czwartek, 9 kwietnia 2015

Rozdział 13

Hejka! ^^
Mam dla was rozdział 13. Też poprawiany przez vivę, za co wielkie ARIGATOU! C: Nom, nie będę się rozpisywać jak to Brudna jest zła i nie dobra...khym...Ogólnie myślę, że można ten rozdział nazwać koniecm 1 serii. Planuję drugą, wiem, co bym chciała w niej umieścić, ale szczerze się zastanowię nad tym czy jest sens to kontynuować. Tzn. na pewno kilka rozdziałów będzie, ale nie wiem czy tak na poważnie - chociaż liczę na to, że tak. I koniec końców się rozpisałam, sorry XD Miłego czytania :D


Rozdział 13
- Kocham cię. - Dopiero po chwili, Shirai zdał sobie sprawę z tego, co powiedział. Jego twarz oblała się rumieńcem. Miał ochotę zapaść się pod ziemię po usłyszeniu tego wyznania. Po chwili niezręcznej ciszy, w końcu Kei się odezwał.
- Słucham?
- N-nic, nieważne. - W chłopaku rozbłysła iskierka nadziei, czyżby mężczyzna niedosłyszał to, co właśnie powiedział?
-Ważne. Nie myśl sobie, że nie usłyszałem! - Owa iskierka zgasła sekundę później.
- Wiesz…
- Mogę udać, że tego nie powiedziałeś.
- Ha? - Shirai poczuł się, jakby ktoś nim grzmotnął o ścianę. Nawet jeśli wypowiedział on te słowa lekkomyślnie, nagle i po miesiącach zaprzeczania swoich uczuć, to był całkowicie szczery. Nie wiedział czy Kei specjalnie mu dokucza, obraża , czy może oszukiwał go przez ten czas, czy po prostu…
- Nie masz już tak dużej gorączki, więc wykluczam majaczenie, no ale może ci się twoja ukochana mamusia przypomniała, spoko, ja wszystko rozumiem… - …mu nie uwierzył… - …ale nie mów tak więcej. - Chłopak od razu wiedział, że to będzie świetna sytuacja, by się wycofać, mógłby tylko przytaknąć i wszystko byłoby na swoim miejscu, ale problem w tym, że on nie chciał by tak się stało, szczególnie, że gdy Kei wrócił po miesiącu ciszy, już nie zachowywał się tak swobodnie w jego towarzystwie. Dlatego też Shirai poddał się magicznej sile, która kazała mu powiedzieć prawdę. Chłopak już z większą pewnością siebie, ale nie mniejszym rumieńcem, wyprostował się i splótł ręce, po czym powiedział:
- Rozumiem, pewnie już o tym zapomniałeś. W takim razie nie zainteresuje cię fakt, że to było do ciebie. - Gdy zobaczył zdziwienie na twarzy Keia, trochę ucieszył się, że ten wziął go na poważnie, pomimo tego, wiedział, że prawdziwa walka się dopiero zacznie.
- Bredzisz, idź spać. - Mężczyzna w jednej chwili wstał ruszył w stronę kuchni z naczyniami z szafeczki w ręku.
- Nie jestem śpiący.
- No właśnie widzę.
- O co ci chodzi?
- Mógłbym spytać o to samo, wyjeżdżasz z tym jak filip z konopi i czego niby oczekujesz? - Shirai musiał przyznać mu rację, ale w tej chwili nic nie mógł na to poradzić, powiedział to, klamka zapadła, teraz nie ma odwrotu. Skulił się i objął swoje nogi rękoma, ukrywając w nich swoją twarz.

- To ty wciąż gadałeś, że mnie kochasz, więc w czym problem? - na te słowa Kei westchnął głęboko.
- Słuchaj, wiem, że ty to nie z tych…, ale to jest ewidentne bawienie się czyimiś uczuciami..
- Czyli jednak mi nie wierzysz… czy ja cię kiedyś okłamałem? - Chłopak nie dawał za wygraną, łapał się każdej deski ratunku, szczerze pragnąc, by to się już skończyło. Keiichi szybko poszedł do kuchni, gdzie zostawił naczynia, po czym wrócił do pokoju i usiadł na łóżku, obok Shirago.
- Toś mnie zagiął. - Shirai po samym głosie mógł stwierdzić, że ten jest śmiertelnie poważny, sam nie wiedział czy się cieszyć, czy właśnie nie. - No to zrobimy inaczej. Przemyśl to, jak wyzdrowiejesz, to porozmawiamy.
- Ha? A-ale…
- Wiesz, wiele rzeczy mogło wpłynąć na taki obrót sprawy, nie tylko twoja choroba, może czułeś się samotny, może spodobała ci się piosenka, nie mam bladego pojęcia, ale lepiej to przemyśl zanim zrobisz krok do przodu, bo nie zawsze coś jest takie, jakie ci się wydaje… chyba nie muszę ci przypominać o pewnej osóbce…
- Ani mi się waż. - Kei uśmiechnął się lekko, po czym wstał.
- No właśnie, lecę do pracy, poradzisz sobie, nie?
- Nie mam wielkiego wyboru.
- Mogę zadzwonić do…
- Dobra, dam jakoś radę.
- Jasne, do jutra.
- Cześć.
