środa, 12 marca 2014

Hejo D:

Hejo!!
Jak obiecałam nowy rozdzialik "Bez tytułu", tak więc już bez owijania w bawełnę (wczoraj się wygadałam, a jutro też coś dodam :3) wstawiam nowy rozdziali :DEdytor - Viva (podziękujcie ładnie c: )


Rozdział 8 
         Dziś sobota - jak świetnie. Aiko ma calusieńki dzień na skończenie wszystkiego. W sumie chciałaby się jeszcze trochę pobawić, ale zaczynała się powoli nudzić chłopakiem, szczególnie, że ostatnio poznała kogoś innego - swoją nową ofiarę. Lecz trzeba skupić się na tym, co jest teraz. Dziewczyna wiedziała, że na pewno Kei uprzedził Shiraiego, o tym, co się może stać, ale równocześnie znała chłopaka,. Był on wierny jak pies, więc pomimo wszystkiego mogło się udać. W tej chwili Aiko szła do Shiraiego, a o 16:00 miała spotkanie z Keiem. Jest dobrze. Teraz trzeba tylko trzymać się planu. 

                                                                 *


         Od rana aż do teraz chłopak był ze swoją dziewczyną - z resztą jak zawsze, chociaż dzisiaj był trochę taki niemrawy, martwiła go trochę kłótnia z przyjacielem… przyjacielem? On chyba tak go nie traktuje, w końcu ostatnio powiedział mu, że go… no w każdym razie to był kolejny problem. (Ale wredota, uważa go za jakiś kłopot -_- no wiesz… co byś zrobiła, gdyby okazało się, że twoja przyjaciółka jest homo i wyznaje ci miłość? D: ) Wszystko układało się coraz gorzej, ale pocieszał się, że tak długo jak jest z Aiko, tak długo będzie szczęśliwy. A przynajmniej tak sądził. Zbliżała się 16:00, Shirai odprowadzał dziewczynę na jakieś spotkanie - nie wiedział jakie. Gdy para się pożegnała Aiko poszła w swoją stronę. Po kilku minutach jednak chłopak zorientował się, że ma jej telefon, więc ruszył za nią, aż zza rogu ujrzał… ją razem z Keiem… Nagle Shraiego ogarnęło wielkie zdziwienie - był w szoku; pierwsze pytanie: „Co on tu robi?!”, ale drugie ważniejsze to: „Dlaczego oni…” *


Y - Gdzie idziesz? 
K - Zobaczyć diabła, a co?
Y - Znowu?! 
K - Nie mam za bardzo wyboru! Dobra, lecę. 
Y - Uważaj na siebie. 
K - Heh, a odkąd tyś taka troskliwa? 
Y - Ja wcale nie… 
K - Jasne, jasne, cześć. 
Y - Cześć.

Te słowa pożegnały mężczyznę, gdy wychodził z domu. Teraz stał czekając na przyjście dziewczyny. Kilka minut po 16:00 w końcu przyszła, ale nigdy nie spodziewałby się takiego obrotu spraw, gdyż Aiko podeszła do niego, po czym wyjęła sprężynowiec (taki nóż - klik i ostrze się pojawia… magia D: OMG, przypomina mi się zabawa z moim bratem, jak byliśmy jeszcze mali. Mieliśmy taki sprężynowiec, tyle że stary i tępy, dlatego nikomu się nic nie stało xD), nacisnęła przycisk, a zaraz potem przyłożyła Keiowi do brzucha,  po czym przybliżyła twarz do jego ucha i powiedziała: 

A - Nie ruszaj się, a wszystko skończy się dobrze. Spokojnie - to nie potrwa długo… 

K - Czemu niby mam cię… - Kei cały czas stał nieruchomo mówiąc bezuczuciowo, nie chciał pokazywać swoich obaw, ona mogłaby to wykorzystać. 
A - Bo dobrze wiesz, że jestem do tego zdolna, poza tym znasz moje umiejętności kotku.

