poniedziałek, 22 grudnia 2014

SH - Rozdział 12

Hejka! :D
Dawno mnie nie było, sorry, tak jakoś wyszło. W końcu postanowiłam skończyć SH, tak więc napisałam super długi (10,5 stron w wordzie ) rozdział na zakończenie, tak by była równa 12. Może kiedyś jeszcze napiszę jakieś bonusy czy dodatki albo coś narysuję, ale wątpię (choć brudna namawia mnie na świąteczny bonusik z Nao i Satoru, więc może...). W każdym razie moje postanowienie noworoczne to zdecydowany powrót do pisania, tylko, że w tym roku mam testy, no i....może mi się to nie udać. Na pewno będę chciała coś jeszcze napisać, a nie zamknąć się na pół roku, tak jak to było ostatnio...no liczę też na brudną. Dobra, koniec gadki, czas na rozdzialik
- edytor - brudna
 Miłego czytania, mam nadzieję, że to odpowiednie zakończenie. ^^


 Rozdział 12
Gdy Ritsu wysiadł z taksówki, zobaczył, tak dobrze mu znany, duży dom z pięknym, kolorowym ogrodem. Tym razem jednak czuł się nieswojo. Najchętniej to wiałby w te pędy, ale rodzice by mu tego nie wybaczyli- choć i tak pewnie się go wyrzekną, gdy usłyszą to co ma im do powiedzenia. To trochę przykra wizja przyszłości, ale Onodera miał już serdecznie dość ich zrzędzenia, a wyjawienie prawdy załatwiło by całą sprawę… przynajmniej tak by się wydawało. Nawet on nie mógł przewidzieć reakcji swoich rodziców. Szanował ich i starał się nie sprawiać im problemów, ale prawda była taka, że od małego chłopak nie miał z nimi zbyt zażyłych stosunków, gdyż dość sporo czasu zajmowały się nim niańki. Mimo to Ritsu pochłonięty przez książki, nie żywił przez to do nich urazy. Czasem nawet rozmawiał wieczorem z ojcem o nowo przeczytanych lekturach, jeśli ten akurat nie pracował. Onodera ciepło i bezstresowo wspominał dzieciństwo, ale to tylko pogarszało jego aktualną sytuację. Chłopak wcisnął guzik, oznajmujący jego przybycie i zaraz wyszedł mu naprzeciw jeden z milszych służących, otwierając bramę i witając serdecznie.
 - Witaj w domu, paniczu.
 - Dzień dobry, Sebastianie.
 - Jak minęła podróż?
 - Spokojnie.
 - Czemu panicz nie zadzwonił, ktoś by po panicza pojechał na dworzec.
 - Nie było takiej potrzeby, nie zawracaj sobie tym głowy.
Po chwili obaj znaleźli się przed frontowymi drzwiami. Pod chłopakiem co prawda uginały się nogi, ale póki co nie dawał tego po sobie poznać. Sebastian, jak zwykle, otworzył przed nim drzwi, a dla Ritsu stawało się to coraz bardziej kłopotliwe. Im starszy był, tym wszystko było coraz poważniejsze i bardziej oficjalne. Onodera wszedł do środka, zdjął kurtkę, buty i poszedł w stronę salonu, natomiast Sebastian w tym czasie poszedł zanieść bagaż chłopaka do sypialni. Chwilę później Ritsu stał oko w oko ze swoimi rodzicami i ku jego zaskoczeniu z An-chan. Myślał, że plany ich małżeństwa już jakiś czas temu zostały zrujnowane, miał nadzieję, że jego była „narzeczona” nie zjawiła się z tego powodu.
- Witaj w domu Rit-chan, jak minęła podróż?
- Dobrze, a tak w ogóle , An-chan, co ty tutaj robisz?
- Zaprosiliśmy ją na święta, coś nie tak Ritsu?
- Nie to miałem na myśli…
- Wiesz, Rit-chan, moi rodzice pojechali do Włoch, a ja wolałabym świętować tutaj, ale nie masz się o co martwić. Oczywiście, chciałam cię spotkać, ale tu nie chodzi o…
- Spokojnie, An-chan, nie ma problemu. Przepraszam, po prostu trochę się zdziwiłem. Też się cieszę, że cię widzę. – Nawet jeśli tylko trochę, dziewczyna pocieszyła w jakiś sposób Onoderę, przynajmniej jedną rzecz miał z głowy. – Dzień dobry, mamo, tato.
- Witaj w domu, no to, gdzie ona jest?
- Ona? Ale że kto?
- Nie udawaj, Ritsu, przecież rozmawialiśmy o tym.
- O czym?
- No o twojej wybrance!
- O moim kim?! – Ritsu był troszki oszołomiony, bo w ogóle nie pamiętał tego typu rozmowy, miał nadzieję, że nie naopowiadał jej jakiś głupot.
- Oh, Ritsu, Ritsu, jak możesz nie pamiętać? Przecież było to zaledwie kilka dni temu.
„Kilka-dni-temu?”
- Miałeś wtedy chore gardło, więc nisko mówiłeś…
„Chore gardło, tak?!”
-…powiedziałeś „Ta osoba nie może przyjechać”, ale sądziłam, że dałam ci jasno do zrozumienia, że masz ją tutaj przyprowadzić.
W tej chwili zadzwoniła komórka Ritsu. Chłopak spojrzał na nią i już wiedział, że dzwoni Takano. No tak, miał go powiadomić jak dojedzie…
- Żyjesz jeszcze? – Spytał niecierpliwie Masamune.
- To TY już nie żyjesz!
- Żyję, żyję i mam się dobrze, a o co chodzi?
- I jeszcze bezczelnie mnie pytasz?!
- Mógłbym wiedzieć chociaż, czemu się na mnie wydzierasz?
- Już dobrze wiesz czemu i wiedz, że nie ujdzie ci to płazem!
- Haa?
- Żegnam!
*
Pierwszy dzień minął spokojnie. Onodera rozpakował się, a potem poszedł z An-chan na spacer. Nie ma to jak pochodzić sobie po znajomych uliczkach, spotkać kilku dawnych sąsiadów i powspominać sobie. Jednak mimo idealnej wręcz pogody, oboje chcieli szybciej wrócić do domu, by odpocząć. Jutro w końcu czeka wszystkich pracowity dzień robienia mochi, a potem jedzenie go. Pewnie zostanie tego sporo, może nawet, jak wróci do domu, nie będzie musiał robić obiady przez kilka kolejnych dni? W sumie urodziny Takano są pojutrze, więc chłopak miał nadzieję wrócić na wieczór. Niestety dowiedział się, że goście zostaną przez jeszcze kilka długich dni. Ritsu nawet nie mógł marzyć, ze uda mu się wyrwać. Poza tym chciał porozmawiać z rodzicami jeszcze na osobności, a ponieważ tego dnia nie miał na to najmniejszej ochoty, wolał przełożyć to na dużo później. An-chan i Onodera wrócili do „rezydencji” dopiero wieczorem. Chłopak chciał być już w łóżku z jakąś książką, wybraną z okazałego zbioru swojego ojca. Zawsze znajdował tam coś ciekawego. Po wybraniu kilku interesujących tytułów i ładnego powiedzenia „Dobranoc” wszystkim domownikom, Ritsu w końcu mógł umyć się i zacząć czytać. Mała lampka nocna dawała wystarczająco światła, by chłopak bez problemu oddał się swojej pasji. Z początku miał mały mętlik w głowie z powodu ostatnich i nadchodzących jeszcze wydarzeń, ale świat marzeń szybko go pochłonął. Niestety gdy nie wiadomo skąd wybiła pierwsza w nocy, Onodera postanowił jednak się przespać. Był zmęczony, ale i tak nie zasnął od razu. Czuł się co najmniej dziwnie. Łóżko było ogromne, a on leżał w nim sam. Na dodatek służąca za długo wietrzyła jego pokój, tak, że zrobiło się w nim bardzo zimno i nawet kilkugodzinne siedzenie pod kołdrą nie dostarczyło mu wystarczającej ilości ciepła, by poczuł się w pełni komfortowo. Na co dzień nie sprawiłoby mu to problemu, ale teraz nie miał go kto ogrzać. Po kilku minutach narzekania, senność wzięła górę nad wszystkim innym i chłopak momentalnie zasnął.
*
Rano Ritsu na w pół śpiący, stwierdził, że czytanie do późna (pisanie też – ale jestem śpiąca ;-; A ja to potem muszę wszystko poprawiać… Ty mnie nie doceniasz. D: Arigato gozaimasu :D) nie należało do dobrych pomysłów, szczególnie, że pobudki wydały mu się tutaj nader okrutne.  Przynajmniej mógł z ulgą przyznać, że w jego pokoju nie było już tak zimno jak poprzedniej nocy, ale ogrzanie go wymagało jeszcze trochę czasu i pełnej mocy wszystkich kaloryferów. Pewnie sprawę pogorszy fakt, że służąca „nieco” przewietrzy u niego podczas jego nieobecności, ale raczej nie powinno sprawiać problemów przekonanie kilku ludzi, że jest wystarczająco dorosły, by sam sobie tego dopilnował. Doprawdy tutejsza służba chyba nigdy nie przestanie widzieć w nim dziecka i nawet jeśli wyglądało to trochę zabawnie, to w rzeczywistość było bardzo irytujące, tym bardziej, kiedy nie ma się dobrego humoru.
Po obfitym śniadaniu i krótkiej pogawędce - jeśli tak można nazwać tę ubogą wymianę zdań - zaczęli zjeżdżać się goście. Ciotki, wujkowie, babcie, dziadkowie, kuzyni, kuzynki oraz stryjowie – czyli istny chaos. Wszyscy dobrali się w swoje grupki, przeważnie ze względu na wiek, a służba cały czas plątała się tam i nazad, by dogodzić każdemu człowieczkowi w tym domu. Nie stanowiło to łatwego zadania, ale czego się nie robi za pieniądze. Te kilka dni w roku trzeba było jakoś przeżyć. Minęło kilka długich godzin, gdy wreszcie zadecydowano o zaczęciu robienia mochi. Po przygotowaniu chyba z tony składników, wszyscy wzięli się do pracy. I ci duzi i ci mali, każdy znalazł czynność, w której mógł się spełnić. Pomimo panującego harmideru, Onodera musiał przyznać, że on też dobrze się bawi. W ten dzień wszelkie sztuczne uprzejmości zostały zniesione, a zastąpiła je wesoła, świąteczna atmosfera i nawet jeśli to trochę głupie, gdyby to było możliwe, Ritsu chciał zrobić takie świąteczne mochi również z Takano.
*
Tak jak co roku, po dniu pełnym zabawy, następnego ranka każdemu udzielił się „świąteczny kac”. Mimo późnej godziny każdy z przybyłych zeszłego dnia jeszcze smacznie spał, ale właściciele nie mieli najmniejszej ochoty ich budzić. Nawet An-chan jeszcze była w swoim pokoju, więc Onodera jadł śniadanie sam na sam ze swoimi rodzicami. (tak – kompletny przypadek sprawił, że Ritsu udało się zostać samemu z jego rodzicami i potem jeszcze porozmawiać z nimi bez asysty któregoś z tak wielu gości No jaha.) Przy stole panowała niezwykle niezręczna cisza, gdyż nikt nie wiedział co ma, albo raczej, co może powiedzieć. Ritsu chciał wykorzystać melancholijny stan rodziców i zacząć rozmowę na dosyć niewygodny temat, ale coś tam w środku hamowało go przed tym. Poza tym był troszki rozkojarzony, bo ciągle myślał o Takano. Zastanawiał się czy może ma zadzwonić do niego, czy chociaż wysłać sms’a, czy może lepiej nic nie robić tylko poczekać aż wróci i wtedy złożyć mu życzenia, na żywo. W pewnym momencie do umysłu chłopaka wdarł się jakiś żeński głos, więc Onodera automatycznie zareagował.
- Co?
- Ritsu, czy ty mnie w ogóle słuchałeś?
- Ja… przepraszam, zamyśliłem się.
- Wiesz synu, powinieneś okazać więcej szacunku swojej matce.
- Tak wiem, przepraszam, to o co chodziło?
- Pytałam się co w takim razie planujesz dalej robić. – Pytanie może niejasne i postawione tylko po to, aby przerwać ciszę, nawet jeśli oznaczałoby to kłótnię, ale Ritsu w jakiś sposób widział w nim swoją szansę.
- A co masz konkretnie na myśli?
- No wiesz, dom, rodzina, praca, skoro sprzeciwiasz się wszystkiemu co ci proponujemy, to chyba znaczy, że masz jakieś plany.
- Co do pracy to jest mi dobrze tam gdzie jestem, nawet jeśli nie wszystko potoczyło się po mojej myśli, to całkiem mi się ona spodobała, więc planuję przy niej zostać. Co do mieszkania, to jest ono wystarczające. Wygodnie mi się żyje i nie mam z tym żadnego problemu, tak więc jak sami widzicie, nie mam na razie żadnych planów.
- No a rodzina?