Po chwili Chłopak usłyszał zatrzaskujące się drzwi. „Inaczej to sobie wyobrażałem” - powiedział sam do siebie. W końcu Keiichi go kocha, nie? No to powinien… Prawda była taka, że Shirai świetnie go rozumiał i dokładnie wiedział, co ten miał na myśli. Rozwiązanie, które zaproponował, faktycznie miało sens, ale trochę zirytowało chłopaka. Najgorsze jednak było to, że jeszcze przed chwilą siedział sobie w jego ramionach, słuchając jego głosu, ale swoim głupim wybrykiem wszystko zniszczył. Chciał, by mężczyzna przynajmniej siedział koło niego, miał wrażenie, jakby tęsknił po kilku minutach rozłąki. Shirai myślał, że skoro już uporządkował swoje uczucia, to dalej będzie już z górki, nic bardziej mylnego.
*
Chłopak z dnia na dzień czuł się coraz lepiej. Miał już zdecydowanie więcej energii, gorączka opuszczała go bardzo szybko dzięki czemu jego samopoczucie było o wiele lepsze. Gardło też już tak nie doskwierało, a ataki kaszlu zamieniały się w niezbyt częste pokaszliwanie. Pewnie nawet niedługo będzie mógł wrócić na uczelnie. Niestety - ma już kilka dni zaległości. Za każdym razem gdy widział przyjaciela, zaczynał przeklinać siebie w duchu za to, co mu powiedział. Czemu zawsze musiał najpierw mówić, a potem myśleć? Na dodatek, przekonując go do swojego zdania, Shirai odniósł zupełnie odwrotny efekt - Kei zamiast się do niego zbliżyć, znacznie się oddalił. Chłopak próbował pójść jednak za radą przyjaciela i jeszcze raz wszystko sobie przemyśleć, ale było tylko gorzej, gdyż ciągle kończyło się na potwierdzeniu pierwotnego założenia.
- Co będzie na obiad? - Właśnie kończyli rundkę w szachy, kiedy chłopak poczuł się głodny.
- A bo ja wiem, chcesz coś konkretnego?
- Może sushi…
- Hahaha, sorry, ale nie.
- No okey, może curry?
- Hm? Było niedawno.
- Lubię je, jeśli coś nie pasuje, sam wybierz.
- Już nic nie mówię, będzie jak sobie życzysz.
- Jak miło, ale zrobisz kiedyś sushi?
- Eja, nie przyzwyczajaj się, nie jestem twoim służącym, aktualnie nawet nie biorę opłaty, więc wiesz…
- Hai, hai, wiesz, mam pytanie…
- No?
- Kiedy wypuścisz mnie z łóżka? Nie mam już gorączki i w ogóle, przez kilka dni jeszcze posiedzę w domu, ale myślałem wracać na uczelnię. - Kei zdziwił się lekko, a potem nieco posmutniał, wyglądał tak, jakby właśnie coś sobie uświadomił. - Chwilę później zaczął składać grę.
- Rób co chcesz, nie jestem twoją matką, postanowiłem się tobą zająć podczas choroby, nie jestem lekarzem, jeśli pójdziesz choćby jutro na uczelnię, uznam, że moja praca skończona. -  Chłopak nie chciał, by przyjaciel go znów opuścił, a chociaż ten nic na ten temat nie mówił, to na to się zapowiadało, więc dlaczego w ogóle tu przyszedł? Z litości?
- Dlaczego mi pomagasz?
- Ha?
- Nie posłuchałem cię, miałem jeszcze o to wonty, a potem wywaliłem cię z domu. W sumie nie powinieneś wracać.
- Jeśli tak uważasz, mogę sobie pójść.
- Nie o to mi chodziło, tak nawiasem mówiąc to przepraszam za tamto, w każdym razie…
- Nie ma za co, w końcu ja sam nie byłem lepszy.
- Nie powiedziałbym…
- Nie wracajmy już do tego.
- Ale dlaczego…? - Kei uśmiechnął się lekko, po czym powiedział tylko:
- Kto wie...
-Dziękuję za wszystko, naprawdę, bez ciebie pewnie umarłbym w samotności. - To właśnie dla tych słów, wypowiedzianych przez te usta, mężczyzna mógł zrobić dosłownie wszystko. Po usłyszeniu tego, poczuł nie lada satysfakcję.
- Nie przeczę. Nie ma sprawy. Dobra, idę zrobić coś do jedzenia. - Keiichi wstał i ruszył do kuchni, zostawiając Shirariego na pastwę jego myśli. Chłopak wiedział, że jego „stan chorobowy” nie potrwa już długo, więc zaczął przygotowywać się na rozmowę, do której mieli powrócić. Niestety, wszelkie próby planowania kończyły się tylko rumianymi policzkami i nadal nie wiedział, co ma powiedzieć. Wszystko wydawało się być teraz tak naturalne, że aż ciężko to było wyjaśnić, więc jak ma przekonać przyjaciela, że mówi prawdę? I czy po tym całym zamieszaniu, ten nadal będzie skłonny go kochać?
*
Kilka dni później Shirai już poruszał się po całym mieszkaniu. Niby nic mu już nie było, ale cały chodził jak na szpilkach, gdyż chciał wszystko dokończyć jeszcze zanim Kei sobie pójdzie, a jutro miał już iść na zajęcia. Słońce powoli się zniżało, a jedyne co chłopak do tej pory zrobił, to próbowanie zagadania do mężczyzny, co kończył się tylko mocniejszym rumieńcem i słowem „nieważne”.
Shirai siedział na kanapie obok Keiichiego, który czytał książkę. Patrzył na zmieniające się obrazki w telewizorze, przygotowując się na kolejną próbę. W końcu postanowił podjąć rozmowę.
- I co? Ciekawa?
- Hm? - Mężczyzna włożył zakładkę, odłożył książkę na stoliczek i rozłożył się. Chłopak miał wrażenie, jakby ten próbował mu powiedzieć „No dobra, słucham, wyduś to z siebie…”.
- No to, co ci dałem.
- Tamtą już dawno przeczytałem. Niezła była.
- To w takim razie co teraz czytasz?
- A wziąłem pierwsze lepsze tego samego autora z twojej kolekcji.
- No, czyli się wciągnąłeś.
- Trochę.
- To dobrze. - Zapadła cisza. Mężczyzna nie miał zamiaru ułatwiać chłopakowi sprawy. Po kilku minutach patrzenia na jego zmieniając y się wyraz twarzy, roześmiał się, po czym postanowił się jednak nad Shiraim ulitować. - Co?
- Chyba nigdy nie uda ci się nawet zacząć tego tematu, co?
- N-nie mam pojęcia o czym mówisz. - Chłopak nieco zdenerwowany próbował zaprzeczyć jakimkolwiek domysłom Keiichiego, co tego tylko bardziej rozbawiło.
- Eja, skoro już ci pomagam, to mógłbyś chociaż docenić.
- W takim razie nie mogłeś zrobić tego 5 godzin temu?!
- Nie-e. No, słucham co masz mi do powiedzenia.
- Jakby to…bo…ja…- Shirai próbował coś z siebie wydusić, ale nie bardzo mu to szło. W sumie nie zdziwiło go, że Kei wiedział, o czym ten chciał rozmawiać, ale tym bardziej było to dla niego niezręczne. Tak więc w sumie z jego wypowiedzi mężczyzna nic nie wywnioskował, tylko patrzył, jak chłopak staje się coraz bardziej czerwony i jak coraz bardziej przypominał kłębek.
- Wiesz, w sumie nigdzie mi się nie śpieszy, ale to dotyczy mnie bezpośrednio i chciałbym się dowiedzieć co i jak.
- ..no…ale  w sumie już wiesz.
- Trzymasz się tego, co wtedy powiedziałeś?
- T-tak.
- No w końcu jakaś informacja. Tylko wiesz, że już nie będzie odwrotu?
- Ha?
- Nie wiem jak ty, ale ja to traktuję naprawdę poważnie, dlatego też chciałbym byś był pewien tego, co mówisz, jeśli chcesz się z tego wycofać, to właśnie masz okazję…
- Nie chcę. - W końcu Shirai zebrał się na odwagę, by powiedzieć coś więcej. - Może i powiedziałem to bezmyślnie, ale zupełnie szczerze!
- Ach tak? - Chłopak znowu wrócił do poprzedniego stanu, a nawet jeszcze gorszego, przeklinał swój charakter, dla niego te słowa znaczyły dokładnie to samo, jak gdyby wyznał przyjacielowi miłość po raz drugi. To było naprawdę krępujące. - W takim razie cieszę się. - Shirai odwrócił głowę w stronę Keia, ze zdziwienia lekko otwierając usta, w które kilka sekund później mężczyzna wbił swój odpowiednik. Chłopak otworzył szczerzej oczy, nie pojmując co się w ogóle dzieje. Serce zabiło mu mocniej i ogarnęło go przyjemne uczucie ciepła. Gdy uświadomił sobie, w jakiej jest sytuacji, już wiedział czemu tak się czuje. Po chwili Kei oderwał się od Shiraiego, po czym przytulił go czule. - Kocham cię. - Chłopak miał wrażenie, że wiedział to już od dawna, ale nadal nie wierzył w to co się właśnie odbywało. Było mu tak miło, mógłby tak sobie siedzieć z nim do końca świata. Zamknął oczy.
*
Rano, Shiraiego ze słodkiego snu wyrwał dźwięk budzika. Chłopak, zaspany jak nigdy, po umyciu się i ubraniu, dostał kubek kawy od Keia, który był już w trakcie robienia czegoś na śniadanie.  Po krótkim czasie obaj zasiedli do posiłku. Mężczyzna uniósł lekko kącik ust, gdy jego wzrok napotkał na szyi drugiego małą, czerwoną plamkę.
- O co chodzi? - Chłopak od razu wychwycił ten nikły uśmieszek na twarzy „przyjaciela”.
- Nic, nieważne. - Kei znów przybrał obojętny wyraz twarzy, po czym obaj wrócili do swoich posiłków. Trochę zdziwiło go, że chłopak tak szybko odpuścił. Poza tym znając go, mężczyzna był przekonany, że Shirai zamiast lekkiej podkoszulki i rozpiętej bluzy, wybierze golf i dwa szaliki, tłumacząc się, że wciąż jest chory. -„Zapomniał? Może to już było po tym jak zasnął…ale nie zauważył dzisiaj?” - Kei zastanawiał się jeszcze trochę nad przyczyną takiego stanu rzeczy, w pewnej chwili dotarł do niego głos chłopaka.
- Słuchasz w ogóle?
- Sorry, nie bardzo.
- Coś się stało?
- Hm. - Mężczyzna westchnął ceremonialnie . - Myślałem sobie nad tym ile kilogramów musiałem wczoraj taszczyć do twojego łóżka, kiedy mnie z nim pomyliłeś. Serio, jesteś cięższy niż się wydaje. - Chłopak zarumienił się po czym gwałtownie wstał i zaczął zbierać naczynia.
