wtorek, 25 marca 2014

Cześć

Cześć D:
No tak...znowu ja...z takim dosyć lekkim rozdzialikiem, tak jak ostatnio, w każdym razie, brudnej jak nie było, tak nie ma. Niestety, ale to prawda ;-; Nawet nie wiem co się z nią dzieje...chyba zadzwonię D: Z tego powodu nie będzie dawać tu rozdziałów (nie ma jak), a co do mnie, to nie mam ostatnio za bardzo czasu i siły, więc też wkrótce się jakiś mój rozdzialik nie pojawi....wybaczcie. Tak więc...do zobaczenia...bo na razie się  nie zapowiada na kolejny rozdział...no i...no i tyle. Postaram się coś tam napisać, ale szczerze wątpię, że mi się to uda, proszę o komenty, trzymajcie się. c:

Edytor - Viva (arigato c; )
Miłego czytania :p


Rozdział 9
Po ostatniej kłótni Ritsu zrobił sobie małą przerwę od kuchni, więc miał szanse posmakować gotowania Takano. Okazało się, że jego samotne życie sprawiło, że jedzenie, które przyrządza, jest całkiem dobre. W porównaniu do potraw Onodery, można je nazwać poezją. Niestety chłopak wiedział, że jego przełożony tak łatwo nie odpuści, i że wkrótce on sam wróci do kuchni na stałe.
Tego dnia Masamune wyszedł wcześniej do pracy, więc tym razem Ritsu tułał się do roboty samotnie - nie żeby mu to przeszkadzało! Wręcz przeciwnie. Jeszcze przed budynkiem Marukawy spostrzegł Toriego, więc do niego podbiegł.
OR - Tori!
YT - Hm? - w tym momencie Hatori zobaczył koło siebie Ritsu - Ohayo.
OR - Ohayo.
YT - Jeszcze nie w biurze?
OR - Aa, zagapiłem się i musiałem czekać na kolejne metro, hah.
YT- Rozumiem. (wcześniej napisałam: rozumim XDD)
W tym momencie obaj weszli do budynku i zauważyli Takano oraz Yokozawe wchodzących do windy. Rozmawiali o czymś, ale tego już nie zdołali usłyszeć, w każdym razie chłopakowi nagle przypomniała się sytuacja, kiedy rozmawiał z Hatorim o Masamune i Yokozawie.
YT - Ci pewnie są już tu od kilku godzin.
OR - Taa…jak zawsze…Tori, pamiętasz jak kiedyś rozmawialiśmy o Takano-sanie i Yokozawie-sanie?
YT - No raczej tak, a co?
OR - Dalej uważasz, że do siebie pasują?
YT - Hm?
OR - Ah, nie, ja tylko tak się zastanawiałem, wybacz, nic takiego nie miałem na myśli…
YT - Nic nie szkodzi, dalej tak uważam - po prostu ta rozmowa zaczęła schodzić na dziwny tor - Nie mówię, że teraz powinni być razem, ale myślę, że gdyby któreś z nich było kobietą, to byliby dobrą parą.
OR - Rozumiem, haha, choć jak już mamy Satoru, to „tego typu pary” nie są nam obce, heh.
YT - W sumie masz trochę racji, nie zdziwiłbym się, gdyby ktoś z naszej redakcji nagle ogłosił, że ma odmienną orientację.
OR - Na przykład kto?
YT - No choćby Kisa, ma 30 lat i jeszcze nigdy nie widziałem go z żadną dziewczyną.
OR - W sumie to jesteś od niego niewiele młodszy, a też  nie masz dziewczyny, to znaczy, niczego nie sugeruję, po prostu…
YT - Ale myślę, że jestem bardziej od niego zapracowany, chociaż chyba każdemu z nas ciężko znaleźć chwilę na życie prywatne.
OR - Też prawda. (jakie rozmowy zaczynają się rozkręcać w Emeraldzie - głodnemu chleb na myśli XD „OR - Głodny głodnemu wypomni…” Hai, hai XDD)
Obaj wyszli z windy, gadali idąc, i poszli w kierunku Emeralda, gdy nagle z tyłu wyskoczył na nich Kisa i zaczął pytać:
KS - O czym rozmawiacie?
YT - Onodera pytał się mnie o Takano-sana i Yokozawę-sana.
OR - Haa?
KS - Haha, spokojnie - nikomu nie wygadam, a o co dokładniej chodziło? ^^
OR - Nie wygadasz, nie wygadasz, lepiej żebyś nie miał co „nie wygadywać” -.-
KS - Już zdecydowanie z późno, Rit-chan. ;D 
YT - Pytał, czy do siebie pasują.
OR - Że co? Czemu mu o tym wszystkim mówisz?! >_<
KS - I co odpowiedziałeś?
OR- Przestaniecie w końcu?!
YT - Uważam, że tak.
KS - No wiesz co? Jak mogłeś?
OR - Kisa-san jeszcze jedno słowo a…
KS - No już, już, żartowałem tylko.
YT - Hm? A o co chodzi?
Wtem cała trójka weszła do Emeralda i zastała tam już pracujących Takano i Mino.
MT - Gdzie się tak w trójkę szwendaliście? Stało się coś?
KS - Nic się nie stało Takano-san, po prostu rozmawialiśmy na ciekawy temat.
MT - Hm, na jaki?
Teraz Onodera mógł się tylko modlić, by Kisa nic nie wygadał. Gdyby Masamune się dowiedział, to nie dałby mu spokoju - chłopak dobrze o tym wiedział - nie miałby życia ani w pracy ani w domu. Tak więc w myślach błagał Shoutę, żeby nie pisnął nawet słówka. Kisa popatrzył się na zdenerwowanego Ritsu, nie wiedział czemu, dręczenie chłopaka tym tematem dawało mu jakiegoś rodzaju satysfakcję. Po chwili jednak powiedział, że musi milczeć jak grób i wszyscy zasiedli do swoich stanowisk. Onodera nie mógł swojej wdzięczności wyrazić słowami, poczuł jak kamień spadł mu z serca, za to Takano postanowił trochę baczniej obserwować chłopaka, gdyż przeczuwał, że wyjść mogą na jaw bardzo interesujące fakty.
*
Dzisiejsza przerwa na lunch była nieco dłuższa, choć można by rzec, o wieeeele baaaardziej długa, gdyż Onodera skończył pracę wcześniej i tylko czekał na spotkanie, które odbędzie się za kilka godzin. Zastanawiając się, co mógłby w tym czasie zrobić -najlepiej z dala od swojego przełożonego- postanowił spotkać się z Saiki-san. Szczęśliwym trafem, ta akurat miała czas. Wkrótce oboje stawili się w umówionym miejscu.
S - Onodera-kun.
OR - Saiki-san, dawnośmy się nie widzieli.
S - Faktycznie, powinniśmy częściej się spotykać, haha, słyszałam o twoim ślubie.
OR - Nawet mi nie przypominaj…
S - I co, teraz szukasz sobie kolejnej narzeczonej?
OR - Nie ja szukam, tylko moi rodzice - oni mi wybierają narzeczone. Pierwsza była An-chan, pewnie nie długo będzie kolejna, jakby nie mogli zrozumieć, że sam chcę decydować z kim będę.
S - Serio? Tego nie wiedziałam, ale w takim razie faktycznie masz przechlapane.
OR - Eh, wiem, w każdym razie nie stójmy tu tak, chodźmy coś zjeść.
S - Racja.
Gdy już zdecydowali gdzie pojadą (Saiki-san ma prawko ^^), oboje udali się do lokalu (czyt. Fastfooda, a jak D: ). Na miejscu usiedli przy stoliku, jedli i gadali.
S - Onodera-kun, ty pracujesz pod Takano-sanem, prawda?
OR - Ale w jakim sensie?
S - No, że on jest twoim przełożonym.
OR - Ah, tak.
S - Mam do ciebie prośbę.
OR - Hm? Jaką?
S - Mógłbyś nas umówić?
OR - Haa?! U-umówić?
S - To znaczy, nie w tym sensie, chciałabym go tylko poznać  (w sumie lepiej byłoby gdybyś z nami był D: ), nawet nie wiesz, jaki masz szczęście pracując u boku kogoś tak wspaniałego.
OR - Z tą „wspaniałością” to bym nie przesadzał…
S - Biedny, młody Onodera-kun, teraz tego nie doceniasz, ale uwierz mi, wiele osób chciałoby być na twoim miejscu.
OR - To czemu po prostu nie zaczniesz razem z „tymi osobami” pracować w Marukawie?! -.- W każdym razie nie wiem czy się zgodzi, widzisz, on chyba nie jest zbyt chętny do tego typu rzeczy…
Ritsu wiedział, że to co mówi, że gdyby chciał i się troszkę wysilił, to spokojnie przekonałby Takano-sana do wielu rzeczy, włącznie z tym spotkaniem. Chłopak jednak planował jak najszybciej wybić Saiki-san ten pomysł z głowy. Nie chciał, by jeszcze ktokolwiek z jego rodziny czy znajomych zobaczył jego i Masamunego razem. Obawiał się, jak daleko mężczyzna  posunie się przy obcych. Niby Takano głupi nie jest, ale przezorny zawsze ubezpieczony, prawda? D: Tym razem nieprawda. Bo jak bardzo Onodera by się nie starał, tak zawsze jego przełożony znajdzie go właśnie w tym najgorszym momencie. Choćby teraz, kiedy Ritsu miał zamiar nie dopuścić do tego spotkania, Masamune, jak na zawołanie, musiał przyjść do owego Fastfooda położonego w środku miasta, z dala od Marukawy. -.- Tak więc Onodera nie bez powodu przeklinał los. Odzyskał nadzieję na powodzenie swojej misji, gdy Takano-san zauważył go i pomimo tego nie podszedł, ale stracił ją, kiedy Saiki-san zauważyła Takano. Od razu zmusiła Ritsu, by z nią poszedł i tak oboje stali przy sławnym edytorze mang shojo, lecz widząc, że oboje kłócą się, kto ma „zagaić rozmowę” Masamune zaczął pierwszy.
MT - Co tu robisz?
OR - Chciałem coś zjeść z daleka od ciebie i Marukawy coś w tym dziwnego?!
MT - A tobie co? D:
S - Onodera-kun jak możesz tak mówić?!