- Jak szybko możemy się z ojcem spodziewać wnuków? – Mimo, że Onodera w tym momencie siedział, to i tak czuł, że nogi miał jak z waty, więc o ucieczce nie było mowy. Chłopak dobrze wiedział, że wszystko do tego zmierzało, ba, sam chciał poprowadzić koniec swojego pobytu w tym kierunku, ale nagle wszystkie szare komórki odpowiedzialne za to co miał powiedzieć, każde najmniejsze słówko, które sobie zaplanował, odmówiły mu posłuszeństwa. Nie chciał być tchórzem, ale w głębi serca marzył, by ktoś lub coś wybawiło go z opresji, tak jak zawsze robił to Takano. Niestety pomoc się nie zjawiła. – To jak?
- No więc…- Ritsu próbował w jakiś sposób rozproszyć kłębiące mu się w głowie myśli, by potem skupić je na konkretnym, niepodważalnym celu i usunąć narastający rumieniec, ale nie za bardzo mu się to udało. Wybełkotał tylko pod nosem - …wnuków raczej… raczej na pewno...a może trochę mniej….
- Co…
-…nie będzie. – Rodzice chłopaka byli zszokowani, a ich syn modlił się, by wszystko już się skończyło.
- J-jesteś… bezpłodny? – Matka Ritsu powiedziała to tak przyciszonym głosem, że odbiorca ledwo co ją usłyszał, ale zaraz gwałtownie odpowiedział…
- Nie, nie, nie, nie o to chodzi, nic z tych rzeczy! -…chwilę później przeklął się za to, że zaprzeczył. To mogła być tak piękna wymówka, tak niewiarygodnie piękna wymówka, a przez jego chol*** panikę już nie było tym mowy.
- To o co chodzi? – Ojciec Onodery powiedział to z wyraźną ulgą w głosie.
- To nie to, ale… no… my… i tak… no… nie możemy…- Ritsu chciał dosłownie zapaść się pod ziemię lub spłonąć żywcem. Nigdy nie spodziewał się, że będzie musiał coś takiego wymówić na głos, a tym bardziej, nie spodziewał się, że będzie to takie okropne uczucie.
- Ritsu mów jaśniej! – Ponagliła go matka – Nawet jeśli coś jest nie tak, to zawsze możecie adoptować dziecko, wszyscy pokochamy je jak swoje.
- A-ale nie o to chodzi.
- To o co? Wiesz, że to nie „ta jedyna”? Synu, powiedz prosto z mostu, nie każ nam zgadywać!
- No właśnie problem, że to jest ta „jedyna”, tylko, że to nie jest ona! – Chłopak powiedział to podniesionym głosem, był cały spięty oraz czerwieńszy niż najczerwieńszy człowiek na świecie. (troszki to dziwnie brzmi XDD Jak burak cukrowy na pewno) Stało się. Powiedziało to. Co będzie dalej?
- Synu, powiedz, że to nie prawda, odwołaj to lub przyznaj, że było to tylko głupi żart, najgłupszy jaki nam w życiu wywinąłeś! – Pan Onodera nie mógł już dużej powstrzymywać emocji, Ritsu miał wrażenie, że jego ojciec chciał go rozszarpać na kawałki, albo spalić na stosie, najlepiej odprawiając przy tym jakieś egzorcyzmy. Sam tylko milczał.
- Wynocha z mojego domu.
- Hy?
- Powiedziałem wynocha! – Ojciec chłopaka wstał ze złości i przewiercał jego duszę wzrokiem.
- Kochanie, uspokój się, Ritsu na pewno zadał sobie wiele trudu by nam to powiedzieć, pójdziemy do psychologa, na pewno da się to jakoś leczyć…- Matka młodego Onodery z pewnością chciała uspokoić swojego męża i z pewnością się jej to nie udało, mało tego, rozzłościła go jeszcze bardziej.
- Leczyć?! Czy ty nie rozumiesz?! On nie chce się leczyć! On chce być z tym…- Mężczyźnie zbrakło wręcz słów, wziął kilka oddechów, by ochłonąć, usiadł z powrotem i równie wrogo dopowiedział – …powinien robić to co mu każemy, w końcu go wychowaliśmy i jak się nam teraz odpłaca? Syn marnotrawny…
W tym momencie w Ritsu coś pękło. Zbierane do tej pory wstyd i strach przysłonił gniew. Właśnie zobaczył ile szacunku do niego i jego zdania mają jego właśni rodzice. Chłopak gwałtownie wstał po czym powiedział grobowym głosem…
- Mam robić co chcecie, tak? Mam spełniać każdą waszą zachciankę, tak?! Mam kierować swoje życie według waszych zasad, tak?! Do chol*** jestem waszym synem czy niewolnikiem! Oczekujecie szacunku, a jak do tej pory nie daliście mi nic w zamian!
W tym momencie do Onodery podszedł jego ojciec. Po sekundzie chłopak poczuł ból na lewym policzku. Jego głowa odwróciła się automatycznie po zadanym ciosie, ale jego ciało dalej stało dokładnie w tej samej pozycji. Heh, dostał z liścia. Dostał z liścia od własnego ojca! Ledwo co się powstrzymał, by mu nie oddać z podwójną siłą.
- Jakim prawem mówisz do nas w ten sposób, szczeniaku?!
- Prawem człowieka równemu wam. Wracam do Tokyo.
- Jeśli stąd wyjdziesz… nie masz prawa już tutaj wracać.
- I tak nie mam poco.
Ritsu szybkim krokiem poszedł do pokoju, w kilka sekund spakował się i równie szybko wyszedł. Po drodze do drzwi frontowych spotkał obudzoną przez kłótnię An-chan. Pożegnał się krótko i wystrzelił z domu jak strzała. Gdy tylko minął bramę po policzkach zaczęły lać mu się łzy, ale z drżącą ręką, trzymającą walizkę, na jeszcze bardziej drżących nogach pędził na dworzec.
*
Po długim półgodzinnym spacerze, Onodera znalazł się na dworcu. Był troszki zdyszany i lodowaty. Już na sam widok budynku zrobiło mu się ciepło, a tym bardziej, gdy do niego wszedł. Było dopiero wczesne popołudnie, więc wszelkie środki transportu nadjeżdżały dosyć często, a po kupieniu biletu miał jeszcze trochę czasu, więc ogarnął się nieco w toalecie. Nie chciał, by ktokolwiek widział go w takim stanie, ani Takano, ani tym bardziej Yokozawa, który, jak Ritsu podejrzewa, opiekował się swoim przyjacielem prze całą jego nieobecność. Onodera miał aż ochotę wrócić do rodzinnego domu na myśl, że jego humor pogorszy jeszcze „dziki koń Marukawy”.(jakoś tak to było D: Jakoś tak XDDDDD)To by było za dużo, tak więc miał szczere nadzieje, że albo to Takano poszedł do Yokozawy, albo został on w domu sam. Chociaż trudno mu będzie w pełni zachować spokoju, to zrobi wszystko, by nie dać nic po sobie poznać. Jeszcze by brakowało, by Masamune musiał go pocieszać. Gdy chłopak stwierdził, że wygląda w miarę normalnie, udał się na peron. Gdy jego pociąg przyjechał, wsiadł do pojazdu. Zastanawiał się co teraz jego rodzice zrobią, miał tylko nadzieję, że nie dobije się to na An-chan, która w sumie wiedziała o wszystkim wcześniej. Ogólnie, gdy się trochę przeszedł, doszedł do wniosku, że jednak przesadził. Może faktycznie powiedział o kilka słów za dużo, ale był rozdrażniony, nie panował nad sobą. Kilka minut później zasnął. Ta cała sytuacja była taka męcząca.
*
Gdy Ritsu się obudził, zobaczył wychodzących ludzi. Jeszcze nie myślał jasno, ale zorientował się, że jest w pociągu. W jednej sekundzie zerwał się na równe nogi i spojrzał na stację. Chol***, pojechał za daleko. Na szczęście nie była to odległość jakoś wyjątkowo wielka, tak więc był wstanie opłacić taksówkę. Tak bardzo mu się nie chciało nawet kroku postawić. Chętnie spałby dalej, tylko, że tym razem w łóżeczku, w milutkiej pościeli. Ledwo co Onodera przypomniał sobie o kupieniu ciasta. Chwilę później pojazd zatrzymał się pod jakimś sklepem. Chłopak szybko kupił to, co miał do kupienia i kontynuował swoją drogę powrotną.
Ritsu stał przed drzwiami jeszcze ładne kilka minut, zanim zdecydował się na ich otwarcie. Tak bardzo marzył, by nie zastać w mieszkaniu Yokozawy. W końcu nacisnął klamkę. Niestety czyn, który wymagał od niego tak wiele odwag, nie dał żadnego efektu. Poszperał trochę po kieszeniach i w bagażu, ale kluczy nie znalazł. Czyli musi zadzwonić lub zapukać. Jeszcze 5 minut temu najchętniej zastałby owe mieszkanie puste, ale teraz modlił się, by ktokolwiek był w domu. Kilka sekund później rozbrzmiał dzwonek. Chłopak niecierpliwie zaciskał dłonie na uchach siatki, czekając na jakiekolwiek oznaki życia po drugiej stronie drzwi, na szczęście te wkrótce się otwarły. Masamune stał w nich jak wryty, a Ritsu przeniósł wzrok na ziemię, a jego policzki oblały się rumieńcem. Co teraz? Jak mu wytłumaczy swój nagły powrót? Nie czekając dłużej, chłopak bąknął ciche „Tadaima” i wszedł, po czym ściągnął kurtkę i przebrał buty. Gdy już znalazł się w ramionach Takano, ten odpowiedział mu „Okaeri”. Onodera zdziwił się troszkę, ale zaraz potem zobaczył uśmiech malujący się na twarzy Masamune i tak jakoś cieplej zrobiło mu się na serduszku. Na dodatek nie było Yokozawy –  jak dobrze.
- Dlaczego wróciłeś wcześniej? – Mężczyzna zapytał z troską dalej mocno tuląc chłopaka, przez co temu ciężko było się skupić.
- J-ja pokłóciłem się trochę z rodzicami… i tak jakoś wolałem wcześniej wrócić. Poza tym są twoje urodziny, więc…- Ritsu zrobił krok w tył, po czym wyciągnął przed siebie jednorazową siatkę oraz torebkę prezentową. -…wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. – Onodera stał się jeszcze bardziej czerwony. Takano natomiast obdarzył go łagodnym uśmiechem, po czym podszedł do chłopaka, czule go pocałował, po czym przytulił jeszcze mocniej i cmoknął w policzek.
- Dziękuję.
Ritsu zawsze w jakiś sposób cieszył „taki” Masamune. Wyglądał na naprawdę szczęśliwego, co rozwiało wszystkie wątpliwości chłopaka i sprawiło, że ani trochę nie żałował tego co zrobił. Poza tym w końcu było mu ciepło.(No to najważniejsze XDDDDD) Nie ma to jak w domu. Oczywiście nic nie potrafi zepsuć atmosferę jak burczenie w brzuchy, a ten Onodery właśnie dał o sobie znać.
- Jesteś głodny?
- Trochę.
- Może faktycznie coś zjemy.
- No to masz… idę pokroić ciasto- Chłopak wcisnął mężczyźnie swój prezent, po czym udał się w stronę kuchni. Kilka minut później Takano skomentował podarunek Ritsu.
- Ty na serio nie umiesz wymyślić nic romantycznego.
- Ci-cicho bądź! Palenie jest szkodliwe dla ciebie i ludzi w twoim otoczeniu, a ty palisz jak smok! – Od momentu gdy Onodera wpadł na pomysł, by kupić środki, pomagające zwalczyć palenie, do samego końca był święcie przekonany, że to wręcz idealny prezent. Nie dość, że uchroni ich obu od raka płuc, to pozwoli zaoszczędzić pieniądze i pozbawi ich tego smrodu, który czasami zostaje w mieszkaniu, gdy Takano postanowi sobie zapalić przy zamkniętych oknach.
- Hm, czyli martwisz się o mnie?
- T-to znaczy… ja po prostu bronię ludzkości. Ochraniam drzewa, które dają nam tlen i zapewniam sobie dłuższe życie. Uważam, że powinieneś rzucić palenie, masz z tym jakiś problem?!
- Nie, no skąd. – W tym momencie poczuł jak mężczyzna obejmuje go od tył. – Postaram się trzymać twojego planu uratowania świata.
- T-to dobrze.
- A to dla ciebie. – Chłopak zdziwił się, gdy zobaczył przed sobą katalog z ofertami jednego z biur podróży. – Wybierz coś, a tam pojedziemy.
- Hm?
- W tej kwestii daję ci wolną rękę.
- Gdziekolwiek?
- Gdziekolwiek.
- Nawet za granicę?
- Nawet. – Ritsu był wręcz zauroczony ofertą mężczyzny. Chwilę później przeglądał już katalog.  Takano oparł głowę o ramię chłopaka i przyglądał się mu, jak z zafascynowaniem przeglądał kolejne strony. Był taaaki słodki. Chwilę później Onodera coś sobie przypomniał – A właśnie! Dziękuję, Takano-san. – Ritsu odłożył swoją lekturę na najbliższe wieczory i wziął ciasto, by zanieść je na stół.
Następnie obaj zasiadli do stołu i zaczęli jeść tort.
- A tak w ogóle, Takano-san… gdzie jest Yokozawa-san? – Trochę ciężko było chłopakowi to powiedzieć, ale czuł, że musiał się tego dowiedzieć.
- W domu, a o co chodzi?
- Nie mieliście świętować razem? – Onodera był wyraźnie zdziwiony, myślał, że Yokozawa poszedł do sklepu czy coś podobnego i za chwilę będzie musiał się z nim zmierzyć, a tu proszę…
- Czemu? Nawet jeśli bym chciał, to Yokozawa i tak spędza w tym roku święta z kimś innym, ale nawet tego nie planowałem, więc w sumie nic się nie stało.
- Z kimś innym?! – Ritsu myślał, że się przesłyszał, że był pewien, że Yokozawa świata nie widzi poza Takano i wykorzysta każdą okazję, by spędzić z nim czas.
- Hm? Od kiedy to się tak bardzo interesujesz jego życiem?
- Nie interesuję się, po prostu byłem zaskoczony… no wielkie halo… ale w sensie znalazł sobie kogoś?
- Czemu uważasz, że będę rozpowiadać o jego życiu prywatnym na lewo i prawo?
- Ja wcale nie… nieważne i tak mnie to wszystko jedno.
- Taa, właśnie widzę. – Ritsu miał jakieś takie nierealne marzenie, by się okazało, że jednak Yokozawa przeniósł swoje uczucie na kogoś innego… nie żeby mu się w życie wtryniał… po prostu… tak jakoś…- Jeśli tak bardzo ci na tym zależy, to okey…
- Nie zależy. – Onodera choć ewidentnie wykazywał oznaki wszelkiego zainteresowania, postanowił być nieugięty.
- Jak chcesz. – Po tych słowach nastała grobowa cisza, chłopak zebrał wszystkie swe siły, by jej nie przerywać, ale nie potrafił się powstrzymać, jeśli to mogło oznaczać koniec jego kłopotów...
- N-no dobrze. Możesz…
- Tak.
- Hm?
- Jestem przekonany o tym w 100%, choć nigdy sam tego nie powiedział, ale myślę, że wie, że się domyśliłem.
- No tak! – Ritsu nagle olśniło – Widziałem go kiedyś w towarzystwie małej dziewczynki i jeszcze jakiegoś faceta… skądś go kojarzyłem… ale nie pamiętam skąd… a może tylko mi się zdawało?
- No to widzisz, zagadka rozwiązania, rozumiem, że nie masz więcej pytań? - Onoderze jakoś tak niewiarygodnie ulżyło. Czuł się lżejszy o ładne kilka kilo, które zawsze ze sobą nosił.
– No to ja mam pytanie.
- Hm? Jakie?
- O co poszło?
- N-nie rozumiem.
- No mówiłeś, że pokłóciłeś się z rodzicami, więc wróciłeś, o cokolwiek by nie poszło, to dość gwałtowna reakcja, nie sądzisz? – Ritsu wręcz zatkało, no niby nic się nie stanie jeśli powie o wszystkim Takano, no ale jednak wolał to przełożyć na później… tak jakoś przygotować się na to, poukładać sobie wszystko w głowie, a na pewno uniknąć tego tematu dzisiejszego wieczora – nie udało się.
- Nie wiem o co chodzi… mówiłem, że…
- RItsu, nie każ mi się drugi raz powtarzać. – Chłopak zauważył, że Masamune coraz częściej mówił mu po imieniu, co był dosyć dla niego niezręczne, choć nie mógł powiedzieć, że niemiłe. Tak jakoś dziwnie się z tym czuł, bał się trochę, że wejdzie to mężczyźnie w nawyk i powie tak do niego w pracy, co by już w ogóle narobiło zamieszania.
- Takano-san, nie możemy o tym… no, porozmawiać później?
- Nie.
- No ale…
- Im dłużej to odwlekasz, tym trudniej ci będzie to powiedzieć, wal prosto z mostu, a nie rób…
- Powiedziałem im. – Ritsu zrobił się czerwony, więc spuścił głowę, nie chciał też napotkać wzroku swojego przełożonego, to było takie krępujące – Powiedziałem… o… o tobie… poniekąd…
- Ha? – Takano nie mógł uwierzyć w to, co właśnie usłyszał. To było niemożliwe, a może coś źle zinterpretował?
- T-to znaczy nie powiedziałem im jak się nazywasz! No tylko, chodzi o to, że…
- Ritsu…
- …no i powiedziałem im jeszcze coś niemiłego… i… i się wściekli, tak więc…- Onodera powstrzymywał się jak tylko mógł, ale po jego policzkach i tak polały się łzy. Chłopak gwałtownie wstał i udał się do łazienki, wycierając po drodze twarz rękawem. Takano jednak dogonił go, chwycił za rękę i przyciągnął do siebie, po czym pocałował, następnie dalej mocno objął.
- Nie musiałeś tego robić, naprawdę, ale dziękuję i… przepraszam. Nie myślałem, że to sprawi ci aż tyle kłopotu, ale cieszę się. Naprawdę. … Kocham cię. – Ritsu odwzajemnił uścisk, po czym jeszcze bardziej się rozpłakał. Nie mógł dusić tego wszystkiego w sobie, ale ta jego druga część cieszyła się, że tym razem podjął słuszną decyzję i że….- Kocham cię. –powtórzył Takano.
*
Rano, gdy Ritsu się obudził, koło niego nie było już Takano-sana. Chłopak ładnie umył się i ubrał, po czym udał się do kuchni, skąd pachniało jedzeniem. Tak jakoś tym razem spało mu się wyjątkowo dobrze.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry. – Odpowiedział Onodera, przecierają jeszcze zaspane oczy. Takano konsumował już swoją porcję, więc Ritsu również zabrał się za posiłek – Ale to dobre.
- Hm? A czego się spodziewałeś?
- To skoro…
- Nie.
- No ale czemu?
- Naucz się gotować, to codziennie będziesz tak jadał. – Masamune zebrał swoje naczynia i poszedł je umyć.
- To jest wyzysk.
- Ha? Robię to dla twojego dobra.
- Mojego dobra?
- Dokładnie.
- Niby w jaki sposób?!
- Kiedy przyjdzie co do czego będziesz umiał sobie ugotować coś sensownego, to podstawa życia, a tak to cię nawet na kilka dni zostawić nie można, bo zaraz przerzucasz się na gotowe dania ze sklepu i inną chemię.
- Nic mi się nie stanie, nawet jeśli będę tak jadł przez kilka dni.
- To niezdrowe i drogie.
- Mógłbyś czasem odpuścić.
- A co właśnie robię? - Ritsu nie mógł nie przyznać, że faktycznie ostatnio Takano stał się bardzo pomocny, ale ta jego wyniosłość doprowadzała chłopaka do szału. Chwilę później Ritsu wziął swoje naczynia i udał się do zlewozmywaka, a Takano krótko go pocałował i poszedł pozbierać rzeczy potrzebne mu do pracy. Gdy Onodera skończył zmywać, też poszedł się zbierać. Po drodze zobaczył na stoliku książkę, którą przeczytał przed wyjazdem i odłożył ją na półkę.
- Może być. – Nagle odezwał się Takano.
- Hm?
- Czytałem lepsze, ale nie jest zła.
- A według mnie był jedną z lepszych.
-Musimy iść.
- Jasne, ale nie rozumiem, co ci się w niej nie podobało. – Obaj poszli ubrać kurtki i buty.
- Nie uważasz, że fabuła była zbyt oczywista.
- Fakt, ale autor opisał te zdarzenia w tak niezwykły sposób, że i tak to co się czytało, było zaskakujące.
- Tak nazywasz te przydługie opisy? (zdania-giganty głupiej, jedno miało 9 zdań składowych - późno było XD)
- Jeśli ktoś nie ma wyobraźni, można nazwać to i tak.
- Hej, wszystko rozumiem, ale w tym przypadku sporo przesadził, akcja wlecze się przez to, tylko w niektórych momentach przyspieszała i tu muszę, przyznać, że to mu się udało.
- A dokładniej?
- No, na przykład, gdy…
W tym momencie obaj wyszli z mieszkania, Takano zamknął drzwi, a potem udali się do pracy.
*
Ritsu miał sporo do zrobienia. Samo uporządkowanie tych wszystkich papierów zajmowało wieki (Skąd ja to znam XD Życie „artysty” takie ciężkie XD no, nie ma to jak 3 dni sprzątać swój pokój, co nie? XD ), a co dopiero zajęcie się ostateczną korektą prac jego autorów. Dobrze, że inni edytorzy zajęli się fabułą i wstępnymi szkicami, bo teraz sam nie dałby rady z tym wszystkim wyrobić. A im dłużej przebywał w Emeraldzie, tym bardziej chciało mu się spać. Marzył, by wrócić do domu, ale miał jeszcze tyle pracy… no może zrobi sobie małą przerwę. Chyba 10 minut odpoczynku mu się należy.
*
Gdy Takano wszedł do Emeralda zastał tam Satoru i Kisę. Tori był na spotkaniu, a Onodera… gdzie był Onodera? Na ich piętrze nie było już nikogo, w końcu nie wszyscy pracują do białego rana.
- Gdzie Onodera?
- W sumie też go nie widziałem.
- A ja chyba wiem, gdzie jest. – Kisa jak zwykle z uśmiechem na ustach wskazał swojemu przełożonemu drogę. Ritsu spał sobie jakby nigdy nic na kanapie. Wyglądał tak uroczo. Gdyby byli w domu, Masamune przykryłby go kołderką i pocałował w czółko, ale teraz nie miał takiej możliwości, postanowił przynajmniej wyręczyć się kimś innym.
- Kisa obudź go.
- Musimy? – Satoru widocznie też był zainteresowany tym widokiem.(Nao będzie zazdrosny XDDDD Biedny, czerwony, gapiący się w ziemię 24/h Nao XDD)
- No właśnie, Takano-san ~
- Do chol*** jesteśmy w pracy.
- Hai, hai. – Naburmuszony Kisa podszedł do Onodery i zaczął go lekko trącać. – Rit-chan, wstajemy.
- T-takano-san, jeszcze pięć minuuu… - Ritsu obrócił się na drugi bok, wyraźnie nie zwracają uwagi na otoczenie. Kisa nie mógł odkleić ze swojej twarzy uśmiechu, więc Takano postanowił sam zająć się pobudką chłopaka.
- ONODERA, WSTAWAJ! – Ritsu zerwał się na równe nogi i pospiesznie odpowiedział.
- Hai! – Ta przepaść między stosunkiem Ritsu do Takano w pracy i w domu była komiczna dla obserwatorów, więc Kisa i Satoru szczerzyli się od ucha do ucha.
- Eh, wracaj do domu.
- Ha?
- Nie potrzebujemy tu leniów, zajmujesz tylko miejsce.
- Haa?! Mam jeszcze sporo roboty i nie wyjdę stąd do póki nie skończę!
- I nie zaczniesz jej poprawnie wykonywać dopóki nie zdrzemniesz się jeszcze kilka razy, podziękuję za taką propozycję.
-Dam radę!
- Wracaj.
- Ale mówię, że to zrobię!
- To będzie to wykonane na pół gwizdka.
- Wcale nie!
- Wolę nie ryzykować.
- Ale powiedziałem, że…!
- Ja też coś mówiłem, Ritsu. – Chłopak zdziwił się trochę, po czym splótł ręce i odpowiedział stanowczo.
- Nie idę. – To była walka, nie mógł od tak jej przegrać, teraz zrobiłby wszystko, byleby udowodnić Takano swoją rację.
- Ooo, kłótnia zakochanych, nie ładnie, nie ładnie…- Kisa podszedł do nich w niemal szampańskim nastroju i kontynuował - …przykre, prawda? Ja też się kilka razy pokłóciłem z Yukiną, więc wiem, jak to jest. No, podajcie sobie rączki, pocałujcie się na zgodę, czy co tam sobie chcecie i…
-  A-ale…- Shouta nie pokazując, jak bardzo rozbawiony był zabawą w terapeutę, położył dłoń na ramieniu Rit-chana.
- Wiesz Rit-chan, musisz zrozumieć, że Takano-san się o ciebie martwi, więc pozwól mu się o siebie troszczyć i wróć grzecznie do domciu. – Takano ignorował wszystko co mówił jego podwładny, ale Ritsu to irytowało.
- O czym ty….
- Ah, aż chciałbym zobaczyć Nao. Nie mogę się doczekać, aż wrócę do domu.
- Ja też, ja też. – Kisa przytaknął  Satoru, po czym troszkę zaskoczony, dodał załamującym się głosem – Tori…
Wszyscy podnieśli wzrok na Hatoriego, który stał ze swoją pokerowym wyrazem twarzy.
- Udam, że nic nie słyszałem.
- I właśnie za to cię lubię! No, Rit-chan, posłuchaj mojej rady, przyda ci się troszki odpoczynku.
- Hai, hai.
Ritsu niechętnie zgodził się, ale tylko uwolnić się od Shouty. Miał go dzisiaj dość. Prawdą jest też, że jeśli Kisa miał rację, to zachowanie Takano-sana było bardzo miłe, co chłopak przyjął bardzo pozytywnie. Nie wiedział czemu, ale teraz był nawet w stanie w to uwierzyć. Czyli Masamune martwił się o niego i wysłał go do domu nie dlatego, by go wyśmiać, a by ten sobie spokojnie odpoczął. Coś chłopaka urzekło w tym zachowaniu. Gdy wychodził z biura uśmiechnął się lekko na myśl, że faktycznie Takano go kocha, i że ze wzajemnością.

                                 ~ KONIEC ~

A teraz powiem wam, jaki miałyśmy z tego rozdziału ubaw - a konkretnie podam wam dwa zdania, przez, które o mało nie oplułyśmy naszych ekranów:
1. Zamiast "Nie potrzebujemy tu leniów" napisałam "Nie poturbujemy tu leniów." XDD - nie wiem jak - nie pytajcie XD
2. Pierwsza wersja jednego ze zdań brzmiała "Takano wyglądał na wyraźnie zatkanego." -  śmiałam się z tego chyba z 10 minut XDDD

Jako człowiek reklama mam obowiązek polecić wam psycho-pass, które właśnie się skończyło (wedle komentatorów ma powstać jeszcze kinówka D: ). Anime to jest genialne, więc naprawdę radzę obejrzeć obie serie.

To na koniec życzę wam wesołych Świąt Bożego Narodzenia, dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności, pieniędzy x 1000000 oraz smacznego jajka (przypomnicie sobie, jak będziecie robić jajecznicę D: ), no i oczywiście dużo prezentów. No to pa ;D

Wesołego jajka!!!! >( > O <)<

niedziela, 26 października 2014

Bez tytułu - Zagubiony Rozdział 5

Cześć :D
Otóż, wiem, że nas dawno nie było, ale nie zapomniałyśmy (po prostu weny totalnie brak, jeszcze szkoła, w wakacje też się nie chciało...no i jakoś tak wyszło). Ogólnie mam w planach SH - ale nie mam na to pomysłu, więc ogólnie nie wiem, kiedy się coś nowego pojawi. Za to zauważyłam podczas robienia "Spisu treści", że nie wsadziłam rozdziału 5 bez tytułu (chyba, że mi gdzieś umknął XD), podsumowując, wsadzam zaległy rozdział 5, no to pa c:



Rozdział 5
Kolejne dni mijały dosyć spokojnie...tylko że...czegoś brakowało...hmm...tak, to zdecydowanie był Kei. Shirai nie widział go od tygodnia - to było niepokojące. A może to lepiej? W końcu bardzo dobrze układa mu się z Aiko, a gdyby Keiichi był obok, byłoby inaczej. Chłopak rozmyślał przez dłuższy czas nad całą sytuacją, w końcu do głowy mu wpadła ta nieprzyjemna myśl...bo prawda jest taka, że Shirai zaczął się przyjaźnić z mężczyzną z litości. Gdy dowiedział się, że ten nie ma nikogo bliskiego zaświeciła mu się ta czerwona lampka, charakterystyczna dla dwójek. Jak już wiadomo chłopak bardzo interesuje się psychologią, więc nic dziwnego, że także enneagram - wyszedł mu numer 2 (http://www.enneagram.pl/ ). Ludzie z tym numerem są tak zwanymi „Dawcami”, są ciepli, troskliwi, opiekuńczy i wrażliwi na potrzeby innych, chcą pomagać innym i zrobią dla nich bardzo wiele, jak także lubią być doceniane. (w każdym razie więcej informacji w podanym linku + ciekawostka - sama jestem 2w1 i dobrze mi z tym c; - szczerze polecam zrobić test i poczytać o trochę o sobie - potem napiszcie w komentach co wam wyszło c; ) W każdym razie każda z przeczytanych na stronie informacji idealnie zgadała się z charakterem Shiraiego, aż sam był zaskoczony. Jakby pisali właśnie o nim. Od tego czasu chłopak jest świadomy tego, że niektóre uczucia u niego nie są prawdziwe tylko wywołane litością, współczuciem. Wiedział też, że było tak w przypadku Keia, to znaczy było...teraz to uczucie, to co czuje do mężczyzny jest nieporównywalne, nigdy nie miał takiej sytuacji. Zawsze wyglądało to tak, że przyjaźnił się odludkami, tylko po to, żeby dana osoba się uspołeczniła i po prostu go olała. To nigdy nie było miłe, ale chłopak się już do tego przyzwyczaił, no i...pomógł komuś, a to się liczy, prawda? Tak więc Shirai nigdy nie posiadał zaufanego, prawdziwego przyjaciela, no może z wyjątkiem jego brata. Jako rodzeństwo trzymali się razem. W każdym razie chłopak miał nie mały orzech do zgryzienia gubiąc się we własnych myślach. Chol*** ani razu nie zdarzyła mu się taka sytuacja, za każdym razem wiedział co czuje i wszystkie stosunki z innymi były pod kontrolą, ale ten Kei...on wszystko komplikuje...czemu?! „Nosz kur....khym...uspokój się Shirai, wszystko w porządku...” tymi myślami próbował się uspokoić - nie udało się. Bo choćby myśli były uspokojone, a ciało tkwiło w bezruchu, to serce nie sługa - bić musi, a w tej chwili bije wyjątkowo mocno i szybko. Shirai był nieziemsko wkurzony na Keiichiego, a pomimo tego strasznie chciał się z nim zobaczyć, usłyszeć jego głos i... - ...dość. Koniec. -to oświadczenie zdecydowanie poparło burczenie w brzuchu chłopaka. Jego żołądek domagał się jedzenia, więc  Shirai udał się do kuchni. Wtem zadzwonił dzwonek u drzwi, no ale trudno się dziwić. Było środowe popołudnie, na dodatek chłopak wszystkie wykłady miał już za sobą. Tylko nie wiedzieć czemu, miał skrytą nadzieję, że na korytarzu w tej chwili stoi Kei. Nieste...yyy...to znaczy na szczęście, stała tam Aiko. Student uśmiechnięty powitał dziewczynę, po czym zaprosił do środka. Chciał jak najprędzej zapomnieć uczuciu, które go prześladuje. Chłopak dobrze się czuł w towarzystwie przyjaciółki, więc chętnie poświęcał jej czas. Można by pomyśleć, że nawet trochę za dużo czasu. W każdym razie świetnie się ze sobą bawili. Spędzają ze sobą dosłownie całe dnie, zapominając o całym świecie. Nie da się ukryć Shirai odczuwał z tego powodu pewien dyskomfort, ale pomyślał, że najwyraźniej tak musi być , w końcu to nic dziwnego, że w pełni poświęca się ukochanej osobie.
*
Nie minęło dużo czasu, aż w końcu nastał ten specjalny dzień. To co chłopak chciał zrobić było jak najbardziej ryzykowne, ale opłaca się zaryzykować. Była sobota, godzina 15:00, Shirai był umówiony z Aiko w parku, tak, to było odpowiednie miejsce. Oboje przyszli na czas, więc wszystko wciąż przebiegało bez najmniejszych problemów, ale co?
S - Cześć.
A - Cześć, to co dzisiaj robimy?
S - Heh, na początku chciałbym z tobą...porozmawiać...ale nie tutaj...etto...pójdziemy na spacer? - chłopak był strasznie zdenerwowany i nie udawało mu się tego ukryć, ale w tej sytuacji trudno się dziwić.
A - Coś się stało?
S - Czemu?
A - Bo coś taki nie swój dzisiaj jesteś.
S - Serio? Spokojnie...nic się nie stało.
A - To dobrze. - dziewczyna szeroko się uśmiechnęła na co Shirai odpowiedział tym samym. - No to chodźmy. - oboje ruszyli w głąb „parko-lasu” (troszki dziwnie brzmi XD) i po chwili byli już sami  - Tooo...o czym chciałeś ze mną porozmawiać?
S - To znaczy tak ściślej to chciałem zapytać...
A - Noo, doobra, o co?
S - Bo widzisz...ja...
A - Tak?
S - Ja...chciałem ci powiedzieć, że spodobałaś mi się od pierwszego wejrzenia, a teraz skoro już cię znam to tym bardziej...więc...chciałabyś zostać moją dziewczyną? - chłopak mówił to dosyć szybko, ale spokojnie,  chciał mieć to już za sobą. Teraz czas na odpowiedź, lecz dziewczynę krótko  mówiąc na chwilę zatkało. Po kilku minutach Shirai zaczął już się martwić - To znaczy..etto...wybacz, że tak nagle i w ogóle, ale...
A - Tak.
S - Hm?
A - Ja...bardzo chętnie zostanę twoją dziewczyną...bo...ty-też-mi-się-spodobałeś... - Aiko odwróciła wzrok, kiedy nagle chłopak ją przytulił mówiąc „cieszę się”. Dziewczyna na początku była zaskoczona, ale po chwili uśmiechnięta przytuliła chłopaka.
Resztę dnia (już) para spędziła w swoim towarzystwie, teraz ich relacje wyglądały nieco inaczej, nic dziwnego „ale to wszystko...na pewno dobrze się stało?”  - chłopak wyrzucał te pytania z myśli, niestety ciągle powracały, aż w końcu stanowczo odpowiedział  „tak”, wtedy zaznał spokoju. Choć nie wiedzieć czemu miał złe przeczucia co do przyszłości.
*
Jak można się domyśleć od tamtego czasu Shirai chodzi w skowronkach, Kei już nie za bardzo. Szczególnie, że teraz jest jeszcze gorzej. Wcześniej chłopak jeszcze z nim pisał, a teraz to w ogóle. Odkąd Keiichi dowiedział się, że student ma dziewczynę i co najgorsze kto nią jest, to już kompletnie obaj stracili ze sobą kontakt. Niestety Kei wiedział co wiąże się z tym całym „chodzeniem”, tylko jeszcze nie znał powodu dla którego Aiko to robi. Mężczyzna już znał tą jej grę, sam kiedyś w niej uczestniczył i źle się to skończyło. W sumie nie tylko on, kilku jego kolegów też zostało wystawionych do wiatru, to już była reguła. W każdym razie Kei wiedział, że Aiko w typie jakim jest Shirai. Pomimo swoich wiecznych gierek, miała kiedyś chłopaka, który ją rzucił, a nie ona jego - jedyny dowód na to, że go kochała. Mężczyzna jednak miał okazję poznać tego pana i w niczym on nie przypominał Shiraiego. Tak więc z jego doświadczenia wynikało, że Aiko chce się tylko zabawić, tylko dlaczego akurat Shirai?! Przecież mogła znaleźć sobie o wiele bardziej odpowiedni do tego typ. Koniec końcem ciekawość, współczucie i jeszcze kilka innych uczuć sprawiły, że Kei umówił się z dziewczyną, by dowiedzieć się ile ma jeszcze zamiar to ciągnąć.
Już było ciemno, a Kei oparty plecami o budynek, czekał wciąż na Aiko, która spóźniała się już 10 minut.  (pamiętacie ścianę, o którą się opierał przy schodach, na których po raz pierwszy spotkali się Kei i Shirai? - to właśnie owa ściana należała do tego budynku <= wiedza bezużyteczna). W końcu dziewczyna pojawiła się, a na jej twarzy widniał, już dobrze znany przez mężczyznę, ironiczny uśmieszek.
A - Co się stało, że zechciałeś się ze mną spotkać?
K - Mam tylko jedno pytanie, dlaczego on?
A - Hm?
K - Przecież wiem, że to tylko gra, ale dlaczego z nim w roli głównej?
A - A co, zazdrosny?
K - Niby o kogo?
A - No wiesz...może wciąż co mnie czujesz, kto wie... - dziewczyna coraz bardziej się uśmiechała, a Kei był coraz bardziej wku...rzony, w każdym razie wyglądał, jakby za chwilę miał stracić nad sobą panowanie.
K - Nie pier***. Po prostu nie chcę, by kto ktokolwiek był twoją ofiarą, a szczególnie nie on.
A - Szczególnie „on”? No wiesz, mam rozumieć że...
K - Masz rozumieć tylko to, że to mój przyjaciel, a ja bronię swoich, tak więc będziesz miała ostro przej*** jeśli szybko tego nie zakończysz.
A - Co tak ostro? Słuchaj Kei, może kiedyś, ale nie teraz. Tym razem mam konkretny powód, by to robić, bo widzisz ja coś straciłam już jakiś czas temu i dopiero teraz zorientowałam się, że jest to dla mnie naprawdę ważne, więc próbuję to odzyskać.
K - I co? On ma ci w tym pomóc?
A - Wręcz przeciwnie, jest przeszkodą, którą trzeba wyeliminować, więc to robię. Wybacz, ale muszę już iść.
K - Co „tym” jest?
A - Raczej powinieneś zapytać „kto”, na to pytanie ci nie odpowiem, ale być może kiedyś się dowiesz...a teraz żegnam.
Dziewczyna odeszła szybkim krokiem, Kei natomiast był już nieźle wkur***. W pewnej chwili uderzył pięścią w ową ścianę, by choć trochę rozładować złość w nim zgromadzoną. Wciąż klął, próbował się choć trochę uspokoić, ale nie mógł. Mężczyzna wiedział, że broni chłopaka nie tylko ze względu na przyjaźń, Shirai był dla niego duuużo ważniejszy, wręcz nieporównywalnie ważniejszy. Im bardziej sobie to uświadamiał, tym ogarniała go coraz większa złość i rozpacz. Najgorsze było to, że nie mógł nic zrobić, musi stać i bezczynnie się patrzeć, gdy jedna z najbliższych mu osób powoli zostaje wciągnięta pod kontrole innej osoby. Gdyby tego było mało, Shirai był bardzo...wrażliwy, więc na pewno ta cała sytuacja odciśnie na nim duże piętno. Keiichi miał tego świadomość.
Potem mężczyzna poszedł do parku (będę pisała park, a nie parko-las, bo tak jest wygodniej D: ), by wyżyć się trochę na drzewach, po czym wrócił do domu. Yuki była zmartwiona, jej brat bez słowa wszedł przebrał się, położył na łóżku i zasnął - to nie było u niego normalne.


niedziela, 15 czerwca 2014

11 rozdział

Hejka :D
...dzisiaj krótko, rozdział 11, brudna jako edytor, sorry, że długo nie pisałam, że rozdział jest krótki i nie najlepszy, prosimy o komentarze, miłego czytanie, pa.

Rozdział 11
Tym razem było jeszcze gorzej niż poprzednio. Takano nie tylko nie doczekał się powrotu Ritsu do domu, ale także nie zastał go w mieszkaniu, gdy się obudził. Wszystko wyglądało na to, że Onodera w ogóle nie wrócił na noc. Teraz Masamune tak się o niego martwił, że miał już zamiar dzwonić na policję i zgłosić zaginięcie, ale na szczęście w całej tej sytuacji jakieś resztki rozumu wzięły górę nad uczuciami i zanim wpadł mu do głowy jakiś inny idiotyczny pomysł, poszedł do pracy. Gdy tylko wszedł do biura spostrzegł Ritsu. Mężczyzna trochę się zdziwił, ale był tak niewyobrażalnie szczęśliwy, że chłopak się odnalazł. Przyzwyczaił się, że ma go zawsze przy sobie i nie musi się o niego bać, bo jakby coś się stało, sam jest na miejscu. To było dla Takano gorsze niż najstraszniejszy horror, chyba nigdy w życiu tak się o nic nie bał, o nikogo. Miał ochotę dosłownie rzucić się na Onoderę, ale niestety nie mógł, nawet gdyby byli sami, Masamune wiedział, że to by tylko pogorszyło sytuację. W końcu najpierw trzeba wszystko wyjaśnić, no i… przeprosić. Choć niechętnie, musiał przyznać, że cała ta sytuacja to w dużej mierze to jego wina i, co niespotykane, Ritsu miał całkowitą rację, wkurzając się na niego. Niestety nie miał jak w ogóle porozmawiać z Onoderą, bo oprócz problemu jakim są ludzie, Masamune sam był po prostu zawalony robotą. Poza tym nawet gdyby miał okazję porozmawiać z chłopakiem, to i tak nic by z tego nie wyszło, gdyż Ritsu dzisiaj prawie się do niego nie odzywał. Odpowiadał tylko czasem krótko „Tak”, „Nie” lub „Rozumiem”, ale to tyle, nawet głupiego „Dzień dobry” nie powiedział. Oprócz tego kompletnie ignorował mężczyznę i zawsze szedł w przeciwnym kierunku niż on. To było niesamowicie wkurzające, ponieważ takim sposobem chłopak i oddalał się jeszcze bardziej od Takano i utrudniał im obu pracę. Tego się nie dało znieść. Mało tego, nazajutrz Onodera miał jechać do rodziny na około tydzień. Beznadzieja.
*
Gdy tylko nadarzyła się okazja Kisa złapał Takano i zaczął rozmowę.
KS – Takano-san, czy Rit-chan wrócił wczoraj do domu?
MT – Hm?
KS – Tak czy nie?
MT – Nie.
KS – Chol***, czyli jest aż tak źle.
MT – O co ci chodzi?
KS – N-nic, po prostu to także moja wina, no i gdy wróciłem do siebie Yukina powiedział, że rozmawiał z Rit-chanem.
MT – I co?
KS – Szczerze mówiąc sam niewiele wiem, no tylko to, że był na ciebie porządnie wkurzony. Gdy wychodził, Yukina zapytał się go poco nosi ze sobą swoje rzeczy no i wyszło na to, że Rit-chan chciał nocować poza domem. W sumie nie myślałem, że naprawdę to zrobi. Oczywiście Yukina przekonywał go, żeby został u nas, ale nic z tego nie wyszło. W każdym razie z tego co mówisz, to jest gorzej niż to sobie wyobrażałem.
MT – Wiesz, gdzie nocował?
KS – Inaczej nie zaczynałbym nawet rozmowy.( Ja bym wywnioskowała, ze wie, XD Taa, jasne, ty nawet nie domyślisz się, że skoro jest spadek swobodny, to za "a" wstawiamy "g" i wtedy przyspieszenie wychodzi 10 m/s2...no...więc się nie odzywaj D:)
MT – Rozumiem.
KS – W każdym razie, Takano-san, powiedz, jeśli będę mógł coś jeszcze zrobić. To znaczy spróbuję wyciągnąć od Rit-chana to i owo, ale nie wiem co mi z tego wyjdzie – uparty jest.
MT – Czemu aż tak bardzo ci na tym zależy?
KS – No jak to dlaczego? Jak coś zepsułem to chcę to naprawić, poza tym wyglądaliście tak uroczo, nie mogę dopuścić do tego, by to co jest między wami…
MT – Daj już spokój. Rany, wiedziałem, że coś za długo byłeś poważny.
KS – Hej, Takano-san, co to niby miało znaczyć?
MT – Dobrze wiesz co. Dobra, wracajmy.
*
Koniec końcem Takano postanowił zagrać taktycznie. Gdy zauważył, że Ritsu już praktycznie skończył pracę, powiedział, że musi już iść. Onodera był dosyć wściekły, bo nie chciał z nim przebywać poza biurem, a gdyby Masamune dowiedział się, że chłopak też skończył, na pewno by na niego poczekał. Tak więc przez kolejne dziesięć minut Ritsu udawał, że coś tam robi, tylko po to by mieć pewność, że mężczyzna jest już hen daleko. Jednak gdy wychodził z budynku usłyszał znajomy mu głos – „tylko nie to.”
MT – Gdzie się wybierasz? – Takano nie brzmiał zbyt przyjaźnie. Onodera wiedział co to znaczy. Nie miał pojęcia co zrobić więc spróbował go zignorować – spróbował, ale Masamune tak tego nie zostawił. Chłopak nie zdążył zrobić kilku kroków, gdy mężczyzna chwycił jego ramię i siłą ciągnął go w stronę ich domu.(Rany boskie, przemoc w rodzinie. XD Nie chcę nic mówić, ale oni jeszcze rodziną nie są...jeszcze? ^^) Ritsu próbował się wyrwać, ale nie dał rady, czuł tylko coraz większy ból. W pewnym momencie stanął i krzyknął:
OR – Przestań, to boli! – Na te słowa Takano zatrzymał się i poluźnił uścisk, ale i tak nie puścił go. Nie chciał tego robić. Każde słowa chłopak mógł zignorować, a czyny bolały go bardziej.
MT – Gdybyś pozwolił mi z tobą normalnie porozmawiać, nie robiłbym tego.
OR – Haa?
MT – Do chol*** gorzej niż dziecko. Wiesz, nawet jeśli się na kogoś obrażasz, to daj mu dojść do słowa.
OR – Puść mnie!
MT – Hahaha, nie. Masz mnie wysłuchać.
OR – A jak to zrobię to pójdziesz sobie?
MT – Mam nadzieję, że wtedy sam pójdziesz ze mną.
OR – Haa?! Nie ma szans!
MT – Wróć do domu.
OR – Żartujesz sobie?!
MT – A na to wygląda?! – To akurat był argument nie do przebicia, gdyż w tej chwili Masamune wyglądał i brzmiał  na śmiertelnie poważnego. Nawet trochę przerażał chłopaka, który nie miał pojęcia co w tej chwili powiedzieć, więc mężczyzna kontynuował. – Słuchaj, nie mówię, żeby od razu wszystko było cudnie i w ogóle. Chcę tylko byś wrócił do domu.
OR – Poco?
MT – Czy to nie oczywiste? Martwię się o ciebie, na dodatek jutro jedziesz. Jak bardzo byśmy się nie pokłócili będę cię kochał, więc proszę cię byś chociaż na noc wracał. – Tym razem słowa wypowiedziane z troską trafiły do Onodery, który nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Jednak martwił go fakt, że byli w miejscu publicznym, na szczęście z powodu późnej godziny nikogo nie było. Gdyby nie to Ritsu rozerwałby swojego przełożonego na strzępy.
OR – Mówisz, jakby to była moja wina.
MT – Hm? Nic takiego nie powiedziałem. Wiem, że to przeze mnie, ale nawet gdybym cię przeprosił, to znając ciebie i tak by to nic nie dało, ale jeśli chcesz to…przepraszam. – Ritsu zarumienił się lekko. Szczerze mówiąc sam bardzo już chciał wrócić do domu i rzucić się na kanapę lub łóżko. Na cokolwiek. (Seksić się można gdziekolwiek, święta racja Rit-chan! XD Baka!!! Ty tylko o jednym, mogłabyś czasem oszczędzić D:  Anita, ja jestem małą, emo, niewyżytą nastolatką, w dodatku debilem. Nie tak łatwo być niewyżyty idiotą, wiesz? ;-; Och, najmocniej przepraszam, GOSIU -.-)
OR – Niech ci będzie, po prostu nie chcę tracić kasy na spanie poza domem. – Takano wreszcie go puścił, po czym lekko się uśmiechnął. Następnie obaj poszli po rzeczy chłopaka i do domu.
*
MT – Wstawaj już.
OR – Hm? – Chłopak nie miał najmniejszego zamiaru zerwać się z łóżka. W końcu było mu tak cieplutko i milutko, a pociąg miał dopiero za kilka godzin. – Przecież mam jeszcze czas…- Onodera nakrył się kołdrą i zaczął udawać, że śpi.
MT – Tak, a potem będzie moja wina, że nie zdążyłeś. – Takano w odpowiedzi zdjął z niego nakrycie. Ritsu natychmiast usiadł i próbował go sięgnąć, tak by móc wylegiwać się w łóżku tak długo jak jeszcze się da, lecz Masamune coraz bardziej odsuwał bramę do nieba chłopakowi. – Jeśli znów spróbujesz ją chociaż tknąć, to chowam ją w innym pokoju.
OR – Takano-s…łaaaaaa – Długie ziewnięcie przerwało wypowiedź Onodery, a już miał dać mężczyźnie solidny wykład na temat snu. Chociaż sam nie miał o tym najmniejszego pojęcia, zrobiłby teraz wszystko, by tylko móc przedłużyć chwile w łóżeczku.
MT – Pospiesz się.
Takano poszedł do kuchni, a Ritsu próbując się trochę ogrzać, zmienił się w kulkę. Niestety i to niewiele dało, wiedział, że „TO” zbliża się nieubłaganie. Prawdopodobnie niedługo będzie musiał WSTAĆ. Natychmiast obiecał sobie już nigdy nie czytać książek do późna. Nigdy.
W tym czasie Takano zdążył dokończyć śniadanie i pozmywać po sobie. Już miał ubrać płaszcz, ale postanowił sprawdzić jeszcze czy w końcu Onodera wstał. Niestety, jak się domyślał, nic nie zapowiadało się na to, żeby Ritsu wstał w najbliższym czasie. Ten siedział skulony na łóżku i gadał sam do siebie, zadając sobie życiowe pytanie „wstać i się ubrać, czy siedzieć i marznąć” i wbrew ludzkiemu rozsądkowi wciąż pozostawał przy tej drugiej opcji.
MT – Co ty robisz? – Chłopak zdziwiony spojrzał na Masamune. (Masamunego, XD Brawo XD Mówisz spojrzał na Kubę a nie Kubego XD No bo nigdy nie wiem czy to odmieniać czy nie XD)
OR – Ha? Jeszcze tu jesteś?!
MT – Miło.
OR – P-po prostu myślałem, że już wyszedłeś. – Onodera odwrócił wzrok i lekko się zarumienił. Wiedział, że to co robił przed chwilą było idiotyczne, ale każdy w środku choć trochę jest leniwym dzieckiem, prawda? D:
MT – To cię nie usprawiedliwia. – No oprócz NIEGO -.-
OR – A daj mi spokój i idź już do pracy
MT – Tylko później nie miej do mnie pretensji, jasne?
I tyle? Ritsu aż nie mógł uwierzyć, że tak wyglądało ich pożegnanie, szczególnie, że nie będzie go przez tydzień. Trochę posmutniał. Ostatnio między nimi zrobiła się dosyć napięta atmosfera, przez te wszystkie kłótnie chłopak nawet trochę tęsknił za wcześniejszym, ironicznym Takano. Trochę. No bo nawet jeśli był wkurzający, to ich walka była też nawet zabawna. Dzień po dniu Onodera uczył się tej pięknej sztuki jaką jest ripostowanie mężczyźnie. Już po pierwszej kłótni  obaj się od siebie oddalili, a potem było już tylko gorzej. Wczoraj w domu prawie w ogóle nie rozmawiali, a Takano nawet go nie przytulił…eh, to było dla Ritsu straszne, ale trochę mu tego brakowało, a próbując  odciągnąć od siebie te myśli, podwajały się. Onodera miał wrażenie, że zaraz wpadnie w depresję. Było mu tak smutno. W tej chwili usłyszał kroki. Mocno się zdziwił, a gdy spojrzał w bok już znajdował się w ramionach Takano.
MT – Nie mogłem tak sobie pójść bez pożegnania.
Ritsu nie wiedział czemu, ale poczuł ulgę i po chwili sam mocno przytulił mężczyznę. Momentalnie tego pożałował, ale pomimo wszystkiego w głębi duszy był nawet szczęśliwy, za to Takano teraz siedział koło niego jak wryty, lecz po chwili uśmiechnął się. W końcu sam Onodera go przytulił, co było nieprawdopodobne. Minęło kilka sekund zanim to do niego dotarło. Po chwili poluźnił uścisk, po czym lekko odchylił głowę chłopaka i pocałował go. Tym razem Onodera był zaskoczony, ale nie opierał się, tylko zarumienił się i zamknął oczy. Gdy ich usta się rozłączyły, Ritsu zdał sobie sprawę z tego, że Takano musi iść do pracy, a jak pójdzie, to nie zobaczy go ładny tydzień...jak nie ponad, bo kto wie, co jego rodzice wymyślą, by zatrzymać syna przy sobie. Szczególnie, że pewnie pojawiły się nowe kandydatki na żonę chłopaka, chociaż miał nadzieję, że „państwo Onodera” dadzą sobie już spokój z szukaniem mu miłości, przecież…no…jedną osobę już ma. Z rozmyślania wytrącił go głos Takano.
MT – Kocham cię, Ritsu, więc proszę, wracaj szybko. Do zobaczenia.
Onodera był w szoku, ale już nic nie zdążył powiedzieć ani zrobić, bo Masamune wyszedł z domu. Tak więc koniec końcem chłopak wstał i poszedł do kuchni. Czekało tam na niego śniadanie.
*

wtorek, 27 maja 2014

To znowu ja! ^^

Tak więc "To znowu ja!", wiem, cieszycie się, nie? :D W każdym razie przychodzę z rozdziałem 10 SH, który po ciężkich zmaganiach jest gotowy. Przepraszam, że tak nas (brudna żyje i próbuję ją zagonić do roboty, ale nie wiem co z tego wyjdzie) długo nie było i postaram się to choć trochę nadrobić, ponieważ tylko moje lenistwo przez większość czasu z tego okresu nie pozwalało mi pisać, tak więc spróbuję wziąć się za siebie i brudną. Na razie w ramach rekompensaty wstawiam cały (a to wyjątkowo długi rozdział) rozdział 10. Dziękuję jeszcze vivie, która przyszła mi z pomocą i poprawiła ten rozdział (nawet na to nie udało mi się brudnej namówić - będę ci to wypominać do końca życia!), no i miłego czytania ;D



Jeszcze na chwilkę przed małe ogłoszenia:
1. Kończę już powoli SH, albowiem to już będzie ostatni wątek. Nic nie będzie ciągnąć się w nieskończoność i czuję, że jeśli na tym nie skończę, to zrobię z tego nudnego, oklepanego tasiemca - a tego bym nie chciała, tak więc potem pozostanę przy skromnych bonusach, jeśli takowe będą (no i może wrzucę coś o Satoru i Nao ;P).
2. To, że koniec z SH nie oznacza, że koniec z blogiem, gdyż mam zamiar dokończyć wszystko co zaczęłam (nawet taito...XDD) i mało tego mam pomysł na 1-2 nowych opowiadań. Poza tym samo "Bez tytułu" jeszcze trochę potrwa.
3. Brudna chce zakończyć "Don't kill me" na co ja się osobiście nie zgadzam, no ale cóż. W każdym razie myślę, że pomimo "braku weny" (ach, te autorki) wasze komentarze ją zachęcą do dalszego i jeszcze ciekawszego pisania.
4. Skoro już o komentarzach mowa - piszcie je, naprawdę, bo to dodaje siły do tworzenia nowych rozdziałów, więc jeśli na "puk puk" ktoś odpowie "kto tam", to niech "ten ktoś" napiszę łaskawie jakiś komentarz!!! Plose c:
No to tyle, nie zawracam wam już głowy, mam nadzieję, że się spodoba :D

Rozdział 10 
Koniec cyklu, właśnie to pozwoliło Takano spędzić trochę więcej czasu Onoderą, a ostatnie wydarzenia tylko pogorszyły sytuację Ritsu. Czemu akurat w tym momencie nie ma nic do roboty?! Czemu?! Jakkolwiek by na to nie spojrzeć, jakiś zły potwór zaczaja się wciąż na chłopaka i niszczy mu życie, przynajmniej on to tak odbiera. Zła zjawa? A może duchy mściciele od jego rodziców? A właśnie, skoro już mowa o państwu Onodera, Ritsu zauważył, że na jego nieszczęście niedługo będzie musiał się z nimi spotkać, albowiem wyruszy, by razem z rodziną zrobić mnóstwo mochi. W sumie to świetna okazja, by w końcu wyrwać się spod rządów tyrana jakim jest Masamune, ale nie w czas. No jakby nie patrzeć będą święta, a co za tym idzie urodziny Takano. Akurat w tym czasie chłopak ma jechać do rodziny? Tak jak Ritsu ma dość mężczyzny na całej linii, tak teraz jest mu go nawet żal. W końcu kogo on jeszcze ma? Kogo? Yokozawę. No tak. To był fakt, którego nie dało się przemilczeć. Może jednak to nawet lepsze rozwiązanie, by pozostawić Masamune w rękach swojego „przyjaciela”? Chociaż nie bardzo. Mimo że chłopak nie chciał się do tego przyznać, nie miał na to ochoty. No i wiedział, że pomimo wszystkiego Takano nie byłby zadowolony z takiego obrotu spraw. Jednak chyba nie będzie mieć najmniejszego wyboru. 
*
MT – Hej, słuchasz mnie? Onodera?
OR – Ha? – Ritsu spostrzegł pytający wyraz twarzy Takano, co sugerowało, że ten zadał mu pytanie, ale jakie? – Przepraszam, nie słuchałem, zamyśliłem się.
MT – Co z tobą? Ostatnio chodzisz z głową w chmurach, coś się stało?
OR – N-nie, spokojnie. Po prostu jestem zmęczony. 
MT – Haa? Jaja sobie robisz? Przecież to dopiero początek, nie masz nic do roboty i ty jesteś zmęczony? Może jesteś chory? – Ku zdziwieniu chłopaka, Masamune wypowiedział te słowa wypełnione troską, co oznacza, że Takano będzie drążył temat, a tym razem Onodera wolał, by mężczyzna zbytnio się nie angażował. Tak więc Ritsu w jednej chwili wymyślił plan, by pogrążyć go i zarazem zakończyć temat. 
OR – Może w pracy się nie przemęczam, ale ostatnio coś u mnie kiepsko ze snem I NIE WYMIENIĘ KOGO TO WINA.
MT – Nie zwalaj całej winy na mnie. 
OR – Tak? To niby kto inny nie pozwala mi spać?! Masamune wyglądał na zatkanego, ale zaraz potem jakoś wywinął się od przyznania Ritsu racji. Co jak co, ale są czasem chwile, takie jak ta, kiedy Onodera jest z siebie dumny. Trzeba przyznać, że sporo się nauczył o swoim przełożonym odkąd z nim zamieszkał i tak jak przewidywał rozmowa zeszła na kompletnie inny tor. Może niezbyt dla niego bezpieczny, ale lepsze to niż dać do zrozumienia Takano, że chłopak martwi się o swój wyjazd do rodziny i zostawienia mężczyzny samego! Nie. To się nie dzieje naprawdę. Ritsu w krótkiej chwili wyrzucił wszystkie te myśli z głowy, jak w ogóle mogło do tego dojść? 
*
Takano co prawda zauważył, że chłopaka coś dręczy, co w sumie nie było niczym trudnym, gdyż Onodera odpowiadał na co drugie zdanie i zawsze szybko kończył z nim rozmowę. Niestety pomimo usilnych starań nie udało się od niego niczego wyciągnąć. Masamune martwił się o Ritsu i był już nawet skłonny go upić, ale jednak powstrzymał się, choć może nie było to złym pomysłem. Jednak po tygodniu nienajlepszy stan Onodery dawał o sobie znać, gdyż ten odpowiedzialny za większość obowiązków domowych, coraz rzadziej je wypełniał. Dlatego też Takano przejął po nim tymczasowo gotowanie, ale to nie mogło trwać długo. Dlaczego skoro chłopak ma jakiś problem, po prostu mu o tym nie powie?
*
Tego dnia mężczyzna musiał trochę dłużej posiedzieć w pracy, więc miał nadzieję, że gdy wróci będzie miał chociaż co zjeść. Niestety przeliczył się. Kiedy wszedł do domu zastał tam tylko śpiącego Ritsu. Takano rozumiał, że coś może być nie tak, ale bez przesady, przecież to nie oznacza, żeby od razu się poddać i nic nie robić, szczególnie, że ma JEGO. No czemu do chol***( nie no, cenzura przy cholera mnie rozwala xD A może tutaj są też kulturalni ludzie, ha? ^^) w końcu nie powie o co chodzi?! Na razie jednak wściekanie się nie miało sensu, bo Onodera spał jak zabity, a mężczyzna nie chciał go budzić. Chwilę później nakrył go kocem i poszedł do sklepu zrobić jakieś zakupy, by obaj z głodu nie pomarli. 
* 
Chłopak otworzył oczy i wtedy zaatakował go blask jaki panował w pokoju. Budzenie się przy zapalonym świetle nie należało do miłych, szczególnie, że to w mieszkaniu Takano było naprawdę jasne. Chwilę później Ritsu usiadł i spostrzegł Masamune’go, który czytał jakąś książkę. Po kilku sekundach okazale ziewnął i oparł się wygodnie, po czym znów zamknął oczy. Tą idealną ciszę zakłócił głos mężczyzny, który w końcu postanowił poruszyć ten feralny temat. 
MT – Obudziłeś się już? 
OR – Hm? Taa. – Takano odłożył książkę, okulary i spojrzał na Onoderę. 
MT – Powiesz mi w końcu co się do chol*** dzieje? 
OR – N-nic. – Ritsu wyglądał na nieco zdenerwowanego, nie w smak mu było rozmawianie na ten temat,  szczególnie z Masamune. 
MT – Ha! Ty na serio uważasz, że jestem aż tak tępy, by nie zorientować sie, że coś się dzieje? 
OR – A-ale. 
MT – Przestań chrzanić! Jeśli masz jakiś problem to mów, w końcu jestem także po to, by ci pomagać! 
Te słowa mocno zaskoczyły Onoderę, a rumieniec pojawił mu się mimowolnie na twarzy. Wyglądało na to, że Takano faktycznie się o niego martwił, ale Ritsu po prostu nie mógł mu powiedzieć, o co chodzi. To wszystko co planował było jeszcze niepewne, wolał mu nie robić nadziei. Poza tym przyznanie się do tego, o czym myślał, przeczyłoby jego wszelkim  zasadom, aż sam do tej pory nie mógł uwierzyć, że wpadł na taki idiotyczny pomysł. 
OR – Nic mi nie jest, przepraszam, jeśli… 
MT – Daruj sobie. Nigdy nie nauczysz się kłamać. 
OR – Ale ja wcale nie… 
MT – Ritsu! – Chłopak zdziwił się, a jego twarz stawała się coraz bardziej czerwona. Natychmiast opóścił wzrok i zaczął patrzeć się w ziemię, lecz Masamune nie miał zamiaru mu na to pozwalać. Po chwili chwycił Onoderę za policzek, sprawnie odwrócił jego głowę i czule go pocałował. – To powiesz w końcu o co chodzi? 
Ritsu nieco zmieszany już sam nie wiedział co robić, ale zdecydował się jednak nic nie mówić. Znowu odwrócił wzrok, ze zdenerwowania zacisnął pięści i po raz kolejny odmówił Takano wyjaśnień, na co ten oparł głowę o rękę i powiedział: 
MT – Rety, jesteś jeszcze bardziej uparty niż Yokozawa, a myślałem, że to niemożliwe… Chłopak nie wiedział czemu, ale czuł się dotknięty. Może to tylko głupie porównanie, ale dla niego to był cios poniżej pasa. Porównywanie go do Yokozawy, jeszcze na dodatek w takiej sytuacji, mocno go uraziło. Masamune wiedział, że Ritsu nie miał zbyt dobrych stosunków z jego przyjacielem, znał też bardzo dobrze powód, przez który tak się działo. A pomimo tego zupełnie nie potrzebnie wspomniał o Yokozawie, na dodatek porównując jego i Onoderę. Nie musiał tego robić. 
OR – Skoro Yokozawa jest lepszy to idź do niego, a mi daj spokój! – Ritsu szybko ubrał płaszcz i buty i pomimo wołań mężczyzny wyszedł. W sumie to nawet nie wiedział, co Takano w tamtej chwili mówił, po prostu chciał już jak najszybciej zostać sam. Gdy opuścił budynek ruszył szybkim krokiem przed siebie. Noc to najlepsza i najpiękniejsza pora na spacer, ale on płakał i nawet nie wiedział, czemu tak bardzo mu było smutno. 
* 
Następnego dnia chłopak obudził się na kanapie, ale jak do tego doszło? Gdy tak się zastanawiał, nagle go olśniło. No tak, przecież się wczoraj pokłócił z Takano-sanem. Potem z tego co pamiętał poszedł na spacer, a gdy wrócił Masamune już spał. Na szczęście zostawił otwarte drzwi, bo Ritsu niczego ze sobą nie wziął. W sumie to mężczyzna poszedłby szukać Onodery, gdyby właśnie nie to, że chłopak nie wziął ze sobą kluczy i jakby wrócił, to nie miałby jak wejść do domu. Próbował on także poczekać na niego, ale Ritsu długo nie wracał, a zmęczenie wzięło górą nad rozsądkiem. Prawdą jest też to, że Onodera nie postąpił jak normalny człowiek i nie poszedł do łóżka, tylko z wyczerpania padł na kanapę i z niej nie wstał i tak właśnie powstała ta przedziwna dla obu sytuacja.
Takano wstał wyjątkowo wcześnie. Fakt iż nie miał przy sobie Ritsu i mało tego, nawet nie wiedział, czy wrócił do domu, nie pozwolił mu na dłuższy sen. Kamień spadł mu z serca, gdy ujrzał chłopaka na kanapie w salonie. Natychmiast podszedł do niego, pocałował w policzek i lekko przytulił,  tak by go nie obudzić. 
Pół godziny później śniadanie już ładnie leżało na stole i tylko czekało na to, by je spożyć. Masamune postanowił jednak obudzić Onoderę, widząc, że nie ma szans na to, by on sam to zrobił. Po chwili mężczyzna wpatrywał się w śpiącego Ritsu, odgarniając pojedyncze kosmyki włosów. Chłopak wyglądał w tym momencie tak niewyobrażalnie uroczo, że Takano był pewny, że gdyby go nie znał, momentalnie by się w nim zakochał. Poza tym bardzo mu go brakowało. Ostatnie wydarzenia sprawiły, że obaj się od siebie bardzo odsunęli. W sumie to Masamune nawet nie wiedział co powiedział, że Ritsu wczoraj tak pospiesznie wyszedł, ale i tak chciał go jak najszybciej za to przeprosić. Po prostu nie mógł się doczekać, aż wszystko wróci na swoje miejsce. Nawet brakowało mu beznadziejnej kuchni chłopaka, bo nawet jeśli jego potrawy nie należały zbyt smaczne, sam widok Onodery, starającego się ugotować coś jadalnego, był z pewnością tym, co chciałby widzieć rano do końca swojego życia. Niestety czas poganiał, tak więc Masamune nie miał czasu na gapienie się w ukochanego, chociaż sprawiało mu to nie lada przyjemność. Po chwili czule pocałował Ritsu na pobudkę, dodając: 
MT – Wstawaj, śpiąca królewno.  – Jak bardzo chłopak by nie był zaspany, zawsze rozumiałby znaczenie tych słów, które go prześladowały od jakiegoś czasu, tak więc wściekł się dosłownie „automatycznie” - jak co ranka.
OR – Mówiłem ci, byś przestał mnie traktować jak dziecko! – Mówiąc to zakrył się kocem. 
MT – Tylko wiesz, z tego co wiem, dorośli przeważnie chodzą do pracy, a z tego co widzę ty się nigdzie nie wybierasz. 
W tym momencie Ritsu z okrzykiem „Która godzina?!” zerwał się na równe nogi.
* 
Śniadanie upłynęło już w spokojnej atmosferze. Takano wyciągnął od Onodery , gdzie to się szwendał w nocy, po czym stanowczo zabronił mu więcej tak robić, mówiąc, że się o niego martwi. Ritsu był zaskoczony postawą Takano, a na jego twarzy pojawił się wielki rumieniec. Po posiłku chłopak postanowił posprzątać, gdyż miał świadomość tego, że w ostatnim czasie tak naprawdę nie zrobił nic konstruktywnego. Po czym mężczyzna przez ładne kilka minut tulił Onoderę. Cieszył się, że wszystko jakoś wróciło do normy. Chciał trzymać Ritsu w swoich ramionach jak tylko najdłużej się dało. * Po kilku dniach już nikt nie pamiętał o kłótni. Wszystko działo się tak naturalnie, jakby nic się nie wydarzyło. Onodera wrócił do produktywnego stylu życia, co za tym idzie, obowiązki domowe znów spadły na jego głowę. Chociaż chłopak był przekonany, że Masamune uważał to za prawidłową kolei rzeczy, jak również twierdził, że Ritsu dosłownie zawsze powinien gotować, a to, że przez kilka dni tego nie robił, to była wyjątkowa dobroduszność ze strony mężczyzny. To jest zwyczajne wykorzystywanie! No ale z codziennością przyszły i codzienne problemy - chłopak nie miał za złe Takano zrzucaną na niego pracę tak bardzo jak traktowanie go przez Masamune’go. Onodera miał wrażenia, jakby jego przełożony tylko szukał powodu, żeby mu dokopać. Jak nie pracą, to różnymi odzywkami. Bezndzieja. Było jednak coś jeszcze, coś, na co Ritsu zwrócił swoją uwagę już jakiś czas temu, a mianowicie zbliżały się święta. W sumie wszystko by grało, tak jak rok temu, tylko że jakaś tam ciotka musi wyjechać w pilnej sprawie, więc spotkanie rodzinne odbędzie się wcześniej, tak że może się okazać, że chłopak będzie musiał wyjechać na same urodziny Takano, a pomimo wszystkiego nie chciał go samego zostawiać (nawet jeśli byłby z nim Yokozawa), tak więc Onodera wrócił do punktu wyjścia. Beznadzieja.
* 
W końcu po kilku dniach Masamune dowiedział się o wyjeździe Ritsu, z czego – jak ten przewidywał – nie był zachwycony. Niestety chłopak oświadczył, że to jest bardzo ważne, ale również przeprosił Takano, co chyba skłoniło go do dania przepustki Onoderze na wyjazd. Pomimo tego, że Masamune wyglądał na trochę rozczarowanego, miało się wrażenie, że to jednak Ritsu to bardziej przeżywa. Jego ogromne wyrzuty sumienia sprawiły, że jeszcze kilkanaście razy zastanawiał się nad ostateczną decyzją, lecz ciągle opanowywał się, mówiąc sobie, że musi trzymać się planu. 
* 
Tego ranka Ritsu ani nie wyglądał ani nie czuł się zbyt dobrze. Nie chciał jednak opuszczać choćby jednego dnia pracy, gdyż za tydzień wyjeżdża na dosyć długo i pozostawi swoją robotę reszcie edytorów, więc chociaż w te ostatnie dni chciał dać z siebie wszystko. Niestety nawet zrobienie śniadania, a potem jak się okazało jego zjedzenie było dla Onodery nie lada wyczynem. Masamune nie mógł nie zauważyć złego stanu chłopaka, więc na początku pozmywał za niego, a chwilę później kazał mu zmierzyć temperaturę. Ritsu wzbraniał się jak tylko mógł, ale na długo mu tego zapału nie starczyło, gdyż faktycznie czuł się koszmarnie, więc modlił się tylko, by gorączka, którą miał na sto procent,  nie okazała się zbyt wysoka. Niestety trzydzieści dziewięć stopni spowodowało, że chłopak nie miał nawet najmniejszej szansy na pójście do roboty, mało tego, jeszcze chwila, a Takano zostałby w domu razem z nim. Na szczęście w tym temacie mężczyzna dał się przekonać, ale i tak nie zamierzał zbyt długo pracować – teraz najważniejszą priorytetem było zdrowie jego Ritsu.
* 
KS – Satoru… 
SS – Tak? 
KS – Tak z ciekawości zapytam, czy kiedyś całowaliście się z Nao w miejscu publicznym na oczach ludzi? 
YT – Wiesz, Kisa, myślę, że to jego osobista sprawa. 
SS – Nie no, spoko, mi to tam nie przeszkadza. Co do pytania, raz, ale Nao był tak zawstydzony, że wolałem już nigdy więcej tego nie robić, eh, nadal pamiętam jego minę, był wtedy taaki słodki. X333 – Kisa i Mino wybuchli śmiechem, ale Tori jak zwykle nawet się nie uśmiechnął. 
KS – Wiesz Satoru, według mnie to było bardzo odważne. 
SS – Czemu? 
KS – Chyba ludzie wokół nie najlepiej to odebrali. 
YT – Kisa ma racje, nawet jeśli się z tym nie ukrywasz, to i tak musiało to wymagać sporej odwagi. 
SS – E tam, ja, jak można się domyśleć, nie wiem jak można określać ludzi po ich orientacji, to każdego osobista sprawa, a jeśli ktoś mnie ocenia źle tylko dlatego, że jestem gejem, to niech spada na drzewo.
M – Mądre słowa. 
SS – Heh, fajnie, że się ze mną zgadzasz. – W tej chwili do biura wszedł Takano. 
KS – Takano-san spóźniłeś się, coś się stało? 
MT – Nic, tylko musiałem coś jeszcze załatwić. 
SS – A tak w ogóle to gdzie jest  Onodera-kun?
MT – Nie przyjdzie, ponoć jest chory, w każdym razie zrobił sobie wolne. 
KS – Heh, to wszystko jasne. 
M – Co masz na myśli? 
KS – Niiiic, tak tylko do siebie mówię. 
MT – Tak w ogóle to czemu jeszcze nie zaczęliście pracować?! 
SS – Rozmawialiśmy. 
MT – Hm? 
YT – Kisa bez skrupułów zapytał się Satoru, czy całował się kiedyś ze swoim chłopakiem publicznie. 
MT – I jak? 
KS – Wyszło na to, że tak, Satoru jest bardzo odważny :D 
MT – W sumie to nie dziwne skoro go kocha, nie? 
KS – Tak sądzisz? A ja jestem pewien, że nie zrobiłbyś tego nawet na naszych oczach :P 
MT – Mógłbym gdybym tylko chciał, ale nie chcę. W każdym razie zacznijcie w końcu pracować. 
KS – Haha, wiedziałem, że tylko tak gadasz :P 
M – Bardzo sprytny odwrót. 
MT – Po prostu nie mam ochoty się z wami kłócić. 
KS – No to się nie kłóć tylko nam pokaż. 
MT – Hahaha, nie. 
KS – Boisz się! 
MT – Mówiłem już jakie jest moje zdanie, poza tym nie miałbym na kim wam „tego pokazać”. 
YT – W sumie to racja. 
KS – Nie ja! 
YT – Je tym bardziej nie. 
M – Podaruję sobie, poza tym chcę brać udział w zakładach. C: 
SS – Mam chłopaka, sorry. 
MT – No widzicie, a teraz… 
SS – Hm, a Onodera-kun? 
KS – Jestem za! 
YT –Nada się.
M – Może być. 
MT – To teraz mu to powiedzcie. 
KS – E tam, nie musi wiedzieć. 
YT – Będzie miał prawo się zdenerwować. 
SS – Na pewno nie będzie tak źle. 
M – To jak, Takano-san? 
MT – Niech będzie, przyjmuję wyzwanie, a teraz do roboty! 
KS – Hai, hai! ^^
* 
Dwa dni później Ritsu czuł się już znacznie lepiej. Chyba powinien podziękować Takano, że kazał mu zostać w domu...chłopak jednak nie miał zamiaru tego zrobić, tłumacząc się tym, że mężczyzna i tak jest przewrażliwiony i lepiej nie popierać tej postawy. Jedno było pewne, Onodera musi wziąć się teraz porządnie za robotę – w końcu nie może tak żerować na reszcie. To jego autorki, jego mangi i on musi je zedytować! Nikt inny! Tak więc kiedy chłopak wszedł do biura od razu wziął się za robotę. Emerald powoli się wypełniał. Na początku byli tylko on i Takano, co Ritsu nadal uważał za krępujące, dlatego był wniebowzięty gdy w końcu reszta zaczęła przychodzić. Na początku Tori, potem Satoru, Mino i na końcu Kisa. I cała redakcja była zapełniona, ale tylko ich dział był tak oblegany, gdyż w pobliskich pracownicy przychodzili tylko na kilka godzin. Po prostu Emerald na początku cyklu nigdy nie przejmował się, co będzie dalej, a teraz musi siedzieć najdłużej. W końcu edytorzy mang shojo zostali sami. To w sumie nie dziwiło Onoderę, dziwniejsze było zachowanie jego współpracowników. Jednakże Ritsu nie przejmował się tym za bardzo. Postanowił pracować z całych sił i nic nie mogło mu w tym przeszkodzić. Kilka minut później chłopak ruszył w stronę windy, bo musiał coś zanieść, gdy tylko opuścił pomieszczenie Emerald nagle się ożywił. 
KS – Takano-san! Przecież miałeś okazję! Poddajesz się jednak? 
MT – Nic takiego nie powiedziałem. 
SS – To w takim razie zrób to jak Onodera-kun wróci. – Nie dało się ukryć Kisa i Satowu byli wyjątkowo podekscytowani, dosłownie pragnęli to zobaczyć na własne oczy, Mino i Tori oczywiście też nie mieli zamiaru tego opuścić. – To jak? 
MT – No dobra. 
Wkrótce dało się słyszeć kroki. Takano wstał, a Shiga i Shouta szczerzyli się od ucha do ucha. W końcu Powolnym krokiem Ritsu zmierzał ku swojemu stanowisku, ale nie zdążył tam dotrzeć, gdy Masamune podszedł do niego, chwycił jego głowę od tyłu, przyciągnął i pocałował go. Mężczyzna starał się, by wszystko wyglądało dosyć sztucznie, ale nie mógł w to nie wlać trochę uczucia, gdy sprawa dotyczyła Onodery. Chłopak otworzył szeroko oczy, niby nie było to dla niego niczym nowym, ale tym razem wokół znajdowali się ludzie! Co jego przełożony sobie do chol*** myślał?! Chwilę później Ritsu odepchnął od siebie Takano i cały zarumieniony załapał się za głowę. Najbardziej nie chciał pokazywać swojej twarzy reszcie, jak w ogóle Masamune śmiał to zrobić?! Był na niego wściekły, prawie płakał z tej wściekłości, po chwili wykrzyczał: 
OR – CO TY DO CHOL*** ROBISZ?! – Ku jego zdziwieniu Takano stał spokojnie nie zawracając na chłopaka uwagi. 
MT – Zadowoleni? 
KS, SS – Tak. – Ta dwójka dalej się szczerzyła zbierając pieniądze z zakładów, gdyż i Mino i Tori, nie wierzyli, że Masamune posunie się do czegoś takiego.
OR – C-co to ma być?! O co wam chodzi?! 
KS – Nie przejmuj się Rit-chan, to tylko zakład. 
OR – Zakład? – Onodera był coraz bardziej wściekły, miał ochotę wszystko to z siebie wyrzucić, ale brakowało mu na to odwagi. 
SS – Dokładnie, no już, uspokój się. 
MT – Taa, potraktuj to jako taki żart. 
OR – „Żart”? – Jakkolwiek by się Ritsu nie powstrzymywał, nie mógł dużej tego w sobie dusić. Teraz miarka się przebrała. Żart?! Był wkurzony na wszystkich wokół, ale najbardziej jednak na Takano, który po prostu zgodził się, by to zrobić, zamiast odmówić. Jak on mógł? Chłopak czuł się okropnie, po chwili już nie wytrzymał i zaczął krzyczęć. – JAK MOGLIŚCIE COŚ TAKIEGO ZROBIĆ?!  Rozumiem, Takano-san, uważasz to za żart, ale czy pomyślałeś może przez chwilę jak JA się teraz z tym czuję lub co JA o tym myślę?! Ciągle tylko mi dogryzasz i uprzykrzasz mi życie, mógłbyś choć raz podejść do sprawy poważnie?! CZY TO AŻ TAKI KŁOPOT OKAZAĆ MI ODROBINĘ SZACUNKU?! Dla ciebie wszystko jednym wielkim żartem! To, że istnieję! 
MT – Onodera, przestań już… 
OR – To, że tutaj pracuję! JAK RÓWNIERZ TO, ŻE...- Onodera powstrzymał się w ostatnim momencie, by dokończyć zdanie, zapomniał, że są tutaj też inni, za to Takano stał jak wryty. Nie wiedział, że chłopakowi to aż tak bardzo przeszkadza, ale najbardziej smutno mu było z powodu ostatniego zdania, gdyż wiedział co chłopak chciał powiedzieć. 
MT – Onodera, to nie… 
OR – ZEJDŹ MI Z OCZU! 
Ritsu zapłakany wyszedł szybkim krokiem, pozostawiając zaskoczonych edytorów Emeralda. Nikt nie śmiał nawet drgnąć, nawet głośniej wziąć oddechu. Po kilku długich minutach Takano uderzył pięścią w ścianę krzycząc „Szlag by to!”, po czym zdenerwowany i smutny wrócił do swojego stanowiska i wziął się za pracę, by trochę się uspokoić. 
KS – Takano-san, przepraszam, że cię do tego namawiałem. 
SS – Ja, też… 
YT – Chyba teraz wszyscy tego żałujemy. 
M – Zgadza się, my… 
MT – Wy teraz będziecie odpowiedzialni za mangi wydawane przez autorów Onodery.
KS – Takano-san… 
MT – Nie trujcie mi d***, tylko wracajcie do pracy. 
Takano oczywiście nie zależało tylko na jakiś tam mangach. Nie mógł uwierzyć, że aż tak skrzywdził Ritsu, a największym zaskoczeniem było to, że chłopak nawet po tych wszystkich słowach, po tej całej sytuacji, nie powiedział, że go nienawidzi. O tym, co teraz Masamune teraz przeżywa wiedział tylko Kisa i on najbardziej żałował, że namówił swojego przełożonego do tego zakładu, w końcu sam dobrze wiedział, co znaczy się pokłócić z ukochaną osobą, chociaż i tak nigdy sprzeczki jego i Yukiny nie wyglądały aż tak poważnie. Tego dnia Takano zastał puste mieszkanie.
x