- Przepraszam cię bardzo, ale nikt cię o to nie prosił. Następnym razem obudź mnie lub zostaw, obiecuję, że nie będę miał żadnych pretensji, wystarczy? - Mężczyzna uśmiechnął się szyderczo, co jeszcze bardziej zirytowało Shiraiego.
- Czyli planujesz już następne razy? Poczekaj, wyciągnę terminarz, to przy okazji ustalimy sobie termin, co? Może powinienem zacząć chodzić na siłownię czy coś…- Chwilę później w jego kierunku nadleciała mała szmatka do naczyń, przed którą łatwo zdołał się obronić.
- Zamknij się już, chyba, że tak bardzo chcesz się zapoznać z resztą mieszkańców mojej biblioteczki, dopilnuję, by żadne plugawe urządzenie ci nie przeszkadzało. Posprzątaj po sobie i żegnam pana.
- Oj, no wiesz, już mnie wyrzucasz?
-  Już zacząłeś mnie irytować, poza tym niedługo wychodzę i nie, nie zezwalam na użycie kluczy.
- Dobra, dobra, już przestaję... kończysz normalnie?
- Zapewne.
Kei umył naczynia, po czym ubrał buty i narzucił na siebie kurtkę. Miał już wychodzić, kiedy coś sobie przypomniał. Oparł się o drzwi wejściowe i zawołał.
- Shirai, podejdź na chwilę!
 - A będę tego żałował? - Głos chłopaka przybliżał się, mimo zadanego pytania,  sekundę później Shirai stał już przed mężczyzną.
- Nie. - Odpowiedział mu Kei, po czym wziął pierwszy lepszy szalik z wieszaka obok i zawinął go chłopakowi na szyi, po czym mruknął - Hm, może być.
- Okey, o co tym razem chodzi?
- Nie zdejmuj go mimo ciepła, nawet w pomieszczeniach - dobrze ci radzę. - Mężczyzna nie mógł się powstrzymać i uśmiechnął się kilka razy podczas swojej wypowiedzi, ostatni utrzymał się na jego twarzy na stałe.
- Że ty mi coś radzisz, ale serio, mam się bać? - Chłopak nadal miał obojętny wyraz twarzy.
- Nie, po prostu zrób jak mówiłem, uwierz, tak będzie lepiej.
- Ach tak.
 Kei jeszcze podarował Shiraiemu całusa w policzek i wyszedł, rzucając tylko „Cześć”  na odchodnym. Chłopak zaraz po tym dokładnie przeglądnął się w lustrze. Chodził w szaliku jeszcze przez kilka kolejnych dni.



Takie małe PS
Usunęłam wszystkie nasze komentarze, by czytało się wam lepiej, ale muszę zacytować jeden, bo mnie powalił "
(Sorki, że w takim momencie, ale przeczytałam : Kiedy wpuścisz mnie do łóżka? xD) ", stwierdzam, że to bardzo dobry pomysł i kiedyś tak napiszę XD Może nie w tym opowiadaniu, ale napiszę XD

Komentować mi tutaj! >-< 

No to tyle, pa C: 

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Rozdział 12

Witam! ^^

Dawno mnie nie było, wiem, ale to nie moja wina. Od miesiąca (lub jeszcze dłużej) próbowałam wybłagać Brudną, by mi poprawiła rozdziały. Skończyło się na tym, że niecały tydzień temu poprosiłam Vivę, by to zrobiła. Dało się? Dało. Dlatego dodaję dzisiaj kontynuację Bez tytułu. W ogóle historia mogła by się skończyć na 13 rozdziale, no ale chciałam jeszcze to pociągnąć. Mam tylko nadzieję, że nie przedobrzę - jakby co mówcie (czyli o komentarze proszę)! No to ja kończę, życzę miłego czytania :D


 (Tak dla sprostowania, jest coś takiego jak „kopnięcie okrężne” lub „kopnięcie boczne” - jak chcecie, poszukajcie na Google - w sumie nieważne, ale zawsze jakaś ciekawostka C:)


Rozdział 12

- Ja pierd***! - Kolejne okrężne trafiło w cel… - Chol*** -…prawy sierpowy…- Już k*** gorzej być nie mogło! -… boczne zakończone zwykłym, bezradnym uderzeniem. Kei oparł się głową o właśnie maltretowane drzewo. Wyciągnął komórkę i zadzwonił. - Kou, idziemy się nachlać.
*
- Powiesz mi w końcu o co chodzi?
- Nie.
- Będziesz tylko siedział i pił?
- Tak.
- To poco ja tu jestem?
- Dla towarzystwa.
- Czyli mogę sobie pójść?
- Nie.
- Kei, powtarzamy ten dialog od godziny.
- Wiem.
- To powiesz mi w końcu o co chodzi?
- Nie. - Kou bezradnie patrzył na przyjaciela, próbując wydusić coś od niego, ale marnie mu do szło.
- Eh, jednak gadanie z tobą to jak mówienie do ściany.
- Aleś spostrzegawczy…
- Wiesz, jeśli chodzi o Shiraiego, to możesz go po prostu przeprosić.
- Nie ma sensu.
- Na pewno ci wybaczy.
- No właśnie.
- No to w czym rzecz?
- Jak tak dalej pójdzie, to w życiu sobie nie dam z nim spokoju.
- To nie dawaj.
- Muszę.
- Bo łatwiej?
- Bo tak będzie dla niego lepiej.
*
- …Shirai.
- Hm?
