiem, ale tego było już za wiele. Shirai wziął kilka głębokich oddechów i jak to on, zaczął myśleć nad sensownym rozwiązaniem, odpowiedzią na pytanie "Czemu on jej tak nienawidzi?". Po kilku sekundach doznał olśnienia.
S - Już wiem!
K - Hm?
S - No tak to przecież oczywiste...
K - O co ci chodzi?
S - Zakochałeś się w Aiko, prawda? I teraz kiedy z nią chodzę jesteś o nią zazdrosny. No, przyznaj się.
K - Dobrze się czujesz?
S - Tak, a co? (a tutaj napisałam "Nie, a co?" XDDD - to ja się chyba źle czuję XDD)
K - Bo musiało ci do reszty odbić jeśli myślisz, że jest bujam się w tej s***.
S - Oi, zważaj na słowa.
K - Dobrze - nie kocham jej, wystarczy?!
S - Okey, okey…ja już po prostu mam tego dość , poco to wszystko robisz? Daj z tym spokój…
K - Ja tylko próbuję ci pomóc.
S - Pomóc? A choć raz pomyślałeś jak JA się czuję? Znalazłem się dokładnie między młotem a kowadłem. A przez co? Przez te twoje głupie historyjki! Jeśli to nazywasz pomocą to dziękuję ci bardzo, ale zrezygnuję z twoich usług.
K - Ja po prostu nie chcę byś kiedyś przez nią źle skończył, kiedy to w końcu zrozumiesz?
S - Słuchaj, moje życie - moja sprawa, a tobie nic do tego, to „jak skończę” będzie wynikiem moich decyzji, więc łaskawie cię proszę odczep się ode mnie, dobrze?
K - Nie.
S - O co ci chodzi?! Dobrze, mogę zagwarantować, że jeśli coś się stanie nie przyjdę do ciebie z płaczem, wystarczy?!
K - Wiesz co, panie psychologu… - Kei chwycił Shiraiego za ramię i przyciągnął bliżej po czym
kontynuował już lekko podniesionym głosem - …gdybyś zwracał większą uwagę na niektóre rzeczy to domyśliłbyś się, że cię kocham i zależy mi na tobie, tak jak i na twoim szczęściu, a skoro wiem jaki będzie koniec to nie, nie wystarczy, mało tego, będę ci dalej truł o Aiko, dopóki mi w końcu „łaskawie” nie uwierzysz, dotarło jaśnie panie?!
S - Jak możesz?
K - Hę?
S - Jak możesz to robić?! - Shirai wyrwał się i zaczął niemalże krzyczeć - Jak możesz tak mówić?! I to po co?! Tylko po to bym ci zaufał?!
K - Tylko?
S - Aż tak bardzo lubisz robić sobie ze mnie jaja?! Wybacz, bo mnie to jakoś nie bawi.
W tym momencie z oczu chłopaka popłynęły łzy, a na twarzy Keia pojawiło się zdziwienie. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw, a tym bardziej takiej reakcji Shiraiego na jego wyznanie. Powoli tracił nadzieję, że cokolwiek uda mu się zdziałać.
K - Ani jedno z słów, które przed chwilą powiedziałem nie były żartem.
S - Tak? A niby czym?
Kei bez zastanowienia chwycił policzek Shiraiego i pocałował go delikatnie, aczkolwiek z całkowitą pewnością. Wiedział, że posuwanie się tak daleko to ryzyko, ale musiał mieć pewność, że chłopak weźmie go na poważnie, poza tym nie mógł się już powstrzymywać. Shirai trząsł się lekko, a na dodatek zdziwienie sprawiło, że jego oczy znacznie się powiększyły. Cała sytuacja nie pozwalała mu nawet myśleć, tylko stał tak bez ruchu, lekko drżąc na ciele, bo to była ostatnia rzecz, jakiej by mógł się spodziewać. W końcu ich usta się rozłączyły. Shirai spuścił głowę i zaczął głęboko oddychać. Dalej był w wielkim szoku, a na dodatek wszystko stawało się coraz bardziej skomplikowane. Po chwili Kei odpowiedział na zadane wcześniej przez Shiraiego pytanie.
K - Po prostu prawdą. Szkoda tylko, że nie stać cię byś chociaż raz mi uwierzył… - chłopak lekko posmutniał i zapadła cisza, Keiichi domyślił się, że raczej nie usłyszy już odpowiedzi na te wyrzuty i koniec końcem postanowił już zakończyć rozmowę - dobra, idę już, jest późno, a wolę nie narażać się Yuki. Cześć.
Mężczyzna odwrócił się i ruszył w stronę domu. Shirai miał ochotę zatrzymać go, ale nie mógł wydusić z siebie nawet słowa. Z jego oczu znów popłynęły łzy, tym razem było ich znacznie więcej niż poprzednio. Czuł się tak, jakby sam dobrowolnie pozbył się jednej z najbliższych mu osób… Czuł to? Z upływem czasu coraz bardziej uświadamiał sobie, że raczej właśnie to zrobił. Chłopak chciał już wrócić do domu, ale nie mógł, miał nogi jak z waty. Po kilku długich minutach usiadł skulony pod drzewem , przestał już powstrzymywać łzy, więc płynęły one swobodnie. Pierwszy raz Shirai chciał by ktoś przyszedł i go pocieszył. Żeby ktoś go przytulił i powiedział, że wszystko będzie dobrze… Lecz wiedział, że nikt się nie zjawi. Miał rację, nie zjawił się. Po 20 minutach jakoś wstał i poszedł do domu. Tej nocy ciężko mu było zasnąć, choć wyjątkowo tego pragnął, by chociaż na chwilę uwolnić się od problemów.
*
Gdy tylko Kei zamknął drzwi ujrzał wściekłą Yuki.
Y - Gdzie żeś ty znowu polazł?!
K - Próbowałem przemówić naszemu kochanemu Shiraiemu do rozsądku.
Y - I co? - dziewczynka była wyraźnie zaciekawiona wynikami owej rozmowy, chociaż po minie swojego brata mogła wywnioskować odpowiedź.
K - Jak grochem o ścianę…no cóż…wróciłem już, więc możesz iść spać.
Y - A może gdybyś mu powiedział co do niego…
K - Próbowałem.
Y - I co?
K - Wziął to za żart...wiesz, coraz bardziej zaczynam wierzyć w to, że to bez sensu.
Y - Nie mów tak! Wiesz dobrze co Aiko może…
K - Wiem. Ale chyba faktycznie musi sam się o tym przekonać. Teraz chyba czas zająć się sobą…
Y - Hm?
K - Widzisz…z tego co zrozumiałem, jej nie chodzi nawet o Shiraiego, tylko o mnie, ciekaw jestem do czego się posunie…
Y - Czyli mam rozumieć, że wkrótce mogę stracić brata?
K - No co ty, przecież będę się bronić.
Y - I tak ma być!
Atmosfera stała się lżejsza i wkrótce rodzeństwo poszło spać. To była dla wszystkich ciężka noc.
No to jeszcze do vivy...wybacz, że tak bardzo zmieniłam tamtą scenę i dzięki za edycję, bo się naprawdę przydała c:
A teraz do wszystkich:
KOMENTARZE PISZCIE!!!!
Dziękuję c:
sobota, 15 lutego 2014
Don't kill me- Rozdział 7- Sen o wszystkim
Rozdział 7- Sen o wszystkim
Oliwier ostatnio nieźle pokłócił się z Damianem, chciał to wszytko ostatecznie zakończyć. W czasie tej kłótni pogodził się z Natalią. Choć widział, że matka nie zamierzała się poddać w wytępieniu z niego homoseksualizmu, ogólnie zapanował między nimi spokój. Bardzo go to cieszyło. Jednak nie to teraz chodziło mu teraz po głowie. Siedział teraz w swoim starym pokoju, zastanawiając się czy zaraz nie strzeli sobie w łeb. Był takim strasznym idiotą, jak mógł tak ostatnim razem potraktować Konrada? Chłopak przyszedł go przeprosić, mimo że nie miał za co, a on zakończył to w taki głupi sposób. Tym razem wyglądało to na definitywny koniec. Nie potrafił, ale musiał się z tym pogodzić. Wszystko mogło być jak zawsze, ale nie. On musiał się na niego wydrzeć o nic, i zerwać, nie wysłuchując ani słowa. Nie wiedział co sobie wtedy myślał. Chciał jeszcze jeden ostatni raz prosić o to, żeby chłopak mu wybaczył. Musiał to zrobić, ten jedyny, ostatni raz. Poszedł pod prysznic. Po umyciu się, stanął przed lustrem. Spoglądał na niego chłopak, był smutny. Zielone oczka przyglądały się również jemu. Jak Konrad bardzo kochał tego chłopca? Wysuszył mogę włosy suszarką, a te od razu się skręciły. Ile ten chłopiec dla niego znaczył? Postanowił ich nie prostować. Czy za nim tęsknił? Założył ubrania, które wcześniej przygotował. Co zrobi kiedy chłopak, pojawi się pod jego drzwiami? Wyszedł z domu, i nim się zorientował stał już przed drzwiami mieszkania nr. 5. Przeżył Deja vu, ostatnio jak tu był też się tak niesamowicie stresował, i zastanawiał czy na pewno powinien się tu znaleźć. Zapukał. Drzwi otworzyła mu Marta.
- Oh cześć Oliwier. Dawno się nie widzieliśmy. Konrada nie ma.
- A mógłbym na niego zaczekać.- gdyby teraz musiał wracać do domu, nie zdecydowałby się tu wrócić drugi raz.
- Jasne, tylko on może wrócić naprawdę bardzo późno.- ostrzegła go, i wpuściła do środka.- Wejdź do jego pokoju, i włącz sobie komputer, zrobię ci herbaty. Na pewno nie wolisz przyjść jutro?
- Nie, naprawdę wolałbym poczekać tutaj.
Oliwier wszedł do pokoju, i po prostu usiadł na łóżku, jak zwykle. Długo go tu nie był. Miał wrażenie, że wszystko tutaj emanowało wręcz Konradem. Kwiatki w doniczkach, biurko, ściany, meble, zielony koc, którym jak zwykle się przykrył, miało jego zapach. Bezwonne wspomnienie, które się do niego przedzierało.Do pokoju weszła Mart z jego herbatą.
- Proszę.- Już miała wyjść, ale zatrzymałam się w drzwiach, i wróciła, by usiąść na łóżku koło niego.- Powiedz. Pokłóciliście i to nieźle, mam rację?
- Tak, przyszedłem go przeprosić.
- Oliwier wiesz, że cię wręcz ubóstwiam, nie za to, że jesteś chłopakiem mojego syna. Za to, jaki jesteś.- zaczęła.- Chciałabym, żebyście się pogodzili, ale tutaj decyduje Konrad. Widziałam, jak po tym jak wyszedłeś, chodził jak zbity pies. Nie pytam się o co wam poszło, to nie moja sprawa. Potem Konrad poznał jakiegoś chłopca, nie wiem czy się spotykają, czy są po prostu przyjaciółmi. Jednak wolałabym cię o tym uprzedzić.
- Rozumiem, dzięki.- powiedział, po czym kobieta wyszła.
Zastanawiał się kim był ten chłopak, i czy naprawdę są razem. To było niewykluczone. Wypił herbatę, którą dostał, i odłożył kubek na miejsce. Zaczynało mu się powoli nudzić, zamknął oczy i zaczął sobie wyobrażać Konrada i tego chłopaka.
***
Konrad właśnie wracał ze spotkania z Bastianem. Było już naprawdę późno. Relacje między nim, a brunet cofnęły się do stanu początkowego. Trochę go to cieszyło, stwierdził, że nie ma ochoty się w nic pakować. Myślał, że dał sobie spokój, ale jeszcze trochę żył Oliwierem. Może gdyby spróbował z Bastianem za tydzień, dwa, wszystko byłoby o wiele lepsze. Na ten moment postanowił sobie odpuścić. Stał już przed drzwiami mieszkania, drzwi otworzyła mu mama. Miał szczęście, że jeszcze nie spała, inaczej nie miałby jak wejść do domu, zapomniał kluczy. Mart nie wyglądała na śpiącą, uśmiechała się do niego szeroko. Konrad znał ten uśmiech, zawsze oznaczało to, że kobieta ma dla niego niezwykła niespodziankę. Te "niezwykłe niespodzianki" zawsze były czymś okropnym, to był bardzo złowieszczy uśmiech.
- Cześć.- powiedziała, chłopak zaczął zdejmować buty. Jego mama milczała, co zdziwiło bruneta. Nic? Po prostu się uśmiechała? Jednak gdy szedł w stronę pokoju, zaczęła- Wiesz, masz gościa. Tylko chyba zasnął, od południa na ciebie czeka.
Konrad wszedł do pokoju, zastanawiając się, co znowu go czekało. Na jego łóżku siedziała, owinięta zielonym kocem, mała postać. Nie mógł uwierzyć w to co widział. Podszedł bliżej żeby przyjrzeć się twarz. U niego w pokoju, spał słodko, w kuckach Oliwier. Małe loczki opadały mu na policzki. Miał lekko rozchylone usta, oddychał nimi. Delikatnie się uśmiechał. Konrad postanowił go nie budzić, widocznie śniło mu się coś miłego. Zasiadł przed komputerem, czekała go bezsenna noc. Chciał być na nogach kiedy chłopak się obudzi.