MT - Hm? Ktoś ty? - Takano spojrzał na dziewczynę nieco podejrzliwie, w końcu spędzała czas z JEGO Ritsu.
S - Ah, nie przedstawiłam się, jestem Saiki (więcej danych nie posiadam XD), pracuję w wydawnictwie Onodera nad mangami shojo.
MT - Aha, czyli konkurencja.
OR - Takano-san!
MT - Co?
OR - Mógłbyś być trochę milszy dla ludzi..
MT - I kto to mówi.
OR - Ha?
MT - To co, będziecie tak stać nade mną, czy usiądziecie? D:
Onodera wyraźnie chciał wiać w te pędy, ale Saiki-san w ogóle nie zniechęcona zasiadła do stolika Takano, więc Ritsu chcąc chronić ją przed potworem, jakim jest jego przełożony, zrobił to samo.
MT - To…chciałaś coś konkretnego ode mnie?
S - Hm?
MT - Wiesz, Onodera unika mnie jak ognia, więc to znaczy, że to ty masz coś do mnie.
S - Ah, nie, ja chciałam tylko pana poznać i porozmawiać, jest pan bardzo sławnym edytorem i w ogóle, mogłabym się od pana dużo nauczyć…
MT - Nie wątpię, niestety w Marukawie nie mają już wolnych miejsc, a ja korepetycji nie daję, choćby przez brak czasu.
S - Hah, rozumiem, a ma pan jakiś sposób na dobre edytowanie mang?
MT - Każda manga ma trochę inny charakter, więc trudno tutaj mówić o jakimś sposobie, po prostu tak wychodzi…
S - No tak.
MT - …no cóż, edytor powinien mieć wyczucie, jeśli tego nie ma, to jest bezużyteczny.
OR „Musiał”  -.-
MT - Nawiasem mówiąc, masz niewiele czasu do spotkania, więc jeśli chcesz zdążyć, to się pospiesz.
S - Spokojnie, podwiozę go - jestem autem. c:
OR - Takano-san, a tak w ogóle to, co ty tu robisz?
MT - (świetny czas reakcji -.- ) Jem, nie widać?
OR - Nie no, po prostu myślałem, że nie lubisz fastfoodów.
MT - Preferuję zdrowe odżywianie, ale to nie znaczy, że nie lubię śmieciowego żarcia…
OR - Aham -.-
MT -…poza tym sam wiesz, że zbliża się końcówka cyklu i nie ma za bardzo czasu na normalne posiłki…to znaczy większość nie ma, bo ty, jak widzę, świetnie się w tym czasie bawisz.
OR - Aż tak cię to razi, że udało mi się znaleźć trochę czasu?!
MT - Po prostu uważam, że mógłbyś nam pomóc zamiast się lenić.
OR - Pracuję nie mniej niż ty, więc mógłbyś mi już odpuścić, poza tym…więcej zaufania.
Onodera pod koniec trochę zszedł z tonu, i nawet na jego twarzyczce ukazał się lekki rumieniec. Takano siedział teraz nieco zdziwiony. Ritsu po prostu przypomniał sobie sytuację, kiedy Masamune był po prostu o niego zazdrosny, co odbiło to się na ilości roboty, jaką chłopak dostał, więc postanowił dać mężczyźnie do zrozumienia, że nie musi go pilnować jak dziecka, i że nie zdradza go na lewo i prawo.(!)Takano chyba zrozumiał przekaz, bo lekko się uśmiechnął mówiąc „Masz rację.”, a potem dodał jeszcze „Przepraszam.”. Chwileczkę. CO?! Czy wielki pan Takano-dono właśnie go przeprosił?! Niemożliwe? - A jednak! Bo Onodera był pewny w 100%, że się nie przesłyszał, a słowa wypowiedziane, z ust jego przełożonego były zdecydowanie jednoznaczne. Chwilę później Masamune powiedział, że musi już iść i ruszył, by wyrzucić pudełka po jedzeniu. (Ktoś ogarnia kosze z KFC i MCDonalda? Jeśli tak, to wie o co chodzi D: ) W drodze powrotnej jeszcze przesunął dłonią po głowie Onodery i dopowiedział „Nie spóźnij się.”. To akurat była przesada! Ritsu gwałtownie obrócił się, by wydrzeć się na Takano, ale ten już zniknął. Całej sytuacji z zainteresowaniem przyglądała się Saiki-san, której takie obserwowanie się nawet podobało, gdyż owa sytuacja wydała się jej nader ciekawa.
S - Lubisz Takano-sana?
OR - Haa?
S - Na początku wyglądałeś, jakbyś go nie znosił, ale chyba tak nie jest, prawda?
OR - Powiem tak, Takano-san jest wrednym potworem, ale czasem staje się znośny.
S - Potworem?
OR - Nie uważasz tak?
S - Raczej nie, za to na pewno Takano-san jest baaaardzo przystojny. *v*
Gdy Ritsu zobaczył te gwiazdki w oczach Saiki-san, wiedział, że długo już z nią nie pogada, bo ta będzie nawijać o Takano-sanie, do którego z resztą chłopak nie miałby nawet wyrzutów za to spotkanie, gdyby nie ten ostatni gest, czemu ciągle traktuje go jak dziecko?! Nawet przy Saiki-san?! No cóż, mogło być gorzej. Jakieś 15 minut później, Onodera był już na spotkaniu. Praca… tylko dzięki niej można uciec od codziennych problemów.
*
W domu chłopak przypomniał sobie o porannej rozmowie z Torim i Kisą, i zadał sobie pytanie „Czy ja pasuję do Takano-sana?”, chwilę potem stwierdził, że to idiotyczne pytanie i zaraz zaczął wymazywać je z pamięci…jak w ogóle mógł o czymś takim pomyśleć? D: W tym momencie do mieszkania wszedł Takano.
MT- Tadaima.
OR - Okaeri.
Masamune spojrzał na rozłożonego na kanapie, czytającego jakąś książkę Ritsu, a potem ruszył w stronę obiadu, patrzy - obiadu ni ma D:
MT - Gdzie jest obiad?
OR - Jaki obiad?
***
MT - Ten który miałeś zrobić.
OR - Miałem coś robić?
MT - A nie? Ja byłem „trochę zajęty”, więc raczej nie miałem na to czasu.
OR - Jak chcesz to możesz zamówić sobie pizzę, ja nie jestem głodny.
MT - Eh, jestem zmęczony, więc tym razem ci odpuszczę, raz bez obiadu przeżyję, ale jutro ma być, jasne?
OR - Hai, hai, po prostu zaczytałem się trochę.
Takano niby wyciągał już produkty w lodówki, ale w ostatniej chwili zrezygnował z robienia sobie czegokolwiek do jedzenia, za to podszedł do Ritsu, zabrał mu książkę, odstawił ją ładnie na stoliczek (książka - rzecz święta D: ), pochylił się nad Onoderą i pomimo licznych sprzeciwów, czule go pocałował.
*
Tego ranka chłopak znów poszedł do pracy sam, gdyż Masamune wyszedł wcześniej. W sumie naprawdę wyglądało to tak, jakby Takano harował, a Ritsu się obijał – to było trochę nieprzyjemne uczucie. Może faktycznie czas trochę wspomóc Emeralda?
Tym razem Onodera zamiast spotkać Toriego, spotkał Toriego, Kisę i Satoru…Mieli jakieś tajne zebranie czy co?
OR - Cześć.
KS, SS - Cześć.
Po przywitaniu się wszyscy udali się w stronę biura…czyżby czekali właśnie na Ritsu? Trochę to dziwne… w windzie Kisa znów przemówił.
KS - Wiesz, Rit-chan, pytaliśmy się właśnie Satoru o Takano-san i Yokozawę...
OR - Ha?! Ale mieliście nikomu…
KS - Nie no, po prostu on jest gejem, więc się na tym zna, lepiej zapytać fachowca, czyż nie? ^^
OR - Że co?! To nie ma nic do…
KS - W każdym razie, Rit-chan, ty jeszcze nie odpowiedziałeś.
OR - Na co? - W tym momencie winda dojechała do celu, więc wszyscy wysiedli i ruszyli dalej.
KS - No, czy według ciebie Takano-san i Yokozawa do siebie pasują.
OR - To znaczy… etto…- Wszyscy gapili się na Onoderę, który postawiony pod murem, uspokoił się i zdeterminowany odpowiedział - Nie. - po czym szybkim krokiem poszedł dalej i wpadł na Takano.
MT - Co wy tu jeszcze robicie?
Chłopak zaczął kontynuować swoje modły, lecz tym razem chciał, by Masamune tego nie słyszał, niestety, choć mężczyzna powstrzymywał się, Ritsu zauważył ten uśmieszek dosłownie pchający się na jego usta. Gdy reszta poszła przodem, Takano już uśmiechnięty spojrzał na Onoderę i sam ruszył w swoją stronę. Chłopak momentalnie zarumienił się, odwrócił i szybkim krokiem pomaszerował do biura, gdzie nim się obejrzał, siedział na swoim stanowisku. Gapił się w jakieś papiery, po czym  zacisnął pięść, kilka sekund później skwitował sytuację krótkim słowem „Chol***.”, jednak w myśleniu przeszkodził mu Kisa, który widocznie rozbawiony całą tą sytuacją powiedział „Rit-chan, chcesz ciasteczko? ^^”.   

sobota, 15 marca 2014

Koniec serii

No tak, to znowu ja, no tak jak już mówiłam, to ostatni rozdział z serii - na następne będziecie musieli trochę poczekać (taa, trochę XD), jeszcze jedno: pisałam ten rozdział daaawno temu (tak gdzieś w październiku? może w listopadzie, może w grudniu w każdym razie dawno) i nawet za bardzo go teraz nie sprawdzałam (bo bym pewnie cały wykasowała D: ), więc może być kompletnie idiotyczny,w każdym razie - czytacie na swoje ryzyko :D
Tak jak mówiłam, był pisany dawno temu i od razu mi go brudna poprawiła, więc tutaj ona jest edytorem.
Inspirację zaciągnęłam ze strony: http://asksekakoi.tumblr.com/ (<- polecam, to moja ulubiona fanowska strona o sh X33)