- Słuchałeś w ogóle? Coś taki zamyślony?
- „Eh, musze się skupić” Wcale nie jestem…
- No właśnie widzę, coś się stało?
- Nic, wszystko w porządku.
Chłopak chodził ciągle rozkojarzony. Mimo iż nie chciał, cały czas myślał o swoim przyjacielu. W tej chwili zamiast strachu odczuwał złość. Bardzo chętnie by mu przyłożył za jego zachowanie, jednak nie miał aktualnie takiej możliwości. Na dodatek  lada moment egzaminy. Shirai obawiał się najbardziej o to, że już kompletnie straci z Keiem kontakt. Choć płynących z tego korzyści nie da się pominąć, nie mógł odepchnąć od siebie zaniepokojenia tą sprawą. Lecz jednego był pewien. Na pewno nie odezwie się pierwszy - co to, to nie.  To on jest tutaj poszkodowany, nie będzie się użalał nad mężczyzną. Jeśli ten nic nie zrobi to trudno, przecież przez niego się pokłócili. Czemu niby miałby starać się utrzymywać ich znajomość, kiedy Keiowi  w ogóle nie zależy? Bezsensu.
*
Tego dnia Chłopak  już był poważnie zmartwiony. Minął tydzień, niby nie tak wiele, ale to i tak niepokojące, że Kei jeszcze nie dał o sobie znać. Aż się nie chciało mu się wierzyć, że po tych wszystkich wyznaniach i lepienia się do niego, mężczyzna tak po prostu się obraził. Teraz widać było ile znaczyły jego słowa. Shiraiemu aż się nuż w kieszeni otwierał. Wciąż się tylko coraz bardziej złościł na Keia. Najchętniej by o nim zapomniał i żył sobie spokojnie, ale nie potrafił. Brakowało mu wciąż naprzykrzającego się przyjaciela, teraz w jego mieszkaniu było tak cicho, że nie mógł tego znieść. Czasami wychodził na miasto by po prostu nie siedzieć  samemu w pustym domu. Nawet umówił się raz z kolegami z uczelni, ale i tak był samotny. Czuł się trochę jak w innym świecie. Jednak nie znał nikogo z nich na tyle dobrze, by mógł się w pełni rozluźnić. Nie umiał się też jakoś wkręcić w rozmowę, gdyż spora część jego wypowiedzi dotyczyłaby tematów, o których większość nie miałaby żadnego pojęcia. (Tia... Skąd ja to znam... ;-; Nom ;-; ) Tylko z jednym z nich udało mu się nawiązać dłuższą rozmowę. Przynajmniej jakby co miał od kogo pożyczyć notatki.
*
Został ostatni egzamin, a Shirai czuł się koszmarnie. Już od jakiegoś czasu wiedział, że coś go łapie, ale nie sądził, że rozchoruje się od razu. Jednak mimo iż jego stan nie pozwalał mu na pełne skupienie, student uczył się praktycznie cały czas. Kei nie pojawiał się już od dwóch tygodni. Chłopak odsuwał myśli o nim do najgłębszego zakątka swojego umysłu, ale te często powracały. Czasami po prostu był ciekaw, co mężczyzna w danej chwili robił, ale zwykle zastanawiał się nad tym czy jeszcze kiedykolwiek go zobaczy. Shirai miał nieodparte wrażenie, że lada moment Keiichi wparuje do jego mieszkania i jak zawsze rozłoży się na kanapie z laptopem, ale jak do tej pory jeszcze tak się nie zdarzyło. Mimo wszystko, nie umiał sobie wyobrazić, że mężczyzna już nigdy tak nie zrobi.
*
Dzień po ostatnim teście, choroba już kompletnie rozłożyła go na łopatki. Teraz tylko leżał w łóżku, łykając mnóstwo tabletek. Jak on tego nie cierpiał, ale bez nich nie byłby w stanie nawet zrobić sobie czegoś do jedzenia. Miał wrażenie, że lada moment kopnie w kalendarz. Nie zdziwiłby się. Mijały dni, zaczynały się zajęcia, a on cały czas nie ruszał się z miejsca. Gardło go bolało niemiłosiernie, kaszel tylko pogarszał sytuację i ta gorączka, która sprawiała, że jego skóra płonęła żywym ogniem. Chłopak bardzo rzadko chorował, ale jak już go coś złapało, to na amen. Jednak zawsze jego matka była w pobliżu, a teraz nie miał mu kto pomóc. No cóż, w końcu studia miały go usamodzielnić, nie?
*
„Tego już za dużo.”