***
Był środek lata. Oliwer jechał spotkać się z Konradem. Chciał go koniecznie zobaczyć. Damian tak okrutnie go potraktował, jak mógł go tak zostawić bez powodu. Czuł jak łzy same napływają mu do oczu. Nie mógł teraz płakać, był w autobusie pełnym ludzi. Chodził już do pierwszej liceum, jakby to wyglądało. Na przystanku wyszedł z autobusu. Chciał jak najszybciej dostać się do mieszkania przyjaciela. Drzwi otworzyła mu jego mama, chłopak siedział w swoim pokoju. Od razu gdy zobaczył blondyna, widział, że coś się stało. Chłopakowi puściły nerwy, po policzkach zaczęły spływać słone krople. Przyszedł tu, a nawet nie wiedział jak miał zacząć. Konrad nic przecież o tym nie wiedział. O tym, że Oliwier wolał chłopców, że miał chłopaka od gimnazjum, nic. Nigdy mu o tym nie mówił, bał się, jak ten zareaguje. Chciał się dalej z nim przyjaźnić, a to mogłoby go przestraszyć. Bardzo tego nie chciał. Jednak teraz potrzebował, żeby ten go pocieszył, żeby powiedział, że wszystko będzie dobrze. Brunet podszedł i pochylił się nad nim.
- Oliwer co się stało? No już, nie płacz. Powiedz mi.
- Ja nie wiem od czego zacząć.- załkał, był rozdarty czy powinien mu powiedzieć.- To trudne, nie chce żebyś przez to przestał mnie lubić.
- Nie przestanę, zacznij od początku.- pogłaskał go po głowie.- Przecież po to tutaj przyszedłeś. No Oliwier... - zachęcał go, żeby chłopak mu się wyżalił.- Może zacznijmy od tego, czemu teraz płaczesz.
- Rzucił mnie chłopak.- Bał się tego co powiedział, serce zaczęło mu kołatać jeszcze mocniej. Konrad wyglądał na zszokowanego, zamurowało go kompletnie. Nie wiedział co ma powiedzieć. Nigdy by się nie spodziewał, że Oliwier mógłby być gejem. Popatrzył na niego, na pewno nie żartował. Był załamany, cały czerwony, i mokry od łez. W dodatku teraz wyglądał jakby dodatkowo się przestraszył. Przytulił go do siebie po przyjacielsku. Przecież nie chciał zacząć traktować inaczej, tylko dlatego, że wolał chłopców. Chłopak wbił się w niego mocno, teraz wydawał się dużo spokojniejszy. Po jakimś czasie podniósł głowę znad jego koszulki, i popatrzył na niego lekko zaczerwienionymi zielonymi oczkami. Blondyn cieszył się, że Konrad nie zaczął go nienawidzić.
- I jak, lepiej?- zapytał z uśmiechem na ustach, na co Oliwier tylko pokiwał głową.- Ale chyba chcesz mi opowiedzieć dłuższą historię.
- Tak, przepraszam.
- Jak mogłeś w ogóle pomyśleć, że taka błahostka coś zmieni?- brunet zachował się tak niesamowicie dojrzale. Oliwier nawet zaczął się cieszyć, że przyszedł właśnie do niego.
Siadali sobie na łóżku, Konrad przyniósł im coś do picia, i czekał aż chłopak zacznie opowiadać. Nie wiedział od czego zacząć, jak powinien to powiedzieć, co powinien?
- Kim był ten chłopak?- pomógł mu zacząć.
- Damian, z naszej starej klasy. Ten wysoki, brązowe włosy.
- I jak długo byliście ze sobą?
- Od samego początku gimnazjum.- znów myślał, że się popłacze.- To się chyba zaczęło przed wf. Powiedział, żebym mu się tak bardzo nie przyglądał, jak się przebiera, bo może się we mnie zakochać. Potem zaczepił mnie po lekcjach, i zaproponował wspólny powrót. Spytał się mnie czy wolę chłopców, a ja jeszcze wtedy nie byłem pewien. Nie wiedziałem co powiedzieć. On był wtedy dla mnie taki miły, zaczął mówić jaki jestem piękny, i żebym się niczym już nie przejmował.
- Przykro mi, Oliwier.- objął chłopaka ramieniem.- Może wpadniesz do mnie na weekend, odreagujesz trochę, co ty na to?
- Musiałbym się spytać mamy.
- Jasne.- odparł brunet.
***
Oliwer nie mógł się doczekać nocowania u Konrada. Bardzo lubił do niego przychodzić. Jednak teraz był trochę inaczej. Był cały podekscytowany, miał motylki w brzuchy, myślał tylko o tym spotkaniu. Chyba zakochał się w brunecie po uszy. Jak tylko myślał o nim, serce zaczynało mu od razu bić szybciej. Śnił mu się przez ostatnie kilka dni w nocy. Po prostu nie mógł przestać o nim myśleć. Był taki szczęśliwy! Jednak Konrad nie mógł się dowiedzieć o tym, co czuł w środku. Jeszcze nie teraz. Na razie Oliwier musiał się cieszyć swoją miłością po ciuchu. Zastanawiał się jakie ciuchy powinien wziąć. Chciał żeby było to coś, w czym miał szansę choć troszkę się podobać Konradowi. Ekscytacja rzucała nim na wszystkie strony, musiał koniecznie się uspokoić. Zastanawiał się co będą robić, a uśmiech sam pchał mu się na usta. Wyciągnął kilka rzeczy, w których jego zdaniem najlepiej się prezentował, i wrzucił do plecaka. Na dworze panowała piękna pogoda. Było jeszcze wcześnie, słońce dopiero zaczynało ogrzewać świat, ptaki śpiewały, ludzie dopiero wychodzili na ulice, wstawali. Czuł jak świat się dzisiaj do niego uśmiechał. Oliwier postanowił się przejść, miał jeszcze dużo czasu. Półgodziny później był już na miejscu. Dochodziła ósma rano. Zadzwonił dzwonkiem. Drzwi otworzył mu zaspany Konrad, pocierając leniwie oczy. Oliwier zrobił się cały czerwony, chłopak miał na sobie jedynie bokserki. Wpuścił go do środka. Chłopak obserwował półnagie ciało bruneta. Było ono takie śliczne, miał ochotę je dotykać, oglądać do końca życia.
- Poczekaj, pójdę się ubrać.- powiedział Konrad, i wyszedł z pokoju.
Oliwier był cały podniecony, ten widok, do tego jeszcze zaczął sobie wyobrażać jak przyjaciel się przebierał. Zrobiło mu się duszno, był cały czerwony, jego spodnie stały się ciasne. Jak on w ogóle mógł o czymś takim myśleć? Widział oczami wyobraźni nagie ciało Konrada. Jego dobrze zbudowany tors, długie ręce, nogi, nagie pośladki, i jeszcze... Mógł spalić się ze wstydu, ale i tak już cały płonął. Usadowił się na łóżku, i przykrył kocem, musiał ukryć swój problem. Chciał, się już z tąd zmyć, nie chciał, żeby Konrad tu teraz wszedł. Chłopak jednak jak na przekór właśnie wkroczył do pokoju. Najwyraźniej brał wcześniej jeszcze prysznic, bo jego włosy były całe wilgotne.
- Co ci się stało z twarzą.- Zaśmiał się Konrad widząc jego minę, i jaki był czerwony.
- Lubię twoja twarz.- Blondyn wystrzelił ze zdenerwowania. Jeszcze chwile zastanawiał się co właśnie przed chwilą powiedział. Był takim idiotą! Jakim cudem udało mu się wykrztusić coś tak głupiego? Chciał się zapaść pod ziemię, jakoś cofnąć czas. Brunet patrzył się na niego zdumiony, Oliwier robił mu dużo niespodzianek. Myślał, że ostatnio, był zmieszany, ale teraz owo uczucie sięgnęło zenitu. Popatrzył na blondyna czerwonego po same uszy, nawet jego szyja się zaróżowiła. Nie wiedział co miał o tym sądzić, ale przez chwile sam się zaczerwienił. Chłopak wydał mu się taki niesamowicie uroczy, kochany, taki bardzo bezradny.- Znaczy, ja nie to... Nie miałem tego na myśli...
- Oliwier, ja ci się podobam?- zapytał wprost.- Lubisz mnie, mam rację?- chłopak nie odpowiedział, tylko schował głowę w kolanach. Jeszcze rano mówił sobie, że zachowa to w tajemnicy, a teraz wypalił to w taki głupi sposób.- Hej, Oliwier, popatrz na mnie.
- Przepraszam.- wymruczał blondyn pod nosem. Konrad w tym momencie został już całkowicie rozbrojony. Oliwier wyglądał jak mały kotek, z puszystym futerkiem, patrzący na niego błagalnie dużymi zielonymi oczami. Przytulił go mocno, i pocałował w blond loczki. Nie mógł się powstrzymać, w przypływie tego wszystkiego. Miał ochotę wygłaskać, i wyściskać go na śmierć. Był taki malutki, po prostu rozbrajający. Brakłoby mu przymiotników, gdyby próbował go opisać.
- Nie przepraszaj. Myślę, że też lubię twoją twarz, i nie tylko.- pocałował go w usta, to wszystko było takie niewinne. Zaczął go delikatnie dotykać. Przesuwał palcem po jego ustach, policzkach, gładził włosy. Chłopak był wyraźnie zdezorientowany więc po prostu siedział, dając brunetowi się badać. Jego ręce powoli schodziły po szyi, obojczykach. Wróciły na ramiona, i zatrzymały się na klatce piersiowej. Przyssał usta do jego ust, a dłonie szukały drogi, by dostać się pod koszulkę. Zaczął ją zdejmować. Oliwier nieśmiało przybliżył się, i również pozwolił rękom jeździć po ciele bruneta. Konrad zdjął swój t-shirt. Przechylił chłopaka, tak by leżał na plecach, a jego ręce, przerzucił na swój kark. Swoje uta powoli przesuwał, zatrzymał się na torsie, gdzie zaczął zostawiać malinki. Było to zabawne, podobały mu się czerwone znaki na bladej skórze. Teraz chłopak należał oficjalnie do niego. Znów wrócił do ust. Jego ręce niesfornie próbowały rozpiąć spodnie chłopaka. Gdy blondyn został w samych bokserkach, zaczął zsuwać swoje. Oderwał się na chwile od jego ust, żeby móc popatrzeć. Oliwier był tak niesamowicie piękny, miał takie delikatne, słodkie ciało, śliczną twarz. Przykleił się mu do szyi, ich ciała były teraz bardzo blisko siebie. Chłopak podniósł biodra, a on powoli zaczął od tyłu ściągnąć jego bokserki.
- Matko! Konrada, przepraszam!- Usłyszeli za sobą krzyk. Od razu się od siebie odkleili, bokserki leżał koło nich na łóżku. Całe podniecenie opadło. W drzwiach pokoju stała Marta, mama Konrada. Musiała wrócić niedawno. Oliwier rzucił się w poszukiwaniu zielonego koca, który wyrzucili gdzieś za łóżko, i się nim zasłonił.- Już wychodzę, przepraszam!
Chłopcy popatrzyli po sobie, wszystko zrobiło się takie niesamowicie krępujące. Konrad podał chłopakowi jego ciuchy, sam również zaczął się ubierać. Chcieli wszystko jakoś wytłumaczyć Marcie, choć Oliwier zdecydowanie wolałby uciec stąd jak najszybciej. Przed wyjściem z pokoju, brunet zatrzymał go, i dał mu buziaka w usta, żeby poczuł się trochę pewniej. Marta siedziała w kuchni, popalała papierosa. Ręce trzęsły jej się, po tym co zobaczyła.
- Oh, chcecie herbaty?- Zgasiła fajkę w popielniczce.
- Mamo...- powiedział Konrad.
- Okej, okej.- gestykulowała zdenerwowana.- Troszkę mnie zaskoczyliście. W sumie, mogłam się domyśleć.- zamyśliła się na chwile.- Spędzaliście ze sobą tyle czasu. No, ale do głowy mi to nie przyszło! Jeszcze zastałam was w takiej sytuacji.
- Przepraszamy...
- Tu już nie chodzi o nic, Konrad jesteś moim synem, a ciebie Oliwier wiesz, że bardzo lubię.- kontynuowała.- Nie mam nic przeciwko temu... Po prostu, zaskoczyliście mnie. Długo to przede mną ukrywaliście?
- W sumie to dzisiaj jakoś tak...
- O jesteś.- wreszcie się do nich uśmiechnęła.- Czyli zepsułam wam sam początek? Jestem okropna, dobra zmykajcie, zanim zepsuję coś jeszcze.
Wrócili do pokoju.
- Chyba właśnie dostaliśmy błogosławieństwo.- Zaśmiał się Konrad, po czym przytulił Oliwiera do siebie.- Widzisz, że od razu jest lepiej, jak mi mówisz co cię gryzie?