To była prawda. Nie tylko Kei umiał dobrze walczyć, stała właśnie przed nim przedstawicielka płci pięknej, o podobnych umiejętnościach - z czego ona miała nóż, więc przewaga leżała po jej stronie. W dodatku nie znała umiaru - czyli kolejny punkt dla niej, dlatego wolał słuchać i nie marudzić. Chociaż im więcej czasu mijało, tym mniej mu się to podobało, albowiem chwilę potem Aiko pocałowała go. Niby lekko, ale jednak. Zaraz po tym go przytuliła i dodała: A - Dobrze się bawisz? Bo ja bardzo… 
                                                                 * 
Gdy Shirai się otrząsnął był wściekły. Upuścił telefon, po czym wycofywał się krok po kroku, aż w końcu obrócił się i zaczął biec … ”Jak oni mogli?! J-ja ją kochałem, a ona…”. Prawdę mówiąc bardziej zawiódł się na Keiu, przecież byli przyjaciółmi, a ten nawet mówił, że… no że go kocha do chol***!(Serio? Ocenzurowałaś cholerę? Przecie to taka choroba xD Przecież od początku tak robię, grzeczne dziewczynki nie wyrażają się brzydko ^^) A teraz co?! Zdradza go z jego dziewczyną?! Jaki to ma… Nagle chłopaka olśniło i uświadomił sobie, że to mogło nie być dokładnie tak, jak to widział. W końcu pokłócił się  Keiichim właśnie o niewinność Aiko.. Lecz w takim razie to oznaczało, że mężczyzna miał rację. No po prostu z deszczu pod rynnę. Niby Aiko okazała się s***, ale… Chłopak był na to w jakiś sposób przygotowany, w sumie to dzięki Keiowi. No właśnie. Czemu mu od razu nie uwierzył?! Teraz Shirai czuł się okropnie, zranił kogoś, kto chciał go tylko ochronić, tak jak mówił. Nie posłuchał nawet Yuki. Teraz jak na to patrzył, to była to kompletna głupota. Jak bycie z Aiko mogło tak bardzo zaślepić?! Przez to zranił swojego najlepszego przyjaciela. Teraz natomiast wiedział jeszcze jedno. Wiedział, że Kei jest w nim zakochany… czy to oznacza, że zranił go podwójnie? Albo potrójnie? Chol***, chol***, chol***, idiota! Shirai zdawał sobie sprawę z tego, że był największym idiotą, jaki chodził po tej ziemi. Ogarniała go wściekłość, żal i smutek. W tym momencie wbiegł do parku. Coraz głębiej, coraz głębiej, coraz głębiej, aż w końcu nie wiedział gdzie jest. Chłopak zatrzymał się, oparł się o drzewo, a potem zsuwał się coraz niżej, aż przyklęknął i zaczął płakać. Nigdy wcześniej nie czuł czegoś takiego. Wiedział, co to smutek, ale czuł się o wiele gorzej. Był załamany, płakał i płakał, nawet czasami zapominał dlaczego, jednak po chwili wiedział wszystko i żałował wszystkiego dziesięć razy mocniej. Ile to miało jeszcze trwać? Shirai postanowił to zakończyć. Wstał, chociaż ciężko mu to przyszło, i poszedł przed siebie. Po pewnym czasie wyszedł z parku. Miał ubrany kaptur, by nikt nie zobaczył go w tak opłakanym stanie. W końcu wylądował w barze. Niestety. Szczęście mu nie dopisało, bo nie lubił alkoholu.  Wypił jedno piwo i już chciało mu się wymiotować. Na więcej nie było go stać, więc na tym skończył. Czemu nie może się upić, wtedy kiedy chce? No cóż, pomimo wszystkiego miał te kilka procentów, które pozwoliły mu zajść do tak strasznej i tajemniczej „biednej dzielnicy”. Od dawna chciał tam zajść, ale Kei mu nie pozwalał, lecz teraz była na to idealna okazja. Procenty  plus rozpacz zaprowadziły jego ciekawość do nieba. W końcu może tam pójść. Shirai szybko znalazł się na schodach, aż w końcu przekroczył tą granicę. Chłopak szedł wąską uliczką, wzdłuż której rozciągały się stare budynki. To miejsce było jednym, wielkim zabytkiem - piękny widok. Niestety to miało też swoje złe strony, w końcu mieszkali tu ludzie. Shirai przypadkowo usłyszał jakąś kłótnie, gdyby nie to, myślałby, że tu nikogo nie ma. Była już noc, nie wiedział, która godzina, ale większość na pewno już spała, tylko ci nie liczni właśnie wychodzili.  Wtem chłopak pomyślał o swoim przyjacielu, o tym, że on tutaj żyje, mieszka w jednym z tych budynków i musi sobie na co dzień radzić. Chociaż Kei akurat był raczej jednym z tych bogatszych, miał pracę, więc i jedzenie, o co tutaj chyba było czasem ciężko, ale jednak musiał jeszcze utrzymać z tego Yuki i swoją matkę, która całymi dniami leniła się, nie myśląc w ogóle o dzieciach. To było straszne. Jak Shirai sobie pomyślał, że jeszcze on doszedł do kompletu to uznał, że prawdopodobnie i mężczyzna, i jego siostra teraz go nienawidzą. Z jego oczu znów spłynęło kilka łez. Chłopak wszedł w jakąś ciemną, jeszcze węższą ślepą uliczkę i usiadł pod ścianą, po czym skulił się i opuścił głowę. Teraz musiał się uspokoić i wrócić do domu, ale nie potrafił nawet tego pierwszego, więc tym bardziej nie znajdzie drogi do wyjścia, której dokładnie nie zna - w końcu nigdy nie był w tej okolicy. Nagle Shirai usłyszał kroki. Po ilości głosów, jakie dochodziły, dało się stwierdzić, że niedaleko przechodziła około 10-osobowa grupka. Jednak jeden z tych głosów wydawał się być znajomy chłopakowi, ale był tak zmieszany, że się nawet nie zastanawiał kto to mógł być. Po prostu modlił się by nie skręcili w jego stronę. Modły zostały wysłuchane, nie skręcili, chociaż potem przystanęli, co również niepokoiło Shiraiego. Znajomy głos zdawał się mówić, że musi już iść, a reszta go zatrzymywała, lecz na próżno. W końcu tamci ruszyli. Teraz trzeba było liczyć tylko na to, że mężczyzna, który zawracał, go nie zauważy. Niestety. Chłopak słyszał coraz głośniejsze kroki. Szedł tu. Czy to już koniec? 