Kou miał już dość zachowania swojego przyjaciela. Już od samego początku chętnie walnąłby go w łeb, by się ogarnął, ale teraz i to pewnie nie pomoże. Kei już na dobre wsiąkł w jego ambitne życie towarzyskie, ciągle łażąc gdzieś z chłopakami. Prawda mówiąc, było z nim coraz gorzej, ale kto by się tam przejmował. Kou w końcu postanowił pójść do Shiraiego, ale ani razu nie zastał go w domu. W sumie ciekawe, co robił, ale nie to było najważniejsze. Jak mógł go znaleźć? Komórki też nie odbierał, ale przecież nie mógł zapaść się pod ziemię. W końcu po morderczych poszukiwaniach, postanowił pójść na jego uczelnię. Nawet nie wiedział co chłopak studiuje, ale nie miał większego wyboru. Z początku, Kou po prostu chodził, szukając Shiraiego w całym budynku, lecz niestety nie zdołał go spotkać, więc zaczął pytać ludzi. Najpierw spytał o kierunki. Gdy usłyszał jedną z nazw, od razu wiedział, że to ta. Kiedyś już się pytał o to Keia, więc po prostu musiał to usłyszeć, by sobie przypomnieć. Na szczęście, jego rozmówca znał jedną osobę z grupy Shiraiego, więc dostarczył mu informacji o najbliższych zajęciach. Okazało się, że wykład zaczyna się za pół godziny. Mężczyzna powędrował więc ku odpowiedniej sali, by zaczekać tam na chłopaka. Po 20 minutach był już zaniepokojony. Za chwilę miał przyjść wykładowca, a Shiraiego wciąż nie było. Koniec końcem Kou zapytał jednego z obecnych tam studentów o chłopaka. Ku jego zaskoczeniu ten ponoć nie przychodził na uczelnię już od kilku dni, mimo iż mieli zajęcia. Po przeanalizowaniu sytuacji, zadzwonił do Keia.
- Słuchaj stary, Shirai albo nagle wyjechał, albo umiera właśnie samotnie w mieszkaniu. Zakładam to drugie, więc rusz swoją d*** i idź tam. Nawet nie próbuj się sprzeciwić.
*
Keiichi co prawda wahał się iść do Shiraiego, ale uznał, że w sumie lepiej sprawdzić co u niego. Najwyżej chłopak go wywali. Choć Kou mówił niby, że ten jest umierający, to pewnie grubo przesadza. Mężczyzna wolał się trzymać z dala od studenta - sam nie wiedział nawet, co zrobi, gdy go zobaczy, ale nie darowałby sobie, gdyby Shirai faktycznie potrzebował pomocy, a on by mu jej nie udzielił.
Gdy znalazł się już pod drzwiami, westchnął i mocno zapukał. Cisza. Po drugiej próbie nie było lepiej. W końcu postanowił użyć dzwonka. Też nic. Pewnie po prostu chłopak gdzieś wyszedł. Jednak Kei się tym nie przejmował i automatycznie otworzył drzwi swoim kluczem. Nawet nie myślał o tym, że wchodzi, to już było coś tak wyuczonego, że jego ręce i nogi same się poruszały. Tak jak zwykle, pierwsze co zrobił, to poszedł do kuchni i sprawdził zawartość lodówki. Patrzy. W lodówce pusto. Ten widok zaskoczył go i rozczarował. Dopiero po chwili uświadomił sobie, co w ogóle robi. Miał przyjść sprawdzić czy u Shiraiego wszystko w porządku, a tym czasem poszukuje żarcia. (Ja za każdym razem u swojej przyjaciółki to plądruję jej spiżarkę xD Zamiast przywitać się z przyjaciółką, moje pierwsze 'cześć' jest do spiżarki. No to ja tak mam z mangami Brudnej - po prostu ją olewam, wolę czytać, pozdro XD )Ach, te przyzwyczajenia. Inna sprawa, że pusta lodówka to dosyć niepokojąca poszlaka. W końcu wyszedł z części kuchennej, znajdując tam tylko jakieś długotrwałe produkty i gotowe dania. Chłopak z pewnością dobrze się nie odżywia - no ale to w końcu los każdego studenta. Swe poszukiwania mężczyzna zakończył w sypialni, gdzie Shirai właśnie leżał…a może spał…a może był nieprzytomny? Przynajmniej oddychał. Gdy zaczął się wiercić , Kei stwierdził, że nieprzytomny też nie był. Spał, ale przy tym wyglądał okropnie. Miał wielkie wypieki, był cały spocony, a obok jego łóżka walało się mnóstwo opakowań z lekami.  Keiichi od razu domyślił się, co się stało. Chłopak znajdował się w dosyć złym stanie, można by nawet pomyśleć, że Kou mówił prawdę. Mężczyzna oczywiście nie mógł pozostawić tak Shiraiego samemu sobie. Pierwsze co zrobił, to ocenił mniej więcej czy chłopak ma gorączkę. Niestety, miał wrażenie, że czoło studenta się wręcz paliło. To nie wróżyło dobrze. W ekspresowym tempie Kei przygotował zimne okłady, by trochę obniżyć gorączkę. Posiadał on dość spore doświadczenie w opiekowaniu się chorymi, gdyż był czas, kiedy Yuki dość często miała grypę i musiał się nią sam zajmować. Na dodatek dziewczyna ciężko to znosiła, więc dogodzenie jej nie zaliczało się do prostych zadań. Po dłuższym czasie  mężczyzna chciał kupić trochę składników i coś zrobić, by Shirai mógł zjeść coś porządnego jak wstanie. Wyglądał on na jeszcze chudszego niż zwykle, co budziło w Keiichim niepokój, w końcu jak szczupłym można być? Gdy stwierdził, że gorączka spadła na tyle, by móc chłopaka zostawić na chwilę samego , w końcu mógł pójść do sklepu. Godzinę później wszystko już było gotowe. Ku zdziwieniu Keia, Shirai jeszcze spał, ale stawiało go to w dość korzystnej sytuacji, gdyż mógł teraz się napatrzeć na śliczniutką twarzyczkę ukochanego. Żal mu było chłopaka, kiedy myślał sobie, jak ten doprowadzał się do takiego stanu. Koniec końcem został sam w pustym mieszkaniu, nie miał nawet kto się nim zaopiekować. Po kilku minutach Shirai zrzucił z siebie kołdrę. Kei znów go przykrył, dokładnie go otulając, i pocałował w skroń, po czym klęknął przy łóżku i położył głowę na prześcieradle tak, by wciąż móc spoglądać na chłopaka. Mógłby się tak na niego patrzeć do końca świata. Czuł, jak mocno mu bije serce, co było bardzo przyjemne. Lekko uśmiechnął się do siebie, po chwili powieki same mu się zamknęły.