Miłego czytania ;D

Rozdział 8
Tego dnia Onodera wrócił do domu wcześniej od Takano-sana. Po zrobieniu obiadu (tak, ciągle musi go robić - biedny Rit-chan ;-; ) zasiadł na jakimiś niewiadomego pochodzenia papierami. Widać strasznie go zainteresowały, bo przez jakąś godzinę czytał je i wypisywał notatki, potem porównywał itp. Wtem drzwi otworzył Masamune, który styrany wszedł do środka i ładnie się przywitał „Tadaima”, na co oczywiście Ritsu odpowiedział „Okaeri”. (jak napisałam coś nie tak to mnie poprawcie, a to zmienię) Przełożony oczywiście zauważył bajzel, jaki chłopak zrobił mu na stole i trzeba przyznać, nie był z tego powodu zadowolony - jakby nie patrzeć (zauważyłam, że często używam tego sformułowania - „jakby nie patrzeć” D: ) nie miał gdzie zjeść obiadu.
MT - Co robisz?
OR - Szukam.
...
MT - Czego?
OR - Mieszkania.
...
MT - Po co?
OR - A jak myślisz?
MT - Jak dla mnie coś się dzisiaj na słonku za bardzo spiekłeś, dlatego pytam, by sprawdzić jak bardzo jest źle.
OR - Darowałbyś sobie, najzwyczajniej w świecie szukam dla siebie mieszkania, co w tym dziwnego?
MT - Mogę wiedzieć po co?
OR - Bo może będę się przeprowadzał?! -.-
MT - Haa?
OR - Żadne „Haa”, umawialiśmy się, że zamieszkam tylko na chwilę, aż wyjdę na prostą. Teraz jest okazja, więc szukam.
MT - Aż tak ci tu źle?
OR - Po prostu uważam, że tak byłoby lepiej, jakby nie patrzeć (znowu XD) muszę teraz regularnie dla ciebie gotować, poza tym ktoś mógłby chcieć osobiście odwiedzić któregoś z nas, co wtedy zrobimy? Myślę, że tak będzie lepiej, każdy będzie czuł się bardziej swobodnie.
MT - Ach tak? -.-
OR - Hmm...co myślisz o tym? - Onodera wskazał na jedno z mieszkań, wyglądał na przyjemne, ale Takano nie przyglądał mu się za bardzo, bo patrzył się na chłopaka, po chwili wziął kilka kartek, łącznie tą z ową parcelą, potargał je i wyrzucił do kosza, na co Ritsu wstał i krzyknął  - Co ty robisz?! Takano-san! Nawet nie wiesz ile czasu zajęło mi...
MT - Nigdzie nie idziesz.
OR - Haa?
MT - Wymyślasz sobie jakieś problemy tam gdzie ich nie ma i wyolbrzymiasz je, do tej pory było dobrze, więc mówię NIE.
OR - Taa...jak dla kogo.
MT - Jeśli tak bardzo przeszkadza ci to gotowanie, to już nie musisz robić tego codziennie. Coś jeszcze?
OR - Mówiłem ci...
MT - To o czym mi mówiłeś to są jakieś z *** ( każdy według swojej inwencji twórczej c: )wzięte, nieistotne argumenty, coś jeszcze?!
OR - Ale...
MT - COŚ JESZCZE?!
OR - N-nie.
MT - Tak myślałem.
OR - Korosu.
MT - Ech...
Takano-san  podszedł do chłopaka, pocałował go w czółko, po czym przytulił, na co Ritsu zarumienił się i spuścił wzrok.
MT - Kocham cię, więc nie chcę, żebyś odchodził.
OR  - A-ale co jak na przykład przyjedzie moja matka, co ja jej powiem...
MT - Jak tak bardzo ci zależy to mogę wtedy przenocować w hotelu.
OR  - Ale...
MT - Nie szukaj problemu, tam gdzie go nie ma.
OR  - To może byś go w końcu dostrzegł.
MT - Nie ma czego.
OR - Właśnie, że jest.
W tej chwili odezwał się brzuch Masamune’go, który domagał się pożywienia. Mężczyzna wziął głęboki oddech po czym odszedł w stronę swojego obiadu. Niestety po tej rozmowie oboje się od siebie trochę oddalili, więc kolejne dni nie były zbyt przyjemne i odbywały w się w trochę napiętej atmosferze, nikt nie chciał wracać do tematu, ale równocześnie sprawa była nierozwiązana. W pracy ich problemy nie były tak strasznie widoczne, ale i tak Kisa dostrzegł trochę zasmuconego Onoderę, tak więc postanowił coś na to zaradzić i zaprosił go po pracy na drinka. Chłopak się zgodził, miał dość myślenia o sprawie mieszkania, bo to tylko przynosi kłopotów.
*
 Nie minęło dużo czasu, a dwaj dorośli mężczyźni zalali się w trupa. To trochę smutne, ale jak się okazało żadne z nich nie ma wystarczająco wytrzymałej głowy, by przetrwać wypicie drinku i piwa bez
późniejszych komplikacji.
OR- Kisa-sssan…jak myślisz…ile nóg mają krewetki?
KS - Myślę, że to zależy od wieku…ile lat tyle rąk. D: - po chwili Kisa popatrzył się na Ritsu i powiedział - Rit-chan jeesteś taaaaki śliczny, pozwól mi dotykać swojej twarzyyy <333
OR - Niee! Jestem zakochany w Takano-saanie!               (!)
KS - Wiem, hehe, a ja w Yukiniee, ciekawee, co on teraz może roobić...
OR - Może cię zdradzaa...
KS - Nie. Bo widzisz..on też mnie kocha.
OR - Dużo szczęścia.
KS - A Takano-saan?
OR - Ha?
KS - Mówiłeś, że go kochasz...on ciebie też?
OR - Ciągle to powtarzaa...strasznie mnie wkurza...
KS - To szczęścia!
OR - Dzię-ku-ję. Jeszcze jedna kolejka?
KS - Czemu nie?
YK - Bo już i tak za dużo wypiłeś, Kisa-san.- Shouta odwrócił się i ujrzał swojego chłopaka, po chwili uśmiechnął się i zaczął go przedstawiać Onoderze.
KS - Rit-chan, przedstawiam ci mojego chłopaka, Yukinę.
OR - Miło mi, Onodera Ritsu, pracuję z Kisa-sanem - Chłopak wyciągnął rękę w stronę mężczyzny, miał otępiały uśmiech i dwa wielkie rumieńce, alkohol robi swoje.
YK - Yukina Kou. - Po przedstawieniu się i podaniu sobie dłoni. Yukina zaczął myśleć nad wyjściem z sytuacji i Kisa i Onodera byli zalani. Nie dość, że nie uniesie ich obu, to nawet nie wie gdzie Ritsu mieszka, a nie mógł go tak samego zostawić. Na szczęście z nieba nadesłano zbawienie, gdyż jakże troskliwy Takano, postanowił zadzwonić swojego ukochanego, tak więc jak chłopak odebrał telefon usłyszał głos swojego przełożonego.
OR - Halo?
MT - Gdzieś ty polazł?!
OR - Mówiłem ci.
MT - To czemu jeszcze nie wróciłeś?!
OR - Bo rozmawiałem, to chyba oczywistee.
MT - Jesteś pijany.
OR - Wcale..nije!
MT - Przecież słyszę, wracaj do domu.
OR - Ale Takano-saaan.
KS - Hehe, dzwoni jego chłopak.- Powiedział  Yukinie wskazując na chłopaka, po czym zwrócił się do Onodery - Pozdrów ode mnie Takano-sana!
OR - Takano - saan masz pozdrowienia od Kisy-sanaa.
MT - Słyszałem, w każdym razie masz wracać do domu. -.-
OR - Eeeej...
(Z serii Brudna wie lepiej:  Gupia nie umie. D: Pijani ludzie nie mówią tak mądrze, a tym bardziej tak wyraźnie. D: Poza tym pijani ludzie nie myślą, powinni skończyć w łóżku. ( 9 - 9 )Nie -.-)
W tej chwili bezradny Yukina wyrwał Ritsu słuchawkę, by pomówić z Masamune, wiedział że to jego ostatnia deska ratunku, jednym pijakiem ciężko się zająć, a co dopiero dwójką. Po przedstawieniu się i grzecznemu poproszeniu o przyjście, Takano niezbyt zadowolony z postępowania Ritsu (to mało powiedziane, był na niego ***), ubrał się i ruszył w stronę baru. Mężczyźni przedstawili się sobie, i wzięli swoich uke i razem z sobą wpakowali do auta Masamune (chyba nie wspomniałam, że to nim przyjechał). Przełożony grzecznie odwiózł swojego pracownika i jego chłopaka do ich mieszkania, a sam udał się do się do domu. Przez całą drogę Onodera raczej nie był zbyt rozmowny - zasnął jeszcze na stoliku w barze, ale za to gdy Masamune postanowił go zbudzić, ten zaczął jęczeć i gadać jak bardzo nic mu się nie chce. Myślę, że czasami można to było nazwać krzykiem, w jakby nie patrzeć (tak, wiem ;-; ) było po 00:00, więc to był kolejny powód by *** się na chłopaka. Po chwili mężczyzna przyłożył rękę do jadaczki swojego pasażera i czekał tak aż ten się uspokoi.
MT - Co ty robisz?
OR - Plułuje (próbuje) odepchnąć twoją rękę.
MT - Taa, językiem -.-
OR - W blem (brew) pozorom mułj (mój) jest bardzo silny.
 MT - Yhym -.-
Takano popatrzył się dziwnie na Ritsu, który dalej jojczał i gadał dziwaczne rzeczy, po chwili jednak pozwolił upust swojej rządzy, wziął rękę i wbił się w usta Onodery,  jakby nie patrzeć  (ktoś wybije mi to z głowy? - plose ;-; ) to był lepszy sposób by go powstrzymać. Chłopak był z początku zaskoczony, ale potem rozluźnił się i położył ręce na plecach Masamune, i zamknął oczy. Gdy ten skończył pocałunek, Onodera przytulił go i...znowu...zasnął. Potem mężczyzna zawlókł go do mieszkania, również poszedł spać. (można się domyśleć, co mogło się stać zanim to zrobił, w końcu Ritsu miał w sobie procenty, ale wiecie także, że ja nie preferuje yaoi, a na pewno nie będę pisać scen +18, tak więc jeśli komuś tam czegoś brakuje, to niech jego wyobraźnia zadziała, moja nie ma zamiaru D: ). Rano Onodera mniej więcej dowiedział się co robił ostatniego wieczora i załamał się. Dobroduszny Takano pozwolił obu pijakom zostać w tym dniu w domu, wiedział że i tak z nich pożytku nie będzie. ( Taki kac, taki kac ;-;) Biedny Ritsu wpadł w depreche, jedyne co go mogło pocieszyć to fakt, że Yukina obiecał im, że razem z Kisą nikomu nie wygadają o ich związku ale i to było niewiele, bo gdyby chłopak sam się nie wygadał, to by ogólnie sprawy nie było. Na pewno ten postanowił sobie, że już w życiu nie będzie pił z Shoutą, bo nigdy nie wiadomo co z tego wyjdzie, a prawdopodobnie coś złego.
























czwartek, 13 marca 2014

Siema!

Siema, to znowu ja D:
Co do następnego rozdziału...jutro lub pojutrze (SH). A potem na jeszcze następny będziecie musieli już czekać...po prostu wyczerpuję zapasy :D Miłego czytania ;D
Edytor - Viva

Rozdział 9
K - Co tutaj robisz? - Shirai był tak zaskoczony, że nie mógł nic z siebie wyksztusić. Kei powinien być pierwszą osobą, która go mogła znienawidzić, a teraz to właśnie on do niego przyszedł.
K - Hej, żyjesz?
S - Nie.
K - Daj spokój, o co chodzi?
S - Miałeś rację co do Aiko.
K - Wiesz jakoś mnie to nie dziwi. Khym... To znaczy… Sorry. - Shirai zaśmiał się lekko dalej nie odrywając głowy od kolan, chłopak cieszył się, że pomimo wszystkiego właśnie Keiichi  z nim jest.
S - Kei, powiedz, czy ty ostatnio może spotkałeś się z Aiko?
K - Hm? Ale ja nie jestem Keiem.
S - Ha?
Chłopak odwrócił natychmiast głowę, miał zapłakaną twarz, co trochę zmartwiło mężczyznę, ale udawał, że nie widzi, w jakim Shirai jest stanie.
K - No w końcu na mnie spojrzałeś.
S - Pfff…- głowa studenta skręciła w drugą stronę, ale już nie schowała się, tylko oparła o ścianę. - Dalej nie odpowiedziałeś mi na pytanie.
K - Odpowiedź brzmi „tak”, ale teraz chyba nie powinniśmy rozmawiać o mnie, ja sobie daję ze sobą radę.
S - Co robiliście?
K - Hm? Ale co to ma do…
S - Pytam się „co robiliście?”
Chłopak już zaczął się mówić podniesionym głosem, ale opanował się, po prostu chciał sprawdzić swoją teorię, to co sam wymyślił było prawie pewne, ale prawie robi wielką różnicę, czasami trzeba zwracać uwagę nawet na jedno-procentowe możliwości.
K - Jeśli koniecznie musisz wiedzieć, to zmusiła mnie to kilku NIEISTOTNYCH teraz rzeczy, ale wszystko już z nią załatwiłem -i obym nie widział jej nigdy więcej- w przeciwieństwie do ciebie.
S – Kilka nieistotnych rzeczy… miło, że dla ciebie całowanie się z kimś, jest tak „nieistotną rzeczą”.
K - Ha?!
S - Hehe, widziałem was - zaplanowała to, prawda?
K - Chyba masz więcej oleju w głowie niż się spodziewałem. Eeh, Aiko jak zwykle okazała się niezłą…
S - …su**, nie?  -  Kei zdziwił się, że chłopak tak się wyraża, ale zaraz potem uśmiechnął się lekko i dodał:
K - Taa, myślałem, że nigdy nie pozwolisz mi tego bezkarnie powiedzieć, a tu proszę, nawet sam to przyznałeś.
S - Bo się jej należało.
K - Albo się upiłeś, ale to raczej mało możliwe.
S - No, niestety. Próbowałem, ale po tym piwie rzygać mi się zachciało, poza tym nie miałem więcej pieniędzy przy sobie.
K - No nieźle, do czego do dochodzi, przez głupią dziewuchę.
S - No... - Nastała cisza, ale po kilku sekundach obaj zaczęli się śmiać i atmosfera stała się już mniej napięta.
K - A już kiedyś obiecałem sobie, że już nigdy więcej się jej nie dam - no to czas ponownie to zrobić.
S - Heh, może lepiej nie, bo znowu  przyjdzie.
K - Fakt, ale jakby co, następnym razem poślę na nią Yuki.
S - Dobry pomysł, tylko by się nawzajem nie pozabijały.
K - To jest teoretycznie niemożliwe, chociaż Yuki może przeżyje.
S - Aż tak?
K - Nie widziałeś jej, gdy jest wściekła - istne tornado.
S - Nie no, jaja sobie robisz.
K - Uwierz mi, tylko dla ciebie jest taka miła.
S - Muszę kiedyś zobaczyć ją w akcji.
K - Lepiej nie.
S - No wiesz, z tego co mówisz, to jestem bezpieczny.
K - Ale reszta świata nie bardzo.
S - Haha, no to faktycznie lepiej zrezygnuję z tego widowiska.
K - Dzięki, za dar życia.
S - Proszę bardzo.
Znowu nastała cisza, lecz teraz nie zwiastowała nic dobrego. Chłopak trochę posmutniał - widać było, że coś go trapi, poza tym dalej zżerały go wyrzuty sumienia, Shirai wiedział, że tak łatwo nie odpuszczą. Chwilę później znów się odezwał, ale  niestety znów miał poważny głos.
S - Kei, powiedz, po co tutaj przyszedłeś?
K - Czy to nie oczywiste? Byś nie zginął.
S - Miałem na myśli to, że ja cię tak paskudnie potraktowałem, a ty jakby nigdy nic przychodzi i chcesz mnie pocieszać… Dlaczego?
K - Bo sam kiedyś byłem na twoim miejscu i wtedy znalazł się ktoś kto mi pomógł.
S - Yuki, co?
K - Taa… poza tym, to co ci wczoraj powiedziałem, było najszczerszą prawdą.
S - Hm?
K - Kocham cię, dlatego też nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. - Shirai natychmiast zarumienił się i odwrócił wzrok, w sumie nie wiedział co ma mu na to odpowiedzieć.
S -  Przestań już.
K - Czemu?
S - Bo tak, poza tym niby czemu miałbyś mnie…
K - A bo ja wiem?
Keiichi dalej patrząc na Shiariego odwrócił resztę ciała w jego kierunku i złapał go za policzek, przekręcił jego głowę do siebie, a następnie pocałował go. Shirai zaskoczony zachowaniem Keia, otworzył szeroko oczy, a jego serce zaczęło bić mocniej, wkrótce jednak  rozluźnił się i zamknął oczy. Chwilę później ich usta się rozłączyły, a mężczyzna oparł swoje czoło, o głowę chłopaka i lekko się uśmiechnął.
K -…ale cieszę się, że już jest wszystko w porządku. - W tym momencie Shirai się jakby ocknął, był zmieszany, poza tym, jakim cudem taka sytuacja w ogóle miała rację bytu?!
S - Jakie „w porządku”? - Chłopak lekko odepchnął nieco zdziwionego Keia, po czym odwrócił głowę i dodał - Już drugi raz mnie po… poca... No wiesz o co mi chodzi! I to bynajmniej nie było w porządku!
K - Tak? A jakoś nie widziałem żadnego sprzeciwu z twojej strony.
S - Haa?
K - Nieważne, jest już późno - na serio powinieneś wracać.
S - Tak, wiem.
K - To chodź.- Mężczyzna wstał i poszedł w stronę głównej ulicy.
S - Czekaj!
W tym momencie Shirai poszedł za nim i razem skierowali się do jego mieszkania.
*
Droga przeminęła im już w pogodnej atmosferze - gadali, śmiali się, tak jakby tej całej sprawy z Aiko nigdy nie było. Chłopaka wciąż dziwiło „jak wszystko może się tak ułożyć w ciągu jednego wieczora?” i wtedy pomyślał, że naprawdę cieszy się, że ma takiego przyjaciela, eh, już nawet nie miał ochoty roztrząsać znaczenie tego słowa. Chociaż w tym przypadku było ono bardzo dwuznaczne. Na miejscu oboje zjedli, potem Kei włączył laptopa, a Shirai pomył naczynia i runął na łóżko. Jakieś 10 minut później mężczyzna stanął przy łóżku chłopaka, który leżał na plecach gapiąc się w sufit.
K - Dobra to ja się będę już zbierał - jest wystarczająco późno.
S - Rozumiem.
Chłopak miał smutny głos - nie wiedział czemu, ale wolałby, by Kei jednak nie wychodził. Prawdopodobnie brakowało mu go przez ten okres, kiedy spotykał się z Aiko i teraz chciał nadrobić stracony czas, ale i tak coś tu nie grało.
S - Która jest?
K - Około trzeciej nad ranem.
S - Chcesz wracać w środku nocy?!
K - W przeciwieństwie do ciebie, umiem dać sobie radę, poza tym, mam jakieś inne wyjście?
S - No w sumie to… ewentualnie mógłbyś dzisiaj wyjątkowo zostać, ale…
K - Chwila, czy ja dobrze słyszę? Pozwalasz mi zostać na noc?
S - No co?! - Nie jestem bez serca! W końcu kto by chciał o takiej porze samotnie wracać do domu?!
K - Nie no, po prostu się zdziwiłem.
S - Poza tym będzie mnie miał kto obudzić, gdy przyśni mi się jakiś koszmar z Aiko w roli głównej.
Shirai westchnął i zamknął oczy. Po chwili Kei nachyli się nad nim, okrakiem delikatnie na nim siedząc, tak, że Shirai niemal nie czuł jego ciężaru. Potem kolejny raz pocałował go. Chłopak znów nie mógł nawet kiwnąć palcem, a serce mu biło jak szalon. Uznał,  że praca jego serca byłą wkurzająca.. Wkrótce Keiichi oderwał swoje usta od Shiraiego (<= zrobi wszystko, by po raz setny nie pisać „ich usta się rozłączyły” XDD), po czym przytulił go.
K - Dziękuję za pozwolenie.
S - Mówiłem, byś już przestał. (!)
K - A ty znów nic nie zrobiłeś.
S - Powiem tak: jestem zmęczony, ale gdy to się jeszcze raz powtórzy, to mocno ode mnie oberwiesz.
K - Dobra, dobra, przepraszam.
S - Eh… zejdź już ze mnie.
Kei puścił chłopaka, po czym położył się koło niego, następnie przytulił go jak pluszowego misia i pocałował lekko w główkę.
K - Dobranoc.
S - Hej! Co ty u licha wyprawiasz?! Przecież kazałem ci…
W tym momencie Shirai spostrzegł, że mężczyzna już śpi, na dodatek z lekkim uśmieszkiem na ustach. Chłopak odwrócił się na bok i dodał jeszcze „Idiota, to był pierwszy i ostatni raz, kiedy pozwalam ci tutaj spać - to wszystko przez to piwo (taa, jasne XDD Wymówka musi być…).”. Chwilę później już sam spał. (Oni tak na serio szybko zasypiają?! Ja to wiercę się ni wiercę, a gdy już zasnę, to budzę się przez koszmary…o Aiko? ^^ - ja też długo zasypiam, bo wymyślam jeszcze rozdzialiki – ale tutaj jest inna sytuacja, rozumiesz…^^ )
*
Rano Keiichiego obudziły drgania jego komórki  - Yuki postanowiła martwić się o swojego brata akurat wtedy, kiedy było mu to najmniej na rękę. No cóż, mężczyzna wstał, wyszedł z pokoju i odebrał telefon.
Y - Gdzie ty do chol*** się podziewasz?!  Czemu nie wróciłeś na noc?!
K - Spokojnie Yuki. *ziew*
Y - Jak niby mogę być spokojna?! - Żądam wyjaśnień!
K - Eh, powiem tyle, sprawa z Aiko się rozwiązała, a ponieważ było już późno, przenocowałem u kolegi, wystarczy?
Y - To żadne wytłumaczenie, którakolwiek by nie była godzina, mogłeś wrócić do domu, poza tym u jakiego kolegi?
K - U Shiraiego, więcej nie powiem, bo mnie zabije.
Y - Serio? Ej, ale czemu miałby cię zabić, czyżbyście…
K - Nie, ale wiesz co, powinnaś się leczyć.
Y - Dobra, dobra, żartowałam, to kiedy będziesz?
K - Nie wiem, pewnie gdzieś na obiad, w końcu nie mogę dopuścić, by moja „kochana siostrzyczka” głodowała, prawda?
Y - No właśnie!
K - Dobra, cześć.
Y - Cześć i pozdrów ode mnie Shiraiego.
K - Ok.
Rodzeństwo rozłączyło się. Chwilę później Kei wyszedł. Za jakąś godzinę mężczyzna wrócił do mieszkania, gdzie zastał dalej śpiącego chłopaka. Trochę go zdziwił ten widok - w końcu było już południe, ale skoro tak wyglądała sytuacja, to położył się koło niego, objął go i znów zasnął.
*
S -Hm… co się tak właściwie wczoraj stało?
Shirai aktualnie siedział,  już przebrany w świeże ciuchy i po śniadaniu, na kanapie i rozmyślał nad tym,  jak to możliwe, że obudził się dzisiaj w rano w ubraniu i na dodatek, tulony przez swojego najlepszego przyjaciela. Wkrótce sobie wszystko przypomniał, ale stwierdził, że wolałby tego jednak nie wiedzieć. Po chwili do pokoju wszedł zaspany Kei i usiadł koło niego. Następnie spojrzał na chłopaka, po czym oparł się na nim, obejmując go  i zamykając oczy. Shirai był nieco zaskoczony i o wiele bardziej wkurzony. Miał już tego dość, choć jego ciało nie pozwalało mu nic zrobić, by odepchnąć napastnika.
S - Co - ty - robisz?
K - Sorry, ale chce mi się spać. (Masz pozdrowienia od Yuki.)
S - To trzeba było nie wstawać . -.- (Dziękuję, też ją pozdrów. D:)
K - Musiałem *ziew* jeśli niedługo nie zjawię się w domu, to moja siostrzyczka mnie zabije.
S - I niby co ja mam w związku z tym zrobić? Przywalić ci na rozbudzenie?!
K - Kawa wystarczy.
Chłopak nie miał siły na kłótnie, więc posłusznie poszedł do kuchni i zrobił Keiichiemu kawę i śniadanie, byleby  w końcu się wyniósł z jego domu. Ten zjadł posiłek i umył po sobie naczynia, po czym przysiadł jeszcze na chwilę obok Shiraiego.
S - No, skoro już myślisz trzeźwo, to powtórzę ostatni raz - nie rób mi już nic nigdy więcej, zrozumiano?
K - Ale w sensie, że czego?
S - Dobrze wiesz, o co mi chodzi. Myślę, że wczoraj wytuliłeś się już za wszystkie czasy, więc nie rób tego, tak jak innych dziwnych rzeczy, nigdy więcej.
K - Hahahaha XD, wybacz, ale tak to nie działa. D:
S - Haa?
K - A coś ty sobie niby wyobrażał? Dobrze, do teraz ja powtórzę to ostatni raz - wszystko co powiedziałem wczoraj, czy przedwczoraj było całkowicie na serio; wszystko co zrobiłem wczoraj, czy przedwczoraj, czy nawet dziś przed śniadaniem także było całkowicie na serio, więc przestań myśleć, że robię sobie jaja, bo to nie prawda - z takich rzeczy się nie żartuje, dotarło? - Shirai siedział nieruchomo z szeroko otworzonymi oczami, niby wiedział, że Kei naprawdę się w nim zakochał, ale dopiero teraz zaczął brać to na poważnie. - Dobra, to ja lecę, cześć.
 Mężczyzna jeszcze dosłownie „prześliznął” swoją ręką po głowie Shiraiego i poszedł. Wkrótce chłopak usłyszał zamykające się drzwi, po czym mruknął pod nosem „cześć” i „przewrócił się” na bok, kładąc się na kanapie. Myślał, że koniec z Aiko, oznaczał koniec kłopotów i zarazem jakichkolwiek zmian, teraz już wiedział, że to był dopiero początek. 

środa, 12 marca 2014

Hejo D:

Hejo!!
Jak obiecałam nowy rozdzialik "Bez tytułu", tak więc już bez owijania w bawełnę (wczoraj się wygadałam, a jutro też coś dodam :3) wstawiam nowy rozdziali :DEdytor - Viva (podziękujcie ładnie c: )


Rozdział 8 
         Dziś sobota - jak świetnie. Aiko ma calusieńki dzień na skończenie wszystkiego. W sumie chciałaby się jeszcze trochę pobawić, ale zaczynała się powoli nudzić chłopakiem, szczególnie, że ostatnio poznała kogoś innego - swoją nową ofiarę. Lecz trzeba skupić się na tym, co jest teraz. Dziewczyna wiedziała, że na pewno Kei uprzedził Shiraiego, o tym, co się może stać, ale równocześnie znała chłopaka,. Był on wierny jak pies, więc pomimo wszystkiego mogło się udać. W tej chwili Aiko szła do Shiraiego, a o 16:00 miała spotkanie z Keiem. Jest dobrze. Teraz trzeba tylko trzymać się planu. 

                                                                 *


         Od rana aż do teraz chłopak był ze swoją dziewczyną - z resztą jak zawsze, chociaż dzisiaj był trochę taki niemrawy, martwiła go trochę kłótnia z przyjacielem… przyjacielem? On chyba tak go nie traktuje, w końcu ostatnio powiedział mu, że go… no w każdym razie to był kolejny problem. (Ale wredota, uważa go za jakiś kłopot -_- no wiesz… co byś zrobiła, gdyby okazało się, że twoja przyjaciółka jest homo i wyznaje ci miłość? D: ) Wszystko układało się coraz gorzej, ale pocieszał się, że tak długo jak jest z Aiko, tak długo będzie szczęśliwy. A przynajmniej tak sądził. Zbliżała się 16:00, Shirai odprowadzał dziewczynę na jakieś spotkanie - nie wiedział jakie. Gdy para się pożegnała Aiko poszła w swoją stronę. Po kilku minutach jednak chłopak zorientował się, że ma jej telefon, więc ruszył za nią, aż zza rogu ujrzał… ją razem z Keiem… Nagle Shraiego ogarnęło wielkie zdziwienie - był w szoku; pierwsze pytanie: „Co on tu robi?!”, ale drugie ważniejsze to: „Dlaczego oni…” *


Y - Gdzie idziesz? 
K - Zobaczyć diabła, a co?
Y - Znowu?! 
K - Nie mam za bardzo wyboru! Dobra, lecę. 
Y - Uważaj na siebie. 
K - Heh, a odkąd tyś taka troskliwa? 
Y - Ja wcale nie… 
K - Jasne, jasne, cześć. 
Y - Cześć.