Oliwier ostatnio nieźle pokłócił się z Damianem, chciał to wszytko ostatecznie zakończyć. W czasie tej kłótni pogodził się z Natalią. Choć widział, że matka nie zamierzała się poddać w wytępieniu z niego homoseksualizmu, ogólnie zapanował między nimi spokój. Bardzo go to cieszyło. Jednak nie to teraz chodziło mu teraz po głowie. Siedział teraz w swoim starym pokoju, zastanawiając się czy zaraz nie strzeli sobie w łeb. Był takim strasznym idiotą, jak mógł tak ostatnim razem potraktować Konrada? Chłopak przyszedł go przeprosić, mimo że nie miał za co, a on zakończył to w taki głupi sposób. Tym razem wyglądało to na definitywny koniec. Nie potrafił, ale musiał się z tym pogodzić. Wszystko mogło być jak zawsze, ale nie. On musiał się na niego wydrzeć o nic, i zerwać, nie wysłuchując ani słowa. Nie wiedział co sobie wtedy myślał. Chciał jeszcze jeden ostatni raz prosić o to, żeby chłopak mu wybaczył. Musiał to zrobić, ten jedyny, ostatni raz. Poszedł pod prysznic. Po umyciu się, stanął przed lustrem. Spoglądał na niego chłopak, był smutny. Zielone oczka przyglądały się również jemu. Jak Konrad bardzo kochał tego chłopca? Wysuszył mogę włosy suszarką, a te od razu się skręciły. Ile ten chłopiec dla niego znaczył? Postanowił ich nie prostować. Czy za nim tęsknił? Założył ubrania, które wcześniej przygotował. Co zrobi kiedy chłopak, pojawi się pod jego drzwiami? Wyszedł z domu, i nim się zorientował stał już przed drzwiami mieszkania nr. 5. Przeżył Deja vu, ostatnio jak tu był też się tak niesamowicie stresował, i zastanawiał czy na pewno powinien się tu znaleźć. Zapukał. Drzwi otworzyła mu Marta.
- Oh cześć Oliwier. Dawno się nie widzieliśmy. Konrada nie ma.
- A mógłbym na niego zaczekać.- gdyby teraz musiał wracać do domu, nie zdecydowałby się tu wrócić drugi raz.
- Jasne, tylko on może wrócić naprawdę bardzo późno.- ostrzegła go, i wpuściła do środka.- Wejdź do jego pokoju, i włącz sobie komputer, zrobię ci herbaty. Na pewno nie wolisz przyjść jutro?
- Nie, naprawdę wolałbym poczekać tutaj.
Oliwier wszedł do pokoju, i po prostu usiadł na łóżku, jak zwykle. Długo go tu nie był. Miał wrażenie, że wszystko tutaj emanowało wręcz Konradem. Kwiatki w doniczkach, biurko, ściany, meble, zielony koc, którym jak zwykle się przykrył, miało jego zapach. Bezwonne wspomnienie, które się do niego przedzierało.Do pokoju weszła Mart z jego herbatą.
- Proszę.- Już miała wyjść, ale zatrzymałam się w drzwiach, i wróciła, by usiąść na łóżku koło niego.- Powiedz. Pokłóciliście i to nieźle, mam rację?
- Tak, przyszedłem go przeprosić.
- Oliwier wiesz, że cię wręcz ubóstwiam, nie za to, że jesteś chłopakiem mojego syna. Za to, jaki jesteś.- zaczęła.- Chciałabym, żebyście się pogodzili, ale tutaj decyduje Konrad. Widziałam, jak po tym jak wyszedłeś, chodził jak zbity pies. Nie pytam się o co wam poszło, to nie moja sprawa. Potem Konrad poznał jakiegoś chłopca, nie wiem czy się spotykają, czy są po prostu przyjaciółmi. Jednak wolałabym cię o tym uprzedzić.
- Rozumiem, dzięki.- powiedział, po czym kobieta wyszła.
Zastanawiał się kim był ten chłopak, i czy naprawdę są razem. To było niewykluczone. Wypił herbatę, którą dostał, i odłożył kubek na miejsce. Zaczynało mu się powoli nudzić, zamknął oczy i zaczął sobie wyobrażać Konrada i tego chłopaka.
***
Konrad właśnie wracał ze spotkania z Bastianem. Było już naprawdę późno. Relacje między nim, a brunet cofnęły się do stanu początkowego. Trochę go to cieszyło, stwierdził, że nie ma ochoty się w nic pakować. Myślał, że dał sobie spokój, ale jeszcze trochę żył Oliwierem. Może gdyby spróbował z Bastianem za tydzień, dwa, wszystko byłoby o wiele lepsze. Na ten moment postanowił sobie odpuścić. Stał już przed drzwiami mieszkania, drzwi otworzyła mu mama. Miał szczęście, że jeszcze nie spała, inaczej nie miałby jak wejść do domu, zapomniał kluczy. Mart nie wyglądała na śpiącą, uśmiechała się do niego szeroko. Konrad znał ten uśmiech, zawsze oznaczało to, że kobieta ma dla niego niezwykła niespodziankę. Te "niezwykłe niespodzianki" zawsze były czymś okropnym, to był bardzo złowieszczy uśmiech.
- Cześć.- powiedziała, chłopak zaczął zdejmować buty. Jego mama milczała, co zdziwiło bruneta. Nic? Po prostu się uśmiechała? Jednak gdy szedł w stronę pokoju, zaczęła- Wiesz, masz gościa. Tylko chyba zasnął, od południa na ciebie czeka.
Konrad wszedł do pokoju, zastanawiając się, co znowu go czekało. Na jego łóżku siedziała, owinięta zielonym kocem, mała postać. Nie mógł uwierzyć w to co widział. Podszedł bliżej żeby przyjrzeć się twarz. U niego w pokoju, spał słodko, w kuckach Oliwier. Małe loczki opadały mu na policzki. Miał lekko rozchylone usta, oddychał nimi. Delikatnie się uśmiechał. Konrad postanowił go nie budzić, widocznie śniło mu się coś miłego. Zasiadł przed komputerem, czekała go bezsenna noc. Chciał być na nogach kiedy chłopak się obudzi.
***
Był środek lata. Oliwer jechał spotkać się z Konradem. Chciał go koniecznie zobaczyć. Damian tak okrutnie go potraktował, jak mógł go tak zostawić bez powodu. Czuł jak łzy same napływają mu do oczu. Nie mógł teraz płakać, był w autobusie pełnym ludzi. Chodził już do pierwszej liceum, jakby to wyglądało. Na przystanku wyszedł z autobusu. Chciał jak najszybciej dostać się do mieszkania przyjaciela. Drzwi otworzyła mu jego mama, chłopak siedział w swoim pokoju. Od razu gdy zobaczył blondyna, widział, że coś się stało. Chłopakowi puściły nerwy, po policzkach zaczęły spływać słone krople. Przyszedł tu, a nawet nie wiedział jak miał zacząć. Konrad nic przecież o tym nie wiedział. O tym, że Oliwier wolał chłopców, że miał chłopaka od gimnazjum, nic. Nigdy mu o tym nie mówił, bał się, jak ten zareaguje. Chciał się dalej z nim przyjaźnić, a to mogłoby go przestraszyć. Bardzo tego nie chciał. Jednak teraz potrzebował, żeby ten go pocieszył, żeby powiedział, że wszystko będzie dobrze. Brunet podszedł i pochylił się nad nim.
- Oliwer co się stało? No już, nie płacz. Powiedz mi.
- Ja nie wiem od czego zacząć.- załkał, był rozdarty czy powinien mu powiedzieć.- To trudne, nie chce żebyś przez to przestał mnie lubić.
- Nie przestanę, zacznij od początku.- pogłaskał go po głowie.- Przecież po to tutaj przyszedłeś. No Oliwier... - zachęcał go, żeby chłopak mu się wyżalił.- Może zacznijmy od tego, czemu teraz płaczesz.
- Rzucił mnie chłopak.- Bał się tego co powiedział, serce zaczęło mu kołatać jeszcze mocniej. Konrad wyglądał na zszokowanego, zamurowało go kompletnie. Nie wiedział co ma powiedzieć. Nigdy by się nie spodziewał, że Oliwier mógłby być gejem. Popatrzył na niego, na pewno nie żartował. Był załamany, cały czerwony, i mokry od łez. W dodatku teraz wyglądał jakby dodatkowo się przestraszył. Przytulił go do siebie po przyjacielsku. Przecież nie chciał zacząć traktować inaczej, tylko dlatego, że wolał chłopców. Chłopak wbił się w niego mocno, teraz wydawał się dużo spokojniejszy. Po jakimś czasie podniósł głowę znad jego koszulki, i popatrzył na niego lekko zaczerwienionymi zielonymi oczkami. Blondyn cieszył się, że Konrad nie zaczął go nienawidzić.
- I jak, lepiej?- zapytał z uśmiechem na ustach, na co Oliwier tylko pokiwał głową.- Ale chyba chcesz mi opowiedzieć dłuższą historię.
- Tak, przepraszam.
- Jak mogłeś w ogóle pomyśleć, że taka błahostka coś zmieni?- brunet zachował się tak niesamowicie dojrzale. Oliwier nawet zaczął się cieszyć, że przyszedł właśnie do niego.
Siadali sobie na łóżku, Konrad przyniósł im coś do picia, i czekał aż chłopak zacznie opowiadać. Nie wiedział od czego zacząć, jak powinien to powiedzieć, co powinien?
- Kim był ten chłopak?- pomógł mu zacząć.
- Damian, z naszej starej klasy. Ten wysoki, brązowe włosy.
- I jak długo byliście ze sobą?
- Od samego początku gimnazjum.- znów myślał, że się popłacze.- To się chyba zaczęło przed wf. Powiedział, żebym mu się tak bardzo nie przyglądał, jak się przebiera, bo może się we mnie zakochać. Potem zaczepił mnie po lekcjach, i zaproponował wspólny powrót. Spytał się mnie czy wolę chłopców, a ja jeszcze wtedy nie byłem pewien. Nie wiedziałem co powiedzieć. On był wtedy dla mnie taki miły, zaczął mówić jaki jestem piękny, i żebym się niczym już nie przejmował.
- Przykro mi, Oliwier.- objął chłopaka ramieniem.- Może wpadniesz do mnie na weekend, odreagujesz trochę, co ty na to?
- Musiałbym się spytać mamy.
- Jasne.- odparł brunet.
***
Oliwer nie mógł się doczekać nocowania u Konrada. Bardzo lubił do niego przychodzić. Jednak teraz był trochę inaczej. Był cały podekscytowany, miał motylki w brzuchy, myślał tylko o tym spotkaniu. Chyba zakochał się w brunecie po uszy. Jak tylko myślał o nim, serce zaczynało mu od razu bić szybciej. Śnił mu się przez ostatnie kilka dni w nocy. Po prostu nie mógł przestać o nim myśleć. Był taki szczęśliwy! Jednak Konrad nie mógł się dowiedzieć o tym, co czuł w środku. Jeszcze nie teraz. Na razie Oliwier musiał się cieszyć swoją miłością po ciuchu. Zastanawiał się jakie ciuchy powinien wziąć. Chciał żeby było to coś, w czym miał szansę choć troszkę się podobać Konradowi. Ekscytacja rzucała nim na wszystkie strony, musiał koniecznie się uspokoić. Zastanawiał się co będą robić, a uśmiech sam pchał mu się na usta. Wyciągnął kilka rzeczy, w których jego zdaniem najlepiej się prezentował, i wrzucił do plecaka. Na dworze panowała piękna pogoda. Było jeszcze wcześnie, słońce dopiero zaczynało ogrzewać świat, ptaki śpiewały, ludzie dopiero wychodzili na ulice, wstawali. Czuł jak świat się dzisiaj do niego uśmiechał. Oliwier postanowił się przejść, miał jeszcze dużo czasu. Półgodziny później był już na miejscu. Dochodziła ósma rano. Zadzwonił dzwonkiem. Drzwi otworzył mu zaspany Konrad, pocierając leniwie oczy. Oliwier zrobił się cały czerwony, chłopak miał na sobie jedynie bokserki. Wpuścił go do środka. Chłopak obserwował półnagie ciało bruneta. Było ono takie śliczne, miał ochotę je dotykać, oglądać do końca życia.
- Poczekaj, pójdę się ubrać.- powiedział Konrad, i wyszedł z pokoju.
Oliwier był cały podniecony, ten widok, do tego jeszcze zaczął sobie wyobrażać jak przyjaciel się przebierał. Zrobiło mu się duszno, był cały czerwony, jego spodnie stały się ciasne. Jak on w ogóle mógł o czymś takim myśleć? Widział oczami wyobraźni nagie ciało Konrada. Jego dobrze zbudowany tors, długie ręce, nogi, nagie pośladki, i jeszcze... Mógł spalić się ze wstydu, ale i tak już cały płonął. Usadowił się na łóżku, i przykrył kocem, musiał ukryć swój problem. Chciał, się już z tąd zmyć, nie chciał, żeby Konrad tu teraz wszedł. Chłopak jednak jak na przekór właśnie wkroczył do pokoju. Najwyraźniej brał wcześniej jeszcze prysznic, bo jego włosy były całe wilgotne.
- Co ci się stało z twarzą.- Zaśmiał się Konrad widząc jego minę, i jaki był czerwony.