Kou - Heej, czy ty nie jesteś przypadkiem tą maskotką Keia? Poznajesz mnie? - Shirai podniósł głowę i ujrzał uśmiechniętego blondyna, aż w końcu go olśniło. 

S - Ty jesteś tym kolegą Keia, co go tak wkurza, tak? 
Kou - Hahaha, jeśli tak mnie zapamiętałeś to tak XD - Mężczyzna przykucnął przy chłopaku, po czym znów zaczął mówić. - A tak w ogóle, to jak się tu znalazłeś? Tu jest niebezpiecznie dla tak kruchej osóbki, poza tym nie wierzę, że Kei pozwoliłby ci się tu szwendać…
S - Nie twoja sprawa. - Shirai znów spuścił głowę, po raz kolejny łzy napływały mu do oczu. 
Kou - Co tak smutasz, hm? Zgubiłeś się? 
S - Powiedziałem, że to nie twoja sprawa - daj mi spokój. 
Kou - Nie no, żarty żartami, ale na serio radzę ci się stąd zmywać. - Kou w tym momencie spoważniał, trzeba przyznać, że polubił chłopaka, więc nie chciał, by zginął tutaj z rąk jakiegoś gangu. 
S - Nie martw się, dam sobie radę. 
Kou - To miał być żart? 
S - Spadaj już, dobra?! 
Kou - Dobra, już dobra! Może kto inny cię przekona… Nara. Mężczyzna wyszedł z zaułka na główną ulicę i zadzwonił do Keia. 
                                                                     * 
Y - I co? 
K - Nico. 
Y - No ale co ci powiedziała? 
K - Tak jak mówiłem - nic. 
Y - No ale musiała cię po coś tam ściągnąć. 
K - Powiedzmy, że wolę o tym nie mówić. 
Y - A-ha… a co z Shiraim? 
K - Nie wiem. 
Y- No powiedzże coś sensownego! 
K - Nie ma co. 
Y - Myślisz, że przekona mnie taka durna odpowiedź?! 
K - Tak.
Y - Kei, przest… !- dziewczynie przerwał dzwonek telefonu jej brata, który od razu odebrał. 
K - No, co tam? 
Y - IDIOTA! 
Kou - To była twoja siostra? 
K - Taa... 
Kou - Pozdrów ją ode mnie.  
K - Jasne… o co chodzi? 
Kou - Widzisz, jestem w posiadaniu pewnych informacji, które mogą cię zaciekawić. 
K - Hm? 
Kou - Znalazłem twojego pupilka w naszej dzielnicy, na dodatek się emorzy, no i mnie nie słucha, kiedy mówię, że powinien sobie iść. Samobójca czy co? - Kei otworzył oczy szerzej , w końcu co Shirai tam robił?! Yuki co prawda nie słyszała, o co chodzi, ale miała przeczucie, że stało się coś złego. 
K - Jesteś pewien? 
Kou - Hmm… Niech pomyślę… brązowe włoski i oczka, średniego wzrostu, uroczy, nie przeklina… no… myślę, że jestem pewien. 
K - Chol***, gdzie jest? 
Kou - To znaczy… no… 
K - GDZIE? 
Kou - Wiesz, że słabo znam to miasto!  Eh, jest koło tego ceglanego budynku, no wiesz, niedaleko był kiedyś sklep, w drodze do mojego domu… 
K - Dobra, dobra, zaraz tam będę.
Kou - No mam nadzieję.
Oboje skończyli rozmowę, a Kei mówiąc „Nie wiem, kiedy wrócę, nie czekaj na mnie.” wyszedł. Yuki posłusznie została, ale i tak nie miała zamiaru zasnąć, za bardzo się martwiła.

                                                                  *
Shirai już przez dłuższy czas był w takiej samej pozycji. Nie miał pojęcia jak długo to będzie jeszcze trwało. Nagle znowu dało się słyszeć kroki, ale tym razem inne, chociaż i tak zareagował tak samo, jak na Kou, a mianowicie głośnym „Spadaj”, tylko że tym razem to nie podziałało.  Kroki były coraz głośniejsze, a Shirai był coraz bardziej zdenerwowany. Niepokój zamienił się jednak w zdziwienie, gdy owa osoba usiadła obok niego. Po chwili usłyszał znany mu głos „Co tu robisz?” - to był Kei.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz