Dawno mnie nie było, sorry, tak jakoś wyszło. W końcu postanowiłam skończyć SH, tak więc napisałam super długi (10,5 stron w wordzie ) rozdział na zakończenie, tak by była równa 12. Może kiedyś jeszcze napiszę jakieś bonusy czy dodatki albo coś narysuję, ale wątpię (choć brudna namawia mnie na świąteczny bonusik z Nao i Satoru, więc może...). W każdym razie moje postanowienie noworoczne to zdecydowany powrót do pisania, tylko, że w tym roku mam testy, no i....może mi się to nie udać. Na pewno będę chciała coś jeszcze napisać, a nie zamknąć się na pół roku, tak jak to było ostatnio...no liczę też na brudną. Dobra, koniec gadki, czas na rozdzialik
- edytor - brudna
Miłego czytania, mam nadzieję, że to odpowiednie zakończenie. ^^
Rozdział 12
Gdy Ritsu
wysiadł z taksówki, zobaczył, tak dobrze mu znany, duży dom z pięknym,
kolorowym ogrodem. Tym razem jednak czuł się nieswojo. Najchętniej to wiałby w
te pędy, ale rodzice by mu tego nie wybaczyli- choć i tak pewnie się go
wyrzekną, gdy usłyszą to co ma im do powiedzenia. To trochę przykra wizja
przyszłości, ale Onodera miał już serdecznie dość ich zrzędzenia, a wyjawienie
prawdy załatwiło by całą sprawę… przynajmniej tak by się wydawało. Nawet on nie
mógł przewidzieć reakcji swoich rodziców. Szanował ich i starał się nie
sprawiać im problemów, ale prawda była taka, że od małego chłopak nie miał z
nimi zbyt zażyłych stosunków, gdyż dość sporo czasu zajmowały się nim niańki.
Mimo to Ritsu pochłonięty przez książki, nie żywił przez to do nich urazy. Czasem
nawet rozmawiał wieczorem z ojcem o nowo przeczytanych lekturach, jeśli ten
akurat nie pracował. Onodera ciepło i bezstresowo wspominał dzieciństwo, ale to
tylko pogarszało jego aktualną sytuację. Chłopak wcisnął guzik, oznajmujący
jego przybycie i zaraz wyszedł mu naprzeciw jeden z milszych służących,
otwierając bramę i witając serdecznie.
- Witaj w domu, paniczu.
- Dzień dobry, Sebastianie.
- Jak minęła podróż?
- Spokojnie.
- Czemu panicz nie zadzwonił, ktoś by po
panicza pojechał na dworzec.
- Nie było takiej potrzeby, nie zawracaj sobie
tym głowy.
Po chwili obaj
znaleźli się przed frontowymi drzwiami. Pod chłopakiem co prawda uginały się
nogi, ale póki co nie dawał tego po sobie poznać. Sebastian, jak zwykle,
otworzył przed nim drzwi, a dla Ritsu stawało się to coraz bardziej kłopotliwe.
Im starszy był, tym wszystko było coraz poważniejsze i bardziej oficjalne. Onodera
wszedł do środka, zdjął kurtkę, buty i poszedł w stronę salonu, natomiast
Sebastian w tym czasie poszedł zanieść bagaż chłopaka do sypialni. Chwilę
później Ritsu stał oko w oko ze swoimi rodzicami i ku jego zaskoczeniu z
An-chan. Myślał, że plany ich małżeństwa już jakiś czas temu zostały
zrujnowane, miał nadzieję, że jego była „narzeczona” nie zjawiła się z tego
powodu.
- Witaj w domu
Rit-chan, jak minęła podróż?
- Dobrze, a tak
w ogóle , An-chan, co ty tutaj robisz?
- Zaprosiliśmy
ją na święta, coś nie tak Ritsu?
- Nie to miałem
na myśli…
- Wiesz,
Rit-chan, moi rodzice pojechali do Włoch, a ja wolałabym świętować tutaj, ale
nie masz się o co martwić. Oczywiście, chciałam cię spotkać, ale tu nie chodzi
o…
- Spokojnie,
An-chan, nie ma problemu. Przepraszam, po prostu trochę się zdziwiłem. Też się
cieszę, że cię widzę. – Nawet jeśli tylko trochę, dziewczyna pocieszyła w jakiś
sposób Onoderę, przynajmniej jedną rzecz miał z głowy. – Dzień dobry, mamo,
tato.
- Witaj w domu,
no to, gdzie ona jest?
- Ona? Ale że
kto?
- Nie udawaj,
Ritsu, przecież rozmawialiśmy o tym.
- O czym?
- No o twojej
wybrance!
- O moim kim?!
– Ritsu był troszki oszołomiony, bo w ogóle nie pamiętał tego typu rozmowy,
miał nadzieję, że nie naopowiadał jej jakiś głupot.
- Oh, Ritsu,
Ritsu, jak możesz nie pamiętać? Przecież było to zaledwie kilka dni temu.
„Kilka-dni-temu?”
- Miałeś wtedy
chore gardło, więc nisko mówiłeś…
„Chore gardło,
tak?!”
-…powiedziałeś
„Ta osoba nie może przyjechać”, ale sądziłam, że dałam ci jasno do zrozumienia,
że masz ją tutaj przyprowadzić.
W tej chwili
zadzwoniła komórka Ritsu. Chłopak spojrzał na nią i już wiedział, że dzwoni
Takano. No tak, miał go powiadomić jak dojedzie…
- Żyjesz
jeszcze? – Spytał niecierpliwie Masamune.
- To TY już nie
żyjesz!
- Żyję, żyję i mam się dobrze, a o co chodzi?
- I jeszcze bezczelnie mnie pytasz?!
- Mógłbym wiedzieć chociaż, czemu się na mnie wydzierasz?
- Już dobrze wiesz czemu i wiedz, że nie ujdzie ci to płazem!
- Haa?
- Żegnam!
- Żyję, żyję i mam się dobrze, a o co chodzi?
- I jeszcze bezczelnie mnie pytasz?!
- Mógłbym wiedzieć chociaż, czemu się na mnie wydzierasz?
- Już dobrze wiesz czemu i wiedz, że nie ujdzie ci to płazem!
- Haa?
- Żegnam!
*
Pierwszy dzień
minął spokojnie. Onodera rozpakował się, a potem poszedł z An-chan na spacer.
Nie ma to jak pochodzić sobie po znajomych uliczkach, spotkać kilku dawnych
sąsiadów i powspominać sobie. Jednak mimo idealnej wręcz pogody, oboje chcieli
szybciej wrócić do domu, by odpocząć. Jutro w końcu czeka wszystkich pracowity
dzień robienia mochi, a potem jedzenie go. Pewnie zostanie tego sporo, może
nawet, jak wróci do domu, nie będzie musiał robić obiady przez kilka kolejnych
dni? W sumie urodziny Takano są pojutrze, więc chłopak miał nadzieję wrócić na wieczór.
Niestety dowiedział się, że goście zostaną przez jeszcze kilka długich dni.
Ritsu nawet nie mógł marzyć, ze uda mu się wyrwać. Poza tym chciał porozmawiać
z rodzicami jeszcze na osobności, a ponieważ tego dnia nie miał na to
najmniejszej ochoty, wolał przełożyć to na dużo później. An-chan i Onodera
wrócili do „rezydencji” dopiero wieczorem. Chłopak chciał być już w łóżku z
jakąś książką, wybraną z okazałego zbioru swojego ojca. Zawsze znajdował tam
coś ciekawego. Po wybraniu kilku interesujących tytułów i ładnego powiedzenia
„Dobranoc” wszystkim domownikom, Ritsu w końcu mógł umyć się i zacząć czytać.
Mała lampka nocna dawała wystarczająco światła, by chłopak bez problemu oddał
się swojej pasji. Z początku miał mały mętlik w głowie z powodu ostatnich i
nadchodzących jeszcze wydarzeń, ale świat marzeń szybko go pochłonął. Niestety
gdy nie wiadomo skąd wybiła pierwsza w nocy, Onodera postanowił jednak się
przespać. Był zmęczony, ale i tak nie zasnął od razu. Czuł się co najmniej
dziwnie. Łóżko było ogromne, a on leżał w nim sam. Na dodatek służąca za długo
wietrzyła jego pokój, tak, że zrobiło się w nim bardzo zimno i nawet kilkugodzinne
siedzenie pod kołdrą nie dostarczyło mu wystarczającej ilości ciepła, by poczuł
się w pełni komfortowo. Na co dzień nie sprawiłoby mu to problemu, ale teraz
nie miał go kto ogrzać. Po kilku minutach narzekania, senność wzięła górę nad
wszystkim innym i chłopak momentalnie zasnął.
*
Rano Ritsu na w
pół śpiący, stwierdził, że czytanie do późna (pisanie też – ale jestem śpiąca
;-; A ja to potem muszę wszystko poprawiać… Ty mnie nie doceniasz. D: Arigato
gozaimasu :D) nie należało do dobrych pomysłów, szczególnie, że pobudki wydały
mu się tutaj nader okrutne. Przynajmniej
mógł z ulgą przyznać, że w jego pokoju nie było już tak zimno jak poprzedniej
nocy, ale ogrzanie go wymagało jeszcze trochę czasu i pełnej mocy wszystkich
kaloryferów. Pewnie sprawę pogorszy fakt, że służąca „nieco” przewietrzy u
niego podczas jego nieobecności, ale raczej nie powinno sprawiać problemów
przekonanie kilku ludzi, że jest wystarczająco dorosły, by sam sobie tego dopilnował.
Doprawdy tutejsza służba chyba nigdy nie przestanie widzieć w nim dziecka i
nawet jeśli wyglądało to trochę zabawnie, to w rzeczywistość było bardzo
irytujące, tym bardziej, kiedy nie ma się dobrego humoru.
Po obfitym
śniadaniu i krótkiej pogawędce - jeśli tak można nazwać tę ubogą wymianę zdań -
zaczęli zjeżdżać się goście. Ciotki, wujkowie, babcie, dziadkowie, kuzyni, kuzynki
oraz stryjowie – czyli istny chaos. Wszyscy dobrali się w swoje grupki,
przeważnie ze względu na wiek, a służba cały czas plątała się tam i nazad, by
dogodzić każdemu człowieczkowi w tym domu. Nie stanowiło to łatwego zadania,
ale czego się nie robi za pieniądze. Te kilka dni w roku trzeba było jakoś
przeżyć. Minęło kilka długich godzin, gdy wreszcie zadecydowano o zaczęciu
robienia mochi. Po przygotowaniu chyba z tony składników, wszyscy wzięli się do
pracy. I ci duzi i ci mali, każdy znalazł czynność, w której mógł się spełnić.
Pomimo panującego harmideru, Onodera musiał przyznać, że on też dobrze się
bawi. W ten dzień wszelkie sztuczne uprzejmości zostały zniesione, a zastąpiła
je wesoła, świąteczna atmosfera i nawet jeśli to trochę głupie, gdyby to było
możliwe, Ritsu chciał zrobić takie świąteczne mochi również z Takano.
*
Tak jak co roku,
po dniu pełnym zabawy, następnego ranka każdemu udzielił się „świąteczny kac”.
Mimo późnej godziny każdy z przybyłych zeszłego dnia jeszcze smacznie spał, ale
właściciele nie mieli najmniejszej ochoty ich budzić. Nawet An-chan jeszcze
była w swoim pokoju, więc Onodera jadł śniadanie sam na sam ze swoimi
rodzicami. (tak – kompletny przypadek sprawił, że Ritsu udało się zostać samemu
z jego rodzicami i potem jeszcze porozmawiać z nimi bez asysty któregoś z tak
wielu gości No jaha.) Przy stole panowała niezwykle niezręczna cisza, gdyż nikt
nie wiedział co ma, albo raczej, co może powiedzieć. Ritsu chciał wykorzystać
melancholijny stan rodziców i zacząć rozmowę na dosyć niewygodny temat, ale coś
tam w środku hamowało go przed tym. Poza tym był troszki rozkojarzony, bo
ciągle myślał o Takano. Zastanawiał się czy może ma zadzwonić do niego, czy
chociaż wysłać sms’a, czy może lepiej nic nie robić tylko poczekać aż wróci i
wtedy złożyć mu życzenia, na żywo. W pewnym momencie do umysłu chłopaka wdarł
się jakiś żeński głos, więc Onodera automatycznie zareagował.
- Co?
- Ritsu, czy ty
mnie w ogóle słuchałeś?
- Ja… przepraszam,
zamyśliłem się.
- Wiesz synu,
powinieneś okazać więcej szacunku swojej matce.
- Tak wiem,
przepraszam, to o co chodziło?
- Pytałam się
co w takim razie planujesz dalej robić. – Pytanie może niejasne i postawione
tylko po to, aby przerwać ciszę, nawet jeśli oznaczałoby to kłótnię, ale Ritsu
w jakiś sposób widział w nim swoją szansę.
- A co masz
konkretnie na myśli?
- No wiesz,
dom, rodzina, praca, skoro sprzeciwiasz się wszystkiemu co ci proponujemy, to
chyba znaczy, że masz jakieś plany.
- Co do pracy
to jest mi dobrze tam gdzie jestem, nawet jeśli nie wszystko potoczyło się po
mojej myśli, to całkiem mi się ona spodobała, więc planuję przy niej zostać. Co
do mieszkania, to jest ono wystarczające. Wygodnie mi się żyje i nie mam z tym
żadnego problemu, tak więc jak sami widzicie, nie mam na razie żadnych planów.
- No a rodzina?
- Jak szybko
możemy się z ojcem spodziewać wnuków? – Mimo, że Onodera w tym momencie
siedział, to i tak czuł, że nogi miał jak z waty, więc o ucieczce nie było
mowy. Chłopak dobrze wiedział, że wszystko do tego zmierzało, ba, sam chciał
poprowadzić koniec swojego pobytu w tym kierunku, ale nagle wszystkie szare
komórki odpowiedzialne za to co miał powiedzieć, każde najmniejsze słówko,
które sobie zaplanował, odmówiły mu posłuszeństwa. Nie chciał być tchórzem, ale
w głębi serca marzył, by ktoś lub coś wybawiło go z opresji, tak jak zawsze
robił to Takano. Niestety pomoc się nie zjawiła. – To jak?
- No więc…-
Ritsu próbował w jakiś sposób rozproszyć kłębiące mu się w głowie myśli, by
potem skupić je na konkretnym, niepodważalnym celu i usunąć narastający
rumieniec, ale nie za bardzo mu się to udało. Wybełkotał tylko pod nosem - …wnuków
raczej… raczej na pewno...a może trochę mniej….
- Co…
-…nie będzie. –
Rodzice chłopaka byli zszokowani, a ich syn modlił się, by wszystko już się
skończyło.
- J-jesteś… bezpłodny?
– Matka Ritsu powiedziała to tak przyciszonym głosem, że odbiorca ledwo co ją
usłyszał, ale zaraz gwałtownie odpowiedział…
- Nie, nie,
nie, nie o to chodzi, nic z tych rzeczy! -…chwilę później przeklął się za to,
że zaprzeczył. To mogła być tak piękna wymówka, tak niewiarygodnie piękna
wymówka, a przez jego chol*** panikę już nie było tym mowy.
- To o co
chodzi? – Ojciec Onodery powiedział to z wyraźną ulgą w głosie.
- To nie to,
ale… no… my… i tak… no… nie możemy…- Ritsu chciał dosłownie zapaść się pod
ziemię lub spłonąć żywcem. Nigdy nie spodziewał się, że będzie musiał coś
takiego wymówić na głos, a tym bardziej, nie spodziewał się, że będzie to takie
okropne uczucie.
- Ritsu mów
jaśniej! – Ponagliła go matka – Nawet jeśli coś jest nie tak, to zawsze możecie
adoptować dziecko, wszyscy pokochamy je jak swoje.
- A-ale nie o
to chodzi.
- To o co?
Wiesz, że to nie „ta jedyna”? Synu, powiedz prosto z mostu, nie każ nam
zgadywać!
- No właśnie
problem, że to jest ta „jedyna”, tylko, że to nie jest ona! – Chłopak
powiedział to podniesionym głosem, był cały spięty oraz czerwieńszy niż
najczerwieńszy człowiek na świecie. (troszki to dziwnie brzmi XDD Jak burak
cukrowy na pewno) Stało się. Powiedziało to. Co będzie dalej?
- Synu,
powiedz, że to nie prawda, odwołaj to lub przyznaj, że było to tylko głupi
żart, najgłupszy jaki nam w życiu wywinąłeś! – Pan Onodera nie mógł już dużej
powstrzymywać emocji, Ritsu miał wrażenie, że jego ojciec chciał go rozszarpać
na kawałki, albo spalić na stosie, najlepiej odprawiając przy tym jakieś
egzorcyzmy. Sam tylko milczał.
- Wynocha z
mojego domu.
- Hy?
- Powiedziałem
wynocha! – Ojciec chłopaka wstał ze złości i przewiercał jego duszę wzrokiem.
- Kochanie,
uspokój się, Ritsu na pewno zadał sobie wiele trudu by nam to powiedzieć,
pójdziemy do psychologa, na pewno da się to jakoś leczyć…- Matka młodego
Onodery z pewnością chciała uspokoić swojego męża i z pewnością się jej to nie
udało, mało tego, rozzłościła go jeszcze bardziej.
- Leczyć?! Czy
ty nie rozumiesz?! On nie chce się leczyć! On chce być z tym…- Mężczyźnie
zbrakło wręcz słów, wziął kilka oddechów, by ochłonąć, usiadł z powrotem i
równie wrogo dopowiedział – …powinien robić to co mu każemy, w końcu go
wychowaliśmy i jak się nam teraz odpłaca? Syn marnotrawny…
W tym momencie
w Ritsu coś pękło. Zbierane do tej pory wstyd i strach przysłonił gniew.
Właśnie zobaczył ile szacunku do niego i jego zdania mają jego właśni rodzice.
Chłopak gwałtownie wstał po czym powiedział grobowym głosem…
- Mam robić co
chcecie, tak? Mam spełniać każdą waszą zachciankę, tak?! Mam kierować swoje
życie według waszych zasad, tak?! Do chol*** jestem waszym synem czy
niewolnikiem! Oczekujecie szacunku, a jak do tej pory nie daliście mi nic w
zamian!
W tym momencie
do Onodery podszedł jego ojciec. Po sekundzie chłopak poczuł ból na lewym
policzku. Jego głowa odwróciła się automatycznie po zadanym ciosie, ale jego
ciało dalej stało dokładnie w tej samej pozycji. Heh, dostał z liścia. Dostał z
liścia od własnego ojca! Ledwo co się powstrzymał, by mu nie oddać z podwójną
siłą.
- Jakim prawem
mówisz do nas w ten sposób, szczeniaku?!
- Prawem
człowieka równemu wam. Wracam do Tokyo.
- Jeśli stąd
wyjdziesz… nie masz prawa już tutaj wracać.
- I tak nie mam
poco.
Ritsu szybkim
krokiem poszedł do pokoju, w kilka sekund spakował się i równie szybko wyszedł.
Po drodze do drzwi frontowych spotkał obudzoną przez kłótnię An-chan. Pożegnał
się krótko i wystrzelił z domu jak strzała. Gdy tylko minął bramę po policzkach
zaczęły lać mu się łzy, ale z drżącą ręką, trzymającą walizkę, na jeszcze
bardziej drżących nogach pędził na dworzec.
*
Po długim
półgodzinnym spacerze, Onodera znalazł się na dworcu. Był troszki zdyszany i
lodowaty. Już na sam widok budynku zrobiło mu się ciepło, a tym bardziej, gdy
do niego wszedł. Było dopiero wczesne popołudnie, więc wszelkie środki transportu
nadjeżdżały dosyć często, a po kupieniu biletu miał jeszcze trochę czasu, więc
ogarnął się nieco w toalecie. Nie chciał, by ktokolwiek widział go w takim
stanie, ani Takano, ani tym bardziej Yokozawa, który, jak Ritsu podejrzewa,
opiekował się swoim przyjacielem prze całą jego nieobecność. Onodera miał aż
ochotę wrócić do rodzinnego domu na myśl, że jego humor pogorszy jeszcze „dziki
koń Marukawy”.(jakoś tak to było D: Jakoś tak XDDDDD)To by było za dużo, tak
więc miał szczere nadzieje, że albo to Takano poszedł do Yokozawy, albo został
on w domu sam. Chociaż trudno mu będzie w pełni zachować spokoju, to zrobi wszystko,
by nie dać nic po sobie poznać. Jeszcze by brakowało, by Masamune musiał go
pocieszać. Gdy chłopak stwierdził, że wygląda w miarę normalnie, udał się na
peron. Gdy jego pociąg przyjechał, wsiadł do pojazdu. Zastanawiał się co teraz
jego rodzice zrobią, miał tylko nadzieję, że nie dobije się to na An-chan,
która w sumie wiedziała o wszystkim wcześniej. Ogólnie, gdy się trochę
przeszedł, doszedł do wniosku, że jednak przesadził. Może faktycznie powiedział
o kilka słów za dużo, ale był rozdrażniony, nie panował nad sobą. Kilka minut
później zasnął. Ta cała sytuacja była taka męcząca.
*
Gdy Ritsu się
obudził, zobaczył wychodzących ludzi. Jeszcze nie myślał jasno, ale zorientował
się, że jest w pociągu. W jednej sekundzie zerwał się na równe nogi i spojrzał
na stację. Chol***, pojechał za daleko. Na szczęście nie była to odległość
jakoś wyjątkowo wielka, tak więc był wstanie opłacić taksówkę. Tak bardzo mu
się nie chciało nawet kroku postawić. Chętnie spałby dalej, tylko, że tym razem
w łóżeczku, w milutkiej pościeli. Ledwo co Onodera przypomniał sobie o kupieniu
ciasta. Chwilę później pojazd zatrzymał się pod jakimś sklepem. Chłopak szybko
kupił to, co miał do kupienia i kontynuował swoją drogę powrotną.
Ritsu stał
przed drzwiami jeszcze ładne kilka minut, zanim zdecydował się na ich otwarcie.
Tak bardzo marzył, by nie zastać w mieszkaniu Yokozawy. W końcu nacisnął
klamkę. Niestety czyn, który wymagał od niego tak wiele odwag, nie dał żadnego
efektu. Poszperał trochę po kieszeniach i w bagażu, ale kluczy nie znalazł.
Czyli musi zadzwonić lub zapukać. Jeszcze 5 minut temu najchętniej zastałby owe
mieszkanie puste, ale teraz modlił się, by ktokolwiek był w domu. Kilka sekund
później rozbrzmiał dzwonek. Chłopak niecierpliwie zaciskał dłonie na uchach
siatki, czekając na jakiekolwiek oznaki życia po drugiej stronie drzwi, na
szczęście te wkrótce się otwarły. Masamune stał w nich jak wryty, a Ritsu
przeniósł wzrok na ziemię, a jego policzki oblały się rumieńcem. Co teraz? Jak
mu wytłumaczy swój nagły powrót? Nie czekając dłużej, chłopak bąknął ciche
„Tadaima” i wszedł, po czym ściągnął kurtkę i przebrał buty. Gdy już znalazł
się w ramionach Takano, ten odpowiedział mu „Okaeri”. Onodera zdziwił się
troszkę, ale zaraz potem zobaczył uśmiech malujący się na twarzy Masamune i tak
jakoś cieplej zrobiło mu się na serduszku. Na dodatek nie było Yokozawy – jak dobrze.
- Dlaczego
wróciłeś wcześniej? – Mężczyzna zapytał z troską dalej mocno tuląc chłopaka,
przez co temu ciężko było się skupić.
- J-ja
pokłóciłem się trochę z rodzicami… i tak jakoś wolałem wcześniej wrócić. Poza
tym są twoje urodziny, więc…- Ritsu zrobił krok w tył, po czym wyciągnął przed
siebie jednorazową siatkę oraz torebkę prezentową. -…wszystkiego najlepszego z
okazji urodzin. – Onodera stał się jeszcze bardziej czerwony. Takano natomiast
obdarzył go łagodnym uśmiechem, po czym podszedł do chłopaka, czule go
pocałował, po czym przytulił jeszcze mocniej i cmoknął w policzek.
- Dziękuję.
Ritsu zawsze w
jakiś sposób cieszył „taki” Masamune. Wyglądał na naprawdę szczęśliwego, co
rozwiało wszystkie wątpliwości chłopaka i sprawiło, że ani trochę nie żałował
tego co zrobił. Poza tym w końcu było mu ciepło.(No to najważniejsze XDDDDD)
Nie ma to jak w domu. Oczywiście nic nie potrafi zepsuć atmosferę jak burczenie
w brzuchy, a ten Onodery właśnie dał o sobie znać.
- Jesteś głodny?
- Jesteś głodny?
- Trochę.
- Może
faktycznie coś zjemy.
- No to masz… idę
pokroić ciasto- Chłopak wcisnął mężczyźnie swój prezent, po czym udał się w
stronę kuchni. Kilka minut później Takano skomentował podarunek Ritsu.
- Ty na serio
nie umiesz wymyślić nic romantycznego.
- Ci-cicho
bądź! Palenie jest szkodliwe dla ciebie i ludzi w twoim otoczeniu, a ty palisz
jak smok! – Od momentu gdy Onodera wpadł na pomysł, by kupić środki, pomagające
zwalczyć palenie, do samego końca był święcie przekonany, że to wręcz idealny
prezent. Nie dość, że uchroni ich obu od raka płuc, to pozwoli zaoszczędzić
pieniądze i pozbawi ich tego smrodu, który czasami zostaje w mieszkaniu, gdy
Takano postanowi sobie zapalić przy zamkniętych oknach.
- Hm, czyli
martwisz się o mnie?
- T-to znaczy… ja
po prostu bronię ludzkości. Ochraniam drzewa, które dają nam tlen i zapewniam
sobie dłuższe życie. Uważam, że powinieneś rzucić palenie, masz z tym jakiś
problem?!
- Nie, no skąd.
– W tym momencie poczuł jak mężczyzna obejmuje go od tył. – Postaram się
trzymać twojego planu uratowania świata.
- T-to dobrze.
- A to dla
ciebie. – Chłopak zdziwił się, gdy zobaczył przed sobą katalog z ofertami
jednego z biur podróży. – Wybierz coś, a tam pojedziemy.
- Hm?
- W tej kwestii
daję ci wolną rękę.
- Gdziekolwiek?
- Gdziekolwiek.
- Nawet za
granicę?
- Nawet. –
Ritsu był wręcz zauroczony ofertą mężczyzny. Chwilę później przeglądał już
katalog. Takano oparł głowę o ramię
chłopaka i przyglądał się mu, jak z zafascynowaniem przeglądał kolejne strony.
Był taaaki słodki. Chwilę później Onodera coś sobie przypomniał – A właśnie!
Dziękuję, Takano-san. – Ritsu odłożył swoją lekturę na najbliższe wieczory i
wziął ciasto, by zanieść je na stół.
Następnie obaj
zasiadli do stołu i zaczęli jeść tort.
- A tak w
ogóle, Takano-san… gdzie jest Yokozawa-san? – Trochę ciężko było chłopakowi to
powiedzieć, ale czuł, że musiał się tego dowiedzieć.
- W domu, a o
co chodzi?
- Nie mieliście
świętować razem? – Onodera był wyraźnie zdziwiony, myślał, że Yokozawa poszedł
do sklepu czy coś podobnego i za chwilę będzie musiał się z nim zmierzyć, a tu
proszę…
- Czemu? Nawet
jeśli bym chciał, to Yokozawa i tak spędza w tym roku święta z kimś innym, ale
nawet tego nie planowałem, więc w sumie nic się nie stało.
- Z kimś
innym?! – Ritsu myślał, że się przesłyszał, że był pewien, że Yokozawa świata
nie widzi poza Takano i wykorzysta każdą okazję, by spędzić z nim czas.
- Hm? Od kiedy
to się tak bardzo interesujesz jego życiem?
- Nie
interesuję się, po prostu byłem zaskoczony… no wielkie halo… ale w sensie
znalazł sobie kogoś?
- Czemu
uważasz, że będę rozpowiadać o jego życiu prywatnym na lewo i prawo?
- Ja wcale nie…
nieważne i tak mnie to wszystko jedno.
- Taa, właśnie
widzę. – Ritsu miał jakieś takie nierealne marzenie, by się okazało, że jednak
Yokozawa przeniósł swoje uczucie na kogoś innego… nie żeby mu się w życie
wtryniał… po prostu… tak jakoś…- Jeśli tak bardzo ci na tym zależy, to okey…
- Nie zależy. –
Onodera choć ewidentnie wykazywał oznaki wszelkiego zainteresowania, postanowił
być nieugięty.
- Jak chcesz. –
Po tych słowach nastała grobowa cisza, chłopak zebrał wszystkie swe siły, by
jej nie przerywać, ale nie potrafił się powstrzymać, jeśli to mogło oznaczać
koniec jego kłopotów...
- N-no dobrze.
Możesz…
- Tak.
- Hm?
- Jestem
przekonany o tym w 100%, choć nigdy sam tego nie powiedział, ale myślę, że wie,
że się domyśliłem.
- No tak! –
Ritsu nagle olśniło – Widziałem go kiedyś w towarzystwie małej dziewczynki i
jeszcze jakiegoś faceta… skądś go kojarzyłem… ale nie pamiętam skąd… a może
tylko mi się zdawało?
- No to
widzisz, zagadka rozwiązania, rozumiem, że nie masz więcej pytań? - Onoderze
jakoś tak niewiarygodnie ulżyło. Czuł się lżejszy o ładne kilka kilo, które
zawsze ze sobą nosił.
– No to ja mam
pytanie.
- Hm? Jakie?
- O co poszło?
- N-nie
rozumiem.
- No mówiłeś,
że pokłóciłeś się z rodzicami, więc wróciłeś, o cokolwiek by nie poszło, to
dość gwałtowna reakcja, nie sądzisz? – Ritsu wręcz zatkało, no niby nic się nie
stanie jeśli powie o wszystkim Takano, no ale jednak wolał to przełożyć na
później… tak jakoś przygotować się na to, poukładać sobie wszystko w głowie, a
na pewno uniknąć tego tematu dzisiejszego wieczora – nie udało się.
- Nie wiem o co
chodzi… mówiłem, że…
- RItsu, nie
każ mi się drugi raz powtarzać. – Chłopak zauważył, że Masamune coraz częściej
mówił mu po imieniu, co był dosyć dla niego niezręczne, choć nie mógł
powiedzieć, że niemiłe. Tak jakoś dziwnie się z tym czuł, bał się trochę, że
wejdzie to mężczyźnie w nawyk i powie tak do niego w pracy, co by już w ogóle
narobiło zamieszania.
- Takano-san,
nie możemy o tym… no, porozmawiać później?
- Nie.
- No ale…
- Im dłużej to
odwlekasz, tym trudniej ci będzie to powiedzieć, wal prosto z mostu, a nie rób…
- Powiedziałem
im. – Ritsu zrobił się czerwony, więc spuścił głowę, nie chciał też napotkać
wzroku swojego przełożonego, to było takie krępujące – Powiedziałem… o… o
tobie… poniekąd…
- Ha? – Takano
nie mógł uwierzyć w to, co właśnie usłyszał. To było niemożliwe, a może coś źle
zinterpretował?
- T-to znaczy
nie powiedziałem im jak się nazywasz! No tylko, chodzi o to, że…
- Ritsu…
- …no i
powiedziałem im jeszcze coś niemiłego… i… i się wściekli, tak więc…- Onodera
powstrzymywał się jak tylko mógł, ale po jego policzkach i tak polały się łzy.
Chłopak gwałtownie wstał i udał się do łazienki, wycierając po drodze twarz
rękawem. Takano jednak dogonił go, chwycił za rękę i przyciągnął do siebie, po
czym pocałował, następnie dalej mocno objął.
- Nie musiałeś
tego robić, naprawdę, ale dziękuję i… przepraszam. Nie myślałem, że to sprawi
ci aż tyle kłopotu, ale cieszę się. Naprawdę. … Kocham cię. – Ritsu odwzajemnił
uścisk, po czym jeszcze bardziej się rozpłakał. Nie mógł dusić tego wszystkiego
w sobie, ale ta jego druga część cieszyła się, że tym razem podjął słuszną
decyzję i że….- Kocham cię. –powtórzył Takano.
*
Rano, gdy Ritsu
się obudził, koło niego nie było już Takano-sana. Chłopak ładnie umył się i
ubrał, po czym udał się do kuchni, skąd pachniało jedzeniem. Tak jakoś tym
razem spało mu się wyjątkowo dobrze.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry.
– Odpowiedział Onodera, przecierają jeszcze zaspane oczy. Takano konsumował już
swoją porcję, więc Ritsu również zabrał się za posiłek – Ale to dobre.
- Hm? A czego
się spodziewałeś?
- To skoro…
- Nie.
- No ale czemu?
- Naucz się
gotować, to codziennie będziesz tak jadał. – Masamune zebrał swoje naczynia i
poszedł je umyć.
- To jest
wyzysk.
- Ha? Robię to
dla twojego dobra.
- Mojego dobra?
- Dokładnie.
- Niby w jaki
sposób?!
- Kiedy
przyjdzie co do czego będziesz umiał sobie ugotować coś sensownego, to podstawa
życia, a tak to cię nawet na kilka dni zostawić nie można, bo zaraz przerzucasz
się na gotowe dania ze sklepu i inną chemię.
- Nic mi się
nie stanie, nawet jeśli będę tak jadł przez kilka dni.
- To niezdrowe
i drogie.
- Mógłbyś
czasem odpuścić.
- A co właśnie
robię? - Ritsu nie mógł nie przyznać, że faktycznie ostatnio Takano stał się
bardzo pomocny, ale ta jego wyniosłość doprowadzała chłopaka do szału. Chwilę
później Ritsu wziął swoje naczynia i udał się do zlewozmywaka, a Takano krótko
go pocałował i poszedł pozbierać rzeczy potrzebne mu do pracy. Gdy Onodera
skończył zmywać, też poszedł się zbierać. Po drodze zobaczył na stoliku
książkę, którą przeczytał przed wyjazdem i odłożył ją na półkę.
- Może być. –
Nagle odezwał się Takano.
- Hm?
- Czytałem
lepsze, ale nie jest zła.
- A według mnie
był jedną z lepszych.
-Musimy iść.
- Jasne, ale
nie rozumiem, co ci się w niej nie podobało. – Obaj poszli ubrać kurtki i buty.
- Nie uważasz,
że fabuła była zbyt oczywista.
- Fakt, ale
autor opisał te zdarzenia w tak niezwykły sposób, że i tak to co się czytało,
było zaskakujące.
- Tak nazywasz
te przydługie opisy? (zdania-giganty głupiej, jedno miało 9 zdań składowych - późno było XD)
- Jeśli ktoś
nie ma wyobraźni, można nazwać to i tak.
- Hej, wszystko
rozumiem, ale w tym przypadku sporo przesadził, akcja wlecze się przez to,
tylko w niektórych momentach przyspieszała i tu muszę, przyznać, że to mu się
udało.
- A dokładniej?
- No, na
przykład, gdy…
W tym momencie
obaj wyszli z mieszkania, Takano zamknął drzwi, a potem udali się do pracy.
*
Ritsu miał
sporo do zrobienia. Samo uporządkowanie tych wszystkich papierów zajmowało
wieki (Skąd ja to znam XD Życie „artysty” takie ciężkie XD no, nie ma to jak 3
dni sprzątać swój pokój, co nie? XD ), a co dopiero zajęcie się ostateczną
korektą prac jego autorów. Dobrze, że inni edytorzy zajęli się fabułą i
wstępnymi szkicami, bo teraz sam nie dałby rady z tym wszystkim wyrobić. A im
dłużej przebywał w Emeraldzie, tym bardziej chciało mu się spać. Marzył, by
wrócić do domu, ale miał jeszcze tyle pracy… no może zrobi sobie małą przerwę.
Chyba 10 minut odpoczynku mu się należy.
*
Gdy Takano
wszedł do Emeralda zastał tam Satoru i Kisę. Tori był na spotkaniu, a Onodera… gdzie
był Onodera? Na ich piętrze nie było już nikogo, w końcu nie wszyscy pracują do
białego rana.
- Gdzie
Onodera?
- W sumie też
go nie widziałem.
- A ja chyba
wiem, gdzie jest. – Kisa jak zwykle z uśmiechem na ustach wskazał swojemu
przełożonemu drogę. Ritsu spał sobie jakby nigdy nic na kanapie. Wyglądał tak
uroczo. Gdyby byli w domu, Masamune przykryłby go kołderką i pocałował w
czółko, ale teraz nie miał takiej możliwości, postanowił przynajmniej wyręczyć
się kimś innym.