- Lubię twoja twarz.- Blondyn wystrzelił ze zdenerwowania. Jeszcze chwile zastanawiał się co właśnie przed chwilą powiedział. Był takim idiotą! Jakim cudem udało mu się wykrztusić coś tak głupiego? Chciał się zapaść pod ziemię, jakoś cofnąć czas. Brunet patrzył się na niego zdumiony, Oliwier robił mu dużo niespodzianek. Myślał, że ostatnio, był zmieszany, ale teraz owo uczucie sięgnęło zenitu. Popatrzył na blondyna czerwonego po same uszy, nawet jego szyja się zaróżowiła. Nie wiedział co miał o tym sądzić, ale przez chwile sam się zaczerwienił. Chłopak wydał mu się taki niesamowicie uroczy, kochany, taki bardzo bezradny.- Znaczy, ja nie to... Nie miałem tego na myśli...
- Oliwier, ja ci się podobam?- zapytał wprost.- Lubisz mnie, mam rację?- chłopak nie odpowiedział, tylko schował głowę w kolanach. Jeszcze rano mówił sobie, że zachowa to w tajemnicy, a teraz wypalił to w taki głupi sposób.- Hej, Oliwier, popatrz na mnie.
- Przepraszam.- wymruczał blondyn pod nosem. Konrad w tym momencie został już całkowicie rozbrojony. Oliwier wyglądał jak mały kotek, z puszystym futerkiem, patrzący na niego błagalnie dużymi zielonymi oczami. Przytulił go mocno, i pocałował w blond loczki. Nie mógł się powstrzymać, w przypływie tego wszystkiego. Miał ochotę wygłaskać, i wyściskać go na śmierć. Był taki malutki, po prostu rozbrajający. Brakłoby mu przymiotników, gdyby próbował go opisać.
- Nie przepraszaj. Myślę, że też lubię twoją twarz, i nie tylko.- pocałował go w usta, to wszystko było takie niewinne. Zaczął go delikatnie dotykać. Przesuwał palcem po jego ustach, policzkach, gładził włosy. Chłopak był wyraźnie zdezorientowany więc po prostu siedział, dając brunetowi się badać. Jego ręce powoli schodziły po szyi, obojczykach. Wróciły na ramiona, i zatrzymały się na klatce piersiowej. Przyssał usta do jego ust, a dłonie szukały drogi, by dostać się pod koszulkę. Zaczął ją zdejmować. Oliwier nieśmiało przybliżył się, i również pozwolił rękom jeździć po ciele bruneta. Konrad zdjął swój t-shirt. Przechylił chłopaka, tak by leżał na plecach, a jego ręce, przerzucił na swój kark. Swoje uta powoli przesuwał, zatrzymał się na torsie, gdzie zaczął zostawiać malinki. Było to zabawne, podobały mu się czerwone znaki na bladej skórze. Teraz chłopak należał oficjalnie do niego. Znów wrócił do ust. Jego ręce niesfornie próbowały rozpiąć spodnie chłopaka. Gdy blondyn został w samych bokserkach, zaczął zsuwać swoje. Oderwał się na chwile od jego ust, żeby móc popatrzeć. Oliwier był tak niesamowicie piękny, miał takie delikatne, słodkie ciało, śliczną twarz. Przykleił się mu do szyi, ich ciała były teraz bardzo blisko siebie. Chłopak podniósł biodra, a on powoli zaczął od tyłu ściągnąć jego bokserki.
- Matko! Konrada, przepraszam!- Usłyszeli za sobą krzyk. Od razu się od siebie odkleili, bokserki leżał koło nich na łóżku. Całe podniecenie opadło. W drzwiach pokoju stała Marta, mama Konrada. Musiała wrócić niedawno. Oliwier rzucił się w poszukiwaniu zielonego koca, który wyrzucili gdzieś za łóżko, i się nim zasłonił.- Już wychodzę, przepraszam!
Chłopcy popatrzyli po sobie, wszystko zrobiło się takie niesamowicie krępujące. Konrad podał chłopakowi jego ciuchy, sam również zaczął się ubierać. Chcieli wszystko jakoś wytłumaczyć Marcie, choć Oliwier zdecydowanie wolałby uciec stąd jak najszybciej. Przed wyjściem z pokoju, brunet zatrzymał go, i dał mu buziaka w usta, żeby poczuł się trochę pewniej. Marta siedziała w kuchni, popalała papierosa. Ręce trzęsły jej się, po tym co zobaczyła.
- Oh, chcecie herbaty?- Zgasiła fajkę w popielniczce.
- Mamo...- powiedział Konrad.
- Okej, okej.- gestykulowała zdenerwowana.- Troszkę mnie zaskoczyliście. W sumie, mogłam się domyśleć.- zamyśliła się na chwile.- Spędzaliście ze sobą tyle czasu. No, ale do głowy mi to nie przyszło! Jeszcze zastałam was w takiej sytuacji.
- Przepraszamy...
- Tu już nie chodzi o nic, Konrad jesteś moim synem, a ciebie Oliwier wiesz, że bardzo lubię.- kontynuowała.- Nie mam nic przeciwko temu... Po prostu, zaskoczyliście mnie. Długo to przede mną ukrywaliście?
- W sumie to dzisiaj jakoś tak...
- O jesteś.- wreszcie się do nich uśmiechnęła.- Czyli zepsułam wam sam początek? Jestem okropna, dobra zmykajcie, zanim zepsuję coś jeszcze.
Wrócili do pokoju.
- Chyba właśnie dostaliśmy błogosławieństwo.- Zaśmiał się Konrad, po czym przytulił Oliwiera do siebie.- Widzisz, że od razu jest lepiej, jak mi mówisz co cię gryzie?
piątek, 14 lutego 2014
Don't kill me!- Rozdział 6- Pokój pełen zdjęć
Hej hej, uwierzy mi ktoś jak powiem, że dopiero teraz zorientowałam się, że jest 14 lutego? ( 9 o 9). Super ekstra dzień Świętego Walentego, patrona chorych psychicznie, aż sobie z tek okazji oglądnęłam film "Wyśnione miłości". Mam nadzieję, że wam też mijają tak supcio jak mnie, a teraz zapraszam do czytania. :3
Rozdział 6- Pokój pełen zdjęć
- Hej, daj mi z tobą ostatni raz pogadać.- Konradowi udało się załapać Oliwiera w szatni. Zawsze się strasznie guzdrał, dlatego też wychodził ostatni.- Albo po prostu powiedz mi w twarz, że już nie chcesz ze mną być.
Oliwier nawet na niego nie spojrzał. Stal tylko jak wryty patrząc się w podłogę, z grymasem mówiącym, że wolałby już stąd wyjść. Po chwili jednak ściągnął kurtkę, potem szalik i czapkę, zostawił tylko buty. Dalej nie chciał nawet odwrócić wzrok w stronę Konrada.
- Popatrzysz na mnie?- Powiedział brunet po chwili milczenia.- Oliwier, spójrz na mnie.
- Nie chcę cię oglądać. Słyszeć też nie bardzo.- jego wzrok wciąż skupiał się na startym gumolicie. Konrad zrezygnowany, podszedł do niego. Chwycił delikatne jego głowę, i mimo oporu ze strony właściciela obrócił w swoją stronę. Zielone oczka wciąż uciekały na boki, jednak wciąż go widziały. Blada cera chłopaka zrobiła się lekko różowa.
- Czemu mi to robisz?- zapytał puszczając jego twarzyczkę, która mimo wszystko nie wróciła do swojej starej pozycji. Teraz parzyła na niego, zielone oczka obserwowały go uważnie.
- To chyba ja powinienem zadać to pytanie!- obudziły się w nim nerwy, które próbował do tej chwili opanować.- Nienawidzę cię! Jak możesz mnie dalej prześladować?! Jak po tym wszystkim?! Niczego nie rozumiesz! Ja naprawdę żałowałem, przyznałem się, przeprosiłem, a ty?! Ty wyszedłeś bez słowa, zostawiając mnie samego, potem całkiem gdzieś zniknąłeś!
- KOCHAM CIĘ- Przewał mu cicho Konrad, powiedział to tak, jak gdyby nigdy już nie miał okazji mu tego powiedzieć. Mogło się to okazać bliskie prawdy. Oliwiera na chwile zatkało, jego oczy zapełniły się łzami. Puścił tylko krótkie, i głośne "idiota", przywalając mu z pięści po twarzy, po czym zebrał w pośpiechu rzeczy i wybiegł. Konradowi pociekło dużo krwi, ale nos nie wyglądał na złamany.
***
Natalia coraz bardziej się denerwowała, z powodu nieobecności Oliwiera. Jak tylko go spotka tak mu przyleje, że się gówniarz nie pozbiera. A potem... Potem przytuli go mocno do siebie,
wycałuje, i popłacze w jego ramionach. Nie wiedziała gdzie jest, i co się z nim dzieje. Jedyna osoba jaką podejrzewałaby o waletowanie go był Konrad. Najwidoczniej on też mógł nie wiedzieć gdzie nocuje jej syn. Inaczej nie byłby tu ostatnim razem. Choć minęło trochę czasu, coś mogło się zmienić. Przez serce jej to nie przychodziło. Chciała się zwrócić o pomoc do potwora, które sprawiało, że jej słodki, blond włosy aniołek, był taki. Jednak Konrad, wydawał jej się w porządku. Nie rozumiała i nie lubiła homoseksualistów, nawet nie chciała tego zmienić. Jednak on, dużo jej powiedział, chyba nawet wbrew Oliwierowi. Nie pomyślałaby, że mogli być ze sobą tak długo, przez dwa lata ukrywali to przed nią. Konrad przychodził tu codziennie, pomagał jej przy obowiązkach domowych, zostawał na noc, mimo to nic, a nic nie przykuło jej uwagi. Możliwe, że Oliwier był "taki" jeszcze dłużej, nie przyszło jej do głowy, by zapytać, czy było coś nie tak już wcześniej. Konrad by wiedział, była tego pewna. Jednak nie to się teraz liczyło. Jej syn miał wrócić do domu cały i zdrowy, a do tego potrzeby było jej to "coś". Zdzwoniła do tej wywłoki, zapytała go czy ma zaraz czas, on się zgodził przyjechać. Znów w jej drzwiach pojawiła się wysoka sylwetka bruneta, jednak tym razem została lepiej potraktowana.
- Wiesz nie będę cię oszukiwać, że zaprosiłam cię na herbatkę- zaczęła od razu- Czy Oliwier jest teraz u ciebie?
- Niestety nie. Jakieś jeszcze pytania, mające mnie do końca dobić?
- Tak.- odpowiedziała złośliwie. Jakoś wszystkie oficjalne, miłe relacje między nimi zniknęły.- Więc skoro nie ty, to gdzie?
- Czemu nibym miałbym ci odpowiadać na te pytania.
- Bo jest moim synem.- Konrad popatrzył na jej minę, i przez chwilę zrobiło mu się jej żal.- Chce tylko go tutaj zdrowego i w jednym kawałku. A więc?
- Jest u swojego ex. Czemu po prostu nie zadzwonisz?
- Nie odbiera.- po czym dodała- Chciałabym, żebyś mi podał jego adres, i mogę dać ci spokój.
- Sam chciałbym go mieć.
***
Po wyjściu z domu Oliwiera, Konrad chciał spotkać się z Bastianem. Ostatnio dużo czasu spędzali wspólnie, było on również na bieżąco ze wszystkimi wydarzeniami. Późnym południem dojechał do Krakowa, gdzie z dworca odebrał go brunet. Był ubrany w szarą bluzę z długimi króliczymi uszami. Mimo, że byli już dorośli, chłopak wyglądał w niej niesamowicie dobrze. Takie urocze rzeczy wyglądały na nim rewelacyjnie, a sam Bastian zdawał sobie z tego sprawę. Całą drogę do mieszkania bruneta, chłopak patrzył się na niego tak jakby ten miał się zaraz rozpłakać. Nawet mu to do głowy nie przeszło, ale może rzeczywiście wyglądał tak beznadziejnie? Rodziców chłopaka nie było w domu. Z tego co Konrad wiedział dużo pracowali, często także jeździli za granicę. W samym mieszkaniu, nie było też po nich wiele śladów. Poszli do pokoju bruneta. Konrad pierwszy raz był u niego w mieszkaniu. Rozejrzał się dookoła, pokój był raczej prosty i skromny. Jednak jego białe ściany od razu przykuwały uwagę. Było na niech porozwieszane mnóstwo niesamowitych fotografii. Przedstawiały one jedyne ludzi, kobiety i mężczyzn w różnym wieku, niektóre postacie się powtarzały. Były to głównie akty, jednak nie były w żadnym stopniu obrzydliwe, nie ukazywały też tego co nie było konieczne.
- Podobają ci się te zdjęcia?- zapytał Bastian.
- Są naprawdę ładne, a w szczególności to.- wskazał na fotografie portretową kobiety, miała długie jasne włosy, spięte w koka, błyszczące ciemne oczy, i uśmiechała się.- Jest niesamowite. Czuję się, jakby śmiała się do mnie.
- Serio ci się podoba?- Bastian uśmiechnął się, przypominał teraz całkowicie kobietę z fotografii.- Łał, dzięki.
- Ty je zrobiłeś?- zapytał zdziwiony.
- No, już trochę czasu temu.- powiedział.- Moja mama chciała mieć ładne zdjęcie, a ja chcę się uczyć, więc od razu się zgodziłem.
- Robiłeś wszystkie te zdjęcia?
- Nie.- dopowiedział z uśmiechem.- Większość tak, ale nie wszystkie. Mój ojciec robił część z nich. Te bardziej profesjonalne.- po czym dodał.- Ale nie przyszliśmy tu rozmawiać o jakiś fotografiach, coś się stało nie?
- No gadałem z Oliwierem.
- No to już jakiś postęp, co ci powiedział?
- Na początku nie chciał nawet na mnie spojrzeć.- czyli nic nowego pomyślał Bastian.- Potem powiedział, że mnie nienawidzi, a na sam koniec dostałem z pięści.
- No to nieźle. Mówiłem ci, że szkoda czasu na niego. Jakim cudem straciłeś go tyle z taki dupkiem??
- Po pierwsze on nie jest dupkiem, po drugie nie straciłem czasu- musiał się przez chwile zastanowić nad trzecim punktem.- A po trzecie, cały czas mnie pouczasz, to może opowiesz jak układa się tobie w tej sferze?
- No cóż jest taki jeden niesamowity gość, ale jest zbyt zajęty swoim byłym by w ogóle na mnie spojrzeć.
- Nie żartuj sobie.
- Nie żartuje- powiedział z uśmiechem na ustach.- Ma niesamowity charakter, w dodatku jest bardzo przystojny, po prostu piękny! Aż mnie serce boli, kiedy widzę jak się męczy dla kogoś tak okropnego. Starałem się mu pomóc, ale już nie sądzę by dało się coś zaradzić. Bardzo cię lubię Konrad, wiesz? Więc uśmiechnij się dla mnie, tak ładnie jak do zdjęcia.
Konrad uśmiechnął się, a potem łzy poleciały mu po policzkach. Zrobiło mu się przykro, zwyczajnie przykro. Nie tak jak wcześniej, kiedy było to raczej rozgoryczenie połączone z nadzieją. Coś pękło, cieniutka linia po której spacerowały jego emocje załamała się na chwile. Nie mógł uwierzyć, dopiero teraz do niego dotarło. Pomyślał o Oliwierze, znowu się dobijał. Wszystko prysnęło jak bańka mydlana, która już nie wróci. A teraz? Nawet się do siebie nie odezwą. Coś ważnego wypadło z jego serca, pozostawiając żałosną lukę, która płakała. Bastian, usiadł koło niego na łóżku, i objął go rękoma. Chciał, żeby ten mógł mu się wypłakać. Zazwyczaj to Konrad był takim ramieniem na łzy, a teraz sam go potrzebował. Uspokoił się całkowicie, po czym odsunął od siebie Bastiana. Poczuł się żałośnie, jednak uśmiechnął się.
- Przepraszam. To teraz to trochę moja wina.- zaczął brunet.- Nie powinienem był tak o nim mówić. Naprawdę przepraszam.
- Oj daj już spokój.- powiedział Konrad, wycierając wilgotne policzki.- Wyznajesz mi miłość, a potem mówisz o moim byłym.
- Ale popatrz jakie to było skuteczne, od razu rzuciłeś mi się w ramiona!- krzyknął Bastian, po czym obaj się zaśmiali.- Jestem tak zajebisty, że nawet zostaniesz u mnie na noc! Zobaczysz!
***
Ostatecznie po długich namowach i błaganiach, Konrad zgodził się zostać. Bastiana bardzo to cieszyło. Spędzanie czasu z brunetem dawało mu tyle radości! Czuł się niesamowicie, był po uszy w nim zakochany! Na samą myśl, że chłopak u niego zostanie miał motylki w brzuchu, robił się czerwony na policzkach. Chciał sprawić, że zapomni on o swoim byłym chłopaku, i zacznie myśleć tylko o nim. W taki sam sposób w jaki myślał, mówił o Oliwerze. Konrad był taki czuły, miły, opiekuńczy. Samo myślenie o nim sprawiało, że było mu cieplej. W dodatku uważał, że brunet jest naprawdę piękny. Mógł go oglądać i oglądać. Musiał mieć jego zdjęcie, bardzo tego chciał. Najlepiej jakiś piękny akt. Jednak Konrad się nie zgodzi, na pewno. Przynajmniej nie teraz. Musieli się zdecydowanie lepiej poznać. Bastian chciał wiedzieć o nim jeszcze więcej niż teraz wie. Chciał także, choć może nie powinien, poznać osobę, dla której Konrad się tak starał. Musiał być to ktoś niezwykły, choć jego mniemaniem był beznadziejny. Coś jednak musiało w nim być. Może był naprawdę piękny? Bastian podał Konradowi swoją za dużą o kilka rozmiarów koszulkę, którą kupił kiedyś na koncercie. Powinna być na niego, dobra, jego inne rzeczy byłyby zdecydowanie za małe. Sam poszedł sobie wybrać jakąś pidżamie. Możliwe, że Marika powiedziałaby mu coś więcej na temat tego chłopaka. Może miała na komórce jakieś ich wspólne stare zdjęcia. Komórka tej dziewczyny miała praktycznie wszystko, poza tym Konrad wcześniej to jej wszystko mówił, więc warto spróbować. Tylko martwił się, że jak brunet się dowie to byłby na niego zły. Wrócił już przebrany do pokoju, gdzie czekał Konrad. Znów coś musiało być nie tak, bo chłopak siedział na łóżku z niewyraźną miną, wpatrzony w komórkę. Czyżby znów coś z Oliwierem?
- Coś się stało?- Bastain usiadł koło niego.
- On chyba będzie mnie prześladować do końca życia.- powiedział.- Jego matka wysłała mi sms: "Oliwier jest w domu, i wygląda na to, że jest przychylny na rozmowy. Jak chcesz to przyjedź, jestem ci to winna."
- Chcesz tam pojechać?- zapytał go, choć doskonale wiedział, że tak.
- Nie wiem. Chyba tak.- przeczesał swoją dłonią nerwowo włosy.- Jednak teraz dotarłem o punktu gdzie powinienem dać sobie spokój, nie?
- Co o mnie sądzisz? Tak teraz, dzisiaj.- Zapytał Bastian, z uśmiechem na ustach, odciągając choć na chwile myśli Konrada, od całej tej sprawy.
- Co tak nagle wyskakujesz z tym pytaniem?- Brunet również się uśmiechnął.
- Jak się po raz pierwszy spotkaliśmy, odpowiedziałeś mi na to pytanie, że gdyby nie nieszczęśliwa miłość, umówiłbyś się ze mną.- jego twarz na samą myśl promieniała radością.- To było fajne.
- Ale ty jesteś...- Konradowi również uśmiech pchał się sam na usta.
Konrad już nie miał siły myśleć czy to w porządku, czy też nie. Wciąż było mu przykro po tym wszystkim, jednak gdy patrzył się na Bastiana, od razu robiło mu się cieplej na sercu. Chłopak przyglądał mu się, ze swoim pięknym uśmiechem, jego brązowe oczy były lekko przymrużone, a z czarnych włosów kapały jeszcze kropelki wody. Brunet przyłożył dłoń do jego policzka, i zaczął powoli go po nim głaska. Chłopak wyglądał na zaskoczonego, jednak nie odepchnął jej. Konrad przysunął go do siebie bliżej, ich usta się zetknęły. Bastian przez chwile nie mógł uwierzyć, w to co się działo. Był tak niesamowicie szczęśliwy, zarzucił ręce na szyi chłopaka. To było piękne, jak sen.
Rano Konrada obudziło jasne świtało, które nagle zaczęło mu bić po oczach. Otworzył je, i zobaczył całkiem nagiego Bastiana klęczącego nad nim, z aparatem w ręce. Przywitał go uśmiechem, i od razu zapatrzył się w mały ekranik.
- Robisz mi zdjęcia z samego rana?- zapytał pochylając się nad nim, i całując w policzek. Zdjęcie przedstawiało śpiącego jego, leżącego na brzuchu. Był całkiem nagi, i nawet nie przykryty kocem.- Dzień dobry.- pocałował go w policzek, na co brunet lekko się zaczerwienił.
- Na tym zdjęciu jesteś taki piękny!- powiedział podekscytowany.- Chce mieć więcej twoich zdjęć!
- No dobrze, zastanowimy się.- pogłaskał go po głowie.- Ale ja też chce jakieś twoje ładne zdjęcie.
- Okey!- uśmiechnął i mocno przytulił się do Konrada.
Oboje wstali z łóżka, Bastian zrobił im kawy, i kilka kromek na śniadanie.
***
Popołudniu Konrad wracał już do Tarnowa, a Bastian postanowił go odwieźć, i przy okazji zahaczyć o Marikę. Musiał z nią o wielu rzeczach porozmawiać. Rozstali się na dworcu autobusowym, i każdy z nich rozszedł się w swoją stronę. Konrad pytał się, czy go nie odprowadzić, ale on powiedział, że nie trzeba. W końcu szedł z tajną misją, nie chciał wpaść od razu. To było takie kochane z jego strony, on cały wydawał mu się taki. Marika zaprosiła go od środka, od razu po jego szerokim uśmiechem, że coś dobrego mu się przytrafiło. Chłopak opowiedział cały wczorajszy dzień. Jednak nie po to tutaj przyszedł.
- Mam pytanie, masz jakieś stare zdjęcia Konrada z Oliwierem?- zapytał prosto z mostu.- Chciałbym, się dowiedzie o tym chłopaku coś więcej.
- Po co?- zapytała zdziwiona.- Przecież to nieistotne chyba teraz, nie?
- Wiem, ale chciałbym naprawdę go poznać.- powiedział.- Musiało być w nim coś niezwykłego, skoro Konradowi tak na nim bardzo zależało!
- Wiesz, on już taki jest.- powiedziała.- Ja tam osobiście nie przepadałam za Oliwierem. Jest taki chłodny, zdystansowany, trochę sztywny i raczej z mało kim chciał rozmawiać. No, ale przy Konradzie to była inna bajka. Potrafił zachowywać się jak dziecko, ba! Uśmiechał się przy nim, co całkowicie mnie zaskakiwało!- zaśmiała się.
- Ładny był?
- No cóż, moim zdaniem ładny z niego chłopiec. Trochę jak laleczka. Na prawdę chcesz go poznać?
- Tak masz jakieś zdjęcia?- zapytał. Bardzo chciał zobaczyć, czy naprawdę wyglądał jak laleczka.
- Czy mam?- uśmiechnęła się.- Kilka albumów, Konrad cały czas mi coś wysyłał. Poczekaj.- Sięgnęła po komórkę, i zaczęła go przeglądać.- O, to jest chyba jego najładniejsze zdjęcie. Konrad mówił, że zrobił je na jakimś wyjeździe nad morze, zaraz po tym jak zaczęli ze sobą chodzić. W pierwszej klasie LO- podała mu telefon.- Możesz zobaczyć wszystkie zdjęcia, mów jak trzeba będzie przełączyć album.
Bastain dokładnie się mu przyglądał, był rzeczywiście śliczny. Chłopak ze zdjęcia siedział na łóżku, w drewnianym pokoju. Miał na sobie jedynie bokserki, jego delikatnie zarysowany, blady tors był widoczny. Ręce opierał na łóżku, a nogi wysiały kilkanaście centymetrów nad podłogą. Miał śliczne blond włosy. Były lekko skręcone, i wychylały się na wszystkie strony. Sięgały mu do brody, a grzywka delikatnie wpadała mu do oczu. Miał lekko przechyloną głowę. Choć się nie uśmiechał, widać, że był naprawdę szczęśliwy. Wyglądał również na spiętego, pewnie to dlatego miał tak poważną minę. Bastian widział to w jego, wręcz błyszczących zielonych oczach. Miał śliczne oczy, i długie, czarne rzęsy. Do tego wręcz biała niczym nie zmącona cera. Zupełnie inaczej wyobrażał sobie tego Oliwiera, który zrobił taką wstrętną rzecz Konradowi. Ten tu rzeczywiście wyglądał jak lalka. Aż strach pewnie było go dotknąć, wydawał się taki delikatny i kruchy. Teraz jeszcze bardziej chciał go poznać. Bardzo podobało mu się to zdjęcie, i sam poczuł chęć zrobienia mu kilka. Konrad byłby wściekły, gdyby dowiedział się co on tu teraz wyprawiał. Przeglądał kolejne zdjęcia, na większości z nich Oliwier był sam. Wyglądał jakby nawet nie był świadomy, ile ma fotografii. Zauważył, że tylko na niektórych zdjęciach, tych robionych w pokojach na łóżku, miał loki. Marika wspomniała coś, że chyba w pewnym momencie zaczął je prostować, Bóg wie z jakiego powodu. Kilka zdjęć, przedstawiało ich razem. Na tych, chłopak tryskał wręcz radością. Był uśmiechnięty od ucha do ucha, roześmiany, w większości przypadków mrużył oczy. Im więcej zdjęć widział, tym bardziej chciał go poznać. Wyglądali ze sobą tak dobrze. Po oglądnięciu wszystkiego oddał telefon dziewczynie, kilka najładniejszych, łącznie z tym pierwszym przesłał sobie.
No i to by było na tyle. ( 9 u 9 ) Przypominam, że klawiatura nie gryzie, i jak zostawicie komentarz nie stanie się nic złego. Cześć!