Te słowa pożegnały mężczyznę, gdy wychodził z domu. Teraz stał czekając na przyjście dziewczyny. Kilka minut po 16:00 w końcu przyszła, ale nigdy nie spodziewałby się takiego obrotu spraw, gdyż Aiko podeszła do niego, po czym wyjęła sprężynowiec (taki nóż - klik i ostrze się pojawia… magia D: OMG, przypomina mi się zabawa z moim bratem, jak byliśmy jeszcze mali. Mieliśmy taki sprężynowiec, tyle że stary i tępy, dlatego nikomu się nic nie stało xD), nacisnęła przycisk, a zaraz potem przyłożyła Keiowi do brzucha,  po czym przybliżyła twarz do jego ucha i powiedziała: 

A - Nie ruszaj się, a wszystko skończy się dobrze. Spokojnie - to nie potrwa długo… 

K - Czemu niby mam cię… - Kei cały czas stał nieruchomo mówiąc bezuczuciowo, nie chciał pokazywać swoich obaw, ona mogłaby to wykorzystać. 
A - Bo dobrze wiesz, że jestem do tego zdolna, poza tym znasz moje umiejętności kotku.

To była prawda. Nie tylko Kei umiał dobrze walczyć, stała właśnie przed nim przedstawicielka płci pięknej, o podobnych umiejętnościach - z czego ona miała nóż, więc przewaga leżała po jej stronie. W dodatku nie znała umiaru - czyli kolejny punkt dla niej, dlatego wolał słuchać i nie marudzić. Chociaż im więcej czasu mijało, tym mniej mu się to podobało, albowiem chwilę potem Aiko pocałowała go. Niby lekko, ale jednak. Zaraz po tym go przytuliła i dodała: A - Dobrze się bawisz? Bo ja bardzo… 
                                                                 * 
Gdy Shirai się otrząsnął był wściekły. Upuścił telefon, po czym wycofywał się krok po kroku, aż w końcu obrócił się i zaczął biec … ”Jak oni mogli?! J-ja ją kochałem, a ona…”. Prawdę mówiąc bardziej zawiódł się na Keiu, przecież byli przyjaciółmi, a ten nawet mówił, że… no że go kocha do chol***!(Serio? Ocenzurowałaś cholerę? Przecie to taka choroba xD Przecież od początku tak robię, grzeczne dziewczynki nie wyrażają się brzydko ^^) A teraz co?! Zdradza go z jego dziewczyną?! Jaki to ma… Nagle chłopaka olśniło i uświadomił sobie, że to mogło nie być dokładnie tak, jak to widział. W końcu pokłócił się  Keiichim właśnie o niewinność Aiko.. Lecz w takim razie to oznaczało, że mężczyzna miał rację. No po prostu z deszczu pod rynnę. Niby Aiko okazała się s***, ale… Chłopak był na to w jakiś sposób przygotowany, w sumie to dzięki Keiowi. No właśnie. Czemu mu od razu nie uwierzył?! Teraz Shirai czuł się okropnie, zranił kogoś, kto chciał go tylko ochronić, tak jak mówił. Nie posłuchał nawet Yuki. Teraz jak na to patrzył, to była to kompletna głupota. Jak bycie z Aiko mogło tak bardzo zaślepić?! Przez to zranił swojego najlepszego przyjaciela. Teraz natomiast wiedział jeszcze jedno. Wiedział, że Kei jest w nim zakochany… czy to oznacza, że zranił go podwójnie? Albo potrójnie? Chol***, chol***, chol***, idiota! Shirai zdawał sobie sprawę z tego, że był największym idiotą, jaki chodził po tej ziemi. Ogarniała go wściekłość, żal i smutek. W tym momencie wbiegł do parku. Coraz głębiej, coraz głębiej, coraz głębiej, aż w końcu nie wiedział gdzie jest. Chłopak zatrzymał się, oparł się o drzewo, a potem zsuwał się coraz niżej, aż przyklęknął i zaczął płakać. Nigdy wcześniej nie czuł czegoś takiego. Wiedział, co to smutek, ale czuł się o wiele gorzej. Był załamany, płakał i płakał, nawet czasami zapominał dlaczego, jednak po chwili wiedział wszystko i żałował wszystkiego dziesięć razy mocniej. Ile to miało jeszcze trwać? Shirai postanowił to zakończyć. Wstał, chociaż ciężko mu to przyszło, i poszedł przed siebie. Po pewnym czasie wyszedł z parku. Miał ubrany kaptur, by nikt nie zobaczył go w tak opłakanym stanie. W końcu wylądował w barze. Niestety. Szczęście mu nie dopisało, bo nie lubił alkoholu.  Wypił jedno piwo i już chciało mu się wymiotować. Na więcej nie było go stać, więc na tym skończył. Czemu nie może się upić, wtedy kiedy chce? No cóż, pomimo wszystkiego miał te kilka procentów, które pozwoliły mu zajść do tak strasznej i tajemniczej „biednej dzielnicy”. Od dawna chciał tam zajść, ale Kei mu nie pozwalał, lecz teraz była na to idealna okazja. Procenty  plus rozpacz zaprowadziły jego ciekawość do nieba. W końcu może tam pójść. Shirai szybko znalazł się na schodach, aż w końcu przekroczył tą granicę. Chłopak szedł wąską uliczką, wzdłuż której rozciągały się stare budynki. To miejsce było jednym, wielkim zabytkiem - piękny widok. Niestety to miało też swoje złe strony, w końcu mieszkali tu ludzie. Shirai przypadkowo usłyszał jakąś kłótnie, gdyby nie to, myślałby, że tu nikogo nie ma. Była już noc, nie wiedział, która godzina, ale większość na pewno już spała, tylko ci nie liczni właśnie wychodzili.  Wtem chłopak pomyślał o swoim przyjacielu, o tym, że on tutaj żyje, mieszka w jednym z tych budynków i musi sobie na co dzień radzić. Chociaż Kei akurat był raczej jednym z tych bogatszych, miał pracę, więc i jedzenie, o co tutaj chyba było czasem ciężko, ale jednak musiał jeszcze utrzymać z tego Yuki i swoją matkę, która całymi dniami leniła się, nie myśląc w ogóle o dzieciach. To było straszne. Jak Shirai sobie pomyślał, że jeszcze on doszedł do kompletu to uznał, że prawdopodobnie i mężczyzna, i jego siostra teraz go nienawidzą. Z jego oczu znów spłynęło kilka łez. Chłopak wszedł w jakąś ciemną, jeszcze węższą ślepą uliczkę i usiadł pod ścianą, po czym skulił się i opuścił głowę. Teraz musiał się uspokoić i wrócić do domu, ale nie potrafił nawet tego pierwszego, więc tym bardziej nie znajdzie drogi do wyjścia, której dokładnie nie zna - w końcu nigdy nie był w tej okolicy. Nagle Shirai usłyszał kroki. Po ilości głosów, jakie dochodziły, dało się stwierdzić, że niedaleko przechodziła około 10-osobowa grupka. Jednak jeden z tych głosów wydawał się być znajomy chłopakowi, ale był tak zmieszany, że się nawet nie zastanawiał kto to mógł być. Po prostu modlił się by nie skręcili w jego stronę. Modły zostały wysłuchane, nie skręcili, chociaż potem przystanęli, co również niepokoiło Shiraiego. Znajomy głos zdawał się mówić, że musi już iść, a reszta go zatrzymywała, lecz na próżno. W końcu tamci ruszyli. Teraz trzeba było liczyć tylko na to, że mężczyzna, który zawracał, go nie zauważy. Niestety. Chłopak słyszał coraz głośniejsze kroki. Szedł tu. Czy to już koniec? 

Kou - Heej, czy ty nie jesteś przypadkiem tą maskotką Keia? Poznajesz mnie? - Shirai podniósł głowę i ujrzał uśmiechniętego blondyna, aż w końcu go olśniło. 

S - Ty jesteś tym kolegą Keia, co go tak wkurza, tak? 
Kou - Hahaha, jeśli tak mnie zapamiętałeś to tak XD - Mężczyzna przykucnął przy chłopaku, po czym znów zaczął mówić. - A tak w ogóle, to jak się tu znalazłeś? Tu jest niebezpiecznie dla tak kruchej osóbki, poza tym nie wierzę, że Kei pozwoliłby ci się tu szwendać…
S - Nie twoja sprawa. - Shirai znów spuścił głowę, po raz kolejny łzy napływały mu do oczu. 
Kou - Co tak smutasz, hm? Zgubiłeś się? 
S - Powiedziałem, że to nie twoja sprawa - daj mi spokój. 
Kou - Nie no, żarty żartami, ale na serio radzę ci się stąd zmywać. - Kou w tym momencie spoważniał, trzeba przyznać, że polubił chłopaka, więc nie chciał, by zginął tutaj z rąk jakiegoś gangu. 
S - Nie martw się, dam sobie radę. 
Kou - To miał być żart? 
S - Spadaj już, dobra?! 
Kou - Dobra, już dobra! Może kto inny cię przekona… Nara. Mężczyzna wyszedł z zaułka na główną ulicę i zadzwonił do Keia. 
                                                                     * 
Y - I co? 
K - Nico. 
Y - No ale co ci powiedziała? 
K - Tak jak mówiłem - nic. 
Y - No ale musiała cię po coś tam ściągnąć. 
K - Powiedzmy, że wolę o tym nie mówić. 
Y - A-ha… a co z Shiraim? 
K - Nie wiem. 
Y- No powiedzże coś sensownego! 
K - Nie ma co. 
Y - Myślisz, że przekona mnie taka durna odpowiedź?! 
K - Tak.
Y - Kei, przest… !- dziewczynie przerwał dzwonek telefonu jej brata, który od razu odebrał. 
K - No, co tam? 
Y - IDIOTA! 
Kou - To była twoja siostra? 
K - Taa... 
Kou - Pozdrów ją ode mnie.  
K - Jasne… o co chodzi? 
Kou - Widzisz, jestem w posiadaniu pewnych informacji, które mogą cię zaciekawić. 
K - Hm? 
Kou - Znalazłem twojego pupilka w naszej dzielnicy, na dodatek się emorzy, no i mnie nie słucha, kiedy mówię, że powinien sobie iść. Samobójca czy co? - Kei otworzył oczy szerzej , w końcu co Shirai tam robił?! Yuki co prawda nie słyszała, o co chodzi, ale miała przeczucie, że stało się coś złego. 
K - Jesteś pewien? 
Kou - Hmm… Niech pomyślę… brązowe włoski i oczka, średniego wzrostu, uroczy, nie przeklina… no… myślę, że jestem pewien. 
K - Chol***, gdzie jest? 
Kou - To znaczy… no… 
K - GDZIE? 
Kou - Wiesz, że słabo znam to miasto!  Eh, jest koło tego ceglanego budynku, no wiesz, niedaleko był kiedyś sklep, w drodze do mojego domu… 
K - Dobra, dobra, zaraz tam będę.
Kou - No mam nadzieję.
Oboje skończyli rozmowę, a Kei mówiąc „Nie wiem, kiedy wrócę, nie czekaj na mnie.” wyszedł. Yuki posłusznie została, ale i tak nie miała zamiaru zasnąć, za bardzo się martwiła.