- Kisa obudź
go.
- Musimy? –
Satoru widocznie też był zainteresowany tym widokiem.(Nao będzie zazdrosny
XDDDD Biedny, czerwony, gapiący się w ziemię 24/h Nao XDD)
- No właśnie,
Takano-san ~
- Do chol***
jesteśmy w pracy.
- Hai, hai. –
Naburmuszony Kisa podszedł do Onodery i zaczął go lekko trącać. – Rit-chan,
wstajemy.
- T-takano-san,
jeszcze pięć minuuu… - Ritsu obrócił się na drugi bok, wyraźnie nie zwracają
uwagi na otoczenie. Kisa nie mógł odkleić ze swojej twarzy uśmiechu, więc
Takano postanowił sam zająć się pobudką chłopaka.
- ONODERA,
WSTAWAJ! – Ritsu zerwał się na równe nogi i pospiesznie odpowiedział.
- Hai! – Ta
przepaść między stosunkiem Ritsu do Takano w pracy i w domu była komiczna dla
obserwatorów, więc Kisa i Satoru szczerzyli się od ucha do ucha.
- Eh, wracaj do
domu.
- Ha?
- Nie potrzebujemy
tu leniów, zajmujesz tylko miejsce.
- Haa?! Mam
jeszcze sporo roboty i nie wyjdę stąd do póki nie skończę!
- I nie zaczniesz
jej poprawnie wykonywać dopóki nie zdrzemniesz się jeszcze kilka razy,
podziękuję za taką propozycję.
-Dam radę!
- Wracaj.
- Ale mówię, że
to zrobię!
- To będzie to
wykonane na pół gwizdka.
- Wcale nie!
- Wolę nie
ryzykować.
- Ale
powiedziałem, że…!
- Ja też coś
mówiłem, Ritsu. – Chłopak zdziwił się trochę, po czym splótł ręce i
odpowiedział stanowczo.
- Nie idę. – To
była walka, nie mógł od tak jej przegrać, teraz zrobiłby wszystko, byleby
udowodnić Takano swoją rację.
- Ooo, kłótnia
zakochanych, nie ładnie, nie ładnie…- Kisa podszedł do nich w niemal
szampańskim nastroju i kontynuował - …przykre, prawda? Ja też się kilka razy
pokłóciłem z Yukiną, więc wiem, jak to jest. No, podajcie sobie rączki,
pocałujcie się na zgodę, czy co tam sobie chcecie i…
- A-ale…- Shouta nie pokazując, jak bardzo
rozbawiony był zabawą w terapeutę, położył dłoń na ramieniu Rit-chana.
- Wiesz
Rit-chan, musisz zrozumieć, że Takano-san się o ciebie martwi, więc pozwól mu
się o siebie troszczyć i wróć grzecznie do domciu. – Takano ignorował wszystko
co mówił jego podwładny, ale Ritsu to irytowało.
- O czym ty….
- Ah, aż
chciałbym zobaczyć Nao. Nie mogę się doczekać, aż wrócę do domu.
- Ja też, ja
też. – Kisa przytaknął Satoru, po czym
troszkę zaskoczony, dodał załamującym się głosem – Tori…
Wszyscy podnieśli wzrok na Hatoriego, który stał ze swoją pokerowym wyrazem twarzy.
Wszyscy podnieśli wzrok na Hatoriego, który stał ze swoją pokerowym wyrazem twarzy.
- Udam, że nic
nie słyszałem.
- I właśnie za
to cię lubię! No, Rit-chan, posłuchaj mojej rady, przyda ci się troszki
odpoczynku.
- Hai, hai.
Ritsu
niechętnie zgodził się, ale tylko uwolnić się od Shouty. Miał go dzisiaj dość.
Prawdą jest też, że jeśli Kisa miał rację, to zachowanie Takano-sana było
bardzo miłe, co chłopak przyjął bardzo pozytywnie. Nie wiedział czemu, ale
teraz był nawet w stanie w to uwierzyć. Czyli Masamune martwił się o niego i
wysłał go do domu nie dlatego, by go wyśmiać, a by ten sobie spokojnie
odpoczął. Coś chłopaka urzekło w tym zachowaniu. Gdy wychodził z biura
uśmiechnął się lekko na myśl, że faktycznie Takano go kocha, i że ze
wzajemnością.
~ KONIEC ~
A teraz powiem wam, jaki miałyśmy z tego rozdziału ubaw - a konkretnie podam wam dwa zdania, przez, które o mało nie oplułyśmy naszych ekranów:
1. Zamiast "Nie potrzebujemy tu leniów" napisałam "Nie poturbujemy tu leniów." XDD - nie wiem jak - nie pytajcie XD
2. Pierwsza wersja jednego ze zdań brzmiała "Takano wyglądał na wyraźnie zatkanego." - śmiałam się z tego chyba z 10 minut XDDD
Jako człowiek reklama mam obowiązek polecić wam psycho-pass, które właśnie się skończyło (wedle komentatorów ma powstać jeszcze kinówka D: ). Anime to jest genialne, więc naprawdę radzę obejrzeć obie serie.
To na koniec życzę wam wesołych Świąt Bożego Narodzenia, dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności, pieniędzy x 1000000 oraz smacznego jajka (przypomnicie sobie, jak będziecie robić jajecznicę D: ), no i oczywiście dużo prezentów. No to pa ;D
Wesołego jajka!!!! >( > O <)<