Wielkie Cześć :D
Dawno mnie tu nie było, ale mam wytłumaczenie(a):
1. Brak weny - zacinka totalna.
1. Brak weny - zacinka totalna.
2. Sformatowałam laptopa i mi wi-fi wysiadło, więc bywam na necie jakieś 99% mniej niż poprzednio.
3. Byłam tydzień u babci (tam to już w ogóle netu nie ma - tutaj mam jeszcze stacjonarny...czasem).
Do tego jeszcze proszę powiedzcie, jeśli zobaczycie brudną, bo ja jej już z miesiąc nie widziałam i się martwię, poza tym nie ma mi kto edytować rozdziałów ;-;
Na szczęście znalazłam osóbkę taką jak Vivę (tak, ta co pisze "zakochany idiota" - mamy całkiem niezły kontakt - pozdro i podziękowania dla ciebie :D ) i na razie ona będzie to robić, więc teraz drugą osobą, do której możecie mieć pretensje za zły rozdział (ja jestem pierwsza - w końcu to piszę D: - tak dla mniej inteligentnych) to właśnie owa Viva. No ja już daję ten rozdział, teraz będę nadrabiać moją nieobecność, więc dodam, że niedługo będzie kolejny :D
Znowu myślę, że ktoś to czyta...D:
- Gupia ;-;
Bez tytułu (nigdy go nie wymyślę XD, ale jakby ktoś miał jakiś pomysł to na serio - mówcie D: )
Rozdział 6
Nowy dzień
- nowe szanse i nadzieje, w każdym razie dla Shiraiego dzisiaj skowronki
ćwierkały, a słonko radośnie ogrzewało naszą planetkę, nawet deszcz, albo
raczej ulewa, wcale mu nie przeszkadzała.. .taa... ta pogoda ewidentnie nie
pasowała do tak entuzjastycznie i pozytywnie nastawionego nastroju Shiraiego.
Ta pogoda raczej oddawała nastrój Keia... "raczej"? Yuki powiedziałaby "na pewno", bo
sama dobrze wie, że jej bratu wcale nie jest do śmiechu, lecz bliski jet łez -
pytanie "jak długo to ma jeszcze potrwać?", odpowiedź brzmi
"długo".(tak długo, jak trwała moja przerwa w pisaniu, desu ne?
Półtorej miesiąca tak szybko zleciało ^^ - tak, wiem, kompletnie psuję klimat -
już nie będę ;-; ) No ale trzeba żyć dalej...chyba żeby podciąć sobie żyły
lub powiesić się... ale nie... te opcje Keiichi już dawno wykluczył. Tylko
"co teraz?", "jaki będzie następny krok?", w tej chwili to
Aiko rozdawała karty.
*
Y - Gdzie idziesz?
K - Muszę coś załatwić...zostań w domu.
Y - Kei!
K - Co?
Y - Na początku leżysz, nic nie robisz,
nie odzywasz się, a teraz nagle wychodzisz i nawet nie powiesz gdzie!
K - Hm? No i co?
Y - Jak to co?! Do chol*** martwię się o
ciebie!
Yuki była już zdenerwowana, a jej oczy stały się lekko załzawione. W sumie cała
ta sytuacja nieco zdziwiła Keiichiego, w końcu jego siostra zawsze była twarda
jak stal, wygląda na to, że faktycznie się o niego martwi. Mężczyzna nigdy nie
mógł znieść widoku smutnej Yuki, więc zaraz kucnął przy niej i pogłaskał ją po
głowie, po czym powiedział "Spokojnie, nic mi nie jest." i wyszedł.
Dziewczyna oczywiście mu nie uwierzyła, ale co w tej chwili mogła zrobić? W tej
chwili usłyszała dzwonek telefonu Keia.
Y - Ten idiota znowu nie wziął
telefonu...
Gdy wzięła urządzenie do ręki zobaczyła, że dzwoni Shirai. To była chyba
najlepsze co się mogło stać, w końcu jest on przyjacielem mężczyzny, na pewno
wie, co się stało. Koniec końcem
odebrała i zaraz potem usłyszała znajomy głos.
S - Cześć.
Y - Cześć, tutaj Yuki, Keia nie ma w
domu.
S - Hm? To raczej nie spotykane, poza
tym, nie wziął komórki?
Y - Też się dziwię, w każdym razie jak
chcesz to mogę mu coś przekazać...
S - Nie trzeba, powiedz tylko, żeby
zadzwonił, jak będzie mieć wolną chwilę, dobrze?
Y - Jasne.
S - No to pa.
Y - Chwila, czekaj!
S - O co chodzi?
Y - No bo widzisz...Kei...no nie za
dobrze z nim...może wiesz co się dzieje?
S - N-nie, dawno się nie widzieliśmy
i...powiesz coś więcej?
Y - To znaczy, ogólnie jest dosyć
przygnębiony i oczywiście nie powie dlaczego...myślałam, że właśnie ty możesz coś wiedzieć.
S - Przykro mi, ale jak już mówiłem
trochę minęło od naszego ostatniego spotkania, w sumie to w tej sprawie dzwoniłem. Kiedyś siedział u mnie
cały czas, tak że miałem go po dziurki w nosie, a teraz nic...w sumie to moja wina, bo teraz
spędzam też dużo czasu z Aiko, ale przecież...
Dalej Yuki nawet nie słuchała, wystarczyło jedno imię "Aiko" i
wszystko było jasne, czemu wcześniej na
to nie wpadła?
S - ...Yuki, jesteś tam?
Y - Tak, tak, Shirai mam dla ciebie
dobrą radę.
S - Tak?
Y - Posłuchaj Keia i to co mówi o Aiko,
bo to prawda...on... on chce dla ciebie jak najlepiej i...po prostu mu uwierz, teraz wszystko zależy od
ciebie, cześć.
S - Co?! Yuki! Halo!
Lecz dziewczyna już się rozłączyła. Shiraiego mocno zdziwiły jej słowa, poza
tym o co jej chodziło z tym, że "wszystko w jego rękach"? To było co
najmniej dziwne. Chłopak pamiętał słowa Keiichiego, lecz nawet jeśli Yuki je
potwierdzała, on nadal nie mógł w nie uwierzyć. Dla niego to po prostu
niemożliwe, więc w tej chwili jedyne co mógł zrobić to jeszcze raz porozmawiać
z przyjacielem na ten temat. Niestety miał co to tego złe przeczucia, wiedział,
że z tej rozmowy nie wyniknie nic dobrego.
*
W tym samym
czasie Kei spotkał się z znienawidzoną przez siebie osobą i takim sposobem Aiko
rzuciła kolejną kartę.
K - Czego chcesz tym razem?!
A - Coś taki smutny? Uszy do góry!
K - Aiko proszę, przestań piep*** i mów
o co chodzi.(!)
A - Ojojoj, no dobrze, skoro jesteś aż
tak niecierpliwy, to się pośpieszę.
Mężczyzna miał już serdecznie dość. Był już tak wkurzony, że mógłby dosłownie
zagryźć dziewczynę. Na szczęście powstrzymywał swoje emocje (jakoś) tak, że
mógł dalej kontynuować rozmowę.
K - Mów w końcu.
A - Jak dobrze wiesz, jestem
wielkodusznym człowiekiem, więc postanowiłam zakończyć twoje cierpienie.
K - Ha?
A - Prawda, trochę wcześnie, ale myślę,
że Shirai jest już gotowy...znasz go, jest taki wrażliwy...tak łatwo dał się omamić. To
słodkie, nie uważasz?
K - O co ci do chol*** chodzi?!
A - "O co"? Hmm...nawet ja do
końca tego nie wiem...może dlatego, że to urocze w jaki sposób rozpaczacie...albo po prostu mój
sadystyczny umysł domaga się nowych wrażeń...no nie wiem...jakoś tak.
Heh, gdybyś tylko widział twój "przyjaciel" mnie kocha! Och,
nie mogę się doczekać widoku jego
twarzy gdy to zobaczy! Haha, to będzie piękne! ;D
K - Gdy zobaczy "co"?
Kei był coraz bardziej zdziwiony, wciąż nie mógł zrozumieć planu dziewczyny,
wiedział w jaki sposób działa, ale teraz to się jakoś nie układało. W jego
przypadku Aiko "zdradziła" go z jego najlepszym przyjacielem, tak
samo było w przypadku wszystkich znanych mu ofiar tej zabawy. Ale przecież
Shirai miał tylko Keia (przynajmniej według jego informacji), a ten nie miał zamiary
brać w tym wszystkim udziału.
A - Kochaniutki, nie bądź taki dociekliwy. Wkrótce sam się przekonasz. Jak już
mówiłam niedługo to zakończę.
K - Niedługo czyli kiedy?!
A - No i znowu...nie denerwuj się tak,
powiadomię cię gdy będzie już po wszystkim.
K - Ty...
Kei już był u granic cierpliwość, nawet on mógł stracić nad sobą kontrolę i
powoli acz skutecznie Aiko do tego doprowadzała. W pewnym momencie zaczął
unosić rękę, by ją uderzyć - tak bardzo chciał jej wpier*** D:
A - A,a,a, nie radzę. Wiesz, jeśli coś
mi zrobisz, to ja mogę oddać to z nadwyżką.
K - Tak?! Myślisz, że nie obronię się
przed malutką dziewczynką?!
A - A kto powiedział, że oddam tobie,
hmm, myślę, że Shiraiego to bardziej zaboli. Czy to nie byłoby straszne? Mieć świadomość, że ukochana
osoba cierpi, a ty nie możesz nic z tym zrobić. Ja bym nie mogła tego znieść, a ty? Kei? - Na te
słowa mężczyzna się uspokoił, a Aiko dalej
kontynuowała. - Wiesz, muszę ci coś powiedzieć. Jesteś wyjątkowo silny.
Wszyscy twoi poprzednicy rzucali mi się
do gardła, a ty spokojnie odszedłeś - to sprawiło, że jeszcze bardziej
chcę zobaczyć jak płaczesz, jak się
denerwujesz, jak cierpisz, chcę byś mi się poddał. Kocham cię, Keiichi.
K - I to ma być oznaka tej twojej miłości?
A - Różni ludzie w różny sposób okazują
swoje uczucia, mój jest dosyć...oryginalny. No ale my tu gadu gadu, a czas
leci. Umówiłam się ze swoim chłopakiem i wolałabym się nie spóźnić, więc lecę.
Pa!
Dziewczyna z uśmiechem na ustach powoli odeszła jeszcze machając Keiemu na
pożegnanie. Ten jeszcze bąknął pod nosem "Su**" i poszedł dalej, ale
nie do domu. Tam czekała na niego Yuki, która pewnie będzie nieźle wkurzona za
to, że nie wziął telefonu. Tak więc mężczyzna poszedł na spacer, co prawda
chciałby wypić piwo lub dwa, ale nie miał przy sobie ani pieniędzy, ani
Shiraiego, więc ta opcja odpada. Łaził za to między uliczkami, aż w końcu
zdecydował się wrócić do domu. W końcu im później wróci, tym Yuki będzie
bardziej groźna, a i tak Aiko dzisiaj dała mu mocno w kość.
*
Kei
otworzył drzwi i wszedł do środka, gdy stanęła przed nim jego ukochana
siostrzczyka.
Y - Gdzieś ty był i czemu nie wziąłeś telefonu?!
K - Przepraszam.
Mężczyzna sprawnie wyminął Yuki po czym wszedł po schodach i chwilę później
stał przed swoim łóżkiem. Dziewczyna teraz wiedziała, dlaczego jej brat się tak
zachowuje. Podeszła do niego i przytuliła go. Kei był zaskoczony, nie
spodziewał się takiego zachowania po jego siostrze. Po chwili przykucnął i
także ją przytulił.
Y - Kei, ja...już wiem, to przez Aiko,
tak? Mam rację?
K - Taa, ale nie przejmuj się tym tak,
dam sobie radę.
Y - Tak jak ostatnio?! Kei...
K - Hm?
Y - Bądź silny, zawsze możesz na mnie
polegać, mów mi o wszystkim, dobrze? Mi też jest go szkoda, ale trzeba mu
wybaczyć, każdy był tak samo głupi i jej zaufał, ale skoro o tym wiemy to
musimy go wspierać...i siebie nawzajem. Wiem, że cię rani, ale...
K - Wiem siostrzyczko.
Kei nigdy by nie pomyślał, że dziewczyna może mu okazać jakiekolwiek
współczucie, a tu proszę. Pomimo wszystkiego mężczyzna cieszył się z
postępowania Yuki. Może tego tak nie okazywał, ale naprawdę zrobiło mu się
lżej.
Y - Dobra, dosyć tego. - W tym momencie
dziewczyna odsunęła się trochę od Keia. - Żebyśmi się tutaj nie zaczął
przyzwyczajać.
K - No raczej ciężko po jednym razie.
Y - To dobrze.
K - Ale tak na serio...dzięki Yuki.-
Keiichi pogłaskał Yuki po głowie, po czym uśmiechnął się do niej, na co
odpowiedziała tym samym.- Może gdybyś na co dzień była czulsza to w końcu
spodobałabyś się jakiemuś chłopakowi...
Y - Milcz! Poza tym...mam teraz tutaj takiego jednego, albo nawet dwóch do
pilnowania, więc nie mam czasu na związki, może jak to się skończy to nad tym
pomyślę, a na razie dzięki za radę.
K - Haha, dobra, zmykaj do łóżka.
Y - Dobranoc.
K - Dobranoc.
Yuki poszła do siebie, przebrała się i chwilę później już spała. Kei zrobił to
samo, choć zanim zasnął jeszcze trochę porozmyślał. Chociaż czuł się lepiej,
wiedział, że to nie koniec i że musi być czujny. Nie znał planów Aiko, ale
czuł, że chowa jeszcze w rękawie naprawdę paskudną kartę.