*
 Gdy Shirai otworzył oczy, miał wrażenie, że coś się zmieniło. Choć było z nim trochę lepiej, nadal czuł się koszmarnie, nie miał na nic siły. Nawet, ku swojemu zdziwieniu, nie był głodny, choć nie jadł nic od dłuższego czasu. W sumie cieszył się, bo i tak nie zdołałby sobie nic zrobić. Nie cierpiał być chorym. Po chwili dopadł go atak kaszlu i automatycznie zgiął się w pół. Jego kolana o coś uderzyły, ale zbytnio się tym nie przejmował, skupił się na oddychaniu. Wszystko go bolało, miał już tego serdecznie dość. W tym momencie coś usłyszał.
- Ajć, uważajże trochę. - Zobaczył jak jego przyjaciel powoli podnosił głowę, ciągle się za nią trzymając, po chwili zorientował się w „co” właśnie uderzył nogami. Tylko co właściwie on tutaj robił?! Chłopak przetarł oczy, może miał jakieś halucynacje?
- Co tu robisz? - Shirai ledwo co wymówił te kilka słów słabym głosem, nie oddając tym swojego wielkiego zdziwienia na widok mężczyzny. Był naprawdę bardzo szczęśliwy, że go widzi, był tak szczęśliwy, że aż miał ochotę popłakać ze szczęścia, w końcu prawie przeszedł przez granicę śmierci.
- Podobno umierasz.
- Umieram.
- Właśnie widzę.
- Ale to…- Chłopak nie zdołał dokończyć, gdyż kaszel mu na to nie pozwolił. Potem dał już sobie spokój, nie miał siły na rozmowę.
- Masz. - Kei podał mu kilka tabletek.
- A dasz coś na kaszel?
- No jest jakiś syrop, ale to po jedzeniu, więc za chwilę.
- Nie jestem głodny.
- Mógłbym w sumie to tak zostawić i sprawdzić czy umrzesz z głodu, czy wcześniej zabierze cię choroba, ale wiesz co, nie chce mi się czekać.
- Hahaha. - Chłopak połknął lekarstwo. Zastanawiał się poco w ogóle mężczyzna zadał sobie trud, by przyjść do jego mieszkania, ale z jakiekolwiek powodu właśnie siedział przed nim, był mu ogromnie wdzięczny. Nie chciał już być sam, poza tym bardzo tęsknił za przyjacielem. Do tego stopnia, że wszystkie jego myśli skupiały się na nim. Widząc go, miał ochotę go mocno uściskać, ale teraz nie za bardzo mógł.
- Pójdę po jedzenie. - Kei wstał albo raczej próbował wstać, gdyż poczuł jak Shirai lekko złapał jego bluzę.
- Nie idź. - Wyszeptał. (Wyobraziłam sobie, jak robi szczenięce oczka ;-; I o to chodzi  ;-;) W tym momencie przeraziła go myśl, że mężczyzna mógł już nie wrócić. W sumie nie wiedział nawet dlaczego w ogóle o tym pomyślał, ale wiedział, że najmocniej na świecie teraz nie chciał, by jego przyjaciel sobie poszedł. Ten natomiast przykucnął przy nim.
- Spokojnie, zaraz wrócę. - Chłopak w jakiś niewyjaśnionych przyczyn nie mógł mu nie uwierzyć. Co go zdziwiło, był pewien, że mężczyzna po tych słowach pogłaszcze go po główce, przytuli lub chociaż lekko pocałuje. W sumie wydawało mu się to dziwne, że akceptował, a nawet trochę lubił tego typu zachowania, ale wcale się tym nie przejmował. Kei ruszył w stronę kuchni i gdy już znikł Shiraiemu sprzed oczu, ten odliczał sekundy do jego powrotu. Na szczęście nie trwało to długo. Chłopak ledwo co usiadł, po czym zjadł pierwszy konkretny posiłek od około trzech dni, potem wypił syrop. Chwilę później talerz znalazł się na szafeczce nocnej. Shirai chciał już się położyć, kiedy mężczyzna usiadł obok niego, mocniej otulił go kołderką i przytulił, zmuszając tym chłopaka do oparcia się o niego.
- C-co ty…- Chory był kompletnie zdezorientowany, a na jego twarzy pojawił się rumieniec.
- Hm? - Kei lekko się zdziwił, lecz po chwili jakby się ocknął. - Ech, wiesz, to już chyba kwestia przyzwyczajenia. Zawsze tak robię, gdy Yuki jest chora…
- Hah, moja mama też tak robi... - Chłopak uśmiechnął się lekko na tę myśl, po czym w pełni oparł o mężczyznę. -  …tylko, że ona jeszcze mi śpiewa.
- Śpiewa? - Keiichi był wyraźnie zaskoczony.
- Tak.
- A co?
- Przeważnie jakąś kołysankę.
- Kołysankę powiadasz…wiesz, że masz już 19 lat? Nie jesteś leciutko na to za stary?
- Wiem, wiem… po prostu czasem fajnie poczuć się znów dzieckiem.
- Rozumiem, coś w tym jest.