                                                                  *
Shirai już przez dłuższy czas był w takiej samej pozycji. Nie miał pojęcia jak długo to będzie jeszcze trwało. Nagle znowu dało się słyszeć kroki, ale tym razem inne, chociaż i tak zareagował tak samo, jak na Kou, a mianowicie głośnym „Spadaj”, tylko że tym razem to nie podziałało.  Kroki były coraz głośniejsze, a Shirai był coraz bardziej zdenerwowany. Niepokój zamienił się jednak w zdziwienie, gdy owa osoba usiadła obok niego. Po chwili usłyszał znany mu głos „Co tu robisz?” - to był Kei.

wtorek, 11 marca 2014

Victory!

Siemanko, witam w moim blogu! :D
(coś a'la Piotruś z kanału "Kocham gotować" XD)
Otóż, bo długich zmaganiach udało mi się napisać SH, to znaczy przepisać ze scenopisu na prozę, jak wiecie to oznacza, że pisałam to dawno temu (w wakacje - wtedy byłam taka mała i grzeczna, a teraz? ;-; ), więc samą fabułą możecie się nie zachwycić, ale uważam, że jest na tyle dobra, że przybliży wam bardziej postać Satoru i Nao, o których pewnie będę jeszcze pisać, więc no...przeprasza za tak długą przerwę. Powiem jeszcze, że z brudną krucho - neta brak, tak więc w najbliższym (i jeszcze troszki dalszym) czasie, nie będzie nic tutaj dodawać, ale w takim razie kto mi zedytował rozdział? No oczywiście, że Viva! (której baaaardzo za to dziękuję ;D - to znaczy jest tam kawałek brudnej, ale to było zanim straciła neta - potem już nie zdążyła sprawdzić całości D:) Tak więc najbliższe rozdziały będą edytowane przez nią c:
PS. Taki mały spoiler:
1.  3 najbliższe rozdziały to 2 x "Bez tytułu" i 1 x SH.
2.  Z jednego scenopisu zrobię dodatek o Nao i  Satoru - jak się poznali itp, tak więc możecie się spodziewać czegoś takiego (ale nie powiedziałam kiedy, postaram się w miarę szybko - szkoła ;-; ).
3.  Jutro do 22:00 dodam kolejny rozdzialik, więc wchodźcie :D

No i jeszcze, jak zwykle, proszę o komenty, ale tak na serio...to jest dla nas baaardzo ważne, poza tym to wielka motywacja do dalszego pisania, więc prosimy o komentowani, ok? c:

Rozdział 7
Ładny dzionek jest, a Satoru właśnie skończył pracę - to jeszcze lepiej. Jak zawsze uśmiechnięty szedł do swojego chłopaka, z którym umówił się po pracy…jak dobrze, że pracują w tym samym miejscu ^^ Mężczyzna zszedł do poczekalni (czy coś w tym rodzaju D: ) i zaczął mówić z myślą, że Nao będzie go słuchał.
SS - Wybacz, ale dopiero teraz… - pomylił się. Nie słuchał go, bo chłopak spał w najlepsze. -...skończyłem..."Musiał tutaj długo czekać. Trochę mi zeszło…Słodki..."
Nao według Satoru był najsłodszym stworzeniem na świecie, te duże oczka, falowana grzywka, czego chcieć więcej? Ale ten urok przyćmił urok towarzyszący śpiącego Nao. Wtedy chłopak stawał się małym, bezbronnym aniołkiem, którego trzeba chronić. Oh, to już było za dużo, przy tej ilości słodyczy. Lecz  Satoru już ją znał i mógł oglądać ją w nieskończoność. Po kilku minutach wpatrywania się w tego aniołka , zaniósł go do domu, choć nie można powiedzieć, że to było ciężkie zadanie. Nie chciał go zbudzić, a nie mógł też sobie pozwolić na to, by zwracać na siebie uwagę ludzi…ale udało się. Nao w końcu leżał na łóżku Satoru, a ten zorientował się, że przecież powinien przebrać chłopaka. Na samą myśl na jego twarzy pojawiały się rumieńce…to znaczy już miał okazję kilka razy doświadczyć tego widoku, ale pomimo wszystkiego w tej chwili, to była jakaś inna sytuacja, dosyć zawstydzająca. (wchodzi brudna)
Chcąc, nie chcąc umierać z zawstydzenia, zaczął powoli ściągać jego sweterek w paski, potem koszulkę na ramiączkach. Nao mruknął coś niezadowolony pod noskiem, ale na całe szczęście się nie obudził. Widok, który miał teraz okazje oglądać Satoru był... cudowny. Taki niesamowicie śliczny. Słodkie, małe, kruche ciałko, ten delikatny, płaski tors. Miał ochotę... Tfu,tfu! Nie powinien na razie o tym myśleć. Nao, tak, trzeba mu ściągnąć ciuchy, żeby nie spał w brudnych.(Spanie w brudnych, SPANIE W BRUDNYCH. D: LoVe Buahahaa! Padłam! Serio? -.- ) No, ale jak on miał niby przestać, jak ma ściągnąć właśnie swojemu ukochanemu spodnie. ( Wdech, wydech, arytmia serca, zawał XDD dobijasz mnie XDD) Odpiął palcami guziczek, podniósł mu biodra, i zaczął zsuwać z niego jeansy, razem z bokserkami. Gdy chłopak opadł z powrotem, łóżko lekko zaskrzypiało. Satoru myślał, że zaraz się spali. Czy jego mózg nie mógł dać mu spokoju ze skojarzeniami?Poleciał do szafy,(myślałam, że jego mózg poleciał do szafy… -_- Coś w tym jest XD) Nao nie mógł długo leżeć na łóżku nagi, inaczej jego zdrowie psychiczne było zagrożone. Oczywiście wszystkie jego rzeczy były zdecydowanie za duże na małe ciałko szatyna, ale i tak "efekt męskiej koszuli" był lepszym wyjściem niż całkowita nagość. Do dopełnienia trzeba było jeszcze przykryć Nao dokładnie kołderką, żeby nie zmarzł, i dać mu buziaczka w czółko. ( Z serii Satoru gfauci nao wzrokiem, a ten śpi. ;-; Chyba Chloroform Zastanawiam się, czy następnym razem dać ci tego typu sceny do pisania, aż chciałam się spalić bardziej niż Satoru XDD  - dobra, wchodzę D: )
Gotowe. Teraz czas samemu iść spać, Satoru próbował położyć się koło Nao… próbował, bo chłopak samolubnie zajął całe łóżko. No cóż, trzeba sobie powiedzieć trudno. To znaczy (!) - czysto teoretycznie mężczyzna mógł lekko przesunąć chłopaka, ale co jeśli go obudzi? To małe, słodkie, delikatne stworzonko? Nie… nie mógł sobie na to pozwolić. Tak więc zrezygnowany poszedł na kanapę i tam zasnął.
*
Pomimo wszelkich starań Satoru, Nao i tak się obudził tej nocy. Ale przynajmniej nie przez niego. Po prostu, miał niespokojny sen i w końcu się obudził. Było ciemno za oknem, co oznaczało środek nocy.
MN "Zasnąłem...?" *ziew* "Co ja tu robię?"
Nao wysunął się spod kołdry, i usiadł na krawędzi łóżka. Przetarł sobie oczka i patrzy na zegarek…i tu pojawia się pewien problem. Zegarka nie było. Sugerując się jeszcze koszulą Satoru, którą miał na sobie stwierdził, że jest w jego domu, co oznacza, że Satoru też tu jest, tak więc chłopak od razu zapytał się:
Nao- Satoru? Która jest godzina?
Hmm… coś tu nie pasowało… może ta cisza? No i jeszcze fakt, że gdy Nao spojrzał na łóżko, bynajmniej nie ujrzał tam swojego chłopaka… Coś się stało? Gdzie on jest? To chyba oczywiste, że chłopak zaczął się martwić. Po chwili stwierdził jednak, że gdyby stało się coś poważniejszego to przecież by się obudził. Więc co…? Wychodziło na to… że Satoru się po prostu obraził. Ale za co? Czemu? A może już nie chce spać z Nao… Ale dlaczego? Ma innego? Tego typu myśli chodziły po głowie chłopakowi, po chwili jednak, znów położył się, zakrył kołdrą i zasnął.
*
Resztę nocy Nao przespał spokojnie, rano obudził się i troszki poziewał, Troszki poprzecierał ocka po czym odkrył kołdrę i usiadł na krawędzi łóżka. Chwilę później usłyszał kroki, wiedział, kto to jest i nie chciał mieć z tą osobą do czynienia. Niestety nie dało się w jakikolwiek sposób uniknąć spotkania Satoru, skoro to był jego dom. W tym momencie ten, jak zwykle uśmiechnięty, wszedł do pokoju.
SS - Obudziłeś się?
Nao spuścił głowę i zaczął gapić się w podłogę, próbował się choć trochę uśmiechnąć, ale nie potrafił. Nawet sztuczny uśmiech zbyt ciężko było mu wsadzić na swoją twarzyczkę.
MN - T-tak, dziękuję, że mnie tu przyniosłeś...
SS - Drobnostka. Lepiej zacznij się już ubierać, bo spóźnisz się do pracy...
Satoru wyjął ubrania z szafy i poszedł do łazienki, natomiast chłopak znów zaczął rozmyślać. Zdziwił go fakt, że mężczyzna zachowuje się całkiem normalnie, przecież to było oczywiste, że coś nie gra. Tak więc czemu? O co tak dokładnie chodzi? Powstawanie nowych tego typu myśli w głowie Nao zatrzymały zatrzaskujące się drzwi. Satoru już świeży i pachnący wyszedł z łazienki. Po chwili zapytał swojego chłopaka:
SS - Co chcesz zjeść na śniadanie?
MN - Nie jestem głodny...
SS - Musisz dobrze się odżywiać, bo będziesz chorować...
MN - Nie jestem głodny!
SS - Nao...o co chodzi? - mężczyzna wiedział, że czas zacząć się martwić - Nao nigdy się tak nie zachowywał…
MN - O nic.
SS - Przecież widzę, że coś się dzieje...
MN - Nic mi nie jest!
SS - Nao, dobrze wiesz, że jak masz jakiś problem to zawsze możesz mi o tym powiedzieć...
Satoru pochylił się przy chłopaku i podniósł mu główkę, gdy ten odepchnął jego rękę i wybiegł z płaczem - po prostu zwiał, ale dlaczego? Satoru, przed wyjściem (wybiegnięciem) Nao usłyszał jeszcze od niego „Daj mi spokój!”, lecz co to wszystko miało znaczyć? Mężczyzna nie miał pojęcia! Wszystko to było dziwne. Zostało mu tylko stanie smutnym w miejscu.
*
Kilka godzin później Satoru przyszedł do Emeralda, nie był w najlepszym humorze, ale i tak próbował się uśmiechać, uznawany w biurze za takiego wesołka, nie mógł dopuścić, by coś wyglądało nie tak. Wolał, żeby nikt go o nic nie wypytywał.
MT - Spóźniłeś się!
SS - Przepraszam, ale coś mnie zatrzymało...
MT - Spróbuj się jeszcze raz spóźnić, a nie będziesz miał tu po co przychodzić.
SS - Dobrze.
KS - Takano-saan... dzisiaj też możemy pójść na piwo?
YT - Wiesz Kisa mam dość noszenia cię do domu.
KS - Aa? Nic takiego sobie nie przypominam...
MT - Nie dziwię się, byłeś zalany w trupa...
KS - Niemożliwe, naprawdę?
Ritsu i Satoru zaczęli się lekko śmiać, lecz chwilę później mężczyzna był już zamyślony. Dzisiejsze zachowanie Nao ciągle nie dawało mu spokoju. Otrząsnął się jednak, gdy usłyszał głos Onodery.
OR - Shiga-san coś nie tak?
SS - Tak?
OR - Pytam się, czy coś się stało? Dzisiaj jesteś dosyć rozkojarzony...
SS - A nie nie... wszystko w porządku...
Oboje wrócili do pracy, lecz Shiga stwierdził, że musi się bardziej pilnować. Najlepiej popaść w wir pracy.
*
 Zaczynała się przerwa na lunch, na dodatek wyjątkowo był na niego czas, tak więc wszyscy z tego korzystali, no z wyjątkiem Takano, który siedział na spotkaniu. Satoru jadł sobie grzecznie, gdy do jego stolika (ten, przy którym Ritsu siedział w 1 odc 1 serii) Onodera.
OR -  Mogę się dosiąść?
SS - Jasne, siadaj.
SS - Onodera-kun, pracowałeś kiedyś nad literaturą?
OR - Tak, skąd wiesz?
SS - Domyśliłem się - kiedy byłeś pijany i odniosłem cię do domu to zauważyłem, że masz mnóstwo książek, widzisz mój chłopak aktualnie pracuje w dziale literatury i też posiada je w ogromnych ilościach. Chyba każdy kto ma prace związaną z książkami ma ich bardzo dużo...
OR - Haha faktycznie coś w tym jest, widzisz...
Całej sytuacji zza rogu przyglądał się Nao, który dalej próbował rozgryźć Satoru i dowiedzieć się, o co chodzi. Gdy zobaczył Ritsu, nagle wszystko stało się jasne. Jego malutkie, kruche serduszko od razu znalazło rozwiązanie tej zagadki. (Utopię się we własne krwi. On jest taki strasznie kawai! Lofciam go <3) Chwilę później mężczyzna spostrzegł chłopaka, który momentalnie zniknął, więc Shiga postanowił ruszyć za nim. 
SS - Wybacz, ale muszę iść.
OR - Nie ma sprawy, ja sam muszę wracać do pracy. Cześć.
SS - Cześć.
Nao szedł przed siebie, byle jak najszybciej dostać się do swojego stanowiska. Wkrótce jednak zaczął gonić go Satoru, ale chłopak nie miał zamiaru się zatrzymać, a na jego „Nao!”, ten jeszcze przyspieszył. Niestety nie udało się i drzwi windy zamknęły się, zanim Shiga do niej wszedł.
*
Nao wracał już do domu. Szedł dosyć szerokim chodnikiem wprost do swojego mieszkania. Mijał drzewa, ale w tej chwili nic dla niego nie istniało, oprócz jego własnych myśli, które z resztą kroążyły wokół Satoru. Byli już ze sobą kilka lat, chłopak dopiero teraz zorientował się, że wcześniej nie zauważał, jak bardzo beztroski stał się dzięki temu. W końcu miał osobę, która go w 100% kochała, opiekowała się nim i zajmowała. Tak naprawdę 99% swojej uwagi poświęcał właśnie Satoru, ze wzajemnością. W tym momencie chłopak spostrzegł, że stoi już przed drzwiami do mieszkania. Po chwili wszedł do niego, ściągnął płaszcz i buty ( wcześniejsza wersja „zdejmuje swój boski lekko gotycki słodki płaszcz  i buty.(już ja się tym zajmę muhahahahahahahahaha)” - niestety brudna zrezygnowała zrysowania SH, ale i tak czekam na Nao w płaszczyku ;D) Następnie zrobił kilka kroków, gdy zadzwonił dzwonek. Nao jak zwykle bezmyślnie otworzył drzwi, lecz gdy zobaczył Satoru, natychmiast próbował je zamknąć. Niestety, Shiga okazał się szybszy i zablokował je. W sumie czysto teoretycznie chłopak mógł spróbować się siłować z mężczyzną, ale wiedział, że nigdy z nim nie wygra. Jest po prostu dla niego zbyt silny, więc chłopak uciekł do swojego pokoiku, gdzie usiadł zwinięty w kłębek na łóżku. Chwilę później Satoru stał naprzeciwko niego.
MN - Zostaw mnie! - mężczyzna  jednak nie słuchał go i chwilę klęknął na łóżeczku tuż przy nim.
SS - Nao, o co chodzi...
MN - O co chodzi?! Nie rób ze mnie idioty! Przecież widzę co się dzieje...
SS - Ha?
MN - Po prostu zerwij już ze mną i nie każ mi więcej cierpieć! ( <= nie ma to jak płaczący, zniewieściały uke o poranku :3)
SS - Ale Nao...
MN - Wiem! Wiem że go kochasz!
SS - Niby kogo?
MN - Tego twojego kolegę z pracy, wtedy ja... Ja was widziałem! - nagle zapadła cisza, ale nie trwała długo, bo gdy wszystko już dotarło do Satoru, to ten wybuchnął śmiechem, lecz Nao nie był w humorze i zaraz wykrzyczał przez płacz - I z czego się śmiejesz?!
SS - Baka XD (musiałam to zostawić w wersji  japońskiej c; - tłum. „głupi” Heeej… Jeśli ktoś lubi BL, to oznacza, że wie co to Yaoi itp., a wiec z tego wynika, że wie co to za słówko Baka. Prawda? Prawda? A może i nie prawda? Być albo nie być, o to jest pytanie. Chcę być, tyle że kanapką z kurczakiem… Dobra, już się wyłączam, psieplasiam. Co do BL i Yaoi, to że ktoś lubi historyjki o gejach to nie znaczy, że ogląda anime czy czyta mangi D: , a co do racji bytu…hmm…wybieram pingwina...chol***...kilmat..sorry D:) - Jak mogłeś pomyśleć, że cokolwiek mnie z nim łączy?! - w tej chwili chłopak zauważył, że jest już w objęciach Satoru.
MN - A-ale...
SS - To tylko dobry kolega... - mężczyzna lekko pocałował Nao, po czym dodał -...przecież wiesz, że kocham tylko ciebie. - Shiga spostrzegł jednak, że chłopak dalej siedział zdziwiony, więc zaczął wyjaśniać mu całą sytuację - Wiesz, wtedy to była twoja wina, że z tobą nie spałem, oczywiście nie mogę cię za to winić...widzisz...kiedy cię położyłem to się...rozłożyłeś na całym łóżku, tak że nie było już dla mnie miejsca.
Nao zaraz po tym zarumienił się i odwrócił głowę, okazało się, że to wszystko przez niego, ale i tak nie poddał  się w obronie i powiedział półgłosem:
MN - Mogłeś mnie obudzić...
SS - Nie chciałem.
Satoru położył Nao, po czym pochylił się nad nim i pocałował go. Potem szepnął mu do uszka „kocham cię” i mocno przytulił, co chłopak odwzajemnił.
*
Mężczyzna obudził się dosyć wcześnie, lecz nie było już koło niego Nao. Nie wiedział, czy się martwić o chłopaka, czy nie, więc po prostu wstał, ubrał się i poszedł do kuchni. Chwilę później zauważył Nao… i… śniadanie?(OMFG, śniadanie, normalnie pod Archiwum X podchodzi!) Ładnie podany posiłek, przygotowany, przez ukochaną osobę…czego chcieć więcej?
SS - A co to za święto?
MN- J-ja .. chciałem cię.. prze.. - Satoru podszedł do chłopaka, przytulił go i pocałował w główkę.
SS - Nie ma za co, a teraz uspokój się, już wszystko jest dobrze, zjedzmy, kocham cię.
MN - J-ja c-ciebie też.

KONIEC