K - Muszę coś załatwić...zostań w domu.
Y - Kei!
K - Co?
Y - Na początku leżysz, nic nie robisz, nie odzywasz się, a teraz nagle wychodzisz i nawet nie powiesz gdzie!
K - Hm? No i co?
Y - Jak to co?! Do chol*** martwię się o ciebie!
Yuki była już zdenerwowana, a jej oczy stały się lekko załzawione. W sumie cała ta sytuacja nieco zdziwiła Keiichiego, w końcu jego siostra zawsze była twarda jak stal, wygląda na to, że faktycznie się o niego martwi. Mężczyzna nigdy nie mógł znieść widoku smutnej Yuki, więc zaraz kucnął przy niej i pogłaskał ją po głowie, po czym powiedział "Spokojnie, nic mi nie jest." i wyszedł. Dziewczyna oczywiście mu nie uwierzyła, ale co w tej chwili mogła zrobić? W tej chwili usłyszała dzwonek telefonu Keia.
Y - Ten idiota znowu nie wziął telefonu...
Gdy wzięła urządzenie do ręki zobaczyła, że dzwoni Shirai. To była chyba najlepsze co się mogło stać, w końcu jest on przyjacielem mężczyzny, na pewno wie, co się stało. Koniec końcem odebrała i zaraz potem usłyszała znajomy głos.
S - Cześć.
Y - Cześć, tutaj Yuki, Keia nie ma w domu.
S - Hm? To raczej nie spotykane, poza tym, nie wziął komórki?
Y - Też się dziwię, w każdym razie jak chcesz to mogę mu coś przekazać...
S - Nie trzeba, powiedz tylko, żeby zadzwonił, jak będzie mieć wolną chwilę, dobrze?
Y - Jasne.
S - No to pa.
Y - Chwila, czekaj!
S - O co chodzi?
Y - No bo widzisz...Kei...no nie za dobrze z nim...może wiesz co się dzieje?
S - N-nie, dawno się nie widzieliśmy i...powiesz coś więcej?
Y - To znaczy, ogólnie jest dosyć przygnębiony i oczywiście nie powie dlaczego...myślałam, że właśnie ty możesz coś wiedzieć.
S - Przykro mi, ale jak już mówiłem trochę minęło od naszego ostatniego spotkania, w sumie to w tej sprawie dzwoniłem. Kiedyś siedział u mnie cały czas, tak że miałem go po dziurki w nosie, a teraz nic...w sumie to moja wina, bo teraz spędzam też dużo czasu z Aiko, ale przecież...
Dalej Yuki nawet nie słuchała, wystarczyło jedno imię "Aiko" i wszystko było jasne, czemu wcześniej na to nie wpadła?
S - ...Yuki, jesteś tam?
Y - Tak, tak, Shirai mam dla ciebie dobrą radę.
S - Tak?
Y - Posłuchaj Keia i to co mówi o Aiko, bo to prawda...on... on chce dla ciebie jak najlepiej i...po prostu mu uwierz, teraz wszystko zależy od ciebie, cześć.
S - Co?! Yuki! Halo!
Lecz dziewczyna już się rozłączyła. Shiraiego mocno zdziwiły jej słowa, poza tym o co jej chodziło z tym, że "wszystko w jego rękach"? To było co najmniej dziwne. Chłopak pamiętał słowa Keiichiego, lecz nawet jeśli Yuki je potwierdzała, on nadal nie mógł w nie uwierzyć. Dla niego to po prostu niemożliwe, więc w tej chwili jedyne co mógł zrobić to jeszcze raz porozmawiać z przyjacielem na ten temat. Niestety miał co to tego złe przeczucia, wiedział, że z tej rozmowy nie wyniknie nic dobrego.
K - Czego chcesz tym razem?!
A - Coś taki smutny? Uszy do góry!
K - Aiko proszę, przestań piep*** i mów o co chodzi.(!)
A - Ojojoj, no dobrze, skoro jesteś aż tak niecierpliwy, to się pośpieszę.
Mężczyzna miał już serdecznie dość. Był już tak wkurzony, że mógłby dosłownie zagryźć dziewczynę. Na szczęście powstrzymywał swoje emocje (jakoś) tak, że mógł dalej kontynuować rozmowę.
K - Mów w końcu.
A - Jak dobrze wiesz, jestem wielkodusznym człowiekiem, więc postanowiłam zakończyć twoje cierpienie.
K - Ha?
A - Prawda, trochę wcześnie, ale myślę, że Shirai jest już gotowy...znasz go, jest taki wrażliwy...tak łatwo dał się omamić. To słodkie, nie uważasz?
K - O co ci do chol*** chodzi?!
A - "O co"? Hmm...nawet ja do końca tego nie wiem...może dlatego, że to urocze w jaki sposób rozpaczacie...albo po prostu mój sadystyczny umysł domaga się nowych wrażeń...no nie wiem...jakoś tak. Heh, gdybyś tylko widział twój "przyjaciel" mnie kocha! Och, nie mogę się doczekać widoku jego twarzy gdy to zobaczy! Haha, to będzie piękne! ;D
K - Gdy zobaczy "co"?
Kei był coraz bardziej zdziwiony, wciąż nie mógł zrozumieć planu dziewczyny, wiedział w jaki sposób działa, ale teraz to się jakoś nie układało. W jego przypadku Aiko "zdradziła" go z jego najlepszym przyjacielem, tak samo było w przypadku wszystkich znanych mu ofiar tej zabawy. Ale przecież Shirai miał tylko Keia (przynajmniej według jego informacji), a ten nie miał zamiary brać w tym wszystkim udziału.
A - Kochaniutki, nie bądź taki dociekliwy. Wkrótce sam się przekonasz. Jak już mówiłam niedługo to zakończę.
K - Niedługo czyli kiedy?!
A - No i znowu...nie denerwuj się tak, powiadomię cię gdy będzie już po wszystkim.
K - Ty...
Kei już był u granic cierpliwość, nawet on mógł stracić nad sobą kontrolę i powoli acz skutecznie Aiko do tego doprowadzała. W pewnym momencie zaczął unosić rękę, by ją uderzyć - tak bardzo chciał jej wpier*** D:
A - A,a,a, nie radzę. Wiesz, jeśli coś mi zrobisz, to ja mogę oddać to z nadwyżką.
K - Tak?! Myślisz, że nie obronię się przed malutką dziewczynką?!
A - A kto powiedział, że oddam tobie, hmm, myślę, że Shiraiego to bardziej zaboli. Czy to nie byłoby straszne? Mieć świadomość, że ukochana osoba cierpi, a ty nie możesz nic z tym zrobić. Ja bym nie mogła tego znieść, a ty? Kei? - Na te słowa mężczyzna się uspokoił, a Aiko dalej kontynuowała. - Wiesz, muszę ci coś powiedzieć. Jesteś wyjątkowo silny. Wszyscy twoi poprzednicy rzucali mi się do gardła, a ty spokojnie odszedłeś - to sprawiło, że jeszcze bardziej chcę zobaczyć jak płaczesz, jak się denerwujesz, jak cierpisz, chcę byś mi się poddał. Kocham cię, Keiichi.
K - I to ma być oznaka tej twojej miłości?
A - Różni ludzie w różny sposób okazują swoje uczucia, mój jest dosyć...oryginalny. No ale my tu gadu gadu, a czas leci. Umówiłam się ze swoim chłopakiem i wolałabym się nie spóźnić, więc lecę. Pa!
Dziewczyna z uśmiechem na ustach powoli odeszła jeszcze machając Keiemu na pożegnanie. Ten jeszcze bąknął pod nosem "Su**" i poszedł dalej, ale nie do domu. Tam czekała na niego Yuki, która pewnie będzie nieźle wkurzona za to, że nie wziął telefonu. Tak więc mężczyzna poszedł na spacer, co prawda chciałby wypić piwo lub dwa, ale nie miał przy sobie ani pieniędzy, ani Shiraiego, więc ta opcja odpada. Łaził za to między uliczkami, aż w końcu zdecydował się wrócić do domu. W końcu im później wróci, tym Yuki będzie bardziej groźna, a i tak Aiko dzisiaj dała mu mocno w kość.
Y - Gdzieś ty był i czemu nie wziąłeś telefonu?!
K - Przepraszam.
Mężczyzna sprawnie wyminął Yuki po czym wszedł po schodach i chwilę później stał przed swoim łóżkiem. Dziewczyna teraz wiedziała, dlaczego jej brat się tak zachowuje. Podeszła do niego i przytuliła go. Kei był zaskoczony, nie spodziewał się takiego zachowania po jego siostrze. Po chwili przykucnął i także ją przytulił.
Y - Kei, ja...już wiem, to przez Aiko, tak? Mam rację?
K - Taa, ale nie przejmuj się tym tak, dam sobie radę.
Y - Tak jak ostatnio?! Kei...
K - Hm?
Y - Bądź silny, zawsze możesz na mnie polegać, mów mi o wszystkim, dobrze? Mi też jest go szkoda, ale trzeba mu wybaczyć, każdy był tak samo głupi i jej zaufał, ale skoro o tym wiemy to musimy go wspierać...i siebie nawzajem. Wiem, że cię rani, ale...
K - Wiem siostrzyczko.
Kei nigdy by nie pomyślał, że dziewczyna może mu okazać jakiekolwiek współczucie, a tu proszę. Pomimo wszystkiego mężczyzna cieszył się z postępowania Yuki. Może tego tak nie okazywał, ale naprawdę zrobiło mu się lżej.
Y - Dobra, dosyć tego. - W tym momencie dziewczyna odsunęła się trochę od Keia. - Żebyśmi się tutaj nie zaczął przyzwyczajać.
K - No raczej ciężko po jednym razie.
Y - To dobrze.
K - Ale tak na serio...dzięki Yuki.- Keiichi pogłaskał Yuki po głowie, po czym uśmiechnął się do niej, na co odpowiedziała tym samym.- Może gdybyś na co dzień była czulsza to w końcu spodobałabyś się jakiemuś chłopakowi...
Y - Milcz! Poza tym...mam teraz tutaj takiego jednego, albo nawet dwóch do pilnowania, więc nie mam czasu na związki, może jak to się skończy to nad tym pomyślę, a na razie dzięki za radę.
K - Haha, dobra, zmykaj do łóżka.
Y - Dobranoc.
K - Dobranoc.
czwartek, 13 lutego 2014
"Don't kill me" Rozdział 5- "Kocham cię"
Gdzieś na łące i przy rzece,
Brudne gadki brudas plecie,
Tańczy, skacze i harcuje,
Tosterami wkoło pluje,
Lecz gdy przyjdzie późna pora,
Siądzie koło telewizora,
Kawę sobie przygotuje,
Choć ciśnienie podskakuje,
Dwie tabletki znowu weźmie,
I ból głowy zaraz przejdzie,
Napisze nowe rozdziały,
Wniebowzięty będzie cały,
Duma, chwała i uciecha,
Gdy ma wenę to go czeka.,
Rano znów siądzie na łące,
Popatrzy jak zachodzi słońce,
Brudne gadki znów poplecie,
Z tych rozdziałów, ku uciesze.
Hej, hej BrudnyToster przynosi nowe rozdziały!
Tak, rozdziałY. \( 9 u 9 )/ Zeszłe półtora tygodnia spędziłam poza zasięgiem internetu, i wyszło na to, że z nudów zaczęłam pisać! D: JEAH! Wyszły tego cztery rozdziały "Don't kill me!" No, ale nie ma tego dobrego. Nie wrzucę ich wszystkich od razu. c: Będę wrzucać po jednym codziennie do końca tygodnia. Zaczynamy od dziś. Zapraszam do czytania. :3
Rozdział 5- "Kocham cię"
-Daj spokój.- powiedziała Marika, patrząc na zmartwionego bruneta- Może powinieneś dać mu chociaż się wytłumaczyć. Poza tym na takim jednym Oliwierze świat się nie kończy.
- Mój tak.- wciąż nie mógł sobie przyswoić, jako on mógł mu to zrobić. Byłby mu wstanie wybaczyć wszystko, ale nie to, a na pewno nie teraz
- A tam, mówisz. Tego kwiatu, jest pół światu.- Powiedziała przerzucając rękę za jego ramię.- Ale jak masz mi tutaj dalej tak się mazać, to chyba będę zmuszona wyciągnąć cię na jakieś spotkanie. Nawet nie wiesz ile znam dla ciebie potencjalnych partnerów!
- Nie jestem jeszcze gotów. Muszę się pozbierać.- po czym dodał.- Mam nadzieję, że jednak się pogodzimy.
- A pierdzielisz, mam nadzieje, że wytrzymasz do soboty, a potem zabieram cię w tango. Weź sobie pieniążki na bilecik do Krakowa.
- Hej, hej, hej. Nie zapędziłaś się trochę? - Ale widząc minę dziewczyny, wiedział, że tak łatwo nie odpuści. Jakoś aktualnie nie miał ochoty na poznawanie kogoś nowego. Był zawiedziony i rozgoryczony. Wciąż kochał Oliwiera. Był on w końcu jego wielką miłością. Był w stanie zrobić dla niego wszystko. Mieli plany na przyszłość. Może niezbyt precyzyjne, ale takowe mieli. Chcieli się wyprowadzić z Tarnowa, do większego miasta, i zamieszkać razem. Za cel objęli sobie Karków, ze względu na studia Oliwera. Oboje chcieli studiować. Potem miał zamiar znaleźć sobie jakąś w miarę dobrze płatną pracę, tak by Oliwier mógł rozwijać swoją karierę pisarską. Może te plany sięgały zbyt daleko w przyszłość, ale właśnie tak chcieli zrobić. A teraz? Wszystko to runęło. Ostatnio nawet nie mówili sobie "cześć" na korytarzu. Stali się dla siebie, jakby zupełnie obcy. W sobotę rano stał już na dworcu kolejowym, wypatrując znajomej, różowej czupryny. Marika jednak postanowiła zaskoczyć go od tyłu rzucając mu się na plecy. Nie dość, że przyprawiła go o zawał serca, to jeszcze prawie złamała mu kręgosłup. Musieli czekać na dworcu jeszcze jakieś piętnaście minut, i wsiedli do pociągu. Zajęli sobie jeden z pustych przedziałów i czekali, aż pociąg ruszy. Podróż mijała im w przyjemny sposób. Grali w karty, Marika puszczała na cały głos "System of a down" ze swojej komórki, równie głośno śpiewając. Konrad w pewnym sensie był wdzięczny Marice, że choć na chwile oderwała go myślami od całego wydarzenia. Powinien od razu przystać na ten wyjazd. Widać, że wiedziała, co robi.
- Wiesz.- powiedziała - Myślę, że mogłabym się z tobą umówić, ale chyba nie jestem w twoim typie.- Zaśmiała się pod nosem.
- Że jak?- Konrad popatrzył na nią zdziwiony.
- Po prostu pomyślałam sobie, że jesteś zajebistym facetem, i gdyby nie to, że jesteś gejem ubiegałabym o twoje względy.- Po czym dodała oburzona.- Oliwier to prawdziwy dupek, nich gnije z tym swoim fagasem!
-Ej... Nie mów tak o nim...
- I ty jeszcze go bronisz!
Chodzić z Mariką... Może mógłby spróbować, być "normalny"? Wiele razy zastanawiał się, jak by to było umawiać się z nią. Jednak nigdy nie postrzegał jej "w ten sposób". Co fakt, to fakt, potrafił stwierdzić, że jest ona ładna, może nawet dla hetero pociągająca, ale nie dla niego. Pociąg dojechał do Krakowa. Na miejscu czekała na nich grupka znajomych Mariki. Jak mógł zauważyć, ilość " potencjalnych partnerów" tym razem, ograniczała się do jednego. Sama przedstawiła mu wszystkich, i od razu wskoczyła w grono swoich trzech koleżanek, zostawiając go samego na pastwę losu. Zła, niedobra Marika.
- A więc ty jesteś tym chłopakiem, którego próbuje ze mną zeswatać.
- Najwidoczniej tak.- Oboje się zaśmiali.
Za przewodnictwem dziewczyn ruszyli do galerii handlowej. Marika i jej koleżanki szalały po sklepach, chodząc z takim obeznaniem i tempem, że szybko zniknęły w tej otchłani pełnej sklepów, zostawiając ich samych. Konrad i Bastian postanowili, że nie będą ich szukać, ale za to chętnie wyskoczą na jakieś piwo. Zatrzymali się w pierwszej lepszej knajpie, w której cena za alkohol nie przekraczała fortuny.
- To co o mnie myślisz? - Zapytał Bastian, popijając piwo.
- Gdybym nie był nieszczęśliwie zakochany, i nie skupiał się na ubolewaniu nad swoim losem, mógłbym się z tobą umówić.- Konrad odpowiedział ni to poważnie, ni to żartobliwie.
- Nieszczęśliwa? Jakiś heter?
- Gorzej, mój chłopak.
- To co się stało, że taka nieszczęśliwa?- Konrad wylał z siebie chłopakowi wszystkie żale, opowiadając całą historie swojej miłości.
- No to nieźle cię załatwił.- Powiedział Bastian-Co ty na to żeby się mu troszkę odwdzięczyć?
- Wiesz wolałbym... - Zawahał się, wciąż dręczyły go myśli o Oliwierze. Chciał go mieć przy sobie, dotknąć, poczuć.
-Hej, spokojnie.- powiedział brunet- Możemy po prostu gdzieś wyskoczyć.To nie musi być nic wielkiego.
- Dobra.- popatrzył na Bastiana. Ledwo wystające spod gęstych czarnych loków uśmiechały się do niego brązowe oczy. Konrad musiał przyznać, że chłopak był naprawdę czarujący. To nie było w porządku tak myśleć, nawet ten jeden raz. Obaj dopili swoje piwa, i ruszyli na miasto. Włóczyli się trochę po starym mieście, potem znów zatoczyli koło do galerii, i poszli się przejść nad Wisłą. Pogoda była piękna, słońce prażyło, po niebie płynęły białe, małe chmurki. Ten wyjazd to był naprawdę świetny pomysł, zdecydowanie był winien Marice przysługę. Zajęli miejsce pod pierwszym lepszym drzewem, tylko po to żeby się trochę uchronić przed pędzącym ciepłem. Ułożyli się wygodnie, i tak po prostu zaczęli rozmawiać. Bastian okazał się niesamowitą osobowością. Był naprawdę charyzmatyczny, dowcipny, miał ciekawe zainteresowania. Okazało się, że jest pół Japończykiem, pół Polakiem. Nie dało się tego określić na pierwszy rzut oka, miał dość Europejskie rysy. Jednak jego postura była typowo Azjatycka. Niski wzrost, delikatnie sylwetka, młody wygląd, ciemne oczy i włosy, były naturalne dla tamtego regionu. Bastian miał zamiar wybrać się na ASP, wydział malarstwa, ale to dopiero za dwa lata, jak skończy liceum. Podobało mu się to, nie dość, że był tak niezwykle uroczy, to w dodatku interesował się sztuką, to było naprawdę super. Konradowi zdecydowanie można było zarzucić, że uwielbiał artystów z pasją. Znów pomyślał o Oliwerze, postanowił sprawdzić komórkę. Jedno nieodebrane połączenie, obcy numer. Zdecydowanie nie on, jego numer miał zapisany. A może...? Nie, on taki nie jest. Wiedział dobrze, że blondyn nigdy nie odzywa się pierwszy, czeka aż on, albo przyjdzie mu wybaczyć, albo przeprosić. Nigdy nie było odwrotnie. Jednak to nie była jego, Konrada wina! Nic nie mógł poradzić, że nie wytrzymywał. Nie mógł patrzeć, na te smutne często winne, zamyślone oczy. Nie chciał być daleko od niego, był mu tak ważny. Brał go naprawdę na poważnie. Jednak po tym wydarzeniu z Damianem, na samą myśl miał wszystkiego dość. Tego tak łatwo nie powinien mu przepuścić... Może jednak...
- Całkiem miły z ciebie koleś.- Z zamyślenia wyrwał go Bastian- Za dużo myślisz głupku. To widać. Słuchaj mnie uważnie, powinieneś przestać. Ten... Oliwer, tak? Straszny koleś. Jeden dzień kłótni, którą wywołał sam z bez powodu, a on sypia z kimś innym! "Jaka ze mnie pokrzywdzona księżniczka!"- zaprezentował gestykularnie.- Teraz pewnie wydaje ci się, że to była miłość twego życia, ale jesteśmy dopiero w liceum. Jeszcze zbyt dużo przed nami, by móc tak powiedzieć.
- Możliwe...- ta przemowa szczerze go zaskoczyła.- Ale on nie jest taki jak mówisz, może taki się wydał w moich opowieściach pełnych goryczy, i żalu. Jest w tym też moja wina. Wystawiłem go... Zwyczajnie kazałem wracać do domu, kiedy go z niego wyrzucono.
- Daj spokój, jesteś licealistą. Jak niby moglibyście mieszkać razem? Poza tym, nawet przez te dni nie próbował się z tobą skontaktować, nie mam racji?- miał rację, to chyba bolało Konrada najbardziej.- Wybredna z niego "księżniczka" skoro odrzuca takiego rycerza, takie jest moje zdanie.
***
Wieczorem postanowili się zatrzymać u jednej z znajomych Mariki, Violi. Nie urządzali jednak żadnej szalonej domówki. Nikt nie chciał tutaj nikomu, rozwalić chaty. Pograli trochę w gry, oglądnęli jakiś niesamowicie nudny film, przy którym praktycznie wszyscy odlecieli. Tych silniejszych na ciele, dopadły zawody, wymyślone przez Marikę pt "Kto przetrwa najwięcej odcinków hiszpańskiej telenoweli". Konkurs został ostatecznie nie rozstrzygnięty. W nocy Konrada obudziły wibracje jego komórki. Jasny ekran raził go po oczach, pokazując pięć nieodebranych połączeń, i jeden sms. Wszystko było spod tego samego numeru co wcześniej. Otworzył sms, aby zobaczyć o co chodzi. Popatrzył, i serce zabiło mu mocniej. Omal się nie popłakał. Co to właściwie miało być?
"Jak mam cię jeszcze raz przeprosić, skoro nie ma cię nigdy w domu? Potem tylko biadolisz wszystkim, że tylko ty to robisz! Jak ja mógłbym, skoro nawet nie mam szansy! Mógłbyś chociaż odebrać ode mnie. Wiem, że tego nie robisz bo ja dzwonię. Wiem, że to co ci zrobiłem było paskudne, ale to co teraz robisz również nie jest fair. Przykro mi, że nie chcesz ze mną więcej rozmawiać, nawet nie wiesz jak mi przykro. Jednak nie będę ci więcej zawracać głowy. Miło było, KOCHAM CIĘ."
Co to właściwie miało być? To na pewno pisał Oliwier. Ta sama arogancka gadka, jednak coś było inaczej niż zwykle. To nie było oskarżenie, to były przeprosiny. Były bolesne, narcystyczne, ale szczere. Naprawdę był u niego w domu? Gdyby wtedy tam był, mogliby... Kuźwa, kuźwa, kuźwa! Nigdy nie powinien zgadzać się na ten wyjazd! Teraz już był tego w stu procentach powinien. Chciał do niego natychmiast zadzwonić, przeprosić, jak miał w złym nawyku, ale znał Oliwiera. Na co dzień spokojny, cichy chłopak, kiedy wybuchał gniewem, co zdarzało się często, był nie do przebłagania. Musiał wrócić jak najszybciej. Tylko, że on zapewne teraz pomieszkiwał u Damiana. Ten to już na pewno go do niego nie dopuści. "KOCHAM CIĘ" na samą myśl robił się cały gorący. Jaką Oliwier miał minę gdy to pisał? Był smutny, zawiedziony, zły, a może to po prostu żarty? Często powtarzał to Konradowi, zawsze te słowa były czułe, miłe. Może to tylko była jego wyobraźnie, ale czy nie były czasem wypełnione błaganiem o czułość? Jak brzmiałby tym razem w jego ustach? Tak bardzo chciał to teraz usłyszeć.
***
W szkole Oliwierowi unikanie Konrada szło wyjątkowo dobrze. Sam brunet również nie chciał mu się narzucać. "Miło było, KOCHAM CIĘ" krzyczało mu w głowie. Jednocześnie oschłe, jak i czułe pożegnanie. To nie mogło się tak skończyć, po prostu on nie mógł się z tym pogodzić. Chciał żeby Oliwier powiedział mu te słowa prosto w twarz. Miał nadzieje, że nie potrafiłby tego zrobić, i wszystko wróciłoby do najwspanialszej normy. Marne nadzieje. Konrad przyglądał się mu z drugiego końca sali, gdzie dzielił ławkę z Mariką. Za to Damian siedział z blondynem. Wyglądał na wyjątkowo zadowolonego, patrzył na Oliwiera troskliwym wzrokiem. Obrzydliwe. Po lekcjach Konrad umówił się z Bastianem, widocznie coś go sprowadzało do Tarnowa, więc stwierdził, że miło by było się przy okazji spotkać. Wstąpili razem do niego, pogoda była paskudna, więc nie było sensu szwendać się po mieście. W mieszkaniu przywitała ich Marta, dokładnie przyjrzała się nowemu znajomemu syna, i wyszła.
- To była twoja mama? Woo...- Konrad nie rozumiał zachwytu Bastiana, jego zdaniem w Marcie nie było nic wyjątkowego. Bądź co bądź była naprawdę młoda, jak na matkę dorosłego dziecka.- Tak w ogóle jak tam sprawy się toczą, po tym sms'esie?
- Nijak, nie odbiera ode mnie, a w szkole nawet na mnie nie patrzy.- powiedział z zrezygnowaniem, był już tym zmęczony.- Nie wiem już co mam robić.
- Może mnie wreszcie posłuchasz wreszcie, i dasz sobie spokój z tym chłoptasiem?- powiedział Bastian po czum uśmiechnął się jak najuroczej jak potrafił.(Bardzo dużo potrafił)
- Chce z nim pogadać ostatni raz.- westchnął brunet.- Jeśli to nic nie da, powinienem dać sobie spokój.
- Choć to nie jest idealna opcja, i tak zuch chłopak!- Bastian pogłaskał go po głowie.- To co anime, serial, jakiś film?
To tyle, mam nadzieję, że rozdział się podobał. c: Cześć!
Subskrybuj:
Posty (Atom)