- T-to co? Zaśpiewasz coś? - Shirai miał wrażenie, że zaraz spali się ze wstydu, ale coś go zmusiło do powiedzenia tych słów, poza tym Yuki mówiła, że Kei ma piękny głos, więc czemu nie miałby go teraz usłyszeć?
- Ż-że co?!
- Sorry, ja…eh…nie myślę trzeźwo…tak…po prostu…- Chłopak gubił się w słowach, szukając jakieś w miarę logicznej wymówki, równocześnie zwijając się w kłębek, co trochę rozczuliło Keia.
- Nie wierzę w to, no ale niech ci będzie…
- Hah?
- Tylko wybieraj szybko zanim się rozmyślę ( i tak nie powinienem tego robić).
- Hmm….a co wybrałaby Yuki? (wiem, dzięki).
- A bo ja wiem…ostatni raz robiłem to kilka lat temu...tak więc nie spodziewaj się też nie wiem czego…
- Jasne, jasne…no a co znasz? - Shirai już powoli się zaczął męczyć mówieniem, poza tym coraz bardziej drapało go w gardle. Keiichi jakby z pomocą telepatii podał mu herbatę, zanim ten zdążył o nią poprosić. - Dzięki.
- Eh, ale w sensie z kołysanek? - Chłopak potaknął. - No nie wiem…pff….znam, jakby to ująć, te „podstawowe”…wiesz, takie które po prostu pamięta się z dzieciństwa...
- Dzieciństwo było dosyć dawno, więc…
- Mam dobrą pamięć, co poradzić. Poza tym większość śpiewałem kiedyś Yuki, kiedy mnie prosiła.
- Wow, jesteś wspaniałym bratem.
- Masz co do tego wątpliwości? - Shirai uśmiechnął się, jakoś tak poczuł się lepiej, miał wrażenie, że żadna choroba mu nie straszna, póki Kei się tak nim opiekuje. Chwilę później jego szklanka, już pusta, wylądowała powrotem na nocnej szafeczce.
- Bynajmniej. - Chłopak uśmiechnął się jeszcze szerzej i zamknął oczy, po czym dodał: - Wybierz coś.
- Ile z tobą kłopotu, no dobrze…- Mężczyzna zastanawiał się dłuższą chwilę, po czym wydał z siebie pierwsze dźwięki wybranej kołysanki.
- Już księżyc zgasł, zapadła noc.
Sen zmorzył mą laleczkę.
Więc oczka zmruż, i zaśnij już,
Opowiem Ci bajeczkę…* - Kei doszedł do wniosku, że słowo „Laleczka” mógłby zastąpić bardziej odpowiednim, ale żaden z nich nie przyłożył do tego większej wagi.
Gdy Shirai usłyszał przyjaciela otworzył szeroko oczy, aż zaparło mu dech w piersiach. Mężczyzna miał tak niesamowity, głęboki głos, był tak niezwykle piękny, chłopak nie mógł określić go słowami. Przeszył go całego na wylot, mógł słuchać go i słuchać i tylko coraz bardziej się w nim zagłębiać. Shirai nieraz słyszał tę kołysankę, lubił ją, jej melodia, tekst, zawsze się przy niej wzruszał, ale teraz to było zupełnie coś innego. W tym wykonaniu stała się cudowną pieśnią, która mogłaby trwać w nieskończoność. Chłopak zacisnął dłoń na bluzce Keia. Wsłuchiwał się teraz i w głos i w serce przyjaciela, które w tej chwili biło mocno tak samo jak jego własne, miał wrażeni, jakby oba zlały się w jedno. Keiichi już samą swoją osobą wywoływał u Shiraiego bliżej nieokreślone emocje, sprawiał, że ten cały buzował, ale teraz wszystko zgromadził się w nim w ogromnej ilości. Był wzruszony, szczęśliwy, zachwycony, pogrążony w tych uczuciach wyłapywał kolejne słowa, tworzących smutną, choć nieważną historię. Czuł też żal. Sam nie wiedział dlaczego, może to z powodu ich kłótni, przypominał sobie po kolei wszystkie ich wspólne chwile. Wszystkie te emocje targały nim, razem jednak tworzyły coś pięknego. Powoli pierwsza łza opuszczała jedno z jego oczu, nie wiedział czy to ze szczęścia, czy ze wzruszenia, a może ze smutku? Ze wszystkiego po trochu. Druga, trzecia - wziąć spływały  kolejne, mężczyzna jednak nie przestawał śpiewać. Nagle każda malutka cząsteczka jego serca i duszy znalazły swoje miejsca. Shirai po przepatrzeniu wszystkiego dokładnie znalazł w końcu odpowiedź, wiedział już co powiedzieć i chciał to powiedzieć jak najszybciej, te kilka na pozór prostych słów, które znajdowały się bliżej niż mu się wydawało - tylko one mogły określić jego uczucia, skomponowane teraz w jedną całość.
W tym momencie Kei skończył śpiewać, gdy tylko to się stało, usłyszał słaby, ale wyraźny głos:
- Kocham cię.



* Użyłam tutaj polskiej kołysanki „Był sobie król”, choć niby jesteśmy w kraju kwitnącej wiśni, no w sumie mogłam poszukać czegoś japońskiego, ale ta, której użyłam tak mi się podoba, że jednak postanowiłam właśnie ją tu wsadzić. No i te wspomnienia z dzieciństwa…prawdę mówiąc toczyła ona bój z „Iskiereczką”, ale ostatecznie wygrała :D